[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Począł czytać listy.Wszystkie były od niej do Koenigsecka  głupia, ckliwa pisanina rozmigdalonejbaby. % Tak  rzekł Piotr.Wsparł się na łokciach, patrzył na świecę. No, powiedzże, proszę.(Uśmiechnąłsię, pokiwał głową.) Zamieniła.Nie pojmuję.Kłamała.Aleksaszka, kłamała.Całe życie  od pierwszego razu czy co?.Nie pojmuję. Miłość i wier* ność!". Zcierwo, min herc, ladaco, szynkarka.Już dawno chciałem ci opowiedzieć. Milcz, milcz, nie waż się.Idz precz!  Nabił fajkę.Znowu wsparł się na łokciach, dymiąc.Patrzył naminiaturę walającą się w kałuży wódki. Do ciebie przełaziłem przez parkan.ileż razy powtarzałem twojeimię.z ufnością zasypiałem na twym gorącym ramieniu.Głupia, głupia.Kury ci pasać.Dobrze.Skończone." Piotr machnął ręką, rzucił fajkę.Upadł na skrzypiące posłanie i nakrył się baranim kożuchem.VTwierdzę Nóteburg przemianowano na Schliisselburg  Kluczogród.Zasypano wyłom, na spalonychbasztach położono drewniane dachy.Osadzono załogę.Wojska udały się na leże zimowe.Piotr wrócił doMoskwy.Przy Bramie Miaśnickiej wśród bicia dzwonów powitali Piotra sławetni kupcy i Gościnna Sotnia zchorągwiami.Ulicę Miaśnicką wysłano czerwonym suknem na sto sążni.Kupcy podrzucali czapki wykrzykującz cudzoziemska:  Wiwat!" Piotr jechał stojąc jak Mars w złoconym rydwanie, za nim wleczono P ziemiszwedzkie chorągwie, szli jeńcy z pO' chylonymi głowami.Na wysokim rydwaniewieziono drewnianego lwa, na którym niby na koniu siedział książę-papież Nikita Zotow w blaszanej mitrze, wczerwonym płaszczu, dzierżąc miecz i butlę z gorzałką.Moskwa ucztowała dwa tygodnie  tyle, ile godziło się przy takim wydarzeniu.Od tego ucztowanianiemało znamienitych ludzi zaniemogło i zmarło.Na placu Czerwonym pieczono pierogi i karmiono mieszczan iosadników.Rozeszła się wieść, że car kazał rozdawać wiaziemskie malowane pierniki i chusty, ale bojarzyoszukali lud; po te pierniki przyjeżdżano z odległych wsi.Co noc nad basztami Kremla wzlatywały rakiety, namurach wirowały ogniste koła.Na samo święto Pokrowy wyucztowano i wyswawolono wielki pożar.Wybuchnął w Kremlu, rozszedł się po Kitajgorodzie, wiatr był silny i głownie niosło za rzekę Moskwę.Płomieńruszył na miasto falami.Lud pobiegł do rogatek.Widziano, jak w dymie, w ogniu Piotr pędził na holenderskiejsikawce.Nic się nie dało uratować.Kreml spłonął do cna, prócz %7łytniego spichrza i dworu Koroszkinów spalił się stary pałac (ledwie zdołano wyciągnąć ca- równę Natalię z carewiczem Aleksym), wszystkie urzędy,klasztory, składy wojennego sprzętu, ija Iwanie Wielkim oberwały się dzwony, największy, wagi ośmiu tysięcypudów, rozpękł się.Potem na zgliszczach ludzie mówili: Po- caruj, pocaruj, jeszcze niejedno zobaczysz. ^J^apsggaZ okazji przyjazdu z Holandii syna Gawry- 1 ły zebrała się u Browkina po nabożeństwie cała rodzina: Aleksy niedawno mianowany podpułkownikiem, Jakub  woroneski szturman, ponury, z grubym głosem, przesiąkniętyna wskroś fajkowym tytoniem, Ar- tamon z żoną Natalią  Artamon urzędował przy Szafirowie jako tłumacz wUrzędzie Poselskim, Natalia była w ciąży po raz trzeci, zrobiła się piękna, ociężała, roztyła się  IwanArtiemicz nie mógł się napatrzyć na synową,- był też Roman Borysowicz z córkami.Antonidę udało się najesieni wypchnąć za mąż za porucznika Biełkina  niewielkiego rodu, lecz dobrze widziany przez cara (terazbył w Ingrii).Olga dręczyła się jeszcze w panieństwie.Roman Borysowicz w ostatnich latach znie- dołężniał, głównie przez to, że wciąż wypadało mu pić.Niezdążysz jeszcze przespać się po uczcie, a już od rana siedzi w kuchni żołnierz z rozkazem  być dziś tu albotam.Roman Borysowicz zabierał ze sobą wąsy z pakuł (sam je obmyślił) i drewniany miecz.Jechał na służbęcarską.Było sześciu takich bojarów dla uczt, wszyscy z wielkich rodów, wzięci ku uciesze bądz za głupotę, bądz zczyjegoś złośliwego poduszczenia.Przewodził im książę SzachoW- ski, wyschły staruszek  rozpijaczony iwielce nieżyczliwy dla bliznich, intrygant.Sama służba niezbyt ciężka: zazwyczaj po piąty daniu, gdy już tęgopodpito, Piotr Aleksieje'wicz kładł ręce na stole, wyciągał szyję i rozglądając się mówił:  Widzę, jako Iwaszko Chmielnicki wielkieosiąga przewagi  żeby nie było konfuzji. Wówczas Roman Borysowicz wstawał od stołu, przywiązywał pa-kulaste wąsy, dosiadał niziutkiego drewnianego konia na kółkach.Podawano mu puchar wina  miał,podniósłszy miecz, żwawo wychylić puchar, po czym wykrzyknąć:  Umieramy, lecz nie poddajemy się!"Karzełki, głupki, trefnisie.garbusy, natarłszy z piskiem, ciągnęli Romana Borysowicza na koniu dokoła stołu.Oto cała służba  jeśli Piotrowi Aleksiejewiczowi nie przyszedł do głowy pomysł jakiej innej zabawy.Iwan Artiemicz był dziś w doskonałym usposobieniu: zebrała się cała rodzina, sprawy stały tak, iż lepiej nietrzeba, nawet pożar ominął dom Browkinów.Brakowało jeno ulubienicy  Aleksandry [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl