Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Goœcinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Maria Niklewiczowa Bajarka opowiada (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.co jest w Å›rodku.A w każdym razie nie bardom.172Rand zmarszczyÅ‚ brew. KamieÅ„ nie upadnie, dopóki Smok nie zawÅ‚adnie mieczem, ale jak mógÅ‚by tegodokonać? Czyżby Smok miaÅ‚ być Wielkim WÅ‚adcÄ… Kamienia? Nie ma na to wiÄ™kszej szansy wyjaÅ›niÅ‚ mu z poważnÄ… minÄ… bard. W Azienienawidzi siÄ™ wszystkiego, co jest ZwiÄ…zane z MocÄ…, jeszcze bardziej niż w Amador,a Amador to twierdza Synów ZwiatÅ‚oÅ›ci. No to jak może siÄ™ speÅ‚nić Proroctwo? spytaÅ‚ Rand. Sam bym wolaÅ‚, abySmok nigdy siÄ™ nie narodziÅ‚ na nowo, ale nie widzÄ™ sensu w przepowiedni, która niemoże siÄ™ speÅ‚nić.Wydaje siÄ™, że to opowieść, która zmusi ludzi, by myÅ›leli, że Smok nig-dy siÄ™ powtórnie nie narodzi.Czy nie jest tak? Zadajesz mnóstwo pytaÅ„, chÅ‚opcze powiedziaÅ‚ àom. Proroctwo, którespeÅ‚nia siÄ™ bez trudu, nie byÅ‚oby wiele warte, prawda? Nagle jego gÅ‚os zÅ‚agodniaÅ‚. Ale co tam, dojechaliÅ›my, gdziekolwiek byÅ›my byli.Lan zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy drewnianym ogrodzeniu, które nie różniÅ‚o siÄ™ niczym odtych, jakie mijali po drodze i wepchnÄ…Å‚ ostrze swego sztyletu miÄ™dzy dwie deski.Na-gle wydaÅ‚ pomruk satysfakcji, pociÄ…gnÄ…Å‚ i caÅ‚y kawaÅ‚ ogrodzenia odsunÄ…Å‚ siÄ™ jak brama.ZresztÄ…, jak siÄ™ zaraz okazaÅ‚o, istotnie byÅ‚a to brama, choć taka, która otwieraÅ‚a siÄ™ tyl-ko z jednej strony.Tak przynajmniej należaÅ‚o sÄ…dzić, gdy Lan odsunÄ…Å‚ sztyletem meta-lowÄ… zasuwÄ™.Moiraine natychmiast weszÅ‚a przez niÄ…, prowadzÄ…c za sobÄ… klacz.Lan nakazaÅ‚ innympójść w jej Å›lady, sam wszedÅ‚ ostatni i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… bramÄ™.PÅ‚ot kryÅ‚ podwórzec oberży.Rand usÅ‚yszaÅ‚ krzÄ…taninÄ™ i szczÄ™k naczyÅ„ w kuchni, naj-bardziej jednak zadziwiÅ‚a go wielkość budynku: zajmowaÅ‚ dwa razy tyle powierzchni,co oberża Winna Jagoda i miaÅ‚ cztery piÄ™tra wiÄ™cej.Ponieważ zapadaÅ‚ już zmierzch,co najmniej poÅ‚owa okien byÅ‚a oÅ›wietlona.Nie mógÅ‚ siÄ™ nadziwić, że do jednego miastaprzybywa aż tyle ludzi z zewnÄ…trz.Gdy tylko pojawili siÄ™ na dziedziÅ„cu, w ogromnych, Å‚ukowatych wrotach stajni sta-nęło trzech mężczyzn w brudnych fartuchach.Jeden z nich, żylasty, jedyny, który nietrzymaÅ‚ wideÅ‚ w rÄ™kach, wyszedÅ‚ do nich, machajÄ…c ramionami. Ej, wy tam! TÄ™dy nie wolno wchodzić! Musicie wejść od frontu!DÅ‚oÅ„ Lana powÄ™drowaÅ‚a znów do sakiewki, ale w tym samym momencie z oberżywybiegÅ‚ jeszcze jeden czÅ‚owiek, swÄ… tuszÄ… mocno przypominajÄ…cy pana al Vere.Naduszami sterczaÅ‚y mu kÄ™py wÅ‚osów, a Å›nieżnobiaÅ‚y fartuch obwieszczaÅ‚ wyraznie, że jestto wÅ‚aÅ›ciciel oberży. Wszystko w porzÄ…dku, Mutch powiedziaÅ‚. Wszystko w porzÄ…dku.Spodzie-waÅ‚em siÄ™ tych goÅ›ci.Zajmij siÄ™ zaraz ich koÅ„mi.I to dobrze.Mutch posÄ™pnie potarÅ‚ czoÅ‚o, a potem skinÄ…Å‚ w stronÄ™ swych towarzyszy.Rand orazpozostali poÅ›piesznie zdjÄ™li sakwy i koce z grzbietów koni.Oberżysta zwróciÅ‚ siÄ™ tym-czasem do Moiraine.ZÅ‚ożyÅ‚ gÅ‚Ä™boki ukÅ‚on i przemówiÅ‚ do niej z szerokim uÅ›miechem.173 Witajcie, pani Alys.Witajcie.CieszÄ™ siÄ™, że was widzÄ™, paniÄ… i pana Andra.Na-prawdÄ™ bardzo siÄ™ cieszÄ™.TÄ™skniliÅ›my do przeÅ›wietnych rozmów z wami.To szczeraprawda.MuszÄ™ powiedzieć, że bardzo siÄ™ martwiÅ‚em, żeÅ›cie pojechali na wieÅ›.To zna-czy, chciaÅ‚em rzec, że pogoda zupeÅ‚nie powariowaÅ‚a, tej nocy wilki wyÅ‚y pod samymmurem. Nagle klepnÄ…Å‚ siÄ™ dÅ‚oÅ„mi po okrÄ…gÅ‚ym brzuchu i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Ja tutak gadam, zamiast zabrać was do Å›rodka.Chodzcie, chodzcie.Na pewno jesteÅ›cie spra-gnieni ciepÅ‚ej strawy i wygodnego posÅ‚ania.A tutaj sÄ… one najlepsze w caÅ‚ym Baerlon. Możemy też wziąć gorÄ…cÄ… kÄ…piel, prawda, panie Fitch? spytaÅ‚a Moiraine.Egwene wsparÅ‚a jej sÅ‚owa żarliwym O, tak! KÄ…piel? powiedziaÅ‚ oberżysta. A jakże, najlepsza i najgorÄ™tsza w caÅ‚ym Baer-lon.Chodzcie.Witajcie w Jeleniu i Lwie.Witajcie w Baerlon. JELEC I LEWTak jak to zapowiadaÅ‚y dzwiÄ™ki rozlegajÄ…ce siÄ™ na dziedziÅ„cu karczmy, w jej wnÄ™trzupanowaÅ‚ ogromny haÅ‚as.Podróżnicy z Pola Emonda weszli za panem Fitchem boczny-mi drzwiami i od razu zmieszali siÄ™ z przemieszczajÄ…cym w obie strony sznurem męż-czyzn i kobiet ubranych w dÅ‚ugie fartuchy, niosÄ…cych w górze tace z jedzeniem i piciem.PosÅ‚ugacze rzucali na odczepne jakieÅ› krótkie przeprosiny, ale żaden ani na chwilÄ™ niezwolniÅ‚ kroku.Jeden z nich przyjÄ…Å‚ poÅ›pieszne rozkazy pana Fitcha i natychmiast gdzieÅ›pobiegÅ‚. Obawiam siÄ™, że oberża jest przepeÅ‚niona po same krokwie powiedziaÅ‚ oberży-sta [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.co jest w Å›rodku.A w każdym razie nie bardom.172Rand zmarszczyÅ‚ brew. KamieÅ„ nie upadnie, dopóki Smok nie zawÅ‚adnie mieczem, ale jak mógÅ‚by tegodokonać? Czyżby Smok miaÅ‚ być Wielkim WÅ‚adcÄ… Kamienia? Nie ma na to wiÄ™kszej szansy wyjaÅ›niÅ‚ mu z poważnÄ… minÄ… bard. W Azienienawidzi siÄ™ wszystkiego, co jest ZwiÄ…zane z MocÄ…, jeszcze bardziej niż w Amador,a Amador to twierdza Synów ZwiatÅ‚oÅ›ci. No to jak może siÄ™ speÅ‚nić Proroctwo? spytaÅ‚ Rand. Sam bym wolaÅ‚, abySmok nigdy siÄ™ nie narodziÅ‚ na nowo, ale nie widzÄ™ sensu w przepowiedni, która niemoże siÄ™ speÅ‚nić.Wydaje siÄ™, że to opowieść, która zmusi ludzi, by myÅ›leli, że Smok nig-dy siÄ™ powtórnie nie narodzi.Czy nie jest tak? Zadajesz mnóstwo pytaÅ„, chÅ‚opcze powiedziaÅ‚ àom. Proroctwo, którespeÅ‚nia siÄ™ bez trudu, nie byÅ‚oby wiele warte, prawda? Nagle jego gÅ‚os zÅ‚agodniaÅ‚. Ale co tam, dojechaliÅ›my, gdziekolwiek byÅ›my byli.Lan zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy drewnianym ogrodzeniu, które nie różniÅ‚o siÄ™ niczym odtych, jakie mijali po drodze i wepchnÄ…Å‚ ostrze swego sztyletu miÄ™dzy dwie deski.Na-gle wydaÅ‚ pomruk satysfakcji, pociÄ…gnÄ…Å‚ i caÅ‚y kawaÅ‚ ogrodzenia odsunÄ…Å‚ siÄ™ jak brama.ZresztÄ…, jak siÄ™ zaraz okazaÅ‚o, istotnie byÅ‚a to brama, choć taka, która otwieraÅ‚a siÄ™ tyl-ko z jednej strony.Tak przynajmniej należaÅ‚o sÄ…dzić, gdy Lan odsunÄ…Å‚ sztyletem meta-lowÄ… zasuwÄ™.Moiraine natychmiast weszÅ‚a przez niÄ…, prowadzÄ…c za sobÄ… klacz.Lan nakazaÅ‚ innympójść w jej Å›lady, sam wszedÅ‚ ostatni i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… bramÄ™.PÅ‚ot kryÅ‚ podwórzec oberży.Rand usÅ‚yszaÅ‚ krzÄ…taninÄ™ i szczÄ™k naczyÅ„ w kuchni, naj-bardziej jednak zadziwiÅ‚a go wielkość budynku: zajmowaÅ‚ dwa razy tyle powierzchni,co oberża Winna Jagoda i miaÅ‚ cztery piÄ™tra wiÄ™cej.Ponieważ zapadaÅ‚ już zmierzch,co najmniej poÅ‚owa okien byÅ‚a oÅ›wietlona.Nie mógÅ‚ siÄ™ nadziwić, że do jednego miastaprzybywa aż tyle ludzi z zewnÄ…trz.Gdy tylko pojawili siÄ™ na dziedziÅ„cu, w ogromnych, Å‚ukowatych wrotach stajni sta-nęło trzech mężczyzn w brudnych fartuchach.Jeden z nich, żylasty, jedyny, który nietrzymaÅ‚ wideÅ‚ w rÄ™kach, wyszedÅ‚ do nich, machajÄ…c ramionami. Ej, wy tam! TÄ™dy nie wolno wchodzić! Musicie wejść od frontu!DÅ‚oÅ„ Lana powÄ™drowaÅ‚a znów do sakiewki, ale w tym samym momencie z oberżywybiegÅ‚ jeszcze jeden czÅ‚owiek, swÄ… tuszÄ… mocno przypominajÄ…cy pana al Vere.Naduszami sterczaÅ‚y mu kÄ™py wÅ‚osów, a Å›nieżnobiaÅ‚y fartuch obwieszczaÅ‚ wyraznie, że jestto wÅ‚aÅ›ciciel oberży. Wszystko w porzÄ…dku, Mutch powiedziaÅ‚. Wszystko w porzÄ…dku.Spodzie-waÅ‚em siÄ™ tych goÅ›ci.Zajmij siÄ™ zaraz ich koÅ„mi.I to dobrze.Mutch posÄ™pnie potarÅ‚ czoÅ‚o, a potem skinÄ…Å‚ w stronÄ™ swych towarzyszy.Rand orazpozostali poÅ›piesznie zdjÄ™li sakwy i koce z grzbietów koni.Oberżysta zwróciÅ‚ siÄ™ tym-czasem do Moiraine.ZÅ‚ożyÅ‚ gÅ‚Ä™boki ukÅ‚on i przemówiÅ‚ do niej z szerokim uÅ›miechem.173 Witajcie, pani Alys.Witajcie.CieszÄ™ siÄ™, że was widzÄ™, paniÄ… i pana Andra.Na-prawdÄ™ bardzo siÄ™ cieszÄ™.TÄ™skniliÅ›my do przeÅ›wietnych rozmów z wami.To szczeraprawda.MuszÄ™ powiedzieć, że bardzo siÄ™ martwiÅ‚em, żeÅ›cie pojechali na wieÅ›.To zna-czy, chciaÅ‚em rzec, że pogoda zupeÅ‚nie powariowaÅ‚a, tej nocy wilki wyÅ‚y pod samymmurem. Nagle klepnÄ…Å‚ siÄ™ dÅ‚oÅ„mi po okrÄ…gÅ‚ym brzuchu i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Ja tutak gadam, zamiast zabrać was do Å›rodka.Chodzcie, chodzcie.Na pewno jesteÅ›cie spra-gnieni ciepÅ‚ej strawy i wygodnego posÅ‚ania.A tutaj sÄ… one najlepsze w caÅ‚ym Baerlon. Możemy też wziąć gorÄ…cÄ… kÄ…piel, prawda, panie Fitch? spytaÅ‚a Moiraine.Egwene wsparÅ‚a jej sÅ‚owa żarliwym O, tak! KÄ…piel? powiedziaÅ‚ oberżysta. A jakże, najlepsza i najgorÄ™tsza w caÅ‚ym Baer-lon.Chodzcie.Witajcie w Jeleniu i Lwie.Witajcie w Baerlon. JELEC I LEWTak jak to zapowiadaÅ‚y dzwiÄ™ki rozlegajÄ…ce siÄ™ na dziedziÅ„cu karczmy, w jej wnÄ™trzupanowaÅ‚ ogromny haÅ‚as.Podróżnicy z Pola Emonda weszli za panem Fitchem boczny-mi drzwiami i od razu zmieszali siÄ™ z przemieszczajÄ…cym w obie strony sznurem męż-czyzn i kobiet ubranych w dÅ‚ugie fartuchy, niosÄ…cych w górze tace z jedzeniem i piciem.PosÅ‚ugacze rzucali na odczepne jakieÅ› krótkie przeprosiny, ale żaden ani na chwilÄ™ niezwolniÅ‚ kroku.Jeden z nich przyjÄ…Å‚ poÅ›pieszne rozkazy pana Fitcha i natychmiast gdzieÅ›pobiegÅ‚. Obawiam siÄ™, że oberża jest przepeÅ‚niona po same krokwie powiedziaÅ‚ oberży-sta [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]