[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimowolnie się rumieniąc, odwzajemniła uśmiech.– Obawiam się, że nikt nas sobie jeszcze nie przedstawił,Zoe.– Monique wyciągnęła dłoń.– Martin wiele mi o tobieopowiadał.Bardzo podziwia to, co robisz.– Gdyby wszyscy biznesmeni byli tacy jak pani mąż, paniLandesmann, nie miałabym kogo opisywać.Zoe plotła, co jej ślina na język przyniosła, Monique robiławrażenie, że bierze wszystko za dobrą monetę.– Mam nadzieję, że film ci się podobał.Martin jest z niegobardzo dumny.– Ma ku temu powody, prawda? Monique lekko dotknęłaręki Zoe.– Chciałabym z tobą coś omówić, Zoe.Czy możemyzamienić kilka słów na osobności?Zoe zawahała się, jednak po chwili przyjęła propozycjęgospodyni.– Wspaniale.Chodźmy tędy.Przeszły przez wysokie podwójne drzwi po drugiej stroniesali balowej i znalazły się w marmurowym, oświetlonymżyrandolami korytarzu.Na jego końcu Zoe zobaczyła mały,ozdobny salonik, wyglądający jak z pałacu w Wersalu.Moniquezatrzymała się przed wejściem i skinieniem ręki zaprosiła Zoe dośrodka.Po chwili reporterka poczuła, jak ktoś zaciska dłoń na jejustach, inne ręce wyrwały jej torebkę.Próbowała walczyć, ale bezskutecznie.Próbowałakrzyczeć, ale nie mogła.Gdy ochroniarze unieśli ją w górę,spojrzała w bok, szukając pomocy gospodyni.Monique już nie było, zaproszeni goście nie mogli zbytdługo pozostawać sami.Martin stał na środku salonu, jak zwykle otoczonywianuszkiem wielbicieli.Monique podeszła do niego, poufale ujmując go za rękę.– Wszystko w porządku? – spytał.– Tak, kochanie – szepnęła, muskając wargami jegopoliczek.– Ale jeśli jeszcze raz mnie zdradzisz, zniszczę cię.66.Mayfair, LondynJeszcze przed nadejściem ostatniej wiadomości od Gabrielaw londyńskim centrum operacyjnym zapanowała ponura cisza.Adrian Carter i Graham Seymour, obydwaj anglikanie, siedzieli zdłońmi złożonymi jak do modlitwy.Nawot, krzyżując ręce napotężnej klatce piersiowej, stał ramię w ramię z Szamronem,nerwowo obracającym w palcach zapalniczkę.Chiara nieprzestawała przeglądać ciągle napływającej zawartości twardegodysku komputera Landesmanna.– Martin nie może ich zabić w swoim domu – rzucił Carter.– Masz rację – powiedział Szamron.– Pewno wywiezie ichw Alpy i tam się z nimi rozprawi.– Może twoi ludzie przechwycą ich podczas wyjazdu zVilla Elma – wyraził przypuszczenie Seymour.– Chciałbym wam przypomnieć, że na terenie posesjiparkuje dwieście czarnych limuzyn, które będą wyjeżdżać mniejwięcej w tym samym czasie.Poza tym Martin ma dostęp do jeziorai kilka szybkich motorówek.– Szamron zamilkł na chwilę.– Czyktoś wie, gdzie w Genewie można teraz wynająć łódź?– Mam paru przyjaciół w DAP – powiedział Carter bezwidocznego entuzjazmu.– Kilkakrotnie pomogli nam w walce z Al-Kaidą.– To twoi przyjaciele – powiedział Nawot.– Nie nasi.Mogę cię zapewnić, że DAP tylko czeka na okazję, żeby namutrzeć nosa.– Zastanów się chwilę, Uzi.Czy czyjaś urażona duma niejest mniejszym złem niż śmierć dwojga ludzi – jednego z waszychnajlepszych agentów i czołowej brytyjskiej reporterki?– Tu nie chodzi o dumę, Adrianie.Po prostu nie chcę, żebymój cały zespół wylądował w szwajcarskim więzieniu.– Załatwię to tak, że nikt nie trafi do aresztu.– Czy zapomniałeś o człowieku, który kieruje akcją zhotelu Kempiński? – Nie usłyszawszy odpowiedzi, Nawotkontynuował.– Nie mam zamiaru powierzać losu Gabriela i jegozespołu twoim znajomym z DAP.Jeżeli trzeba będzie z nimirozmawiać, zrobimy to sami.– To twoja operacja, Uzi.Jakie masz plany? Nawot spojrzałna Szamrona.– Ile procent zawartości twardego dysku Martinadostaliśmy, zanim transfer został przerwany? – spytał Szamron.– Mniej więcej dziewięćdziesiąt.– W takim razie szanse na znalezienie czegoś ciekawego sąbardzo duże.Na twoim miejscu jak najszybciej ściągnąłbym tuinformatyków z Highgate i zaczął całodobową analizę nowegomateriału.Uzi zerknął na Seymoura.– Jak szybko mogą tu dotrzeć? – spytał.– Z eskortą policyjną w ciągu dwudziestu minut.Seymour sięgnął po telefon.Szamron cicho przysunął siędo Nawota.– Mogę ci coś poradzić, Uzi?– Oczywiście.– Szybko wydostań Gabriela, Lawona i resztę zespołu zhotelu Kempiński, bo za chwilę do ich drzwi zapuka szwajcarskapolicja.Kamienne schody schodziły spiralą w głąb podziemi starejrezydencji.Pięciu najlepszych ochroniarzy Zentrum znosiło Zoe wpiwniczny mrok.Czterech trzymało ją za ręce i nogi, zadaniempiątego było uciszanie jakichkolwiek protestów z jej strony.Widziała ich twarze, wszyscy byli jej znajomymi z poprzedniegożycia.Życia przed oświeceniem.Przed prawdą.Przed fabrykąKeppler Werk GmbH z Magdeburga i XTE Hardware andEquipment z Shenzhen w Chinach.Przed Gabrielem.Weszli do pustego korytarza z wilgotnymi ścianami iwygiętym w łuk sklepieniem.Piwnica wyglądała jak bezkresny,cuchnący jeziorną wilgocią alpejski tunel.Zoe znów zaczęła sięwyrywać, w końcu jeden z ochroniarzy nacisnął jej szyję w takisposób, że reporterkę całkowicie sparaliżowało.Na końcu głównego korytarza rzucili ją na ziemię iskrępowali srebrną taśmą klejącą.Najpierw nogi w kostkach,później przeguby, wreszcie usta.Olbrzymi ochroniarz, jednymruchem zarzuciwszy sobie Zoe na ramię, skręcił w mniejszykorytarz i wszedł do niewielkiego, ciemnego pomieszczenia.Tampostawił Zoe na nogi i spytał ją, czy może oddychać.Gdytwierdząco skinęła głową, zadał jej mocny cios w brzuch.Zgięłasię wpół i osunęła się na ziemię, spazmatycznie łapiąc oddech.– A teraz? Czy panna Reed nadal może oddychać?Nie mogła już niczego.Ani oddychać, ani widzieć, anisłyszeć.Wiła się z bólu, myślała, że za chwilę się udusi z brakutlenu.Nie wiedziała, jak długo trwała agonia.Po pewnym czasie zorientowała się, że nie jest sama.Tużkoło niej, twarzą do ziemi, leżał nieprzytomny, zakrwawiony,związany Michaił.Próbując go ocucić, położyła mu głowę naramieniu.Michaił nawet nie drgnął.Wpadła w panikę i rozpłakałasię.Jonas Brunner stał w swoim gabinecie przed biurkiem,przypatrując się leżącym na nim przedmiotom.Portfel odBally’ego z kartami kredytowymi i dokumentami na nazwiskoMichaił Daniłow.Klucz do pokoju w hotelu Kempiński.Latarka zeświatłem ultrafioletowym.Pendrive marki Sony.Małe urządzenieelektroniczne z klawiaturą numeryczną, dwa przewody zakończonezaciskami.Miniaturowe radio ze słuchawką nieznanegoproducenta.Cała kolekcja świadczyła o jednym: nieprzytomny,zakrwawiony człowiek, który przed chwilą trafił do piwnicy VillaElma, był profesjonalistą.Brunner podniósł telefon i zadzwonił doUlricha Mullera, który siedział w śmigłowcu lecącym nadZurychem.– Jak długo przebywał w biurze?– Tego nie wiemy.Godzinę, może trochę dłużej.– Co z komputerem?– Był podłączony do Internetu.– Gdzie ich trzymasz? Brunner odpowiedział.– Możesz ich wywieźć z domu tak, żeby nikt nie widział?– Nie ma problemu.– Bądź ostrożny, Jonas.On nie jest przecież sam.– Co z nimi zrobimy?– Zadam im kilka pytań.W cztery oczy.– Dokąd ich zawieźć?– Na wschód – odpowiedział Müller.– Wiesz gdzie.Brunner wiedział.– A co z Monique i Martinem?– Po wyjściu ostatniego gościa niech wsiadają dośmigłowca.– Monique nie będzie zadowolona.– Nie ma wyboru.Połączenie się urwało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl