Pokrewne
- Strona Główna
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Payne Charles V. Be Smart, Act Fast, Get Rich. Your Game Plan For Getting It Right In The Stock Market
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego
- dickens charles klub pickwicka tom ii
- Weronika R. Cichodajka 2004 2005
- Andre Norton Swiat czarownic (2)
- Dav
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniusiaczek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To znaczy kogo?- Łączności.twojego zastępcę.oficera kierującego zanurzaniem i generała.- A co z członkami załogi?- Niektórzy z nich już się źle czują - odpowiedział Tull.- Jeżeli będziemy mieć trochę szczęścia, za kilka godzin będziemy kontrolować okręt.Musi być w naszych rękach, zanim dopłyniemy na miejsce spotkania.- Z całą pewnością - zgodził się Forbushe.Kiedy doszli do kabiny dowodzenia, Tull rutynowo sprawdził wskazania radaru, Forbushe natomiast poszedł dalej w kierunku maszynowni.- Niebo jest czyste - powiedział operator radaru.- A co tam słychać pod nami? - spytał Tull, przechodząc do miejsca, gdzie znajdował się sonar.- Czysto - powiedział operator sonaru - poza kilkoma rozbrykanymi delfinami i bardzo hałaśliwą krewetką.Tull zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.- Za kilka godzin będziesz słyszał dużo więcej.- Nie mam nic przeciwko delfinom.Mogę niemal odróżnić je od siebie na podstawie wysokości gwizdów, jakie wydają.Nagle włączył się interkom.- Pan Tull, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.- Jak mówi przysłowie, biednemu zawsze wiatr w oczy - powiedział Tull i skierował się z powrotem do kabiny kapitana.Kiedy tam dotarł, Smith siedział opierając się o biurko.Pocił się obficie, a jego ciałem wstrząsały niepohamowane dreszcze.Spoglądając na niego w górę mętnymi oczami, Smith powiedział z wysiłkiem:- Przejmujesz dowodzenie.- Tak jest, panie kapitanie - odpowiedział Tull.Następnie zwrócił się do oszołomionego stewarda:- Pomóż mi przenieść go do koi; potem zawołam lekarza.- Tak jest - odparł chłopak i dodał:- Przed chwilą kapitan czuł się jeszcze doskonale.- Zdarza się czasem - głos Tulla pełen był współczucia.Przenieśli Smitha do koi i Tull włączył interkom.- Do całej załogi.Do całej załogi.Mówi komandor Tull.Kapitan Smith nagle zachorował.Powtarzam, kapitan Smith nagle zachorował.Poruczniku George Hopkins, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.Doktorze Hopkins, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.Wyłączył interkom i zapalił papierosa, czekając na doktora i telefon, którego spodziewał się z mostka flagowego.Najpierw zadzwonił telefon.Dzwonił sam admirał.- Proszę mnie stale informować o sytuacji - powiedział.- Gdy tylko się czegoś dowiem, zaraz dam panu znać - przyrzekł Tull.- Prawdę mówiąc, sam czuję się nie najlepiej - dodał Gromly.- To musi być jakoś związane z napięciem.Te ostatnie godziny nie były łatwe.Ktoś zapukał do drzwi.Tull skinął na stewarda, by otworzył i powiedział do Gromly'ego:- Jest tu już doktor.Gdy tylko będę wiedział coś więcej, zamelduję panu.- Tak, bardzo proszę - powiedział Gromly wolno.Tull odłożył słuchawkę w chwili, gdy wchodził doktor.Wskazał w kierunku koi i poszedł za doktorem.Hopkins pokiwał głową.Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna dobiegający do trzydziestki.Pochodził z Santa Fe w Nowym Meksyku, ukończył Akademię Medyczną w Nowym Jorku, a następnie wstąpił do marynarki.Zgłosił się ochotniczo na szkolenie na okrętach podwodnych i zamierzał wyspecjalizować się w zagadnieniach związanych z okrętami podwodnymi.To był jego pierwszy rejs.Okręty podwodne zwykle nie miały lekarzy na pokładzie.O zdrowie załogi dbał dobrze przeszkolony pielęgniarz.Ponieważ jednak C-l był okrętem flagowym i miał na pokładzie wyższych oficerów, przydzielono mu doktora.Hopkins zbadał Smitha, sprawdzając pracę serca, zaglądając w oczy, uszy, nos i gardło.Marszcząc brwi, spojrzał na Tulla i powiedział:- Wydaje mi się, że jest na coś uczulony - powiedział z zachodnim akcentem, który nie zanikł nawet po latach spędzonych z dala od domu.Tull spojrzał na niego pytająco.- Na co?Hopkins wzruszył ramionami.- Musiałbym przeprowadzić mnóstwo testów, żeby się tego dowiedzieć.- Tutaj to chyba niemożliwe, doktorze? - spytał Tull, z góry znając odpowiedź.- Niemożliwe, potwierdził Hopkins.- Chyba że.Zadzwonił telefon.Odebrał go steward.- To do doktora.Hopkins wziął słuchawkę.- Mówi porucznik Hopkins.Patrząc na zmieniający się wyraz twarzy lekarza, Tull wiedział, że musi to dotyczyć któregoś z innych oficerów.może Gromly'ego? Hopkins odłożył słuchawkę.- Adiutant admirała właśnie mi powiedział, że admirał zachorował, sądząc po objawach, cierpi na to samo co kapitan.Tull zmarszczył brwi i wyglądał na zatroskanego.- Może - zasugerował - to coś takiego, jak choroba legionistów.Może jest przenoszona poprzez system wentylacyjny okrętu.Wydawało się, że Hopkins go nie słyszy; znów pochylał się nad kapitanem.- Zadbam o to, by kapitanowi było jak najwygodniej - powiedział Tull.Wtem zdarzyło się coś niespodziewanego.Hopkins wyprostował się i drapiąc się w głowę powiedział:- Przypomina to objawy ukąszenia grzechotnika.Tam, gdzie się wychowałem, każdy je zna.Tull zdołał powiedzieć:- Żartuje pan!Jego uznanie dla porucznika Hopkinsa gwałtownie wzrosło.Zastanawiał się także, co się stanie za chwilę.Nie chciał zabijać doktora ani stewarda, ale jeżeli byłoby to konieczne, był gotów to zrobić.- Z pewnością nie wszystkie objawy, ale tylko niektóre - powiedział Hopkins [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- To znaczy kogo?- Łączności.twojego zastępcę.oficera kierującego zanurzaniem i generała.- A co z członkami załogi?- Niektórzy z nich już się źle czują - odpowiedział Tull.- Jeżeli będziemy mieć trochę szczęścia, za kilka godzin będziemy kontrolować okręt.Musi być w naszych rękach, zanim dopłyniemy na miejsce spotkania.- Z całą pewnością - zgodził się Forbushe.Kiedy doszli do kabiny dowodzenia, Tull rutynowo sprawdził wskazania radaru, Forbushe natomiast poszedł dalej w kierunku maszynowni.- Niebo jest czyste - powiedział operator radaru.- A co tam słychać pod nami? - spytał Tull, przechodząc do miejsca, gdzie znajdował się sonar.- Czysto - powiedział operator sonaru - poza kilkoma rozbrykanymi delfinami i bardzo hałaśliwą krewetką.Tull zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.- Za kilka godzin będziesz słyszał dużo więcej.- Nie mam nic przeciwko delfinom.Mogę niemal odróżnić je od siebie na podstawie wysokości gwizdów, jakie wydają.Nagle włączył się interkom.- Pan Tull, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.- Jak mówi przysłowie, biednemu zawsze wiatr w oczy - powiedział Tull i skierował się z powrotem do kabiny kapitana.Kiedy tam dotarł, Smith siedział opierając się o biurko.Pocił się obficie, a jego ciałem wstrząsały niepohamowane dreszcze.Spoglądając na niego w górę mętnymi oczami, Smith powiedział z wysiłkiem:- Przejmujesz dowodzenie.- Tak jest, panie kapitanie - odpowiedział Tull.Następnie zwrócił się do oszołomionego stewarda:- Pomóż mi przenieść go do koi; potem zawołam lekarza.- Tak jest - odparł chłopak i dodał:- Przed chwilą kapitan czuł się jeszcze doskonale.- Zdarza się czasem - głos Tulla pełen był współczucia.Przenieśli Smitha do koi i Tull włączył interkom.- Do całej załogi.Do całej załogi.Mówi komandor Tull.Kapitan Smith nagle zachorował.Powtarzam, kapitan Smith nagle zachorował.Poruczniku George Hopkins, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.Doktorze Hopkins, proszę natychmiast zgłosić się do kabiny kapitana.Wyłączył interkom i zapalił papierosa, czekając na doktora i telefon, którego spodziewał się z mostka flagowego.Najpierw zadzwonił telefon.Dzwonił sam admirał.- Proszę mnie stale informować o sytuacji - powiedział.- Gdy tylko się czegoś dowiem, zaraz dam panu znać - przyrzekł Tull.- Prawdę mówiąc, sam czuję się nie najlepiej - dodał Gromly.- To musi być jakoś związane z napięciem.Te ostatnie godziny nie były łatwe.Ktoś zapukał do drzwi.Tull skinął na stewarda, by otworzył i powiedział do Gromly'ego:- Jest tu już doktor.Gdy tylko będę wiedział coś więcej, zamelduję panu.- Tak, bardzo proszę - powiedział Gromly wolno.Tull odłożył słuchawkę w chwili, gdy wchodził doktor.Wskazał w kierunku koi i poszedł za doktorem.Hopkins pokiwał głową.Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna dobiegający do trzydziestki.Pochodził z Santa Fe w Nowym Meksyku, ukończył Akademię Medyczną w Nowym Jorku, a następnie wstąpił do marynarki.Zgłosił się ochotniczo na szkolenie na okrętach podwodnych i zamierzał wyspecjalizować się w zagadnieniach związanych z okrętami podwodnymi.To był jego pierwszy rejs.Okręty podwodne zwykle nie miały lekarzy na pokładzie.O zdrowie załogi dbał dobrze przeszkolony pielęgniarz.Ponieważ jednak C-l był okrętem flagowym i miał na pokładzie wyższych oficerów, przydzielono mu doktora.Hopkins zbadał Smitha, sprawdzając pracę serca, zaglądając w oczy, uszy, nos i gardło.Marszcząc brwi, spojrzał na Tulla i powiedział:- Wydaje mi się, że jest na coś uczulony - powiedział z zachodnim akcentem, który nie zanikł nawet po latach spędzonych z dala od domu.Tull spojrzał na niego pytająco.- Na co?Hopkins wzruszył ramionami.- Musiałbym przeprowadzić mnóstwo testów, żeby się tego dowiedzieć.- Tutaj to chyba niemożliwe, doktorze? - spytał Tull, z góry znając odpowiedź.- Niemożliwe, potwierdził Hopkins.- Chyba że.Zadzwonił telefon.Odebrał go steward.- To do doktora.Hopkins wziął słuchawkę.- Mówi porucznik Hopkins.Patrząc na zmieniający się wyraz twarzy lekarza, Tull wiedział, że musi to dotyczyć któregoś z innych oficerów.może Gromly'ego? Hopkins odłożył słuchawkę.- Adiutant admirała właśnie mi powiedział, że admirał zachorował, sądząc po objawach, cierpi na to samo co kapitan.Tull zmarszczył brwi i wyglądał na zatroskanego.- Może - zasugerował - to coś takiego, jak choroba legionistów.Może jest przenoszona poprzez system wentylacyjny okrętu.Wydawało się, że Hopkins go nie słyszy; znów pochylał się nad kapitanem.- Zadbam o to, by kapitanowi było jak najwygodniej - powiedział Tull.Wtem zdarzyło się coś niespodziewanego.Hopkins wyprostował się i drapiąc się w głowę powiedział:- Przypomina to objawy ukąszenia grzechotnika.Tam, gdzie się wychowałem, każdy je zna.Tull zdołał powiedzieć:- Żartuje pan!Jego uznanie dla porucznika Hopkinsa gwałtownie wzrosło.Zastanawiał się także, co się stanie za chwilę.Nie chciał zabijać doktora ani stewarda, ale jeżeli byłoby to konieczne, był gotów to zrobić.- Z pewnością nie wszystkie objawy, ale tylko niektóre - powiedział Hopkins [ Pobierz całość w formacie PDF ]