Pokrewne
- Strona Główna
- Westmacott Mary Corka jest corka
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Ashes on the Waves Mary Lindsey
- Stewart Mary Ta przyziemna magia
- § Altana Nichols Mary
- Clark A Means to an End The Biological Basis of Aging and Death (Oxford, 2002)
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Terry Pratchett Ciekawe czasy
- Antologia James Lowder Krainy Chwaly
- Roman Bratny Kolumbowie. Rocznik 20
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moje ubrania i buty wydawały się jednak nietknięte.W górnej szufladzie bielizniarki trzymałam skórzaną kasetkę z biżuterią.Kolczyki, zło-ty łańcuszek i prosty, długi sznur pereł to wszystko, na czym mi zależy, lecz w kasetceznajdowały się również pierścionek zaręczynowy i obrączka ślubna mojej matki, a tak-że brylantowe kolczyki, które mój ojciec podarował jej na piętnastą rocznicę ślubu, rokprzed śmiercią Andrei.73Biżuteria też była na miejscu, stało się zatem jasne, że ktokolwiek tu wszedł, nie byłzwyczajnym złodziejem.Szukał informacji, a ja uświadomiłam sobie, jakie to szczęście,że zabrałam ze sobą stenogramy z procesu i wszystkie stare gazety.Nie miałam naj-mniejszych wątpliwości, że zostałyby zniszczone.Mogłabym zdobyć stenogramy, zaję-łoby to jednak mnóstwo czasu, natomiast gazety były nie do odzyskania.Nie chodziłotylko o zawarte w nich fakty, lecz także o wywiady i relacje, które przepadłyby bezpow-rotnie, gdyby papiery zniknęły.Postanowiłam nie dzwonić na razie do pani Hilmer.Byłam pewna, że nie zmrużyłabyoka przez całą noc, gdyby się dowiedziała, że do apartamentu ktoś się włamał.Podjęłamdecyzję, że rankiem zabiorę gazety i stenogramy i zrobię kopie.Będzie to żmudna pra-ca, ale warta zachodu.Po prostu nie mogłam ryzykować, że je stracę.Jeszcze raz sprawdziłam drzwi.Były zaryglowane, więc jeszcze podstawiłam pod nieciężkie krzesło.Potem zamknęłam wszystkie okna, z wyjątkiem jednego w sypialni, któ-re trzymałam otwarte dla świeżego powietrza.Uwielbiam zimne sypialnie i nie chcia-łam, aby nieznany intruz pozbawił mnie tej przyjemności.Poza tym apartament mieściłsię na piętrze i byłoby niemożliwością, by ktokolwiek zdołał wejść przez okno bez uży-cia drabiny.Jeśli ktoś chciałby mnie skrzywdzić, z pewnością znalazłby łatwiejszy spo-sób niż taszczenie drabiny, co mogłabym usłyszeć.Mimo to, kiedy wreszcie zapadłamw sen, kilka razy budziłam się raptownie, uważnie nasłuchując.Jedyne dzwięki, któresłyszałam, powodował wiatr strącający resztki liści z drzew za garażem.Dopiero o świcie, obudziwszy się po raz czwarty lub piąty, uświadomiłam sobie to,co powinno dotrzeć do mnie natychmiast: ktokolwiek przejrzał mój terminarz, wie-dział, że rankiem mam spotkanie w Arbinger i kolejne w Akademii Carrington w po-niedziałek.Zamierzałam wyruszyć do Arbinger o siódmej.Wiedziałam, że pani Hilmer jest ran-nym ptaszkiem, toteż dziesięć po szóstej zadzwoniłam do niej i spytałam, czy mogęwstąpić na chwilę.Przy filiżance wyśmienitej kawy opowiedziałam jej o intruzie i oznaj-miłam, że zabieram stenogramy i gazety, aby zrobić kopie. Nie, ja to zrobię zaproponowała. Nie mam nic innego do roboty.Pracuję jakowolontariuszka w bibliotece i stale korzystam z tamtejszych urządzeń.Użyję kopiar-ki w biurze.W ten sposób nikt nie będzie wiedział, co kseruję.Z wyjątkiem Rudy egoSchella, oczywiście.Jest tam od zawsze i wiem, że można mu zaufać.Nie piśnie niko-mu słowa. Zawahała się na moment, a potem poprosiła: Ellie, wolałabym, żebyśprzeprowadziła się do mnie.Nie chcę, żebyś była sama w apartamencie.Ktokolwiek tamwszedł ostatniej nocy, może wrócić, a tak czy inaczej uważam, że powinnyśmy zawia-domić policję. Nie przeprowadzę się do pani oświadczyłam. Jeżeli już, to opuszczę apar-tament. Zaczęła kręcić głową, więc dodałam: Ale nie zrobię tego.Jest mi zbyt do-brze w pani sąsiedztwie.Myślałam też o zawiadomieniu policji i uznałam, że to zły po-74mysł.Nie ma śladu włamania ani kradzieży.Moja biżuteria nadal jest na miejscu.Jeżelipowiem glinom, że intruz przesunął jedynie pióro i dodał kilka słów do pliku kompu-terowego, myśli pani, że uwierzą? Nie czekałam na odpowiedz. Westerfieldowiejuż układają wersję, że byłam skłonnym do nadmiernego fantazjowania i pobudliwymdzieckiem i że moje zeznanie na procesie nie jest wiarygodne.Czy może pani sobie wy-obrazić, jaki użytek zrobią z takiej historii? Wyjdę na jedną z owych osób, które same dosiebie wysyłają listy z pogróżkami, aby przyciągnąć uwagę otoczenia. Przełknęłamresztkę kawy. Jest jednak coś, co może pani zrobić, jeśli pani zechce.Proszę zadzwo-nić do Joan Lashiey i spytać, czy mogę przyjechać i spotkać się z nią jutro.Miło było usłyszeć, jak pani Hilmer mówi: Jedz ostrożnie i poczuć jej szybki poca-łunek na policzku.W drodze do Bostonu utknęłam w korku, dochodziła więc jedenasta, kiedy znala-złam się pod dobrze strzeżoną bramą szkoły Arbinger.W rzeczywistości sprawiała jesz-cze bardziej imponujące wrażenie niż na fotografiach w Internecie.Zadbany budynekz czerwonej cegły wyglądał szacownie i okazale pod listopadowym niebem.Długi pod-jazd był obsadzony starymi drzewami, które w sezonie musiały tworzyć gęsty balda-chim z liści.Nietrudno sobie wyobrazić, dlaczego większość młodych ludzi, którzy koń-czą tego typu placówki, otrzymuje wraz ze świadectwem poczucie nobilitacji, świado-mość, że są kimś szczególnym, wybijającym się ponad przeciętność.Kiedy wjeżdżałam na parking przeznaczony dla gości, odtworzyłam w pamięci listęszkół średnich, do których chodziłam.Klasa wstępna w Louisville.Drugi semestr dru-giej klasy w Los Angeles.Nie, byłam tam aż do połowy trzeciej.Co potem? Ach, tak,Portland w stanie Oregon.A na koniec znów Los Angeles, gdzie ostatnia klasa i czterylata studiów zupewniły mi coś w rodzaju stabilizacji.Matka nadal przenosiła się z hote-lu do hotelu, dopóki nie skończyłam uczelni.To właśnie wtedy jej dolegliwości zaczęłysię nasilać i aż do śmierci dzieliła ze mną moje małe mieszkanie. Zawsze chciałam, żebyście umiały znalezć się w towarzystwie, Ellie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Moje ubrania i buty wydawały się jednak nietknięte.W górnej szufladzie bielizniarki trzymałam skórzaną kasetkę z biżuterią.Kolczyki, zło-ty łańcuszek i prosty, długi sznur pereł to wszystko, na czym mi zależy, lecz w kasetceznajdowały się również pierścionek zaręczynowy i obrączka ślubna mojej matki, a tak-że brylantowe kolczyki, które mój ojciec podarował jej na piętnastą rocznicę ślubu, rokprzed śmiercią Andrei.73Biżuteria też była na miejscu, stało się zatem jasne, że ktokolwiek tu wszedł, nie byłzwyczajnym złodziejem.Szukał informacji, a ja uświadomiłam sobie, jakie to szczęście,że zabrałam ze sobą stenogramy z procesu i wszystkie stare gazety.Nie miałam naj-mniejszych wątpliwości, że zostałyby zniszczone.Mogłabym zdobyć stenogramy, zaję-łoby to jednak mnóstwo czasu, natomiast gazety były nie do odzyskania.Nie chodziłotylko o zawarte w nich fakty, lecz także o wywiady i relacje, które przepadłyby bezpow-rotnie, gdyby papiery zniknęły.Postanowiłam nie dzwonić na razie do pani Hilmer.Byłam pewna, że nie zmrużyłabyoka przez całą noc, gdyby się dowiedziała, że do apartamentu ktoś się włamał.Podjęłamdecyzję, że rankiem zabiorę gazety i stenogramy i zrobię kopie.Będzie to żmudna pra-ca, ale warta zachodu.Po prostu nie mogłam ryzykować, że je stracę.Jeszcze raz sprawdziłam drzwi.Były zaryglowane, więc jeszcze podstawiłam pod nieciężkie krzesło.Potem zamknęłam wszystkie okna, z wyjątkiem jednego w sypialni, któ-re trzymałam otwarte dla świeżego powietrza.Uwielbiam zimne sypialnie i nie chcia-łam, aby nieznany intruz pozbawił mnie tej przyjemności.Poza tym apartament mieściłsię na piętrze i byłoby niemożliwością, by ktokolwiek zdołał wejść przez okno bez uży-cia drabiny.Jeśli ktoś chciałby mnie skrzywdzić, z pewnością znalazłby łatwiejszy spo-sób niż taszczenie drabiny, co mogłabym usłyszeć.Mimo to, kiedy wreszcie zapadłamw sen, kilka razy budziłam się raptownie, uważnie nasłuchując.Jedyne dzwięki, któresłyszałam, powodował wiatr strącający resztki liści z drzew za garażem.Dopiero o świcie, obudziwszy się po raz czwarty lub piąty, uświadomiłam sobie to,co powinno dotrzeć do mnie natychmiast: ktokolwiek przejrzał mój terminarz, wie-dział, że rankiem mam spotkanie w Arbinger i kolejne w Akademii Carrington w po-niedziałek.Zamierzałam wyruszyć do Arbinger o siódmej.Wiedziałam, że pani Hilmer jest ran-nym ptaszkiem, toteż dziesięć po szóstej zadzwoniłam do niej i spytałam, czy mogęwstąpić na chwilę.Przy filiżance wyśmienitej kawy opowiedziałam jej o intruzie i oznaj-miłam, że zabieram stenogramy i gazety, aby zrobić kopie. Nie, ja to zrobię zaproponowała. Nie mam nic innego do roboty.Pracuję jakowolontariuszka w bibliotece i stale korzystam z tamtejszych urządzeń.Użyję kopiar-ki w biurze.W ten sposób nikt nie będzie wiedział, co kseruję.Z wyjątkiem Rudy egoSchella, oczywiście.Jest tam od zawsze i wiem, że można mu zaufać.Nie piśnie niko-mu słowa. Zawahała się na moment, a potem poprosiła: Ellie, wolałabym, żebyśprzeprowadziła się do mnie.Nie chcę, żebyś była sama w apartamencie.Ktokolwiek tamwszedł ostatniej nocy, może wrócić, a tak czy inaczej uważam, że powinnyśmy zawia-domić policję. Nie przeprowadzę się do pani oświadczyłam. Jeżeli już, to opuszczę apar-tament. Zaczęła kręcić głową, więc dodałam: Ale nie zrobię tego.Jest mi zbyt do-brze w pani sąsiedztwie.Myślałam też o zawiadomieniu policji i uznałam, że to zły po-74mysł.Nie ma śladu włamania ani kradzieży.Moja biżuteria nadal jest na miejscu.Jeżelipowiem glinom, że intruz przesunął jedynie pióro i dodał kilka słów do pliku kompu-terowego, myśli pani, że uwierzą? Nie czekałam na odpowiedz. Westerfieldowiejuż układają wersję, że byłam skłonnym do nadmiernego fantazjowania i pobudliwymdzieckiem i że moje zeznanie na procesie nie jest wiarygodne.Czy może pani sobie wy-obrazić, jaki użytek zrobią z takiej historii? Wyjdę na jedną z owych osób, które same dosiebie wysyłają listy z pogróżkami, aby przyciągnąć uwagę otoczenia. Przełknęłamresztkę kawy. Jest jednak coś, co może pani zrobić, jeśli pani zechce.Proszę zadzwo-nić do Joan Lashiey i spytać, czy mogę przyjechać i spotkać się z nią jutro.Miło było usłyszeć, jak pani Hilmer mówi: Jedz ostrożnie i poczuć jej szybki poca-łunek na policzku.W drodze do Bostonu utknęłam w korku, dochodziła więc jedenasta, kiedy znala-złam się pod dobrze strzeżoną bramą szkoły Arbinger.W rzeczywistości sprawiała jesz-cze bardziej imponujące wrażenie niż na fotografiach w Internecie.Zadbany budynekz czerwonej cegły wyglądał szacownie i okazale pod listopadowym niebem.Długi pod-jazd był obsadzony starymi drzewami, które w sezonie musiały tworzyć gęsty balda-chim z liści.Nietrudno sobie wyobrazić, dlaczego większość młodych ludzi, którzy koń-czą tego typu placówki, otrzymuje wraz ze świadectwem poczucie nobilitacji, świado-mość, że są kimś szczególnym, wybijającym się ponad przeciętność.Kiedy wjeżdżałam na parking przeznaczony dla gości, odtworzyłam w pamięci listęszkół średnich, do których chodziłam.Klasa wstępna w Louisville.Drugi semestr dru-giej klasy w Los Angeles.Nie, byłam tam aż do połowy trzeciej.Co potem? Ach, tak,Portland w stanie Oregon.A na koniec znów Los Angeles, gdzie ostatnia klasa i czterylata studiów zupewniły mi coś w rodzaju stabilizacji.Matka nadal przenosiła się z hote-lu do hotelu, dopóki nie skończyłam uczelni.To właśnie wtedy jej dolegliwości zaczęłysię nasilać i aż do śmierci dzieliła ze mną moje małe mieszkanie. Zawsze chciałam, żebyście umiały znalezć się w towarzystwie, Ellie [ Pobierz całość w formacie PDF ]