Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Silberberg Robert Prady czasu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po prostu doktor Stronberg chce, żeby twój organizm się zregenerował.- Podeszła do drzwi i znowu się zatrzymała.Spojrzała w jego zielone oczy, czując, jak skóra cierpnie jej na karku.„To są oczy tego wilka - pomyślała.- Nie, przecież to zupełnie niemożliwe!” - Zajrzę do ciebie później - powiedziała i wyszła.Michael sposępniał.Kule z jej pistoletu omal go nie trafiły.Oczywiście domyślał się, że Chesna nie wyciągnęła właściwych wniosków, ale wiedział, że musi teraz uważać na to, co robi.Podrapał się po brodzie i popatrzył na ręce.Pod paznokciami miał czarną ziemię.Po kilku minutach przyniesiono mu śniadanie: wodnistą owsiankę.Nieco później przybył Stronberg, który stwierdził, że gorączka już całkiem przeszła, i zaczął się awanturować o pozrywane szwy.Michael oznajmił, że jest już gotów podjąć lekkie ćwiczenia, więc powinien dostać ubranie, w którym mógłby chodzić.Stronberg początkowo odmówił stanowczo, ale w chwilę potem powiedział, że pomyśli o tym.Nie minęła jeszcze godzina, kiedy ta sama kobieta, która przygotowywała posiłki, przyniosła do pokoju Michaela szarozielony dres, bieliznę, skarpety i płócienne pantofle.Poza tym dostał miskę z wodą, kostkę mydła do golenia i brzytwę.Świeżo ogolony i ubrany wyszedł z pokoju i zaczął się przechadzać po domu.Na końcu korytarza znalazł pokój Łazarisa.Rosjanin był wystrzyżony na łyso, ale dalej miał swą bujną brodę.Jego dumny nos wyglądał na jeszcze większy pod błyszczącą czaszką.Łazaris nadal był blady i osłabiony, ale jego policzki się zaróżowiły, a w ciemnobrązowych oczach zabłysły żywe iskierki.Powiedział, że jest traktowany bardzo dobrze, ale odmówiono spełnienia jego prośby o butelkę wódki i paczkę papierosów.- Hej, Gałatinow! - powiedział, kiedy Michael podniósł się do wyjścia.- Dobrze, że nie wiedziałem, że jesteś tak ważnym szpiegiem! W innym wypadku bardziej bym się bał!- A teraz się boisz?- Dlatego, że jestem w gnieździe szpiegów? Gałatinow, jestem taki przerażony, że o mało się nie zesram.Gdyby naziści kiedykolwiek znaleźli to miejsce, tobyśmy wszyscy się huśtali na krawatach z drutu.- Nie znajdą.A my nie będziemy się huśtali.- Tak, może nasz wilk będzie nas bronił.Słyszałeś o nim? Michael skinął głową.- Więc - powiedział Łazaris - chcesz lecieć do Norwegii.Na jakąś cholerną wyspę przy południowo-zachodnim wybrzeżu, tak? Powiedziała mi o tym Złotowłosa.- Zgadza się.- Potrzebujesz drugiego pilota.Złotowłosa mówi, że ma samolot transportowy.Nie chciała powiedzieć, jakiego rodzaju, więc myślę, że nie jest to jeden z najnowszych modeli.- Uniósł palec.- A to znaczy, towarzyszu Gałatinow, że to nie będzie szybki samolot i że nie będzie miał wysokiego pułapu.Powiedziałem to Złotowłosej i powiem też tobie: jeżeli natkniemy się na samoloty myśliwskie, to już po nas.Żaden transportowiec nie może się ścigać z messerschmittem.- Wiem o tym.Jestem pewien, że ona też to wie.A więc podejmiesz się tego zadania czy nie?Łazaris zamrugał oczami, jakby zdziwiony, że w ogóle można zadać takie pytanie.- Moje miejsce jest na niebie - powiedział.- Oczywiście, że to zrobię.Michael wcale nie wątpił, że Rosjanin zdecyduje się lecieć.Opuścił Łazarisa i ruszył na poszukiwanie Chesny.Znalazł ją samą w saloniku na tyłach domu, studiującą mapę Niemiec i Norwegii.Pokazała mu trasę, wzdłuż której mieli lecieć, i miejsca, gdzie były planowane trzy międzylądowania w celu uzupełnienia paliwa.Jak powiedziała, przelot miał im zająć cztery noce.Pokazała mu też, w którym punkcie w Norwegii mieli wylądować.- To kawałek równiny pomiędzy dwiema górami - rzekła.- Mamy tam agenta z łodzią.- Czubkiem ołówka dotknęła kropki oznaczającej nadmorską wieś o nazwie Uskedahl.- A to jest Skarpa - objaśniła, dotykając niewielkiego kolistego kształtu na mapie.Michael ocenił, że wyspa jest odległa około trzydziestu mil od Uskedahl i leży osiem lub dziewięć mil od brzegu.- Tutaj prawdopodobnie możemy natknąć się na łodzie patrolowe.- Zatoczyła ołówkiem łuk na wschód od Skarpy.- Przypuszczam, że są tam też miny.- Więc Skarpa nie wygląda na miejsce odpowiednie na letnie wakacje, prawda?- Nie bardzo.Leży tam jeszcze śnieg i noce są zimne.Musimy wziąć ciepłe ubrania.W Norwegii lato przychodzi późno.- Nie przeszkadza mi mroźna pogoda.Podniosła na niego wzrok i znowu wpatrzyła się w jego zielone oczy.„Wilcze oczy” - pomyślała.- Niewiele rzeczy potrafi ciebie zniechęcić, prawda?- Owszem.Nie pozwalam na to.- Czy to jest takie proste? Włączasz się i wyłączasz w zależności od okoliczności?Twarz Chesny była blisko jego twarzy.Jej woń kojarzyła mu się z niebiańskim zapachem.Jeszcze tylko sześć cali i ich usta mogły się spotkać.- Zdawało mi się, że mówimy o Skarpie - odezwał się Michael.- Mówiliśmy.Ale teraz rozmawiamy o tobie.- Wytrzymała jego spojrzenie jeszcze przez kilka sekund, a potem odwróciła wzrok i zaczęła składać mapy.- Masz jakiś dom? - zapytała.- Tak.- Nie, nie chodzi mi o miejsce, w którym można mieszkać.Chodzi mi o prawdziwy dom.- Znów spojrzała na niego pytająco.- Miejsce, które jest twoim w duszy.- Nie jestem pewien - odparł.Sercem należał do rosyjskiego lasu, daleko od kamiennego domostwa w Walii.- Chyba jest albo był taki, ale nie mogę do niego wrócić.A kto w ogóle może? - Nie odpowiedziała.- A ty?Chesna złożyła dokładnie mapy i wsunęła je do mapnika z brązowej skóry.- Nie mam domu - odpowiedziała.- Kocham Niemcy, ale to jest taka miłość, jaką się darzy chorego przyjaciela, który ma niedługo umrzeć.- Odwróciła wzrok, patrząc przez okno na oblane złotym światłem słońca drzewa.- Pamiętam Amerykę.Te miasta.zapierają dech w piersiach.Cała ta przestrzeń jak w olbrzymiej katedrze.Wiesz, przed wojną odwiedził mnie ktoś z Kalifornii.Mówił, że widział wszystkie moje filmy.Zapytał, czy chciałabym pojechać do Hollywood.- Uśmiechnęła się lekko, pogrążona we wspomnieniach.- Powiedział, że wszyscy ludzie na świecie poznają moją twarz.Że powinnam wrócić do domu i pracować w kraju, w którym się urodziłam.Oczywiście to było, zanim świat się zmienił.- Ale nie zmienił się aż na tyle, żeby w Hollywood przestali robić filmy.- Ja się zmieniłam - odpowiedziała.- Zabijałam ludzi.Niektórzy z nich zasługiwali na kule, a inni po prostu mieli pecha być w niewłaściwym miejscu.Widziałam.widziałam okropne rzeczy.I czasami.pragnęłabym bardziej niż czegokolwiek innego móc wrócić do przeszłości i być znowu niewinna.Ale kiedy już dom duszy spłonie, to kto może go odbudować?Michael nie odpowiedział.Promienie słońca przeświecały przez jej włosy, które błyszczały jak złota włóczka.Pragnął zatopić w nich swe palce.Wyciągnął rękę i dotknął jej loków, ale Chesna westchnęła i zatrzasnęła mapnik.Cofnął dłoń.- Przepraszam - powiedziała Chesna.Włożyła mapnik do wydrążonej książki i wsunęła ją z powrotem na półkę.- Nie miałam zamiaru tak się nad tym rozwodzić.- Nic nie szkodzi.- Michael znowu poczuł się nieco zmęczony.Pomyślał, że nie powinien się za bardzo forsować, kiedy to nie jest konieczne.- Wracam do mojego pokoju.Skinęła głową.- Powinieneś odpoczywać, dopóki jeszcze możesz.- Wskazała ręką na półki z książkami.- Gdybyś chciał, mógłbyś tu znaleźć wiele do czytania.Doktor Stronberg ma niezłą kolekcję literatury naukowej i mitologii.„A więc to dom doktora” - pomyślał.- Nie, dziękuję.Przepraszam, muszę już iść.Nie sprzeciwiała się, więc Michael opuścił salonik [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Po prostu doktor Stronberg chce, żeby twój organizm się zregenerował.- Podeszła do drzwi i znowu się zatrzymała.Spojrzała w jego zielone oczy, czując, jak skóra cierpnie jej na karku.„To są oczy tego wilka - pomyślała.- Nie, przecież to zupełnie niemożliwe!” - Zajrzę do ciebie później - powiedziała i wyszła.Michael sposępniał.Kule z jej pistoletu omal go nie trafiły.Oczywiście domyślał się, że Chesna nie wyciągnęła właściwych wniosków, ale wiedział, że musi teraz uważać na to, co robi.Podrapał się po brodzie i popatrzył na ręce.Pod paznokciami miał czarną ziemię.Po kilku minutach przyniesiono mu śniadanie: wodnistą owsiankę.Nieco później przybył Stronberg, który stwierdził, że gorączka już całkiem przeszła, i zaczął się awanturować o pozrywane szwy.Michael oznajmił, że jest już gotów podjąć lekkie ćwiczenia, więc powinien dostać ubranie, w którym mógłby chodzić.Stronberg początkowo odmówił stanowczo, ale w chwilę potem powiedział, że pomyśli o tym.Nie minęła jeszcze godzina, kiedy ta sama kobieta, która przygotowywała posiłki, przyniosła do pokoju Michaela szarozielony dres, bieliznę, skarpety i płócienne pantofle.Poza tym dostał miskę z wodą, kostkę mydła do golenia i brzytwę.Świeżo ogolony i ubrany wyszedł z pokoju i zaczął się przechadzać po domu.Na końcu korytarza znalazł pokój Łazarisa.Rosjanin był wystrzyżony na łyso, ale dalej miał swą bujną brodę.Jego dumny nos wyglądał na jeszcze większy pod błyszczącą czaszką.Łazaris nadal był blady i osłabiony, ale jego policzki się zaróżowiły, a w ciemnobrązowych oczach zabłysły żywe iskierki.Powiedział, że jest traktowany bardzo dobrze, ale odmówiono spełnienia jego prośby o butelkę wódki i paczkę papierosów.- Hej, Gałatinow! - powiedział, kiedy Michael podniósł się do wyjścia.- Dobrze, że nie wiedziałem, że jesteś tak ważnym szpiegiem! W innym wypadku bardziej bym się bał!- A teraz się boisz?- Dlatego, że jestem w gnieździe szpiegów? Gałatinow, jestem taki przerażony, że o mało się nie zesram.Gdyby naziści kiedykolwiek znaleźli to miejsce, tobyśmy wszyscy się huśtali na krawatach z drutu.- Nie znajdą.A my nie będziemy się huśtali.- Tak, może nasz wilk będzie nas bronił.Słyszałeś o nim? Michael skinął głową.- Więc - powiedział Łazaris - chcesz lecieć do Norwegii.Na jakąś cholerną wyspę przy południowo-zachodnim wybrzeżu, tak? Powiedziała mi o tym Złotowłosa.- Zgadza się.- Potrzebujesz drugiego pilota.Złotowłosa mówi, że ma samolot transportowy.Nie chciała powiedzieć, jakiego rodzaju, więc myślę, że nie jest to jeden z najnowszych modeli.- Uniósł palec.- A to znaczy, towarzyszu Gałatinow, że to nie będzie szybki samolot i że nie będzie miał wysokiego pułapu.Powiedziałem to Złotowłosej i powiem też tobie: jeżeli natkniemy się na samoloty myśliwskie, to już po nas.Żaden transportowiec nie może się ścigać z messerschmittem.- Wiem o tym.Jestem pewien, że ona też to wie.A więc podejmiesz się tego zadania czy nie?Łazaris zamrugał oczami, jakby zdziwiony, że w ogóle można zadać takie pytanie.- Moje miejsce jest na niebie - powiedział.- Oczywiście, że to zrobię.Michael wcale nie wątpił, że Rosjanin zdecyduje się lecieć.Opuścił Łazarisa i ruszył na poszukiwanie Chesny.Znalazł ją samą w saloniku na tyłach domu, studiującą mapę Niemiec i Norwegii.Pokazała mu trasę, wzdłuż której mieli lecieć, i miejsca, gdzie były planowane trzy międzylądowania w celu uzupełnienia paliwa.Jak powiedziała, przelot miał im zająć cztery noce.Pokazała mu też, w którym punkcie w Norwegii mieli wylądować.- To kawałek równiny pomiędzy dwiema górami - rzekła.- Mamy tam agenta z łodzią.- Czubkiem ołówka dotknęła kropki oznaczającej nadmorską wieś o nazwie Uskedahl.- A to jest Skarpa - objaśniła, dotykając niewielkiego kolistego kształtu na mapie.Michael ocenił, że wyspa jest odległa około trzydziestu mil od Uskedahl i leży osiem lub dziewięć mil od brzegu.- Tutaj prawdopodobnie możemy natknąć się na łodzie patrolowe.- Zatoczyła ołówkiem łuk na wschód od Skarpy.- Przypuszczam, że są tam też miny.- Więc Skarpa nie wygląda na miejsce odpowiednie na letnie wakacje, prawda?- Nie bardzo.Leży tam jeszcze śnieg i noce są zimne.Musimy wziąć ciepłe ubrania.W Norwegii lato przychodzi późno.- Nie przeszkadza mi mroźna pogoda.Podniosła na niego wzrok i znowu wpatrzyła się w jego zielone oczy.„Wilcze oczy” - pomyślała.- Niewiele rzeczy potrafi ciebie zniechęcić, prawda?- Owszem.Nie pozwalam na to.- Czy to jest takie proste? Włączasz się i wyłączasz w zależności od okoliczności?Twarz Chesny była blisko jego twarzy.Jej woń kojarzyła mu się z niebiańskim zapachem.Jeszcze tylko sześć cali i ich usta mogły się spotkać.- Zdawało mi się, że mówimy o Skarpie - odezwał się Michael.- Mówiliśmy.Ale teraz rozmawiamy o tobie.- Wytrzymała jego spojrzenie jeszcze przez kilka sekund, a potem odwróciła wzrok i zaczęła składać mapy.- Masz jakiś dom? - zapytała.- Tak.- Nie, nie chodzi mi o miejsce, w którym można mieszkać.Chodzi mi o prawdziwy dom.- Znów spojrzała na niego pytająco.- Miejsce, które jest twoim w duszy.- Nie jestem pewien - odparł.Sercem należał do rosyjskiego lasu, daleko od kamiennego domostwa w Walii.- Chyba jest albo był taki, ale nie mogę do niego wrócić.A kto w ogóle może? - Nie odpowiedziała.- A ty?Chesna złożyła dokładnie mapy i wsunęła je do mapnika z brązowej skóry.- Nie mam domu - odpowiedziała.- Kocham Niemcy, ale to jest taka miłość, jaką się darzy chorego przyjaciela, który ma niedługo umrzeć.- Odwróciła wzrok, patrząc przez okno na oblane złotym światłem słońca drzewa.- Pamiętam Amerykę.Te miasta.zapierają dech w piersiach.Cała ta przestrzeń jak w olbrzymiej katedrze.Wiesz, przed wojną odwiedził mnie ktoś z Kalifornii.Mówił, że widział wszystkie moje filmy.Zapytał, czy chciałabym pojechać do Hollywood.- Uśmiechnęła się lekko, pogrążona we wspomnieniach.- Powiedział, że wszyscy ludzie na świecie poznają moją twarz.Że powinnam wrócić do domu i pracować w kraju, w którym się urodziłam.Oczywiście to było, zanim świat się zmienił.- Ale nie zmienił się aż na tyle, żeby w Hollywood przestali robić filmy.- Ja się zmieniłam - odpowiedziała.- Zabijałam ludzi.Niektórzy z nich zasługiwali na kule, a inni po prostu mieli pecha być w niewłaściwym miejscu.Widziałam.widziałam okropne rzeczy.I czasami.pragnęłabym bardziej niż czegokolwiek innego móc wrócić do przeszłości i być znowu niewinna.Ale kiedy już dom duszy spłonie, to kto może go odbudować?Michael nie odpowiedział.Promienie słońca przeświecały przez jej włosy, które błyszczały jak złota włóczka.Pragnął zatopić w nich swe palce.Wyciągnął rękę i dotknął jej loków, ale Chesna westchnęła i zatrzasnęła mapnik.Cofnął dłoń.- Przepraszam - powiedziała Chesna.Włożyła mapnik do wydrążonej książki i wsunęła ją z powrotem na półkę.- Nie miałam zamiaru tak się nad tym rozwodzić.- Nic nie szkodzi.- Michael znowu poczuł się nieco zmęczony.Pomyślał, że nie powinien się za bardzo forsować, kiedy to nie jest konieczne.- Wracam do mojego pokoju.Skinęła głową.- Powinieneś odpoczywać, dopóki jeszcze możesz.- Wskazała ręką na półki z książkami.- Gdybyś chciał, mógłbyś tu znaleźć wiele do czytania.Doktor Stronberg ma niezłą kolekcję literatury naukowej i mitologii.„A więc to dom doktora” - pomyślał.- Nie, dziękuję.Przepraszam, muszę już iść.Nie sprzeciwiała się, więc Michael opuścił salonik [ Pobierz całość w formacie PDF ]