Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- King Stephen TO
- Teach Yourself Database Programming with Visual C in 21 Da
- Cook Robin Sfinks by sneer
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Benzyna!!! - wrzasnął do niego Lesio.- Pomoczyć!!!.- Idź do jasnej cholery! - odwrzasnął Stefan, zawracając jednak natychmiast.- Nogi se pomocz! Dość się tej trucizny napiłem! Miotającego się w szale wokół samochodu Lesia w samo serce trafił nagle rozlegający się za nim, straszliwy, chóralny okrzyk: - Pociąg!!! I równocześnie usłyszał rozdzierające wezwanie: - Panie Lesiu, ma pan nogę!!!Niech pan weźmie nogę!!! Porzucił oszalałego z furii Stefana, który, zdenerwowany krzykiem, zdążył pociągnąć potężny łyk lotniczej benzyny, i popędził z powrotem na tor, gdzie przy wspaniałym ognisku Barbara machała ku niemu płonącą nogą z fotela.Chwycił nogę z jej rąk i dźgnięty jak ostrogą pełnym panicznego przerażenia okrzykiem Janusza: - Lećże, do wszystkich diabłów, pociąg mi budzik przejedzie!!!.- popędził przed siebie.Trzebaż jednak nieszczęścia, iż chwytając nogę, Lesio znajdował się po tej samej stronie ogniska, co bomba zegarowa, a więc po przeciwnej niż ta, z której nadjeżdżał pociąg, znakomicie już teraz słyszalny.W bezgranicznym oszołomieniu nie był w stanie sforsować przeszkody w postaci szalejącego w suchym drewnie ognia, zawrócił więc i, nie zastanawiając się nad tym, co czyni, popędził w kierunku zgodnym z kierunkiem pociągu, całkowicie odwrotnym od zaplanowanego.Prowadzący pociąg maszynista jechał sobie spokojnie, nie spodziewając się niczego niezwykłego na tylokrotnie przemierzanej, doskonale mu znanej trasie.Nie poświęcał jej też zbytniej uwagi.I oto nagle w nikłym, mylącym blasku księżyca ujrzał płonące na szynach ognisko.Natychamiast odruchowo zaczął hamować, wciąż jeszcze nie przewidując żadnego nieszczęścia, ale przed ogniskiem nie zdążył.W ostaniej chwili trzy ciemne, garbate sylwetki wyprysnęły niemal spod kół parowozu, jedna na jedną stronę, a dwie na drugą.Tamta jedna akompaniowała sobie pełnym rozpaczy jękiem: - Rany Boga, bomba mojej babki!!!Z hukiem i łomotem zaczynający dopiero hamować pociąg przeleciał przez ognisko, przeleciał przez brzęczącą mu pod kołami żelazną skrzynię, przeleciał przez przejazd i kilkanaście metrów za przejazdem śmiertelnie zaskoczony maszynista ujrzał widok, jakiego nie zdarzyło mu się oglądać jeszcze nigdy w życiu! Środkiem toru, przed parowozem, pędził człowiek z garbem na plecach, wywijający na wszystkie strony płonącą i sypiącą iskry pochodnią, nie wykazujący najmniejszej chęci zboczenia gdziekolwiek i najwyraźniej w świecie zamierzający tak pędzić aż do dnia Sądu Ostatecznego! Tego, że ten człowiek wrzeszczał przy tym przeraźliwie, maszynista już nie słyszał.Ogarnięty panicznym przerażeniem Lesio leciał torem po pokładach kolejowych, bijąc wszystkie rekordy na wszystkich dystansach, a za nim grzmiał pociąg, który oniemiały maszynista za wszelką cenę usiłował zahamować, zanim nastąpi tajemnicza, niepojęta dlań katastrofa! Przypadek sprawił, że pociąg ten był wyjątkowo długi, do normalnego, osobowego składu bowiem doczepiono kilka wagonów towarowych.W momencie, kiedy bliskiemu apopleksji maszyniście udało się wreszcie zatrzymać, na przejeździe kolejowym stał trzeci wagon od końca.Po tej samej stronie co samochód Stefana znajdował się tylko Janusz.Barbara i Karolek znajdowali się po stronie przeciwnej.Upragniony wagon pocztowy zastygł w bezruchu o dwieście metrów dalej, wśród łąk i mokradeł, a gdzieś jeszcze dalej, w mroku jesiennej nocy, przebywał oderwany od współpracowników Lesio.W tej sytuacji cały zespół doszczętnie stracił głowę.- Na tamtą stronę! - wyszeptał gorączkowo Karolek do Barbary.- Wiejmy, bo będzie cholerna draka! - Którędy? - jęknęła Barbara również rozpaczliwym szeptem.- Pod wagonami!.Nie może ruszyć!.Przez wagony!.Nie, to towarowe! Dookoła!.- Czekaj, zdejmę buty!.- Co?.To ja też zdejmę buty!.Zgięci wpół na wszelki wypadek, z butami w ręku, Karolek i Barbara ruszyli ku tyłowi pociągu, zapadając się po kolana w grząskie bagno.Za ostatnim wagonem na czworakach przebiegli przez szyny.Równocześnie po drugiej stronie toru, w cieniu, rzucanym przez gęsty krzew, odbywała się dramatyczna scena.- Do cholery z twoją babką! - syczał Stefan.- Oprzytomnij, bo ci dam w mordę! Gdzie oni są?! - Diabli ich wzięli! - jęczał Janusz, bliski tłuczenia głową o karoserię samochodu.- Ten pociąg ich przejechał!!! Ze zdenerwowania stracił poczucie rzeczywistości i los budzika pomylił mu się z losem najbliższych przyjaciół.Obie straty wydawały mu się jednakowo dotkliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Benzyna!!! - wrzasnął do niego Lesio.- Pomoczyć!!!.- Idź do jasnej cholery! - odwrzasnął Stefan, zawracając jednak natychmiast.- Nogi se pomocz! Dość się tej trucizny napiłem! Miotającego się w szale wokół samochodu Lesia w samo serce trafił nagle rozlegający się za nim, straszliwy, chóralny okrzyk: - Pociąg!!! I równocześnie usłyszał rozdzierające wezwanie: - Panie Lesiu, ma pan nogę!!!Niech pan weźmie nogę!!! Porzucił oszalałego z furii Stefana, który, zdenerwowany krzykiem, zdążył pociągnąć potężny łyk lotniczej benzyny, i popędził z powrotem na tor, gdzie przy wspaniałym ognisku Barbara machała ku niemu płonącą nogą z fotela.Chwycił nogę z jej rąk i dźgnięty jak ostrogą pełnym panicznego przerażenia okrzykiem Janusza: - Lećże, do wszystkich diabłów, pociąg mi budzik przejedzie!!!.- popędził przed siebie.Trzebaż jednak nieszczęścia, iż chwytając nogę, Lesio znajdował się po tej samej stronie ogniska, co bomba zegarowa, a więc po przeciwnej niż ta, z której nadjeżdżał pociąg, znakomicie już teraz słyszalny.W bezgranicznym oszołomieniu nie był w stanie sforsować przeszkody w postaci szalejącego w suchym drewnie ognia, zawrócił więc i, nie zastanawiając się nad tym, co czyni, popędził w kierunku zgodnym z kierunkiem pociągu, całkowicie odwrotnym od zaplanowanego.Prowadzący pociąg maszynista jechał sobie spokojnie, nie spodziewając się niczego niezwykłego na tylokrotnie przemierzanej, doskonale mu znanej trasie.Nie poświęcał jej też zbytniej uwagi.I oto nagle w nikłym, mylącym blasku księżyca ujrzał płonące na szynach ognisko.Natychamiast odruchowo zaczął hamować, wciąż jeszcze nie przewidując żadnego nieszczęścia, ale przed ogniskiem nie zdążył.W ostaniej chwili trzy ciemne, garbate sylwetki wyprysnęły niemal spod kół parowozu, jedna na jedną stronę, a dwie na drugą.Tamta jedna akompaniowała sobie pełnym rozpaczy jękiem: - Rany Boga, bomba mojej babki!!!Z hukiem i łomotem zaczynający dopiero hamować pociąg przeleciał przez ognisko, przeleciał przez brzęczącą mu pod kołami żelazną skrzynię, przeleciał przez przejazd i kilkanaście metrów za przejazdem śmiertelnie zaskoczony maszynista ujrzał widok, jakiego nie zdarzyło mu się oglądać jeszcze nigdy w życiu! Środkiem toru, przed parowozem, pędził człowiek z garbem na plecach, wywijający na wszystkie strony płonącą i sypiącą iskry pochodnią, nie wykazujący najmniejszej chęci zboczenia gdziekolwiek i najwyraźniej w świecie zamierzający tak pędzić aż do dnia Sądu Ostatecznego! Tego, że ten człowiek wrzeszczał przy tym przeraźliwie, maszynista już nie słyszał.Ogarnięty panicznym przerażeniem Lesio leciał torem po pokładach kolejowych, bijąc wszystkie rekordy na wszystkich dystansach, a za nim grzmiał pociąg, który oniemiały maszynista za wszelką cenę usiłował zahamować, zanim nastąpi tajemnicza, niepojęta dlań katastrofa! Przypadek sprawił, że pociąg ten był wyjątkowo długi, do normalnego, osobowego składu bowiem doczepiono kilka wagonów towarowych.W momencie, kiedy bliskiemu apopleksji maszyniście udało się wreszcie zatrzymać, na przejeździe kolejowym stał trzeci wagon od końca.Po tej samej stronie co samochód Stefana znajdował się tylko Janusz.Barbara i Karolek znajdowali się po stronie przeciwnej.Upragniony wagon pocztowy zastygł w bezruchu o dwieście metrów dalej, wśród łąk i mokradeł, a gdzieś jeszcze dalej, w mroku jesiennej nocy, przebywał oderwany od współpracowników Lesio.W tej sytuacji cały zespół doszczętnie stracił głowę.- Na tamtą stronę! - wyszeptał gorączkowo Karolek do Barbary.- Wiejmy, bo będzie cholerna draka! - Którędy? - jęknęła Barbara również rozpaczliwym szeptem.- Pod wagonami!.Nie może ruszyć!.Przez wagony!.Nie, to towarowe! Dookoła!.- Czekaj, zdejmę buty!.- Co?.To ja też zdejmę buty!.Zgięci wpół na wszelki wypadek, z butami w ręku, Karolek i Barbara ruszyli ku tyłowi pociągu, zapadając się po kolana w grząskie bagno.Za ostatnim wagonem na czworakach przebiegli przez szyny.Równocześnie po drugiej stronie toru, w cieniu, rzucanym przez gęsty krzew, odbywała się dramatyczna scena.- Do cholery z twoją babką! - syczał Stefan.- Oprzytomnij, bo ci dam w mordę! Gdzie oni są?! - Diabli ich wzięli! - jęczał Janusz, bliski tłuczenia głową o karoserię samochodu.- Ten pociąg ich przejechał!!! Ze zdenerwowania stracił poczucie rzeczywistości i los budzika pomylił mu się z losem najbliższych przyjaciół.Obie straty wydawały mu się jednakowo dotkliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]