[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Już panumówiłam, że pana życie i zdrady mnie nie interesują w sensieprywatnym.– Nie, nie – zaprzeczył.– Już się pogodziłem z tym, że wywlekapani bez żadnego skrępowania moje intymne sprawy.Chodzi mio to, że pani pytanie jest naiwne.– W jakim sensie naiwne?– Proszę pani.– mówił tonem protekcjonalnym.– Każdy mążzdradzający żonę ją okłamuje.Mało znam takich związków, gdziemałżonkowie zdradzają się bez problemu i jeszcze opowiadająsobie detale.Niektórzy przyznają się do tego po jakimś czasie.A niektórzy nigdy.– Pan nie zdążył czy nie zamierzał powiedzieć żonie o tychspotkaniach?– Nie zdążyłem, znaliśmy się rok.– Z panią Iwanicką?– Tak, z panią Iwanicką.– Kiwnął głową.– Znaliśmy się rok.– To krótko?– Myślałem, żeby powiedzieć żonie, ale.– Ale pan nie powiedział.– stwierdziła fakt.– Zacząłem podejrzewać, że ona kogoś ma, i zaskoczyło mnieto.– To był chyba dobry moment, żeby zerwać z kochankąi walczyć o żonę.– zasugerowała.Machinalnie przytaknął, chociaż znów się nie zgadzał.To byłnajlepszy moment, żeby być z kochanką.Świadomość, że żonatakże ma kogoś.Pamięta moment, w którym zauważył, że Małgosiamyśli o kimś innym.To był mały sygnał, krótkie wahaniewieczorem, jakby uważała, że należy mu się seks, ale nie miała nato siły.Uświadomił sobie właśnie, że ten wyjazd z klasą, o którymmówiła, wycieczka z nocowaniem, z piątku na sobotę, raczej niebył specjalnie prawdopodobny.Jaki nauczyciel jedzie z małymidziećmi na wycieczkę do Krakowa tuż przed końcem rokuszkolnego? W dodatku wraca w sobotę wieczorem? Małgosiawróciła w sobotę i od progu skarżyła się na zmęczenie, dzieci,pociąg.„Powiedz jeszcze, że głowa cię boli” – zasugerował,a ona stanęła jak słup soli.A potem wyglądało na to, że stara sięwieczorem zmusić do bycia z nim.Sam spędził ten dzieńi poprzedni wieczór z Di, więc specjalnie nie nalegał.– To był dobry moment, żeby zerwać z kochanką – przytaknął.– Bardzo żałuję, że tego wtedy nie zrobiłem.Gdyby wtedy poczuł, że kocha Małgosię albo że nie kocha Di,zdecydował się na jedną z nich, byłoby inaczej.Gdyby chociażwiedział, że kochał którąkolwiek.Jesień 2011Od rana toczyła ze sobą bój.Z jednej strony miała ochotę iść naotwarcie tej wystawy, z drugiej, myśl, że spędzi sobotniepopołudnie w towarzystwie swojego szefa, napełniała jąniechęcią.„Może on nie przyjdzie” – przekonywała się w duchu.„Ale na miejscu takiego dyrektora nie przepuściłabym wspaniałejokazji, żeby poznać swoich pracowników od tak zwanej kuchni.Ale znowu z kolejnej strony – dyskutowała ze sobą zawzięcie – onprzecież nie może myśleć, że to jest prawdziwe, szczerezaproszenie”.– Krzysztof – zajrzała do pokoju – chcesz iść na wystawęmalarstwa Anki z dredami?Nie doczekała się odpowiedzi.Mąż siedział do niej tyłemi miał w uszach słuchawki, a przed oczami książkę.Sama nieumiała w ten sposób słuchać muzyki.Po pierwsze nie znosiła,kiedy miała coś w uszach.Słuchawki traktowała jak zabrudzone,bardzo zakaźne paskudztwo i po kryjomu przecierała spirytusem.Nawet gdyby miała własny, osobisty sprzęt, również niewkładałaby go do ucha.Kilka razy próbowała, ale słyszałamuzykę na czubku głowy i po kilku minutach zaczynał się ból,który przechodził w wielogodzinną migrenę.Tak więc słuchawkinie były dla niej.Ale za to bardzo, ale to bardzo lubiła słuchaćmuzyki normalnie, z głośników.Dlaczego Krzysztof, wiedząc o jejniechęci do słuchawek i miłości do muzyki, pozbawiał jejprzyjemności słuchania? Dlaczego był takim egoistą? Podeszła doniego od tyłu i wyciągnęła mu jedną ze słuchawek z ucha.– Dlaczego słuchasz beze mnie? – zapytała.– Bo to nie słuchanie dla słuchania, tylko dla czytania.–wyjaśnił.– Ja cię podziwiam – zaczęła po raz setny.– Nie dość, żesłuchasz muzyki przez słuchawki, i to tak głośno, że ja prawiesłyszę słowa, to jeszcze czytasz w tym samym czasie.Nie wiem,czy to przejaw inteligencji czy wręcz przeciwnie.– Zdecydowanie wręcz przeciwnie.– Uśmiechnął się do niejKrzysztof.– Co, kochanie?– Skąd wiesz, że coś chciałam od ciebie?– Prawdę mówiąc, włożyłem słuchawki, ponieważ chodzisz odrana jak deszczowa chmura i mamroczesz pod nosem.A tozazwyczaj oznacza, że masz jakiś mały problem.– Mały problem? – Uniosła brwi.– Mały w sensie takim, że nie potrzebujesz o tym rozmawiać,tylko sama musisz dojść do jakichś wniosków i wtedy mi o tympowiesz.– Mniejsza z tym.– Machnęła ze zniecierpliwieniem ręką.– Chciałam cię zapytać, czy masz ochotę iść na otwarciewystawy Anki.Tej rudej plastyczki z mojej szkoły.– I tym tak się gryziesz? – Krzysztof wyłączył muzykę i odłożyłsprzęt.– Chcesz iść czy nie? – spytała.– Nie, żeby mi jakoś szczególnie zależało.– Wzruszyłramionami.– Ale możemy przecież pójść.Trwa godzinkę, ten jejmąż zawsze dba o dobry poczęstunek.Ona sama jest śliczna,miła.Co nam szkodzi? I obcowanie z żywą kulturą będzie w tenweekend polegało nie tylko na otwarciu jogurtu.– Zaprosiła też nowego dyrektora.– To o to chodzi? A starą dyrektorkę zapraszała?– Zapraszała.Tyle że Baranowska nigdy nie przychodziła.– Ten nowy może też nie przyjdzie, ale zgadzam się, żewypadało zaprosić.– To pójdziemy – zdecydowała.– Ubieraj się.– Krzysztofwestchnął, ale posłusznie wstał z kanapy.– Nie, usiądź – zakomenderowała żona.– Dopiero za dwiegodziny wychodzimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl