[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ja nie rozumiem, czemu ją obserwowałem, skoro pracuje ona w salonie piękności.Skąd to zainteresowanie?- Już mówiłem panu, że być może współpracuje ona z niejakim Jerzym Baturą.ABatura porwał przecież na Starówce Proroka.- Co nas obchodzi ten Batura, skoro policja złapała Bakszysza? To tylko kwestiaczasu, kiedy ten fałszerz przyzna się, gdzie ukrył portrety Wyspiańskiego.To on jest Komą! Awiecie dlaczego tak uważam? Chodzi o ten pyłek kwiatowy na pastelach.Bakszysz mieszkana działce.Ma tam małą szklarnię, hoduje kwiaty i warzywa.Wszystko się zgadza.- Tak sądzisz? - spytał Paweł.- Bakszysz namalował fałszywe pastele dawno temu! - rzekł triumfalnie magister.-Mamy go.Czego chcieć więcej? Nie widzę związku między Skalską a fałszerzem obrazów.Chyba nie powie mi pan, że dlatego się nią interesujemy, bo Skalska maluje.- Jak to  maluje"?- No tak! Twarze kobietom.To znaczy makijaż. - Jest pan dowcipny - zauważyłem z powagą.- Czy panowie czegoś przede mną nie ukrywają? Ostatnio nasze wzajemne stosunkinieco się ochłodziły.Często wychodzi pan z biura i nie mówi dokąd.Ostrzegano mnie, że jestpan oryginalnym człowiekiem.- A kto, jeśli można wiedzieć? - spytałem.- Nieważne - speszył się.- Czy dzisiaj też mam śledzić tę Skalską?- Jeśli pan taki dobry - westchnąłem.- Ale nie mogę nalegać.Dzisiaj jest sobota i niepracujemy.Jeśli cokolwiek robimy w sprawie Komy, czynimy to na własną rękę.- Nie ma sprawy - bąknął.- Jeśli zauważysz kogoś interesującego na wystawie, daj znać - poprosił na koniecPaweł.Opuściliśmy  Zachętę".Była piękna pogoda, ale czułem się wyjątkowo podle.Sprawa Komy nie dawała mispokoju, ale bardziej ciążyła przygoda z Reginą.Pożegnałem Pawła i udałem się wmarkotnym nastroju do kawalerki.Pod wieczór oglądałem wyjęte z teczki zdjęcia falsyfikatów Komy.Patrzyłem na nie inie mogłem się nadziwić, że to złudzenie autentyku.Wydawało się, że tylko ruchy rękiWyspiańskiego uzbrojonej w kredkę mogły narysować te zamyślone i uważne oczy,niepokojąco dorosłe w zwykłym smutku, ale dziecinne w swojej niewinności.O ileż łatwiejbyło sfałszować olejne pejzaże Wyspiańskiego, który nie był dość dobrym pejzażystą idodatkowo olej mu nie służył.Dlaczego ktoś uparł się na genialne pastele? Ano dlatego, żebyły genialne!Wyspiański kilkakrotnie sporządzał portrety tych samych dzieci.Najczęściejuwieczniał swoją ukochaną trójkę - Miecia, Helenkę i Stasia.Portret śpiącego Stasia znajdujesię w zbiorach Muzeum Narodowego oraz w Muzeum Zląskim, zaś w Krakowie i w Poznaniumożna obejrzeć  Helenkę z niezapominajkami przy fortepianie".Dwie wersje innego jejportretu trafiły do Warszawy i do Krakowa.Ta pierwsza, jak i kolejne dziecięce portrety zezbiorów warszawskich zostały sfałszowane i podmienione przez Komę - genialnegonadwiślańskiego fałszerza.A są to:  Studium dziewczynki opartej o poręcz krzesła" (1899), Główka Helenki", córki artysty (1900) i  Portret dziewczynki w stroju regionalnym" (1901);nie licząc dwóch pasteli z poprzedniego tygodnia. Bakszysz nie jest Komą" - myślałem leżąc na plecach i wpatrując się w sufit. To nieformat genialnego fałszerza i nie ten styl.Przede wszystkim Bakszysz musiałby znać jakiegośpracownika Muzeum Narodowego, który podmieniłby jego fałszywe pastele.Policja by coś wyniuchała, gdyby taki pomocnik istniał.Bakszysz to dzikus.Czy dzwoniłby do muzeum, abyprzyznać się do autorstwa falsyfikatów? Bakszysz gardzi sławą".Telefoniczny głos Komy, który zapamiętał Jan nie był tym donośnym i lekkochropawym głosem, jaki posiadał Bakszysz.Inna sprawa, że przetrzymywany w areszcierzezbiarz milczał i Jan nie mógł zidentyfikować jego głosu.Gdyby tylko Bakszysz zechciałmówić. Jak zmusić Bakszysza do mówienia?" - zastanawiałem się.Usnąłem wreszcie w ubraniu, a gdy wstałem nad ranem, wiedziałem o sprawiefałszerza tyle samo, co przed zaśnięciem.Przeklęta sprawa! Odnosiłem dziwne wrażenie, żew miarę rozwoju elektroniki i nowoczesnych systemów alarmowych, kradzieże dzieł sztukiwciąż były szczególnym wyzwaniem dla złodziei.Od kradzieży  Mony Lizy" Leonarda daVinci10 minęło wiele czasu i choć w muzeach kradzieże były od kilku lat rzadkością, o czyminformowały raporty Interpolu i naszej policji, to jednak ostatnia sprawa z Wyspiańskimpokazała, że nie jest dobrze.Pomijając skandaliczną ochronę obiektów sakralnych i kilkagłośnych kradzieży obrazów z mieszkań prywatnych (zakończonych morderstwem), muzea wostatnich latach wzmogły czujność.A w swojej długiej pracy pamiętałem kilka głośnychkradzieży z muzeów.Na przykład w 1974 roku skradziono obrazy van Dycka i Brueghla z MuzeumNarodowego w Gdańsku; siedem lat pózniej zginęło czternaście cennych dzieł (międzyinnymi Emila Noldego, Paula Signaca, Augusta Renoira) z Muzeum Sztuki w Aodzi.Naszczęście odzyskano trzynaście z nich.W tym samym roku zginął jeszcze kolejny obraz vanDycka z Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu (ten obraz również udało się szczęśliwieodzyskać).W latach dziewięćdziesiątych ze składnicy Muzeum Narodowego we Wrocławiuzniknęło aż szesnaście obrazów.Gdzie trafią takie prace? Giną dla potomnych wzakamuflowanych przed światem posiadłościach bogaczy na całym świecie.Być może i wPolsce mieszkał taki właśnie kolekcjoner, który zapragnął mieć cenne pastele z MuzeumNarodowego.Bo na pewno żył i pracował nad Wisłą genialny fałszerz Wyspiańskiego.W niedzielę spadł pierwszy wiosenny deszcz, oczyszczając powietrze i ulice zwielkomiejskiego pyłu, podnosząc wyżej Wisłę i czyniąc jej nurt bystrzejszym, a takżeużyzniając swoim życiodajnym balsamem ziemię.Deszcz zmył z dachów warszawskichkamienic brud i skropił najwyższe wieżowce w centrum miasta.Kiedy wyszło słońce,przyroda zaczęła żywiej pulsować, a ja otrząsnąłem się z piątkowego marazmu.10 Najsłynniejszy obraz świata zniknął z Luwru 22 sierpnia 1911 r.Odzyskanego przypadkowo.Złodziejemokazał się włoski malarz pokojowy pracujący w Luwrze  Vincenzo Leonardi. Targ na Kole odwiedziłem po dziewiątej.Paweł czekał przy parkingach napołudniowym krańcu, a potem rzuciliśmy się w wir nieokiełznanego handlu, przeciskając sięwytrwale przez ludzkie masy.Najwięcej było tak zwanej sztuki zdobniczej, jednak częstostare świeczniki zdawały się nie mieć stylu, srebrne łyżki posiadały podejrzany cechy, awszystko lśniło od nadmiaru patyny.Oczywiście można było tutaj kupić przedmiotoryginalny, może nawet i cenny, ale w najlepszym razie pochodził on z XIX wieku.Jako że wXIX wieku często nawiązywano do wcześniejszych stylów, sprzedawca takich staroci zawyżałcenę, twierdząc, że to siedemnastowieczny świecznik.Wniosek nasuwał się jeden: aby cokol-wiek tutaj kupić, należało znać się na rzeczy, inaczej kupowało się bubel.Wreszcie pojawiłysię pierwsze stoiska, na których dostrzegliśmy obrazy, zazwyczaj tandetne motywy, pejzaże isłodkie portrety.Zlustrowaliśmy kilka takich stoisk, ale nigdzie nie natrafiliśmy na bardziejoryginalne portrety [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl