[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilekroć próbowałby popełnić błąd, uznając go za takiego, przypomniałby sobie rozmowę, którą trzy noce wcześniej przeprowadzili na drodze, kiedy Eddie zarzucił mu, że manipuluje nimi jak pionkami na szachownicy.To oskarżenie rozzłościło Rolanda.lecz było na tyle bliskie prawdy, że również zawstydziło.Na szczęście nieświadom tego, o czym myśli towarzysz, Eddie zapytał:- Co jest zielone, wielkie i żyje w zatokach?- Wiem - odparł Jake.- Moby Smark, wielki zielony wieloryb.- Idiotyzm - warknął Roland.- Tak, ale dlatego to ma być zabawne - oznajmił Eddie.- Żarty też mają pomóc w rozwiązywaniu problemów.Widzisz.- Zobaczył minę Rolanda, roześmiał się i rozłożył ręce.- Nieważne.Poddaję się.Nie zrozumiałbyś.Nawet za milion lat.Obejrzyjmy tę cholerną książkę.Spróbuję potraktować ją poważnie.oczywiście jeśli najpierw coś zjemy.- Stoi - rzucił rewolwerowiec.- Co?- To oznacza, że umowa stoi.Jake uderzył sztabką o krzemień.Trysnęła iskra i tym razem chrust zajął się płomieniem.Chłopiec usiadł wygodnie, objął Eja ramieniem i patrzył na wesoło skaczące płomyki.Był zadowolony z siebie.Rozpalił wieczorne ognisko.i rozwiązał zagadkę Rolanda.* * *- Mam dla was jedną - powiedział Jake, gdy zjedli kolację.- Czy jest głupia? - zapytał Roland.- Nie.To prawdziwa zagadka.- To mów.- W porządku.Ma początek, lecz trudno go znaleźć, ma bieg, lecz nie chodzi wcale, ma koryto, lecz z niego nie jada, czasem szepcze, ale nic nie gada?- Dobra - pochwalił uprzejmie Roland - ale stara.Rzeka.Jake strapił się trochę.- Naprawdę trudno cię zagiąć.Roland rzucił resztę burrito Ejowi, który z entuzjazmem przyjął poczęstunek.- Wcale nie.Eddie powiedziałby, że jestem kiepski w te drewka.Powinniście usłyszeć Alaina.On zbierał zagadki jak dama wachlarze.- Kiepski w te klocki, Rolandzie - poprawił Eddie.- Dziękuję.Spróbujcie rozwiązać tę: czasem leży, czasem staje, najpierw białe, a czerwone dalej, a im bardziej się pogrubi, tym bardziej kobieta lubi?Eddie ryknął śmiechem.- Fiut! - wykrzyknął.- Świntuch z ciebie, Rolandzie! Mimo to podoba mi się ta zagadka!Roland potrząsnął głową.- Nie zgadłeś.Dobra zagadka czasem jest grą słów, tak jak ta, którą zadał Jake, ale czasem jest niczym magiczna sztuczka.Patrzysz na coś, podczas gdy powinieneś spoglądać na coś innego.- Ta ma podwójny sens - rzekł Jake.Wyjaśnił im, co Aaron Deepneau powiedział o zagadce Samsona.Roland kiwnął głową.- Czy to truskawka? - zapytała Susannah i sama sobie odpowiedziała: - Oczywiście.Metaforyczna, tak samo jak ta zagadka z ogniskiem.- Raz złapałem metaforę, lecz dała mi w dziób i uciekła - zasmucił się Eddie.Zignorowali go.- Jeśli zmienić „pogrubi” na „urośnie” - dodała Susannah - reszta jest łatwa.Najpierw biała, potem czerwona.Im większa, tym lepsza.Wyglądała na zadowoloną z siebie.Roland przytaknął.- Zawsze uważałem, że chodzi o dyskawkę, ale to pewnie jedno i to samo.Eddie wziął książeczkę i zaczął ją kartkować.- A może ta, Rolandzie? Kiedy drzwi nie są drzwiami?Roland zmarszczył brwi.- Czy to kolejny głupi żart? Bo moja cierpliwość.- Nie.Obiecałem, że już będę poważny i jestem.a przynajmniej próbuję.Znalazłem ją w tej książce i przypadkiem znam odpowiedź.Słyszałem ją, kiedy byłem dzieckiem.Jake, który też znał odpowiedź, mrugnął do Eddiego.Ten odpowiedział mu tym samym i z rozbawieniem zauważył, że Ej również próbował mrugnąć.Bumbler kilkakrotnie zamknął oba ślepka, aż w końcu zrezygnował.Tymczasem Roland i Susannah zastanawiali się nad rozwiązaniem.- To musi mieć coś wspólnego z miłością - powiedział Roland.- Drzwi, adorować.Jaka miłość nie jest miłością.hm.- Hmm - powtórzył Ej, doskonale naśladując zamyślony ton Rolanda.Eddie znowu mrugnął do Jake’a.Ten zasłonił usta dłonią, kryjąc uśmiech.- Czy to pozorna miłość? - zapytał w końcu Roland.- Nie.- Okno - stwierdziła nagle i zdecydowanie Susannah.- Kiedy drzwi nie są drzwiami? Kiedy są oknem.- Nie.Eddie uśmiechał się szeroko, a Jake był zaskoczony tym, jak bardzo Roland i Susannah rozminęli się z prawidłową odpowiedzią.To rodzaj magii, pomyślał.Bardzo prostej magii, nie takiej jak w wypadku latających dywanów czy znikających słoni, ale mimo to magii.Nagle w zupełnie innym świetle ujrzał to, co teraz robili, zadając sobie zagadki przy obozowym ognisku.To było jak zabawa w ciuciubabkę, tyle że opaska na oczach była utkana ze słów.- Poddaję się - powiedziała Susannah.- Ja też - rzekł Roland.- Powiedz, co to takiego.- Odpowiedź brzmi: gdy rozpadnie się zamek.Drzwi przestają być drzwiami, kiedy rozpadnie się ich zamek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl