Pokrewne
- Strona Główna
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Gloria Victis Orzeszkowa
- Pratchett Terry Zbrojni
- Montgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RB
- 194
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Rogers Rosemary Słodka dzika miłoÂść
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY
- Ranke Heinemann Utu Nie i Amen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A któż go powstrzyma, gdy zostanie faraonem?- My.- Wy?.wy!.Cha! cha! cha!.- śmiał się Sargon.- Wy wciąż myślicie że ten młodzik nawet nieprzeczuwa naszego traktatu.A ja.a ja.cha!.cha!.cha!.ja pozwolę się obedrzeć ze skóry iwbić na pal, że on już wszystko wie.Czyliż Fenicjanie byliby tak spokojni, gdyby nie mieli pewności, że młody lew egipski zasłoni ich przedasyryjskim bykiem?Mentezufis i Mefres spojrzeli na siebie ukradkiem.Ich prawie przeraził geniusz barbarzyńcy, któryśmiało wypowiadał to, czego oni wcali nie brali pod rachunek.I rzeczywiście: co by było, gdyby następca tronu odgadł ich zamiary, a nawet chciał je powikłać?.Lecz z chwilowego kłopotu wybawił ich milczący dotychczas Istubar.- Sargonie - rzekł - mięszasz się w nie swoje sprawy.Twoim obowiązkiem jest zawrzeć z Egiptemtraktat, jakiego chce nasz pan.A co wie, czego nie wie, co zrobi, a czego nie zrobi ich następca tronu,to już nie twoja sprawa.Skoro najwyższa, wiecznie żyjąca rada kapłanów zapewnia nas, traktat będziewykonany.Jakim zaś zrobi się to sposobem? Nie naszej głowy rzecz.Oschły ton, z jakim wypowiedział to Istubar, uspokoił rozhukaną wesołość asyryjskiego pełnomocnika.Sargon pokiwał głową i mruknął:- W takim razie szkoda chłopca!.Wielki to wojownik, wspaniałomyślny pan.ROZDZIAA DWUNASTYPo wizycie u Sargona dwaj święci mężowie, Mefres i Mentezufis, okrywszy się starannie burnusamiwracali zamyśleni do domu.- Kto wie - rzekł Mentezufis - czy ten pijak Sargon nie ma słuszności co do naszego następcy?.- W takim razie Istubar będzie miał lepszą słuszność - twardo odpowiedział Mefres.- Jednak nie uprzedzajmy się.Trzeba pierwej wybadać księcia - odparł Mentezufis.- Uczyń to, wasza cześć.Istotnie, nazajutrz obaj kapłani, z bardzo poważnymi minami, przyszli do następcy prosząc go o poufnąrozmowę.- Cóż się stało? - zapytał książę - czy znowu jego dostojność Sargon odbył jakie nocne poselstwo?- Niestety, nie chodzi nam o Sargona - odparł arcykapłan.- Ale.między ludem krążą pogłoski, że ty,najdostojniejszy panie, utrzymujesz ścisłe stosunki z niewiernymi Fenicjanami.Po tych słowach książę zaczął już domyślać się celu wizyty proroków i krew w nim zakipiała.Leczjednocześnie ocenił, że jest to początek gry między nim a stanem kapłańskim, i jak przystało nakrólewskiego syna, opanował się w jednej chwili.Jego twarz przybrała wyraz zaciekawionej naiwności.- A Fenicjanie to niebezpieczni ludzie, urodzeni wrogowie państwa!.- dodał Mefres.Następca uśmiechnął się.- Gdybyście wy, święci mężowie - odparł - pożyczali mi pieniędzy i mieli przy świątyniach ładnedziewczęta, z wami musiałbym się widywać częściej.A tak z biedy muszę przyjaznić się z Fenicjanami!- Mówią, że wasza dostojność odwiedzasz w nocy tę Fenicjankę.- I muszę tak robić, dopóki dziewczyna nabrawszy rozumu nie przeprowadzi się do mego domu.Ale niebójcie się, chodzę z mieczem i gdyby mi kto zastąpił drogę.- Przez tę jednak Fenicjankę nabrałeś, wasza dostojność, wstrętu do pełnomocnika asyryjskiego króla.- Wcale nie przez nią, tylko że Sargon śmierdzi łojem.Wreszcie do czego to prowadzi?.Wy, święciojcowie, nie jesteście dozorcami moich kobiet; sądzę, że dostojny Sargon nie powierzył wam swoich,więc - czego chcecie?.Mefres tak zmięszał się, że aż na wygolonym czole zapłonął mu rumieniec.- Rzekłeś, wasza dostojność, prawdę - odparł - że nie do nas należą wasze miłostki i sposoby, jakich dotego używacie.Ale.jest rzecz gorsza: lud dziwi się, że chytry Hiram tak łatwo pożyczył wam stotalentów, nawet bez zastawu.Księciu drgnęły usta, lecz znowu rzekł spokojnie:- Nie moja wina, że Hiram więcej ufa memu słowu aniżeli egipscy bogacze! On wie, że raczejwyrzekłbym się mojej zbroi po dziadzie, niż nie zapłacił mu tego, com winien.A zdaje się, że i oprocent musi być spokojny, gdyż wcale mi o nim nie wspominał.Nie myślę taić przed wami, święci mężowie, że Fenicjanie mają więcej zręczności od Egipcjan.Naszbogacz, zanim by mi pożyczył sto talentów, robiłby surowe miny, nastękałby się, wytrzymał mnie zmiesiąc, a w końcu wziąłby ogromny zastaw i jeszcze większy procent.Zaś Fenicjanie, którzy lepiejznają serca książąt, dają nam pieniądze nawet bez sędziego i świadków.Arcykapłan był tak zirytowany spokojnym szyderstwem Ramzesa, że umilkł i zaciął usta.Wyręczył goMentezufis zapytawszy nagle:- Co byś, wasza dostojność, rzekł, gdybyśmy zawarli z Asyrią traktat oddający jej północną Azję razemz Fenicją?.Mówiąc tak utkwił oczy w twarz następcy.Ale książę odparł całkiem spokojnie:- Powiedziałbym, że tylko zdrajcy mogliby namówić faraona do podobnego traktatu.Obaj kapłani poruszyli się: Mefres podniósł ręce do góry, Mentezufis zacisnął pięści.- A gdyby wymagało tego bezpieczeństwo państwa?.- nalegał Mentezufis.- Czego wy ode mnie chcecie?.- wybuchnął książę.- Wtrącacie się do moich długów i kobiet,otaczacie mnie szpiegami, ośmielacie się robić mi wymówki, a teraz jeszcze zadajecie mi jakieśpodstępne pytanie.Otóż mówię wam: ja, choćbyście mnie mieli otruć, nie podpisałbym takiegotraktatu.Na szczęście, nie zależy to ode mnie, tylko od jego świątobliwości, którego wolę wszyscymusimy spełniać.- Więc cóż byś zrobił, wasza dostojność, będąc faraonem?.- To, czego wymagałaby cześć i interes państwa.- O tym nie wątpię - rzekł Mentezufis.- Ale co wasza dostojność uważasz za interes państwa?.Gdziemamy szukać wskazówek?.- A od czegoż jest najwyższa rada?.- zawołał książę, tym razem z udanym gniewem.- Powiadacie, żeskłada się z samych mędrców.Więc niechby oni wzięli na swoją odpowiedzialność traktat, który jauważam za hańbę i zgubę Egiptu.- Skądże wiesz, wasza dostojność - odparł Mentezufis - że właśnie tak nie postąpił wasz boski rodzic?.- Więc po co wy mnie o to pytacie?.Co to za śledztwo?.Kto wam daje prawo zaglądać w głąb megoserca.Ramzes udawał tak mocno oburzonego, że aż uspokoili się obaj kapłani.- Mówisz, książę - odezwał się Mefres - jak przystało na dobrego Egipcjanina.Przecie i nas bolałbypodobny traktat, ale bezpieczeństwo państwa niekiedy wymaga chwilowego poddania sięokolicznościom.- Ale co was zmusza do tego?.- wołał książę.- Czy przegraliśmy wielką bitwę, czy już nie mamywojsk?.- Wioślarzami okrętu, na którym Egipt płynie przez rzekę wieczności, są bogowie - odparł uroczystymtonem arcykapłan - a sternikiem Najwyższy Pan wszelkiego stworzenia.Nieraz zatrzymują oni albo iskręcają statek, ażeby ominąć niebezpieczne wiry, których my nawet nie dostrzegamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- A któż go powstrzyma, gdy zostanie faraonem?- My.- Wy?.wy!.Cha! cha! cha!.- śmiał się Sargon.- Wy wciąż myślicie że ten młodzik nawet nieprzeczuwa naszego traktatu.A ja.a ja.cha!.cha!.cha!.ja pozwolę się obedrzeć ze skóry iwbić na pal, że on już wszystko wie.Czyliż Fenicjanie byliby tak spokojni, gdyby nie mieli pewności, że młody lew egipski zasłoni ich przedasyryjskim bykiem?Mentezufis i Mefres spojrzeli na siebie ukradkiem.Ich prawie przeraził geniusz barbarzyńcy, któryśmiało wypowiadał to, czego oni wcali nie brali pod rachunek.I rzeczywiście: co by było, gdyby następca tronu odgadł ich zamiary, a nawet chciał je powikłać?.Lecz z chwilowego kłopotu wybawił ich milczący dotychczas Istubar.- Sargonie - rzekł - mięszasz się w nie swoje sprawy.Twoim obowiązkiem jest zawrzeć z Egiptemtraktat, jakiego chce nasz pan.A co wie, czego nie wie, co zrobi, a czego nie zrobi ich następca tronu,to już nie twoja sprawa.Skoro najwyższa, wiecznie żyjąca rada kapłanów zapewnia nas, traktat będziewykonany.Jakim zaś zrobi się to sposobem? Nie naszej głowy rzecz.Oschły ton, z jakim wypowiedział to Istubar, uspokoił rozhukaną wesołość asyryjskiego pełnomocnika.Sargon pokiwał głową i mruknął:- W takim razie szkoda chłopca!.Wielki to wojownik, wspaniałomyślny pan.ROZDZIAA DWUNASTYPo wizycie u Sargona dwaj święci mężowie, Mefres i Mentezufis, okrywszy się starannie burnusamiwracali zamyśleni do domu.- Kto wie - rzekł Mentezufis - czy ten pijak Sargon nie ma słuszności co do naszego następcy?.- W takim razie Istubar będzie miał lepszą słuszność - twardo odpowiedział Mefres.- Jednak nie uprzedzajmy się.Trzeba pierwej wybadać księcia - odparł Mentezufis.- Uczyń to, wasza cześć.Istotnie, nazajutrz obaj kapłani, z bardzo poważnymi minami, przyszli do następcy prosząc go o poufnąrozmowę.- Cóż się stało? - zapytał książę - czy znowu jego dostojność Sargon odbył jakie nocne poselstwo?- Niestety, nie chodzi nam o Sargona - odparł arcykapłan.- Ale.między ludem krążą pogłoski, że ty,najdostojniejszy panie, utrzymujesz ścisłe stosunki z niewiernymi Fenicjanami.Po tych słowach książę zaczął już domyślać się celu wizyty proroków i krew w nim zakipiała.Leczjednocześnie ocenił, że jest to początek gry między nim a stanem kapłańskim, i jak przystało nakrólewskiego syna, opanował się w jednej chwili.Jego twarz przybrała wyraz zaciekawionej naiwności.- A Fenicjanie to niebezpieczni ludzie, urodzeni wrogowie państwa!.- dodał Mefres.Następca uśmiechnął się.- Gdybyście wy, święci mężowie - odparł - pożyczali mi pieniędzy i mieli przy świątyniach ładnedziewczęta, z wami musiałbym się widywać częściej.A tak z biedy muszę przyjaznić się z Fenicjanami!- Mówią, że wasza dostojność odwiedzasz w nocy tę Fenicjankę.- I muszę tak robić, dopóki dziewczyna nabrawszy rozumu nie przeprowadzi się do mego domu.Ale niebójcie się, chodzę z mieczem i gdyby mi kto zastąpił drogę.- Przez tę jednak Fenicjankę nabrałeś, wasza dostojność, wstrętu do pełnomocnika asyryjskiego króla.- Wcale nie przez nią, tylko że Sargon śmierdzi łojem.Wreszcie do czego to prowadzi?.Wy, święciojcowie, nie jesteście dozorcami moich kobiet; sądzę, że dostojny Sargon nie powierzył wam swoich,więc - czego chcecie?.Mefres tak zmięszał się, że aż na wygolonym czole zapłonął mu rumieniec.- Rzekłeś, wasza dostojność, prawdę - odparł - że nie do nas należą wasze miłostki i sposoby, jakich dotego używacie.Ale.jest rzecz gorsza: lud dziwi się, że chytry Hiram tak łatwo pożyczył wam stotalentów, nawet bez zastawu.Księciu drgnęły usta, lecz znowu rzekł spokojnie:- Nie moja wina, że Hiram więcej ufa memu słowu aniżeli egipscy bogacze! On wie, że raczejwyrzekłbym się mojej zbroi po dziadzie, niż nie zapłacił mu tego, com winien.A zdaje się, że i oprocent musi być spokojny, gdyż wcale mi o nim nie wspominał.Nie myślę taić przed wami, święci mężowie, że Fenicjanie mają więcej zręczności od Egipcjan.Naszbogacz, zanim by mi pożyczył sto talentów, robiłby surowe miny, nastękałby się, wytrzymał mnie zmiesiąc, a w końcu wziąłby ogromny zastaw i jeszcze większy procent.Zaś Fenicjanie, którzy lepiejznają serca książąt, dają nam pieniądze nawet bez sędziego i świadków.Arcykapłan był tak zirytowany spokojnym szyderstwem Ramzesa, że umilkł i zaciął usta.Wyręczył goMentezufis zapytawszy nagle:- Co byś, wasza dostojność, rzekł, gdybyśmy zawarli z Asyrią traktat oddający jej północną Azję razemz Fenicją?.Mówiąc tak utkwił oczy w twarz następcy.Ale książę odparł całkiem spokojnie:- Powiedziałbym, że tylko zdrajcy mogliby namówić faraona do podobnego traktatu.Obaj kapłani poruszyli się: Mefres podniósł ręce do góry, Mentezufis zacisnął pięści.- A gdyby wymagało tego bezpieczeństwo państwa?.- nalegał Mentezufis.- Czego wy ode mnie chcecie?.- wybuchnął książę.- Wtrącacie się do moich długów i kobiet,otaczacie mnie szpiegami, ośmielacie się robić mi wymówki, a teraz jeszcze zadajecie mi jakieśpodstępne pytanie.Otóż mówię wam: ja, choćbyście mnie mieli otruć, nie podpisałbym takiegotraktatu.Na szczęście, nie zależy to ode mnie, tylko od jego świątobliwości, którego wolę wszyscymusimy spełniać.- Więc cóż byś zrobił, wasza dostojność, będąc faraonem?.- To, czego wymagałaby cześć i interes państwa.- O tym nie wątpię - rzekł Mentezufis.- Ale co wasza dostojność uważasz za interes państwa?.Gdziemamy szukać wskazówek?.- A od czegoż jest najwyższa rada?.- zawołał książę, tym razem z udanym gniewem.- Powiadacie, żeskłada się z samych mędrców.Więc niechby oni wzięli na swoją odpowiedzialność traktat, który jauważam za hańbę i zgubę Egiptu.- Skądże wiesz, wasza dostojność - odparł Mentezufis - że właśnie tak nie postąpił wasz boski rodzic?.- Więc po co wy mnie o to pytacie?.Co to za śledztwo?.Kto wam daje prawo zaglądać w głąb megoserca.Ramzes udawał tak mocno oburzonego, że aż uspokoili się obaj kapłani.- Mówisz, książę - odezwał się Mefres - jak przystało na dobrego Egipcjanina.Przecie i nas bolałbypodobny traktat, ale bezpieczeństwo państwa niekiedy wymaga chwilowego poddania sięokolicznościom.- Ale co was zmusza do tego?.- wołał książę.- Czy przegraliśmy wielką bitwę, czy już nie mamywojsk?.- Wioślarzami okrętu, na którym Egipt płynie przez rzekę wieczności, są bogowie - odparł uroczystymtonem arcykapłan - a sternikiem Najwyższy Pan wszelkiego stworzenia.Nieraz zatrzymują oni albo iskręcają statek, ażeby ominąć niebezpieczne wiry, których my nawet nie dostrzegamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]