[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zarygluj drzwi - powiedział rozkazująco.Shaw zrobił to, patrząc na zmasakrowane ciała.Później spojrzał na Troya i wskazał palcem pistolet.- Czy to ten pistolet, o którym mówiłeś?- Tak, widziałeś, czego potrafi dokonać.Co sądzisz o armii rebeliantów uzbrojonych w taką broń?- Słodki Jezu - wyszeptał Shaw.- Czy nie za późno?- Nie sądzę.Istnienie tej broni jest nadal tajemnicą.Bardzo prawdopodobne, że ciągle jeszcze magazynują te pistolety tutaj.Sprawdźmy.Weź to.Wręczył mu pistolet półautomatyczny.Shaw przyjął go niechętnie.- Nie znam się na czymś takim - powiedział.Troy zmarszczył brwi.- Nie musisz się znać, ten pistolet może obsługiwać każdy.Jest teraz naładowany i wystarczy, że naciśniesz spust.Rozpryskuje śmierć.Osłaniaj mnie teraz.Zanim zaczęli poszukiwania, Troy ostrożnie naładował swój rewolwer.Kiedy sprawdzali kolejne pomieszczenia, Shaw stał, trzymając Stena gotowego do strzału.W budynku nie było nikogo więcej.Upewnili się co do tego, gdy weszli do wartowni.Troy wskazał ręką na łóżka.- Osiem.Ośmiu zabitych żołnierzy.Mamy ich wszystkich, mimo to nie chcę ryzykować.Połowę prac związanych z produkcją broni wykonywały maszyny.Zobaczyli wiertarki z długimi wiertłami do robienia luf i stalowe wytłaczarki do formowania naboi.W tyle znajdowały się magazyny zapełnione sztabami metalu i innymi surowcami, a także zaplombowane pomieszczenie, które okazało się składem baryłek prochu i skrzyń z piorunianem do produkcji kapiszonów.Obok był duży magazyn z potężnymi, zamkniętymi drzwiami.Kwadrans męczyli się nad rozbiciem zamków łomami.Kiedy ostatecznie udało im się otworzyć drzwi, Troy wszedł pierwszy, trzymając w górze lampę.Pomieszczenie zapchane było skrzyniami poukładanymi w sterty piętrzące się od podłogi prawie do sufitu.Podeszli do najbliższej, jeszcze nie zaplombowanej, i zajrzeli do środka.Skrzynia była wypełniona starannie zapakowanymi mosiężnymi pudełkami z kulami.W następnej były Steny.- Czy to jest właśnie to, czego szukałeś?- Tak.Maszyny do produkcji tej broni, pistolety i naboje.Wszystko w jednym miejscu.Lepiej być nie mogło.Musimy to maksymalnie wykorzystać.- Rozejrzał się powoli dookoła.- Lepiej od razu zabierzmy się do roboty, żebyśmy zdążyli przed świtem.- Co chcesz zrobić?- To chyba jasne.Wysadzić tę maszynerię, spalić to miejsce, zniszczyć wszystko.A kiedy to zrobimy, zajmiemy się McCullochem.Koniec z uciekaniem.Muszę go znaleźć i zabić.ROZDZIAŁ 33- Zniszczenie fabryki tak, by już nigdy nie wznowiono tutaj produkcji, będzie cię kosztowało wiele pracy - powiedział Robbie Shaw.- Dlaczego? Czy spalenie jej nie wystarczy?- Wziąwszy pod uwagę, że niektórym ludziom bardzo zależy na produkcji tych pistoletów, pożar będzie dla nich tylko drobną, tymczasową przeszkodą.- Robbie uderzył ręką w ramię jednej z dużych wiertarek.- Te rzeczy zrobione są z lanego żelaza i stali.Widziałem, jak wyjęto je ze zgliszczy spalonego budynku, który się zawalił, oczyszczono z kurzu, nasmarowano i w ciągu dwudziestu czterech godzin wznowiły swoją pracę.- Co zatem proponujesz? - zapytał Troy.- Zrobimy to, co nasi francuscy kuzyni nazywają “sabotage", czy absolutną fuszerkę.Zepsujemy te maszyny tak, że nie będą się nadawały do naprawy.Najłatwiej powinno nam pójść z wytłaczarkami do na: boi, gdyż są najdelikatniejsze i praktycznie niezastąpione.Wytwarzane są w Szkocji na specjalne zamówienie.Nafaszerowanie każdej z nich czarnym prochem powinno wystarczyć.- W porządku.Ja przygotuję ładunki, a ty pokażesz mi, gdzie je włożyć.Rozsypiemy również trochę prochu na pudełka ź nabojami, by mieć pewność, że eksplodują.Pozostaje tylko problem samych pistoletów; są dosyć trwałe.Nawet jeśli spalimy skrzynie, to nie mamy pewności, że znajdująca się w środku broń nie będzie się nadawała do użytku.Mogą je wyczyścić, a jeśli mają gdzieś drugi magazyn amunicji, cała nasza praca pójdzie na marne.- Do rzeki z nimi! Kilka dni w wodzie i już nic nie da się z tymi pukawkami zrobić.- Zgoda, zróbmy to, ale trochę tego tutaj jest.Z grubsza biorąc, kilka tysięcy pistoletów.- Więc najwyższy czas, byśmy się wzięli do roboty - powiedział Shaw, zdejmując płaszcz.- Zobaczymy, ile z nich pójdzie na dno, nim zacznie świtać.To była wyczerpująca praca.Gdy tylko skończyli faszerowanie maszyn prochem, zabrali się za pistolety.Otwierali skrzynie, brali Steny i taszczyli je przez boczną bramę do rzeki.Wydawało się, że ta praca nie ma końca.Ciągle jeszcze pozostało im wiele do zrobienia, kiedy na wschodniej stronie ujrzeli pierwsze promienie świtu.Deszcz przestać padać, ale niebo ciągle jeszcze było zachmurzone.Troy oparł się o skrzynię, sapiąc ze zmęczenia.- Wystarczy.- powiedział.- Resztę musimy wysadzić i pomyśleć o wydostaniu się stąd.- Zawahał się, patrząc na Shawa.- Musimy być daleko, nim zacznie świtać.Bunt jest skazany na niepowodzenie.Próbowałem o tym powiedzieć Johnowi Brownowi, ale nie chciał mnie słuchać.Każdy biorący udział w tym ataku, każdy kto nie uciekł, zostanie zabity.Jestem tego absolutnie pewien.- Skąd o tym wiesz?- Nie mogę ci tego powiedzieć.Proszę cię, Robbie, uwierz mi na słowo.Musimy uciekać.Weźmiemy łódź, gdyż budynek od strony lądu na pewno będzie obserwowany.Usłyszeli pojedyncze strzały; oznaczało to, że nie mogą się wycofać tą samą drogą, którą przybyli.- Zgoda, zróbmy tak, jak mówisz.W przeciwieństwie do naszego przyjaciela Browna nie mam zamiaru ginąć jak bohater.Ostrożnie, by nie spowodować przedwczesnego wybuchu, wycofywali się z pomieszczenia, pozostawiając za sobą kilka usypanych z prochu ścieżek, które łączyły się ze sobą przy wyjściu.Pozostawało im tylko położyć na pół opróżnione beczki z prochem na skrzynie z pistoletami, których nie zdążyli wrzucić do rzeki.Kiedy Troy postawił lampę na ziemi, zobaczył na tle nieba kontury budynku.- Zaczynamy.Za tą ścianą powinniśmy być bezpieczni w chwili wybuchu.Gdy tylko upewnimy się, że magazyn płonie, wycofujemy się do łodzi.Weźmy to ze sobą.- Włożył torby i naładowanego Stena do łodzi.- Ta broń daje nam równe szansę, jeśli musielibyśmy się bronić.Gdyby nas nie zaatakowali, zrobimy z nim to samo co z resztą pistoletów.Nasze pistolety powinny nam wystarczyć.Jesteś gotów?- Tak, zaczynaj.Troy rozbił szklany klosz lampy i rzucił płonący knot na podsypkę prochu.Mocno przylgnęli do ściany.Trzaskający płomień powoli zbliżał się do drzwi budynku, po czym zniknął wewnątrz.Chwilę później kilka eksplozji wstrząsnęło ścianą, przy której stali.Z rozbitych okien zaczęły wydostawać się płomienie i czerwonawy dym, który oznaczał, że ogień dotarł już do beczek z prochem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl