[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rusztowania już stały i robota posuwała się żwawo naprzód, tak że niejeden zachwycającyfragment był gotowy, toteż młody człowiek nie miał nic przeciwko odwiedzinom Szarlotty iOtylii.Pełne życia twarzyczki aniołów, ich barwne szaty na błękitnym tle nieba radowaływzrok patrzących, a cicha pobożność tych istot nawoływała do skupienia i budziła podniosłeuczucia.Panie weszły do niego na górę, na rusztowanie.Otylia widząc, jak lekko i przyjemnie muidzie praca, sięgnęła nagle po farby i pędzel, jak by się w niej obudziły dawne umiejętności,nabyte w szkole, i trzymając się wskazówek architekta namalowała nader czysto i udatniebogato sfałdowane szaty.Szarlotta rada, że Otylia tak się czymś zajęła i rozerwała, zostawiła ich samych.Chciałaoddać się swym własnym rozmyślaniom, przeżywać swoje spostrzeżenia i troski, którymi niemogła się z nikim podzielić.Jeśli współczujący uśmiech budzą w nas ludzie zwyczajni, co rozdrażnieni codziennymikłopotami posuwają się do czynów gwałtownych i budzących lęk, to z jakimże szacunkiemwinniśmy patrzeć na istotę noszącą w sobie siew wielkich przeznaczeń.Musi ona bezwolnieczekać na rozwój tego poczęcia i nie ma żadnego wpływu na nie, nie może przyspieszyć ni-czego, co się w nim kryje, czy to będzie dobro, czy zło, szczęście lub nieszczęście.Edward przesłał Szarlotcie odpowiedz przez tego samego posłańca, którego wyprawiła dojego pustkowia z listem.Były to słowa przyjacielskie i pełne współczucia, ale utrzymane ra-czej w tonie poważnej rezygnacji aniżeli tkliwości i serdeczności.Wkrótce potem Edward73 znikł wszystkim z oczu i jego żona nie mogła żadnej od niego otrzymać wiadomości, aż wkońcu przed niedawnym czasem znalazła przypadkowo jego nazwisko w gazetach, wyróżnio-ne pośród tych, którzy się szczególnie zasłużyli w jakichś ważnych potrzebach wojennych.Wten sposób więc poznała, jaką obrał drogę, dowiedziała się też, że uniknął wielkich niebezpie-czeństw.Była pewna, że będzie ich jeszcze bardziej poszukiwał, zdawała sobie jasno sprawęz tego, że nie powstrzyma go żadna ostateczność.Z nikim nie dzieliła tych trosk, rozmyślałanad tym bez przerwy, i chociaż na różne sposoby próbowała sobie rzecz tłumaczyć, nigdy nieznajdowała pociechy i uspokojenia.Otylia, nie wiedząc nic o tym wszystkim, nabrała tymczasem wielkiej ochoty do malowa-nia i Szarlotta chętnie się zgodziła na to, by mogła regularnie jezdzić do kościółka.Praca posuwała się bardzo szybko i wkrótce lazurowe niebo zaludniło się dostojnymimieszkańcami.Dzięki ciągłym ćwiczeniom uzyskali Otylia i architekt znacznie więcej swo-body przy ostatnich obrazach, od razu też rzucało się w oczy, że były one o wiele lepsze.Twarze, które architekt malował, nabrały z czasem szczególnego charakteru: oto wszystkiestawały się podobne do Otylii.W duszy tego młodego mężczyzny, który jeszcze nie ukształtował sobie jakiegoś ideałupiękności ani na podstawie sztuki, ani natury, ta bliskość uroczego dziewczęcia musiała wy-wrzeć tak wielkie wrażenie, że powoli obraz Otylii w drodze od jego oka do ręki nic się niezmieniał, aż w końcu i oko, i ręka połączyły się zgodnie w pracy.Zwłaszcza jedna z ostatnichanielskich twarzyczek udała się znakomicie, wydawało się wprost, jak by Otylia spoglądała zniebiańskich sfer na ziemię.Już byli gotowi ze sklepieniem, ściany postanowili pozostawić nie ozdobione, jak były po-przednio, tylko przeciągnąć je jaśniejszym brązem, ażeby urocze kolumienki i artystycznerzezbienia mogły się lepiej wyróżniać ciemniejszym kolorem.Ale jak to w takich razach by-wa, jeden pomysł rodzi drugi, dość, że uradzili dodać jeszcze girlandy kwiatów i owoców,które miały niejako wiązać niebo z ziemią.Tu Otylia była w swoim żywiole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl