[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.odległość muzyki.- Bardzo tu ładnie - stwierdziła Karen.- Żałuję, że nie jesteśmy na wycieczce.I w ogóle bardzo żałuję, że staliśmy się przeciwnikami.- To pani wina – rzekłem.- Moja? Przecież ja kilkakrotnie praponowałam panu współpracę.- Właśnie w tym sęk.Chciała pani we mnie widzieć najętego współpracownika, który ma pomagać pani w odnalezieniu skarbów.A ja jestem człowiekiem wolnym i nie miałem ochoty podporządkować się pani.Mijaliśmy wejście na drewniane pomosty.Niektóre z nich były oświetlone latarniami.Raptem Karen kurczowo chwyciła mnie za rękę.- O, tam, niech pan patrzy.Tam, na koniec pomostu.Czy to nie Malinowski?Jakiś mężczyzna wskoczył do motorówki i usiłował zapuścić silnik.Warkot motoru, który nie od razu chciał się wziąć do pracy, głośno rozbrzmiewał w ciszy nocnej.- To on! Na pewno! Poznaję go! - wołała Karen.Silnik motorówki zaczął turkotać równym rytmem.Bandyta odepchnął motorówkę od pomostu i ruszył nią w stronę drugiego brzegu.- Wracamy.Spróbuję go doścignąć amfibią - powiedziałem do Karen.Pobiegliśmy w górę tymi samymi kamiennymi schodkami.Znowu jak bomba wpadliśmy między tańczących i doskoczyliśmy do naszych samochodów.- Niech pan na mnie zaczeka - wołała Karen, podnosząc maskę lincolna.Po chwili opuściła maskę, wyjęła kluczyki pozostawione w stacyjce przez Malinowskiego.Jednym susem znalazła się obok mnie w wehikule.- Unieruchomiłam swój wóz - wyjaśniła.- Pod maską mam dźwigienkę, która rozłącza układ elektryczny.Teraz już nikt nie zdoła ukraść lincolna.Wczasowicze przerwali taniec i zaciekawieni wyszli aż na ulicę, A ja zawróciłem wozem przed kawiarnią i o kilka domów dalej, stromą uliczką zjechałem na nadbrzeże.Motorówka z Malinowskim rysowała się na tafli jeziora jak malutka plamka, lecz warkot silnika rozlegał się wciąż bardzo wyraźnie.Na piaszczystej plaży siedziało kilka zakochanych młodych par.Gdy jechałem wzdłuż plaży, szukając dogodnego zjazdu w wodę, goniły mnie krzyki:- Nie ma pan już gdzie jeździć? E, panie wariat, bo pan wpadnie do wody! A umie pan pływać?Znalazłem wjazd w jezioro.Rozpędziłem wehikuł, który z ogromnym pluskiem, niemal jak koń bojowy, skoczył w fale jeziora.- Boże drogi! - wrzasnął dziewczęcy głos na plaży.A my już płynęliśmy kołysząc się na fali wywołanej pędem wehikułu.Ciemna plamka, którą stanowiła motorówka Malinowskiego, zniknęła nam z oczu.Słyszeliśmy tylko cichy warkot silnika i on to wskazywał nam drogę ucieczki bandyty.Docisnąłem pedał gazu.Przód wehikułu aż uniósł się nad powierzchnią wody, śruba umieszczona z tyłu zawirowała ze zwiększoną szybkością.Za nami kotłowały się fale poruszone turbiną, na jeziorze pozostawała trójkątna smuga białej piany.Włączyłem wycieraczki, aby oczyszczały przednią szybę z kropel wody, która nieustannie na nią pryskała i zasłaniała nam widok.- Ucieka w stronę Wyspy Miłości — powiedziałem do Karen, wsłuchując sie w nadpływajacy z odddali warkot motorówki.- Miłości?- Tak ją nazwano, bo odwiedzją ją zakochane pary.- Był pan tam kiedyś? - spytala.- Tak.Szukałem pewnego naukowca, który mógł mi wyjaśnić zagadkę zaginionego zbioru starych monet.Na Wyspie Miłości spędzał swój miodowy miesiąc po ślubie, a ja byłem zmuszony przerwać mu sielankę.- Wyobrażam sobie, co myślał o panu – zaśmiała się Karen.- A czy zbiór pan odnalazł?- O, tak.Choć to była jedna z mych najbardziej niebezpiecznych przygód.- Ale skarbu templariuszy pan nie odnajdzie - powiedziała twardo Karen.- Niech pan sobie to wybije z głowy.- Pani znowu zaczyna? Czyżby historia z Malinowskim niczego pani nie nauczyła?- Będę ostrożniejsza.Lecz to nie znaczy, że rezygnuję z poszukiwania skarbów.One muszą być moje.- To się jeszcze okaże - uśmiechnąłem się.Karen zaimponowała mi.Po tym wszystkim, co przeżyła, przypuszczałem, że zrezygnuje z dalszej walki o skarby.Ale ona była nieustępliwa, uparta i ambitna.Podobało mi się to.- Cicho! - syknęła nagle Karen.- Czy pan słyszy?- Właśnie, że nic nie słyszę.Umilkł warkot motorówki.- O to mi chodziło - kiwnęła głową Karen.- Zapewne przybił motorówką do brzegu i wyłączył silnik.Dlaczego wybrał Wyspę Miłości? On chyba nie jest zakochany? - zaśmiała się.- Zapewne był tutaj kiedyś i zna te strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl