[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej obawiał się tego, że jeden czy drugi z rzekomo wydziedziczonych okaże się informatorem elfów i tym samym gra będzie skończona, zanim się na dobre zaczęła.I z pew­nością niejeden z nich był przedtem informatorem.Stała się jednak rzecz zadziwiająca.Otóż niezależnie od tego, czy trudnili się tym procederem ze strachu, czy z chciwości, to kiedy przedstawił im sposób, jak wyrównać szansę z Wielkimi Lordami, kiedy pokazał im, jak bezskuteczna jest magia w sto­sunku do jego biżuterii, wszyscy oni się nagle odmienili.Każdy z nich zwrócił się przeciw lordowi, dla którego pracował.Kładli przed Lorrynem złoto i chowali pod tunikami otrzymane w zamian naszyjniki, opaski czy naramienniki, po czym wychodzili bez sło­wa.Możliwe jednak, że niejeden z nich “poinformował” o tym kogoś, kto miał pana tak samo okrutnego, obojętnego i sadysty­cznego jak jego własny.Lorryn zdawał sobie sprawę, że potężni lordowie byli okrutni w stosunku do swych podwładnych.Nie przypuszczał jednak, że to okrucieństwo było tak wielkie, by wasale odwrócili się od nich przy pierwszej nadarzającej się sposobności.Miał okazję przy­glądać się pozłacanej fasadzie tego świata, gdy poruszał się w nim jako syn i dziedzic lorda Tylara.Pod warstewką mimozowatego zachowania, fascynujących czarów, bezmyślnych gier, kryło się okrucieństwo tym gorsze, że tak kompletnie bezosobowe, okru­cieństwo, które wykorzystywało, a potem pozbywało się zarówno ludzi, jak i elfów, traktując ich jak zabawki służące ubarwieniu dłużącego się czasu.Siedział teraz w najdalszym kącie, sączył swoje wino i czekał, aż go znajdą.Przy pobliskim stoliku widział młodego lorda - musiał to być młodszy syn, gdyż nie nosił liberii, a jego ubiór był zbyt wysokiej jakości jak na podwładnego - który popijał bez przerwy i obser­wował Lorryna już od godziny.Teraz wstał i prześliznął się między stolikami ze zdumiewającą zręcznością, jeśli zważyć ilość wina, które wypił.Opadł na ławeczkę naprzeciw Lorryna, nadal ściskając w dłoni pustą czarkę.Następnie nie czekając na zaproszenie, nalał sobie spokojnie wina z jego dzbana, co również wskazywało na jego wysoką pozycję.Lorryn skinął tylko głową i przesunął dzban bliżej swego no­wego towarzysza.Nieznajomy potraktował to jako zaproszenie.Jednym łykiem opróżnił czarkę i napełnił ją ponownie.- O ojcowie! - powiedział w końcu szyderczo, tak że sło­wo to zabrzmiało jak przekleństwo.- Opowiadają ci, jaki to jesteś ważny od chwili, gdy zrobisz sam pierwsze kroki, dają ci wszy-wszystko, czego zapragniesz, dopóki nie doj-dojdziesz do pełnoletności.A wtedy co?- To ty mi powiedz - odparł uprzejmie Lorryn.- Wtedy nic, ot co! - nieznajomy ponownie opróżnił czar­kę, lecz tym razem to Lorryn ją napełnił.- Stajesz się pełnoletni i nic się nie zmienia! Nadal jesteś “chłopcem”, nadal musisz przy­chodzić i wychodzić, jak ci rozkażą.Ch-chciałbyś mieć trochę rozrywki, zaprosić jakichś przyjaciół, a tu zaraz jesteś wzywany do stawienia się przed nim, jakbyś co najmniej ukradł mu forsę ze skrzyni!- Ach, rozumiem - odparł Lorryn współczująco.- Chciałbyś mieć własny mały dworek, kilka niewolnic, a kiedy poprosiłeś o to, on zachowywał się, jakbyś pluł na imiona przodków!- Właśnie tak! A spróbuj zejść z drogi cnoty, choćby odro­binę, choćby dla żartu! Od razu skacze na ciebie, używa przeciw tobie swej mocy, jakbyś był jednym z jego niewolników, jego własnością! Mało, że zmiesza cię z błotem, to jeszcze wychłoszcze się magicznym biczem.Ani się nie obejrzysz, a już grozi ci Przemianą, żeby pomóc ci podjąć decyzję.- Raczej, żebyś nie mógł podjąć własnej decyzji - uzu­pełnił Lorryn ponurym głosem.“A więc to dręczy tego młodzień­ca.Trudno mieć mu to za złe, szczególnie po tym, co mi mówiła Rena” - pomyślał.- Chce przerobić cię na marionetkę, tań­czącą tak, jak on ci zagra!- On właśnie do-dokładnie tak powiedział! - zawołał zdumiony - Powiedział: “Będziesz tańczył, jak ci zagram, z Przemianą czy bez, więc lepiej wbij to sobie do głowy.” A następne, co pamiętam, to to, że zostałem zaręczony z jakąś jękliwą, bladolicą dziewczyną, która nie potrafi przejść przez pokój bez zawrotu głowy, która nie umie powiedzieć z sensem trzech słów po kolei i która - Przodkowie, pomóżcie! - mdleje, ilekroć zobaczy mężczyznę bez ko­szuli! Ciekawe, co będzie robić, gdy zobaczy coś więcej? A ja mam być do niej uwiązany!- A gdybyś zdecydował się zostawić ją w buduarze i szukać zabawy gdzie indziej? - podsuwał Lorryn.- To by oznaczało dla mnie Przemianę, chłopie - odparł opryskliwie młody lord.- Mam wypełnić wobec niej swój obo­wiązek, jak przyzwoity er-lord, i już! - Nalał kolejną czarkę wina, lecz tym razem jej nie wypił.Zamiast tego pochylił się nad stołem i odezwał zupełnie innym tonem: - Słyszałem jednak, że jest skuteczny środek na te kłopoty,Lorryn zaczął rysować palcem wzorki na powierzchni stołu, używając odrobiny rozlanego wina.Wzorki ażurowej biżuterii.- Może i jest, tak przynajmniej słyszałem - odezwał się ostrożnie.- Podobno jest taka biżuteria, która chroni tego, kto ją nosi, przed działaniem czyichś czarów, jeśli sobie ich nie życzy.- Młody lord spojrzał na niego spod długich, białych rzęs z ocze­kiwaniem i odrobiną rozpaczy.- To możliwe.Tak słyszałem.- Lorryn dokończył swój koronkowy wzór.- Słyszałem również, że zapanowało szaleń­stwo na ażurowe srebrne naszyjniki, naramienniki, opaski.Mówiono mi, że stały się ostatnimi czasy bardzo popularne wśród młodych lordów.Zaczynasz się pewnie zastanawiać, czy lekarstwo na twoje kłopoty nie znajduje się właśnie w takiej biżuterii, co?Nieznajomy z zapałem kiwał głową.- Nie wiesz przypadkiem, gdzie mógłbym znaleźć sprzedawcę takich rzeczy? Człowiek musi dotrzymywać kroku modzie.Lorryn udał przez chwilę, że się zastanawia.- Tak się składa, że mam przypadkiem coś takiego przy sobie - odparł.- Kupiłem to wprawdzie dla przyjaciela, ale mogę ci odstąpić za tę samą cenę, którą zapłaciłem.Ja z łatwością je­szcze raz znajdę tego, kto to wyrabia, ale tobie byłoby trudniej, gdyż kryje się on przed nieznajomymi.- A ile by to kosztowało? - teraz er-lord tak gorączkowo pochylał się w jego stronę, że niewiele brakowało, by Lorryn zepsuł cały układ, wybuchając śmiechem.Podał cenę, na co nieznajomy wyciągnął zza paska sakiewkę i przesunął ją po stole.- Tu jest dwa razy tyle, w złocie - powiedział, zaciskając nerwowo palce, jakby nie mógł się już doczekać, kiedy dotknie tej biżuterii.- Weź to, weź to wszystko! - Rozpacz przegnała z jego oczu mgłę wywołaną winem.Któż zresztą nie byłby zroz­paczony, jeśli grożono by mu Przemianą?Lorryn nie ruszył sakiewki; ostrożnie wyjął zza paska swoją, zawierającą owinięte w jedwab, posrebrzane dzieło sztuki kowal­skiej, wykonane przez ludzi Dirica, i popchnął ją przez stół.Er-lord porwał ją natychmiast i ukrył pod tuniką, a Lorryn dopiero wtedy wziął należne mu złoto.- Zechcesz ją na pewno wypróbować, jej jakość i mistrzostwo wykonania - powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl