Pokrewne
- Strona Główna
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Nora Roberts Czas niepamięci [Księżniczka i tajny agent] DZIEDZICTWO 01
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w Âświetle teorii Halforda Mackindera
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni są jego.Ci wszyscy, którzy go słuchają.Zawsze byli jego.Co oni tam krzyczą w dolinie? To nie jest już jego imię.To jakiś nowy okrzyk.Wysila słuch.Inne słowo.Jakie?- Słońce - mówi Kraft.Tak, oni chcą słońca Słoń-ca! Słoń-ca! Słoń-ca!- Słońce - mówi Thomas.- Tak.Dzisiaj słońce stoi nieruchomo.To Jego znak dla nas.NIE BÓJCIE SIĘ! To On zadecydował, że trwać będzie długi świt nad Jerozolimą, a u nas trwać będzie długa noc.Ale nie aż tak długa.Wkrótce się zakończy.Thomas czuje nareszcie przypływ mocy.Kraft kiwa do niego, a Thomas odpowiada mu skinieniem i spluwa winem pod jego stopy.Zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie związane jest z przepowiedniami, i z radości z tym ryzykiem związanej.Powiem, co myślę, i zaufam Bogu, że to urzeczywistni.Godząc się na ryzyko i triumfując nad zwątpieniem, Thomas ciągnął dalej:- Dzień, w którym dano znak, zakończy się za kilka minut.Znów Ziemia zacznie się obracać a księżyc i gwiazdy ruszą w swoją drogę po niebie.Odłóżcie pochodnie, idźcie do domu i wznieście do Niego modły dziękczynne, gdyż ta długa noc przeminie i świt o wyznaczonej godzinie nadejdzie.Skąd to wiesz, Thomas? Skąd ta pewność? Oddaje mikrofon Kraftowi i prosi o wino.Wokół twarze stężałe od napięcia, wytrzeszczone oczy, zaciśnięte usta.Thomas uśmiecha się.Wchodzi w tłum.Klepie ludzi po plecach, rozdaje kuksańce, śmieje się, bierze ich w objęcia, mruga znacząco, puka ich wesoło palcem w piersi.Bądźcie dobrej myśli, o wy, którzy idziecie za mną! Czyż nie podzielacie mojej wiary w Niego? Pyta Krafta, jak mu poszło.Świetnie.Tylko to wahanie w połowie przemówienia.Thomas uderza Krafta w plecy z taką siłą, jakby chciał mu obluzować zęby.Poczciwy, stary Saul.Moje natchnienie, mój doradca, moje światło w ciemności.Thomas wyciąga raka z butelką do Krafta.Kraft kręci przecząco głową.Kraft ma swoje żelazne zasady odnośnie picia i w ogóle sposobu postępowania.Thomas wręcz przeciwnie.Masz mi za złe, prawda, Saul? Potrzebujesz jednak mojej charyzmy.Potrzebujesz mojej energii i mojego potężnego głosu.To bardzo źle, Saul, że prorocy nie są tak porządni i dobrze wychowani, jakbyś chciał.- Dziesiąta - mówi ktoś.- To już trwa dwadzieścia cztery godziny.- Księżyc! - woła jakaś kobieta.- Popatrzcie! Czy nie poruszył się?- Tego nie można zauważyć gołym okiem - mówi Kraft.- Nie ma na to sposobu.- Ja czuję, że Ziemia się obraca! - woła jeden z techników.- Spójrzcie na gwiazdy!- Thomas! Thomas!Wszyscy biegną do niego.Thomas, rozpromieniony, wyciąga do nich swe potężne ramiona, potwierdza, że on też już to czuje.Tak.Znowu zapanował ruch we wszechświecie.Może poruszenia ciał niebieskich są zbyt powolne, żeby zauważyć je na pierwszy rzut oka, może będzie trzeba godziny lub dwóch, żeby się upewnić, ale już wie, jest pewien, absolutnie pewien.Pan cofnął swój Znak.Ziemia znów ule obraca.- Możemy teraz iść spać - mówi Thomas radośnie - · powitać jutrzenkę w weselu.Rozdział 2Taniec Miłośników ApokalipsyKażdego popołudnia zespół Miłośników Apokalipsy spotyka się nad cuchnącym brzegiem jeziora Erie, aby tańcem uczcić zachód słońca.Ich twarze są groteskowo pomalowane w przerażające pasy, wygląd ich jest dziki, poruszają się gwałtownymi, chwiejnymi krokami, wiją się konwulsyjnie - prawdziwy taniec śmierci.Dwa potężne, złociste głośniki umieszczone jak jakieś bóstwa na szczycie metalowych drągów, wbitych w przesiąkniętą wodą ziemię dudnią abstrakcyjnymi rytmami.Lider zespołu stojąc zanurzony aż po uda w brudnej wodzie podśpiewuje, wymachuje rękami i kieruje zespołem wydając krótkie, chrapliwe okrzyki: Ludzie.święci ludzie.ludzie wybrani.ludzie błogosławieni.ludzie prześladowani.tańczcie.! tańczcie.! koniec się zbliża! Więc tańczą.Palce wyprężone w powietrzu, łokcie rozpierające pustą przestrzeń, wznoszone wysoko kolana.Zbliżają się do jeziora, cofają się, znowu się zbliżają, jak gdyby wahali się dostąpić zbawienia.Spotykają się tu od początku roku siedem razy w tygodniu.Rozpoczęli w owym pamiętnym roku, ale większą grupę widzów udało im się zebrać jedynie w tygodniu, w którym był dany Znak.Na początku, w mroźnych dniach stycznia nikomu nie chciało się przychodzić, żeby oglądać tuzin szaleńców podskakujących na smaganym wiatrem lodzie.Później, od czasu do czasu, pokazywano obrządki w telewizji i to sprowadziło nielicznych ciekawskich.Z nastaniem łagodniejszych, kwietniowych wieczorów może około trzydziestu tancerzy i ze dwudziestu gapiów można było spotkać na brzegu jeziora.Teraz jest jednak czerwiec, ów pamiętny czerwiec, w którym Pan w całym swym majestacie ujawnił się i z pobliskich przedmieść Cleveland zbiegają się tysiące, by oglądać tancerzy co wieczór.Szeregi policjantów utrzymują tłum w bezpiecznej odległości.Telewizja kablowa przekazuje obraz na obrzeża tłumu, skąd i tak nic zobaczyć nie można.Nad tłumem unoszą się helikoptery sieci telewizyjnych czyhających na jakieś niezwykłe wydarzenie - śmierć jednego z tancerzy, rozruchy w tłumie, masowe nawrócenia, jakiś cud, cokolwiek.Dzisiaj powietrze jest chłodne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Oni są jego.Ci wszyscy, którzy go słuchają.Zawsze byli jego.Co oni tam krzyczą w dolinie? To nie jest już jego imię.To jakiś nowy okrzyk.Wysila słuch.Inne słowo.Jakie?- Słońce - mówi Kraft.Tak, oni chcą słońca Słoń-ca! Słoń-ca! Słoń-ca!- Słońce - mówi Thomas.- Tak.Dzisiaj słońce stoi nieruchomo.To Jego znak dla nas.NIE BÓJCIE SIĘ! To On zadecydował, że trwać będzie długi świt nad Jerozolimą, a u nas trwać będzie długa noc.Ale nie aż tak długa.Wkrótce się zakończy.Thomas czuje nareszcie przypływ mocy.Kraft kiwa do niego, a Thomas odpowiada mu skinieniem i spluwa winem pod jego stopy.Zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie związane jest z przepowiedniami, i z radości z tym ryzykiem związanej.Powiem, co myślę, i zaufam Bogu, że to urzeczywistni.Godząc się na ryzyko i triumfując nad zwątpieniem, Thomas ciągnął dalej:- Dzień, w którym dano znak, zakończy się za kilka minut.Znów Ziemia zacznie się obracać a księżyc i gwiazdy ruszą w swoją drogę po niebie.Odłóżcie pochodnie, idźcie do domu i wznieście do Niego modły dziękczynne, gdyż ta długa noc przeminie i świt o wyznaczonej godzinie nadejdzie.Skąd to wiesz, Thomas? Skąd ta pewność? Oddaje mikrofon Kraftowi i prosi o wino.Wokół twarze stężałe od napięcia, wytrzeszczone oczy, zaciśnięte usta.Thomas uśmiecha się.Wchodzi w tłum.Klepie ludzi po plecach, rozdaje kuksańce, śmieje się, bierze ich w objęcia, mruga znacząco, puka ich wesoło palcem w piersi.Bądźcie dobrej myśli, o wy, którzy idziecie za mną! Czyż nie podzielacie mojej wiary w Niego? Pyta Krafta, jak mu poszło.Świetnie.Tylko to wahanie w połowie przemówienia.Thomas uderza Krafta w plecy z taką siłą, jakby chciał mu obluzować zęby.Poczciwy, stary Saul.Moje natchnienie, mój doradca, moje światło w ciemności.Thomas wyciąga raka z butelką do Krafta.Kraft kręci przecząco głową.Kraft ma swoje żelazne zasady odnośnie picia i w ogóle sposobu postępowania.Thomas wręcz przeciwnie.Masz mi za złe, prawda, Saul? Potrzebujesz jednak mojej charyzmy.Potrzebujesz mojej energii i mojego potężnego głosu.To bardzo źle, Saul, że prorocy nie są tak porządni i dobrze wychowani, jakbyś chciał.- Dziesiąta - mówi ktoś.- To już trwa dwadzieścia cztery godziny.- Księżyc! - woła jakaś kobieta.- Popatrzcie! Czy nie poruszył się?- Tego nie można zauważyć gołym okiem - mówi Kraft.- Nie ma na to sposobu.- Ja czuję, że Ziemia się obraca! - woła jeden z techników.- Spójrzcie na gwiazdy!- Thomas! Thomas!Wszyscy biegną do niego.Thomas, rozpromieniony, wyciąga do nich swe potężne ramiona, potwierdza, że on też już to czuje.Tak.Znowu zapanował ruch we wszechświecie.Może poruszenia ciał niebieskich są zbyt powolne, żeby zauważyć je na pierwszy rzut oka, może będzie trzeba godziny lub dwóch, żeby się upewnić, ale już wie, jest pewien, absolutnie pewien.Pan cofnął swój Znak.Ziemia znów ule obraca.- Możemy teraz iść spać - mówi Thomas radośnie - · powitać jutrzenkę w weselu.Rozdział 2Taniec Miłośników ApokalipsyKażdego popołudnia zespół Miłośników Apokalipsy spotyka się nad cuchnącym brzegiem jeziora Erie, aby tańcem uczcić zachód słońca.Ich twarze są groteskowo pomalowane w przerażające pasy, wygląd ich jest dziki, poruszają się gwałtownymi, chwiejnymi krokami, wiją się konwulsyjnie - prawdziwy taniec śmierci.Dwa potężne, złociste głośniki umieszczone jak jakieś bóstwa na szczycie metalowych drągów, wbitych w przesiąkniętą wodą ziemię dudnią abstrakcyjnymi rytmami.Lider zespołu stojąc zanurzony aż po uda w brudnej wodzie podśpiewuje, wymachuje rękami i kieruje zespołem wydając krótkie, chrapliwe okrzyki: Ludzie.święci ludzie.ludzie wybrani.ludzie błogosławieni.ludzie prześladowani.tańczcie.! tańczcie.! koniec się zbliża! Więc tańczą.Palce wyprężone w powietrzu, łokcie rozpierające pustą przestrzeń, wznoszone wysoko kolana.Zbliżają się do jeziora, cofają się, znowu się zbliżają, jak gdyby wahali się dostąpić zbawienia.Spotykają się tu od początku roku siedem razy w tygodniu.Rozpoczęli w owym pamiętnym roku, ale większą grupę widzów udało im się zebrać jedynie w tygodniu, w którym był dany Znak.Na początku, w mroźnych dniach stycznia nikomu nie chciało się przychodzić, żeby oglądać tuzin szaleńców podskakujących na smaganym wiatrem lodzie.Później, od czasu do czasu, pokazywano obrządki w telewizji i to sprowadziło nielicznych ciekawskich.Z nastaniem łagodniejszych, kwietniowych wieczorów może około trzydziestu tancerzy i ze dwudziestu gapiów można było spotkać na brzegu jeziora.Teraz jest jednak czerwiec, ów pamiętny czerwiec, w którym Pan w całym swym majestacie ujawnił się i z pobliskich przedmieść Cleveland zbiegają się tysiące, by oglądać tancerzy co wieczór.Szeregi policjantów utrzymują tłum w bezpiecznej odległości.Telewizja kablowa przekazuje obraz na obrzeża tłumu, skąd i tak nic zobaczyć nie można.Nad tłumem unoszą się helikoptery sieci telewizyjnych czyhających na jakieś niezwykłe wydarzenie - śmierć jednego z tancerzy, rozruchy w tłumie, masowe nawrócenia, jakiś cud, cokolwiek.Dzisiaj powietrze jest chłodne [ Pobierz całość w formacie PDF ]