[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musiałbym przeprowadzić mnóstwo testów, żeby się tego dowiedzieć.- Tutaj to chyba niemożliwe, doktorze? - spytał Tull, z góry znając odpowiedź.- Niemożliwe, potwierdził Hopkins.- Chyba że.Zadzwonił telefon.Odebrał go steward.- To do doktora.Hopkins wziął słuchawkę.- Mówi porucznik Hopkins.Patrząc na zmieniający się wyraz twarzy lekarza, Tull wiedział, że musi to dotyczyć któregoś z innych oficerów.może Gromly'ego? Hopkins odłożył słuchawkę.- Adiutant admirała właśnie mi powiedział, że admirał zachorował, sądząc po objawach, cierpi na to samo co kapitan.Tull zmarszczył brwi i wyglądał na zatroskanego.- Może - zasugerował - to coś takiego, jak choroba legionistów.Może jest przenoszona poprzez system wentylacyjny okrętu.Wydawało się, że Hopkins go nie słyszy; znów pochylał się nad kapitanem.- Zadbam o to, by kapitanowi było jak najwygodniej - powiedział Tull.Wtem zdarzyło się coś niespodziewanego.Hopkins wyprostował się i drapiąc się w głowę powiedział:- Przypomina to objawy ukąszenia grzechotnika.Tam, gdzie się wychowałem, każdy je zna.Tull zdołał powiedzieć:- Żartuje pan!Jego uznanie dla porucznika Hopkinsa gwałtownie wzrosło.Zastanawiał się także, co się stanie za chwilę.Nie chciał zabijać doktora ani stewarda, ale jeżeli byłoby to konieczne, był gotów to zrobić.- Z pewnością nie wszystkie objawy, ale tylko niektóre - powiedział Hopkins.Zabierając torbę lekarską, przeszedł do biura kapitana.- Mam nadzieję, że nikt z załogi nie miał oswojonego grzechotnika, który właśnie uciekł?Zaśmiał się, nim Tull zdążył odpowiedzieć.- To było pytanie retoryczne, panie komandorze.Następnie, patrząc w kierunku koi kapitana, powiedział:- Powinno się go jak najszybciej przetransportować do szpitala.- Czy wystarczy ambulatorium na lotniskowcu?- Tak.Lekarze na lotniskowcu będą mogli przeprowadzić testy alergiczne; jeżeli admirał jest w tym samym stanie, jego także należy przetransportować.- To by uniemożliwiło przeprowadzenie planowanych manewrów - zauważył Tull, odprowadzając doktora do drzwi.Hopkins wzruszył ramionami.- Ja przedstawiam tylko opinię lekarską - powiedział w drzwiach.- Wkrótce wrócę, by sprawdzić stan kapitana.- Będę w kabinie dowodzenia - rzekł Tull.- Rozumiem.jest pan teraz dowódcą okrętu - odpowiedział i zasalutował.Tull także zasalutował.Wycofał się do kabiny i polecił stewardowi, by jak najstaranniej dbał o kapitana.Potem dodał:- Nie dopuszczaj nikogo do kapitana bez mojej zgody.Upewniaj się, że wyraziłem zgodę, dzwoniąc do mnie.Będę w kabinie dowodzenia albo w swojej.- Tak jest - odpowiedział steward i zasalutował.Tull oddał honory i skierował się do kabiny dowodzenia.Z wydaniem rozkazu zanurzania i zmiany kursu czekał do czasu otrzymania wiadomości z COMSUBLANT.6.Detektyw Guy Markham z Wydziału Zabójstw policji nowojorskiej spędzał tygodniowy urlop w Yirginia Beach.Poznał tam Karin Woods, nauczycielkę wychowania plastycznego ze szkoły w Falmouth, w Kentucky, ona także była na urlopie.Guy spotkał Karin w dzień przyjazdu, na plaży, przed hotelem Holiday Inn, w którym oboje mieszkali.Jeszcze tego samego dnia poszli razem na kolację, tańczyli do północy, po czym zakończyli wieczór w łóżku w pokoju Guya.Karin była uroczą dwudziestoczteroletnią kobietą o szczerej, otwartej twarzy, przyozdobionej piegami, z których kilka dotarło na jej piersi; miała niebieskie oczy, długie, rude włosy i ciało, które - jak to się mówi - nie dawało spokoju.Guyowi podobało się w niej wszystko, nawet jej południowy akcent, który - sam nie wiedział czemu - sprawiał, że jej pragnął jeszcze bardziej.W słabym świetle lampki nocnej widział, jak podniecenie pokryło rumieńcem jej twarz, szyję i piersi; nawet jej uszy poczerwieniały.- Jestem gotowa - powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję.Wszedł w nią, zbliżył się do jej twarzy i całował ją, początkowo delikatnie, a później w miarę, jak jego ruchy stawały się coraz szybsze, coraz namiętniej.Otworzyła usta i wysunęła język, a równocześnie objęła go nogami.Guy lubił jej smak i powiedział jej o tym.- Szybciej, szybciej - szeptała.- Tak, tak.Och., już blisko.Jej ciało wyprężyło się, po chwili jakby zwiotczało, a potem drżąc zaczęła krzyczeć:- Och Boże.Boże!Guy słuchając tych słów sam też doszedł do szczytu i mrucząc z rozkoszy przycisnął ją mocno do siebie.- Było wspaniale - powiedział, zaczerpnąwszy kilka głębokich oddechów.- Wspaniale!Przez kilka minut leżeli spleceni w uścisku, a potem Guy włączył pilotem telewizor.- Kochanie, o tej porze są tylko wiadomości i programy publicystyczne - powiedziała Karin.- Nie ma kina nocnego? - spytał Guy, opierając się o tylną poręcz łóżka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl