[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak powiedziaÅ‚?- DokÅ‚adnie.GÅ‚os w jej wnÄ™trzu upieraÅ‚ siÄ™, że przecież to przeczuwaÅ‚a.Kiedy dostaÅ‚a zlecenie nanapisanie dużego artykuÅ‚u o historii motoryzacji z okazji setnych urodzin automobilu? Wgrudniu.Już wtedy byÅ‚o dla niej jasne, że badania poprowadzÄ… jÄ… do Chicago i Detroit.A jakczÄ™sto od tamtej pory siÄ™ widzieli i rozmawiali przez telefon? Nie zdradziÅ‚a siÄ™ ani sÅ‚owem.PomysÅ‚, żeby z Chicago tak po prostu polecieć do Nowego Jorku i zrobić mu niespodziankÄ™, niebyÅ‚ tak spontaniczny, jak teraz próbowaÅ‚a siÄ™ oszukiwać.To zazdrość już wiele miesiÄ™cy temupodszepnęła jej ten plan: Co też on takiego robi, kiedy mnie nie ma ?Teraz wie.Rżnie mÅ‚ode studentki.- No cóż, może masz racjÄ™.- Znów odezwaÅ‚ siÄ™ mężczyzna.Chce po prostu mieć spokój inie kłócić siÄ™ z partnerkÄ….- Może naprawdÄ™ w to wierzy.Ale jakoÅ› nie uważam, że to takie zÅ‚e.- Mnie to denerwuje.DokÅ‚adnie tak samo, jak zÅ‚oÅ›ci mnie, kiedy Marjorie nie wychodzi zdomu, ponieważ przestraszyÅ‚a siÄ™ dziennego horoskopu.RobiÅ‚ takie stateczne wrażenie, kiedy spotkaÅ‚a go na balu prasowym MiÄ™dzynarodowegoTowarzystwa Historycznego.Doktor Friedhelm Funk.PiÄ™tnaÅ›cie lat starszy, matka Amerykanka,ojciec Niemiec, dorastaÅ‚ w Niemczech, pózniej bÅ‚yskotliwa kariera naukowa w Stanach, w koÅ„cudoktorat z nauk historycznych w Nowym Jorku, pracowaÅ‚ jako doradca dla NarodówZjednoczonych.ByÅ‚ autorem studiów nad historycznym tÅ‚em konfliktu na BaÅ‚kanach, którekonsultowaÅ‚ sekretarz generalny ONZ, nim podjÄ…Å‚ decyzjÄ™ w sprawie konfliktu w BoÅ›ni.JakmiaÅ‚a nie czuć siÄ™ mile poÅ‚echtana jego zainteresowaniem? Jak mogÅ‚a oprzeć siÄ™ pochwaÅ‚omswoich wÅ‚asnych prac? A on tylko wÅ‚Ä…czyÅ‚ jÄ… do haremu maszerujÄ…cego przez jego sypialniÄ™.- MogÄ™ zrozumieć, że ten Giacomo Fontanelli wierzyÅ‚ w swojÄ… wizjÄ™.%7Å‚yÅ‚ w piÄ™tnastymwieku.Wtedy to byÅ‚o normalne.Ale dziÅ›? Daj spokój! O czym mówi ta kobieta? Fontanelli - to nazwisko już sÅ‚yszaÅ‚a, w innym życiu, w życiupeÅ‚nym marzeÅ„ i oÅ›lepiajÄ…cego zakochania.- Czy to nie ten chÅ‚opak, który odziedziczyÅ‚ biliondolarów?".Wtedy uznaÅ‚a tÄ™ informacjÄ™ za kaczkÄ™ dziennikarskÄ…, ale najwyrazniej to prawda.Odsetki i odsetki skÅ‚adane i pięćset lat - wszystkie kolorowe magazyny wyliczyÅ‚y co do feniga.Od tego czasu w Niemczech potroiÅ‚a siÄ™ liczba książeczek oszczÄ™dnoÅ›ciowych zakÅ‚adanych dlanoworodków.Ursula Valen szybko zerknęła w bok.Mężczyzna wydaÅ‚ jej siÄ™ znajomy.DokÅ‚adnie - jegotwarz widziaÅ‚a już raz wydrukowanÄ… w piÅ›mie BILD.Starszy brat bilionowego dziedzica.Jedynyżonaty.Gdyby ten czÅ‚owiek miaÅ‚ syna, byÅ‚by najbogatszym czÅ‚owiekiem Å›wiata, wydawca gazetypodpisaÅ‚ zdjÄ™cie w swoim nieomylnie rozpoznawalnym stylu.A tak pozostaje urzÄ™dnikiemamerykaÅ„skiego ministerstwa finansów z czterdziestoma tysiÄ…cami dolarów rocznej pensji.Wtakim razie to musi być jego żona.Proroctwo? Jakie proroctwo?Ursula Valen odchrzÄ…knęła.- Przepraszam - uÅ›miechnęła siÄ™ najpiÄ™kniej jak umiaÅ‚a.- NiechcÄ…cy usÅ‚yszaÅ‚am paÅ„stwarozmowÄ™.PaÅ„stwo Fontanelli, prawda? - Ich sceptyczne spojrzenia zÅ‚agodniaÅ‚y, szczególniekobiety, kiedy dodaÅ‚a: - Jestem dziennikarkÄ… z Niemiec.Czy mogÄ™ być tak nachalna, by zapytać,o co chodzi z tym proroctwem.?Podczas powrotnego lotu do Europy John podjÄ…Å‚ decyzjÄ™, że odszuka rodzinÄ™ swegozmarÅ‚ego kuzyna Lorenzo.Nie potrafiÅ‚by powiedzieć, co obiecuje sobie po tym spotkaniu, aleczuÅ‚ nieodpartÄ… potrzebÄ™ dowiedzenia siÄ™ możliwie najwiÄ™cej o chÅ‚opcu, którego nigdy niepoznaÅ‚.Kiedy przyjechaÅ‚ do Portecéto, Marvin zniknÄ…Å‚, bez sÅ‚owa, bez listu.W poniedziaÅ‚ek popoÅ‚udniu gdzieÅ› dzwoniÅ‚, opowiadaÅ‚ mu Jeremy, potem bez sÅ‚owa wyjechaÅ‚, razem ze swoimmarynarskim workiem.Sofii, gospodyni, zdawaÅ‚o siÄ™, że widziaÅ‚a, jak w dole ulicy zabraÅ‚o goprzejeżdżajÄ…ce auto.Francesca, pokojówka, niepytana oznajmiÅ‚a, że już wysprzÄ…taÅ‚a jego pokój, wszystko wyniosÅ‚a" - jak siÄ™ wyraziÅ‚a.SsaÅ‚a przy tym nerwowo dolnÄ… wargÄ™ i patrzyÅ‚a tak, jakby to jÄ… winiono za to, że gość z Ameryki wyjechaÅ‚.- Dziwne - powiedziaÅ‚ John.Już siÄ™ prawie cieszyÅ‚ na myÅ›l, że przesiedzi wieczór zMarvinem.Ale wyglÄ…daÅ‚o na to, że jego kumpel, kiedy tak siedziaÅ‚ sam w wielkim domu,zatÄ™skniÅ‚ za domem i odleciaÅ‚ z powrotem.Przez resztÄ™ dnia John krążyÅ‚ wokół telefonu i odsuwaÅ‚ chwilÄ™, kiedy zadzwoni dokrewnych w Rzymie.W koÅ„cu w ogóle go nie znali.Dla nich musi być przecież tym, któryodniósÅ‚ korzyść ze Å›mierci Lorenza [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl