Pokrewne
- Strona Główna
- Krawedz miecza [Na Krawedzi 4] Andrews Ilona
- Andrew, Ashling The Invisible Chains Part 02 Bonds of Fear
- Ashling Andrew The Invisible Chains pt. 2 Bonds Of Fear
- Harman Andrew 666 stopni Fahrenheita
- Gaiman Neil Amerykanscy Bogowie
- Cisco CCIE Fundamentals Network Design
- de Gaulle Pamietniki wojenne
- ZAKWASY
- Chruszczewski Czeslaw Fenomen kosmosu (2)
- Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wir
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwietnie.- Harper odetchnął głęboko.- Dzięki, Ryan.Niepodoba mi się to, \e stawiam cię w takiej sytuacji, ale naprawdęjestem ci wdzięczny.I mo\esz mi wierzyć, dyrektor te\ to docenia.- A ja dziękuję za obiad.Julie jest świetną kucharką.- Obajmę\czyzni wstali i ruszyli w stronę drzwi.- Jeszcze jedno.- Jonathan odwrócił się, \eby spojrzeć na swojego gościa.- Kiedy to się skończy, wycofuję się całkowicie.Sprawy z Katieprzybierają powa\ny obrót, ale jeśli zostanę w firmie, ona nieporadzi sobie z tym wszystkim.Katie zasługuje na więcej, a pozatym będzie ju\ i tak wkurzona, \e jadę do Wirginii.Nie chcęprzeciągać struny.Harper popatrzył na niego ze zrozumieniem.Sam brał kiedyśudział w takich akcjach i wiedział, o czym mówi jego przyjaciel.- I tak zrobiłeś dosyć, Ryan.A nawet więcej ni\ dość.Chocia\ nigdy nie sądziłem, \e kiedykolwiek się ustatkujesz.- To jest nas ju\ dwóch - odparł z rozbawieniem Kealey,kiedy schodzili ju\ na parter, a potem zaczekał jeszcze na Katie,która wynurzyła się wreszcie z salonu- Jeszcze raz dziękuję za kolację.Cieszę się, \e mogłam waspoznać - po\egnała się z gospodarzami, ruszając w stronę drzwi.Jej złocistobrązowe włosy połyskiwały w ciepłym świetle pada-jącym z holu, a Ryan nie mógł wprost oderwać od niej oczu.- Nam te\ było miło.- Julie uścisnęła ją ciepło.- Ryan,koniecznie musisz przyprowadzić ją znowu.- Oczywiście.- Kealey uśmiechnął się i pocałował gospodynięlekko w policzek, po czym zwrócił się do Jonathana: - Naomiwraca jutro, tak?- Miejmy nadzieję.- Porozmawiamy jeszcze rano.Po południu ruszymy pewniedo Norfolk.- W porządku.Dziękujemy za miły wieczór, Katie.- Po-chyliwszy się lekko, Harper cmoknął dziewczynę w policzek.- Ostro\nie, John - upomniał go Kealey, uśmiechając się przytym szeroko.Pośród ogólnego rozbawienia zeszli w końcu101z Katie po kamiennych schodach, prosto w mrozne wieczornepowietrze, ale kiedy Ryan przekręcił kluczyk w stacyjce, budzącsilnik do \ycia, panującego we wnętrzu auta chłodu nie mo\nabyło przypisać jedynie temperaturze na zewnątrz.Dopierow połowie powrotnej drogi do hotelu odwa\ył się wreszcienawiązać rozmowę.- Wygląda na to, \e polubiłyście się z Julie.- To wspaniała kobieta.- Ryan wiedział, \e mówiła szczerze,choć jej słowa zabrzmiały tak ostro.- Co się stało?- Ryan, jeśli muszę ci tłumaczyć.- Katie, naprawdę nie mam ochoty słuchać.- A wiesz, na co ja nie mam ochoty? Bać się śmiertelnie zaka\dym razem, kiedy wychodzisz z domu.Nie chcę tego,rozumiesz? Cztery dni temu omal nie zginąłeś.Byłam przekonana,\e nie \yjesz.Znalezć się w takiej sytuacji, nie mieć pojęcia.Potrafisz sobie w ogóle wyobrazić, co się wtedy czuje? Jasne, \enie.A teraz znowu chcesz wyjechać, po tym, jak zrezygnowałamze wszystkich zajęć, \ebyśmy mogli.- urwała gwałtownie, aleRyan i tak domyślił się, co miała zamiar powiedzieć.śebyśmymogli spędzić więcej czasu razem.Poirytowany, odetchnął głęboko.Co prawda westchnienie towyrwało się mu niechcący i było ledwie słyszalne, ale Katie beztrudu zrozumiała jego znaczenie.- I kto to jest Naomi?- Katie.- Aadna? Na pewno tak.Nie musisz odpowiadać na to pytanie.Ryan spojrzał w jej stronę.Zwiatła mijanych latarń wdzierałysię do pogrą\onego w ciemnościach wnętrza samochodu, wyła-wiając co jakiś czas ich twarze z mroku.Właśnie przeje\d\alipod jedną z lamp, więc przez ułamek sekundy Ryan widział łzywzbierające w oczach Katie, za to w jej delikatnych rysach niedostrzegł nawet śladu gniewu i podejrzliwości, które spodziewałsię ujrzeć.Zamiast tego jej twarz była ściągnięta ze strachu.Następny zjazd prowadził do Rock Creek Park.Ryan skręciłgwałtownie na prawy pas ruchu.Asfalt jezdni szumiał cicho podkołami samochodu, kiedy zdjął nogę z gazu.To nie była drogaprowadząca do hotelu.102- Dokąd jedziemy? - zaniepokoiła się Katie.- Zobaczysz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Zwietnie.- Harper odetchnął głęboko.- Dzięki, Ryan.Niepodoba mi się to, \e stawiam cię w takiej sytuacji, ale naprawdęjestem ci wdzięczny.I mo\esz mi wierzyć, dyrektor te\ to docenia.- A ja dziękuję za obiad.Julie jest świetną kucharką.- Obajmę\czyzni wstali i ruszyli w stronę drzwi.- Jeszcze jedno.- Jonathan odwrócił się, \eby spojrzeć na swojego gościa.- Kiedy to się skończy, wycofuję się całkowicie.Sprawy z Katieprzybierają powa\ny obrót, ale jeśli zostanę w firmie, ona nieporadzi sobie z tym wszystkim.Katie zasługuje na więcej, a pozatym będzie ju\ i tak wkurzona, \e jadę do Wirginii.Nie chcęprzeciągać struny.Harper popatrzył na niego ze zrozumieniem.Sam brał kiedyśudział w takich akcjach i wiedział, o czym mówi jego przyjaciel.- I tak zrobiłeś dosyć, Ryan.A nawet więcej ni\ dość.Chocia\ nigdy nie sądziłem, \e kiedykolwiek się ustatkujesz.- To jest nas ju\ dwóch - odparł z rozbawieniem Kealey,kiedy schodzili ju\ na parter, a potem zaczekał jeszcze na Katie,która wynurzyła się wreszcie z salonu- Jeszcze raz dziękuję za kolację.Cieszę się, \e mogłam waspoznać - po\egnała się z gospodarzami, ruszając w stronę drzwi.Jej złocistobrązowe włosy połyskiwały w ciepłym świetle pada-jącym z holu, a Ryan nie mógł wprost oderwać od niej oczu.- Nam te\ było miło.- Julie uścisnęła ją ciepło.- Ryan,koniecznie musisz przyprowadzić ją znowu.- Oczywiście.- Kealey uśmiechnął się i pocałował gospodynięlekko w policzek, po czym zwrócił się do Jonathana: - Naomiwraca jutro, tak?- Miejmy nadzieję.- Porozmawiamy jeszcze rano.Po południu ruszymy pewniedo Norfolk.- W porządku.Dziękujemy za miły wieczór, Katie.- Po-chyliwszy się lekko, Harper cmoknął dziewczynę w policzek.- Ostro\nie, John - upomniał go Kealey, uśmiechając się przytym szeroko.Pośród ogólnego rozbawienia zeszli w końcu101z Katie po kamiennych schodach, prosto w mrozne wieczornepowietrze, ale kiedy Ryan przekręcił kluczyk w stacyjce, budzącsilnik do \ycia, panującego we wnętrzu auta chłodu nie mo\nabyło przypisać jedynie temperaturze na zewnątrz.Dopierow połowie powrotnej drogi do hotelu odwa\ył się wreszcienawiązać rozmowę.- Wygląda na to, \e polubiłyście się z Julie.- To wspaniała kobieta.- Ryan wiedział, \e mówiła szczerze,choć jej słowa zabrzmiały tak ostro.- Co się stało?- Ryan, jeśli muszę ci tłumaczyć.- Katie, naprawdę nie mam ochoty słuchać.- A wiesz, na co ja nie mam ochoty? Bać się śmiertelnie zaka\dym razem, kiedy wychodzisz z domu.Nie chcę tego,rozumiesz? Cztery dni temu omal nie zginąłeś.Byłam przekonana,\e nie \yjesz.Znalezć się w takiej sytuacji, nie mieć pojęcia.Potrafisz sobie w ogóle wyobrazić, co się wtedy czuje? Jasne, \enie.A teraz znowu chcesz wyjechać, po tym, jak zrezygnowałamze wszystkich zajęć, \ebyśmy mogli.- urwała gwałtownie, aleRyan i tak domyślił się, co miała zamiar powiedzieć.śebyśmymogli spędzić więcej czasu razem.Poirytowany, odetchnął głęboko.Co prawda westchnienie towyrwało się mu niechcący i było ledwie słyszalne, ale Katie beztrudu zrozumiała jego znaczenie.- I kto to jest Naomi?- Katie.- Aadna? Na pewno tak.Nie musisz odpowiadać na to pytanie.Ryan spojrzał w jej stronę.Zwiatła mijanych latarń wdzierałysię do pogrą\onego w ciemnościach wnętrza samochodu, wyła-wiając co jakiś czas ich twarze z mroku.Właśnie przeje\d\alipod jedną z lamp, więc przez ułamek sekundy Ryan widział łzywzbierające w oczach Katie, za to w jej delikatnych rysach niedostrzegł nawet śladu gniewu i podejrzliwości, które spodziewałsię ujrzeć.Zamiast tego jej twarz była ściągnięta ze strachu.Następny zjazd prowadził do Rock Creek Park.Ryan skręciłgwałtownie na prawy pas ruchu.Asfalt jezdni szumiał cicho podkołami samochodu, kiedy zdjął nogę z gazu.To nie była drogaprowadząca do hotelu.102- Dokąd jedziemy? - zaniepokoiła się Katie.- Zobaczysz [ Pobierz całość w formacie PDF ]