[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.palce na kierownicy.Boże, posłał ku niebu nieme wołanie, pomóż mi.Comogą zrobić, oni umrą.*** Uniósł powieki zaintrygowany zmianą pod swymipalcami.W pierwszej chwili nie uwierzył oczom.Uderzenie było silne.Wóz zatańczył na mokrym Pomyślał, że oszalał.Krew śmiertelnie rannegoasfalcie i zanim go opanował, każdy ruch kierownicy człowieka zdawała się sama wpływać do ran, aodbił się w żołądku mdlącym osłabieniem.Drugie opuchlizna znikała w oczach, na powrót nadającuderzenie w zderzak było słabsze, za to ujrzał twarze krwawej masce wygląd twarzy.Oniemiały, nie zanapastników.Gówniarze, pijani jak bąki, śmiali się i bardzo wiedząc, co czyni, dotknął brwi i gałka ocznawylewali na niego rynsztok słów.Ich nowiutki wróciła na swoje miejsce.Rozejrzał się, szukającmercedes gnał lewym pasem, a wykrzywione świadków swojej mocy, lecz nadal jedynymchorobliwą nienawiścią pyski mówiły, że nikt im nie towarzyszem były ciemne drzewa.Wybałuszając oczy,podskoczy.Próbował zwolnić, lecz powtórzyli jego obserwował, jak z trzaskiem zrasta się kość udowa, amanewr, waląc tym razem całym bokiem wozu.Poczuł stopa wraca na właściwe miejsce.Nie minęła minuta, aw ustach smak krwi.Nie znał ich ani oni jego - zwykłe jedynie podarte ubranie świadczyło, że ten człowiekmałe sukinsyny, pragnące w pijanym widzie wysłać go umierał przed chwilą.Dotknął jego policzka.do kostnicy.Las uciekał po bokach szarymi smugami.Mężczyzna zachrapał i obrócił się na bok.Próbował zapalić reflektory; lewy, najwyrazniej - Boże - wstając, Michał zatoczył się - co jest grane?rozbity, nie zadziałał.Bał się zatrzymać i stanąć twarzą Chwiejnym krokiem obszedł zdruzgotaną maskęw twarz z ich nienawiścią.wozu i stanął nad kierowcą.Mężczyzna otworzył oko.Raptem, w ułamku sekundy, spoza zakrętu Kiedy dojrzał Michała, zabełkotał coś w pijanymwyskoczyły drugie światła potężnego TIR-a.Michał widzie.Chociaż mrok utrudniał obserwację, nie możnaprzykleił się do pobocza, usiłując zostawić im miejsce.było mieć wątpliwości.Ryk klaksonów, kątem oka dojrzał znak drogowy, Na ciele leżącego nie było znać nawet śladuktórego słupek mijał o centymetry.Wizg powietrza wypadku.rozpruwanego masą ciężarówki, zdezorientowane Michał zatoczył się, odbił plecami od drzewa itwarze gówniarzy.skręcił ostro kierownicą i wziął przeskakując rozbitą barierkę, wybiegł na drogę.Smugazasłonięty krzakami zakręt.Oni nie zdążyli.Mercedes, światła z jedynego sprawnego reflektora celowała wkosząc barierę, wyleciał z drogi, odbił się od pnia i z głąb lasu.Z łomoczącym sercem wskoczył do wozu.łoskotem wylądował na rosłym drzewie.Michał z Bez spojrzenia za siebie wdusił gaz do oporu.Przeztrudem opanował wóz i wyhamowawszy na poboczu podeszwę poczuł twardość podłogi.Dławiąc się, wózwyskoczył na drogę.Stanął.ruszył do przodu, a on kochał go za to nad życie.Uszy poraziła cisza, jedynie w oddali milkło echo Potem, zapinając zmartwiałymi palcami pasy,wściekłego klaksonu ciężarówki.Drobny kapuśniaczek pomyślał, że znowu nic nie rozumie.zraszał twarz wilgotną wysypką.Rozcierając jąLIPIEC 2003 DOPUST BO%7łY*** a potem odwrócił głowę.Mężczyzna z motocyklem nieujechał daleko.Stał na stromej uliczce i wrzeszczał cośDo Warszawy dojechał na resztkach benzyny, lecz nieskładnie do otaczającej go grupy świrów.Ubrani wjuż za rogatkami poczuł, jak silnik zaczyna się dławić.kolorowe szmaty, z nieodłącznymi kolczykami wMusiał jeszcze dojechać do domu, spakować rzeczy i uszach, blokowali drogę, kręcąc się i podskakując.dotrzeć na Okęcie, więc znalezienie stacji stało się Najwyższy, w niebieskim kapeluszu na głowie,koniecznością.Decyzję o wyjezdzie na konferencję próbował usiąść na tylnym siedzeniu motocykla, leczpodjął pod wpływem impulsu, lecz znał siebie i zepchnięty klapnął na jezdni, co przywitano tubalnymspecjalnie tego nie analizował.Nieraz w życiu, rykiem śmiechu.Motocyklista krzyczał i groził, na coborykając się z trudnymi decyzjami stosował ucieczkę.w sumie mógł sobie pozwolić.Zwiry zaliczały się doByle dalej, byle gdzie, do innych spraw, a najlepiej stosunkowo łagodnej odmiany młodzieżowejobcych ludzi.Ci dwaj zmartwychwstali pijacy byli subkultury.To nie byli fuckersi, co przy słowieponad jego siły.Nie potrafiłby zmrużyć w nocy oka, sprzeciwu rozgniatali oponentowi genitalia.mając w pamięci ich twarze.Tam w lesie, na pierwszej Michał powoli przeszedł do okienka i już miałlepszej krzyżówce skręcił w lewo i nieco dłuższą trasą, wręczyć odliczoną sumę, gdy dojrzał w oczach ajentanie chcąc spotkać niedoszłych nieboszczyków, dotarł strach.Odwrócił się.Jezdnią, z narastającym turkotem,do stolicy.Z racji okrężnej drogi wjechał do Warszawy zjeżdżał baniak z benzyną.Musiał go odczepić któryśod strony dzielnicy mało sobie znanej, lecz słyszał, że ze świrów.Wymachiwali rękoma, tańcząc wokółgdzieś tutaj, między blokami, kończyła swój żywot osłupiałego mężczyzny, niczym w karnawale.niewielka stacja benzynowa.Przekleństwo benzyniarza o ułamek sekundyDochodziła dziesiąta i już stosunkowo niewielu wyprzedziło trzask zamykanego okienka.Przyczepa,przechodniów można było spotkać, lecz wygląd niezle już teraz rozpędzona, podskoczyła naniektórych zniechęcał do zawierania bliższych przypadkowym wyboju i okręciwszy się wokół osi, zznajomości.Od czasu pierwszych objawień różni całej siły wyrżnęła w słup podtrzymujący reklamę.frustraci demonstrowali wieczorami swój obstrukcyjny Motocyklista wiedział, co robi, wrzeszcząc niemal wstosunek do państwa, Kościoła i całego społeczeństwa.histerii.Zbiornik, widać lipnie spawany, pękł jak arbuzWłaśnie kilku ubranych w obcisłe skóry próbowało i wyrzucił ze swego wnętrza większość zawartości.Naprzewrócić na dach białego datsuna.Koniec świata, szczęście, gdyż reszta, zapalona podczas iskrzeniapomyślał Michał i uśmiechnął się sarkastycznie.metalu o beton, rozerwała się w środku.PodmuchOmijając ich łukiem oświetlił reflektorem drogowskaz.zrzucił klosz lampy, zepchnął barierki do wykopu, aSkręcił w ulicę zamienioną w jednokierunkową, odłamki podrzucone pióropuszem ognia zdemolowałynajwyrazniej z racji robót wodociągowych.Zwiatła neon.Zwiry rozbiegły się po bramach.Co dziwniejsze,odblaskowe chroniących wykop barierek prowadziły mężczyzna z motocyklem kopnął starter i otoczonywprost na oświetlony placyk przed stacją.Mógł płatkami sadzy, jak szalony wyrwał pod górę ulicy.wyłączyć silnik, gdyż na tym odcinku ulica miała Huk płomieni, zwielokrotniony ścianami domów,wyrazny spadek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl