[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.! Kim ty niby jesteœ, ¿eby manipulowaæ innymi? I ci twoi spiskuj¹cy bankierzy! Twoi œmierdz¹cy ¯ydzi! Jesteœcie skoñczeni! Wasz gatunek wymiera.! Nie dyskutuj ze mn¹ o moich wspó³pracownikach.Nie dotknêliby ani ciebie, ani twoich pieniêdzy! - Ulster a¿ spurpurowia³ z wœciek³oœci.- Wierzysz w to? - zapyta³a Elizabeth.- Ca³kowicie! - Nie zagojona skóra na twarzy Ulstera Scarletta by³a czerwona od uderzaj¹cej mu do g³owy krwi.Mamy te¿ coœ innego! Nie mo¿esz nas tkn¹æ!- Przyznasz jednak, ¿e - tak jak w przypadku listów - mogê okazaæ siê k³opotliwa.I to w du¿o wiêkszym stopniu.Chcesz zaryzykowaæ?- Podpisujesz jedenaœcie wyroków œmierci! Pamiêtaj o tym.Naprawdê chcesz tego?-, Chyba na oba pytania odpowiedŸ brzmi: nie.Ulster Scarlett zamilk³ na chwilê, po czym odezwa³ siê cicho, ale dobitnie:- Daleko ci do mnie.Niech ci nawet przez myœl nie przejdzie, ¿e jesteœ mi równa.- Co siê sta³o, Ulster? Co siê sta³o?.Dlaczego?- Nic i wszystko! Robiê to, czego ¿adne z was nie jest w stanie zrobiæ.Co musi byæ zrobione! Ale nie przez was.- Czyja.my.chcielibyœmy to zrobiæ?- Byæ mo¿e bardziej, ni¿ cokolwiek na œwiecie! Ale nie macie odwagi! Jesteœcie s³abi!Zadzwoni³ telefon.- Nie masz po co odbieraæ - powiedzia³ Ulster.- To sygna³, ¿e moja ¿ona i jej nowy fagas wyszli od Claridge'a.- Rozumiem wiêc, ¿e nasze spotkanie dobieg³o koñca powiedzia³a Elizabeth.Dostrzeg³a z ulg¹, ¿e zgodzi³ siê z tym.Zorientowa³a siê ju¿, ¿e by³ niebezpieczny.Skóra przy jego prawym oku coraz czêœciej drga³a w nerwowym tiku.Powolnym, celowym ruchem rozczapierzy³ palce.- Pamiêtaj, co powiedzia³em.Jeden b³¹d.Przerwa³a mu, zanim skoñczy³.- Pamiêtaj, kim jestem! Rozmawiasz z ¿on¹ Giovanniego Merighi Scarlatti.Zreszt¹ nie ma potrzeby siê powtarzaæ.Zawarliœmy umowê.Wracaj do swoich brudnych interesów.Nie mam zamiaru dalej siê tob¹ zajmowaæ.Ulster Scarlett ruszy³ szybkim krokiem do drzwi, mówi¹c:- Nienawidzê ciê.- Mam nadziejê, ¿e osoby, co do których ¿ywisz podobne uczucia, odp³ac¹ ci tym samym.- Nigdy tego nie zrozumiesz! - Otworzy³ drzwi i wyœlizgn¹³ siê na zewn¹trz, po czym z hukiem zamkn¹³ je za sob¹.Elizabeth Scarlatti stanê³a przy oknie i rozsunê³a zas³ony.Opar³a siê o zimn¹ szybê, jakby szukaj¹c w niej oparcia.Ca³y Londyn spa³ i jedynie nieliczne rozproszone œwiate³ka zaznacza³y kropkami obecnoœæ ludzi.Bo¿e jedyny, co on zrobi³?To, co dot¹d by³o tylko wstrêtne, zmieni³o siê w coœ przera¿aj¹cego, poniewa¿ teraz Ulster mia³ broñ.Broñ, jak¹ daje w³adza i której dostarczyli mu ona i Giovanni.Ze starych oczu niespodziewanie pop³ynê³y ³zy.Elizabeth nie p³aka³a od ponad trzydziestu lat.Oderwa³a siê od okna i zaczê³a kr¹¿yæ po pokoju.Mia³a mnóstwo spraw do przemyœlenia.ROZDZIA£ 28W Home Office, brytyjskim Ministerstwie Spraw Wewnêtrznych, James Derek przegl¹da³ teczkê z aktami: "Jacques Louis Aumont Bertholde, czwarty markiz de Chatellerault".Wszed³ urzêdnik wydaj¹cy akta.- Czeœæ, James.Widzê, ¿e masz dziœ nocny dy¿ur.- Obawiam siê, ¿e tak, Charles.Zabieram kopiê tych akt.Dosta³eœ moje zamówienie?- Mam je tutaj.Podaj mi dane, to podpiszê ci zezwolenie.Tylko siê streszczaj.Gram w karty w biurze.- Dobra.Krótko i zwiêŸle.Amerykanie podejrzewaj¹ personel swojej ambasady o sprzeda¿ jankeskich papierów wartoœciowych na naszym czarnym rynku.Bertholde obraca siê w krêgach dyplomatycznych.Mo¿e siê to wi¹zaæ ze Scarlattim.- Kiedy to wszystko siê sta³o?- Jakiœ rok temu, jeœli dobrze zrozumia³em.Urzêdnik spojrza³ na Jamesa Dereka.- Rok temu?- Tak.- I ten Amerykanin chce sprawdziæ ludzi z ambasady teraz?Tutaj?- Zgadza siê.- Có¿, znalaz³ siê po z³ej stronie Atlantyku.Ca³y personel ambasady amerykañskiej wyprowadzi³ siê st¹d cztery miesi¹ce temu.Nie ma tu teraz nikogo - nawet sekretarki - z tych, którzy byli w Londynie w zesz³ym roku.- To bardzo dziwne - stwierdzi³ Derek cicho.- Powiedzia³bym, ¿e twój amerykañski przyjaciel ma kiepsk¹ ³¹cznoœæ ze swoim Departamentem Stanu.- Znaczy, ¿e k³amie.- Chyba tak.Janet i Matthew wysiedli z windy na siódmym piêtrze i ruszyli korytarzem w stronê apartamentu Elizabeth.Mieli do przejœcia zaledwie trzydzieœci metrów, ale zatrzymywali siê cztery razy, ¿eby siê obj¹æ i poca³owaæ.Kiedy ju¿ wreszcie doszli do drzwi, dziewczyna wyjê³a z torebki klucz i wrêczy³a inspektorowi.W³o¿y³ go w zamek i równoczeœnie nacisn¹³ klamkê, zanim jeszcze przekrêci³ klucz.Drzwi otworzy³y siê i inspektor natychmiast wytrzeŸwia³.Wpad³ do pokoju.Elizabeth Scarlatti siedzia³a na kanapie przy s³abym œwietle nocnej lampki.Nie wsta³a, podnios³a tylko wzrok na Canfielda i synow¹.- S³ysza³am was w korytarzu.- Kaza³em pani zamkn¹æ drzwi!- Przepraszam, zapomnia³am [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl