Pokrewne
- Strona Główna
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek
- Filozofia. Zarys historii A Karpiński, J Kojkoł
- Feist Raymond E Srebrzysty Ciern (SCAN dal 877)
- Nik Pierumow Ostrze Elfow
- Thorne Nicola Powrot do Wichrowych Wzgorz
- Campbell Joseph The Masks Of God Primitive Mythology
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjemnie mi się z panem rozmawia.- Raynor roześmiał się.- Tak, o mały włos moje plany nie spaliły na panewce.Ale właśnie z tego jestem najbardziej dumny, że udało mi się przekształcić porażkę w sukces.- Na jego twarzy pojawił się wyraz triumfu.- Wymyślenie kryjówki tak na miejscu, bez przygotowania, było naprawdę sporym wyczynem.Chciałby pan, żebym mu powiedział, gdzie jest teraz wzór?Wydawało się, że Poirot, coraz bardziej senny, ma trudności z mówieniem.- Ja.ja nie rozumiem pana - wyszeptał.- Popełnił pan jeden drobny błąd, monsieur Poirot - powiedział Raynor, uśmiechając się szyderczo.- Nie docenił pan mojej inteligencji.Nie udało się panu nabrać mnie tym swoim sprytnym wybiegiem z Carellim.Człowiek na pańskim poziomie nie mógł chyba uwierzyć, że ten biedak Carelli.to jest nie do pomyślenia.Widzi pan, gram o wielką stawkę.Ten kawałek papieru, dostarczony we właściwe ręce, znaczy dla mnie pięćdziesiąt tysięcy funtów.- Usiadł wygodnie na krześle.- Proszę tylko pomyśleć, co człowiek o moich zdolnościach mógłby zrobić z taką ilością pieniędzy.Poirot, coraz bardziej sennym głosem, odpowiedział:- Ja.ja nie.chcę o tym myśleć.- Cóż, może i nie.Rozumiem to - przyznał Raynor.- Człowiek musi uwzględniać różne poglądy.Poirot wychylił się do przodu, z widocznym wysiłkiem zbierając się w sobie.- Tak się nie stanie - wykrzyknął.- Zdemaskuję pana.Ja, Her-kules Poirot.- Urwał raptownie.- Herkules Poirot niczego nie zrobi - oświadczył Raynor, a detektyw opadł z powrotem na swoje siedzenie.- Nie odgadł pan, nawet wtedy, gdy pan powiedział, że whisky jest gorzka, prawda? - ciągnął z szyderczym uśmiechem sekretarz.- Widzi pan, mój drogi monsieur Poirot, wziąłem z tego pudełka nie jedną, ale kilka fiolek hioscyny.Właściwie to dostał pan nieco większą dawkę niż sir Claud.- Ach, mon Dieu - wydusił z siebie Poirot, usiłując wstać.Słabym głosem zawołał: - Hastings! Hast.- Zamilkł, opadając na krzesło.Zamknął oczy.Raynor zerwał się na nogi, odsunął krzesło i stanął nad Poirotem.- Niech pan postara się zachować przytomność, monsieur Poirot.Z pewnością chciałby się pan dowiedzieć, gdzie był ukryty wzór, nieprawdaż?Czekał przez chwilę, ale oczy detektywa pozostały zamknięte.- Szybki, kamienny sen bez przebudzenia, jak to określa nasz drogi przyjaciel Carelli - skomentował sucho Raynor, podchodząc do kominka; wziął fidybusy, zwinął je i włożył do kieszeni.Skierował się w stronę francuskiego okna, wołając przez ramię: - Żegnam, mój drogi monsieur Poirot!Miał właśnie wejść do ogrodu, ale powstrzymał go głos Poirota, który wesołym, swobodnym tonem zapytał:- Może chciałby pan także kopertę?Raynor odwrócił się gwałtownie; w tym samym momencie od strony ogrodu do biblioteki wszedł inspektor Japp.Sekretarz postąpił kilka kroków do tyłu, na chwilę zatrzymał się niezdecydowanie, po czym rzucił się w stronę francuskiego okna, ale tu schwytali go Japp i konstabl Johnson.Poirot wstał z krzesła, przeciągając się.- I co, mój drogi Japp - zapytał - słyszał pan wszystko?Japp przy pomocy konstabla ciągnął właśnie Raynora z powrotem na środek pokoju:- Każde słowo, dzięki pańskiemu liścikowi, Poirot - odparł.- Z tego tarasu, zaraz za oknem, doskonale wszystko słychać.A teraz przeszukajmy go i zobaczmy, co uda nam się znaleźć.- Wyjął fidybusy z kieszeni Raynora i rzucił je na ławę.Potem wyciągnął małą fiolkę.- Aha! Hioscyna! Pusta.- Ach, to ty, Hastings - Poirot przywitał się ze swoim przyjacielem, który wszedł do biblioteki od strony korytarza, niosąc szklaneczkę whisky z wodą; wręczył ją detektywowi.- Widzi pan? - zwrócił się Poirot do Raynora, najuprzejmiej, jak tylko umiał.- Odmówiłem wzięcia udziału w pańskiej komedii.Zamiast tego zmusiłem pana do zagrania w mojej.W moim liściku dałem wskazówki Jappowi, a także Hastingsowi.Potem ułatwiłem panu zadanie, narzekając na upał.Wiedziałem, że zaproponuje mi pan drinka.W końcu to takie naturalne.To była uwertura, której pan potrzebował.Kiedy podszedłem do drzwi, na zewnątrz czekał już poczciwy Hastings z inną szklaneczką whisky w ręku.Wymieniam się z nim szklankami i oto jestem z powrotem.W ten sposób przedstawienie potoczyło się dalej.- Poirot zwrócił szklankę Hastingsowi.- Osobiście jestem zdania, że dosyć dobrze zagrałem swoją rolę - powiedział.Nastąpiła przerwa, w czasie której Poirot i Raynor mierzyli się wzrokiem.Potem Raynor przemówił:- Obawiałem się pana, odkąd pojawił się pan w tym domu.Mój plan mógł się powieść.Mogłem urządzić się na całe życie dzięki pięćdziesięciu tysiącom funtów - a może nawet większej sumie - którą bym dostał za ten przeklęty wzór.Ale od momentu pańskiego przyjazdu straciłem pewność, że ujdzie mi na sucho zabójstwo tego napuszonego starego głupca i kradzież jego cennego świstka papieru.- Już wcześniej zauważyłem, że jest pan inteligentny - odparł Poirot.Usiadł z powrotem w fotelu, bardzo zadowolony z siebie; Japp przemówił szybko:- Edwardzie Raynor, aresztuję pana za zabójstwo z premedytacją sir Clauda Amory'ego, i ostrzegam, że wszystko, cokolwiek pan powie, może zostać użyte przeciwko panu.- Dał znak konstablowi, by wyprowadził aresztowanego.XXRaynor, wychodząc pod eskortą konstabla Johnsona, minął się w drzwiach z panną Amory, która właśnie wchodziła do biblioteki.Odwróciła się za nimi, zaniepokojona, po czym podeszła szybkim krokiem do Poirota, który wstał, by się z nią przywitać.- Poirot - szepnęła - czy to prawda? To pan Raynor zamordował mojego biednego brata?- Niestety tak, mademoiselle - powiedział Poirot.Panna Amory osłupiała.- Och! Och! - zawołała.- Nie mogę w to uwierzyć! Co za nik-czemność! Traktowaliśmy go zawsze jak członka rodziny.Beeswax i to wszystko.- Odwróciła się znienacka, kierując w stronę wyjścia, kiedy wszedł Richard i przytrzymał dla niej drzwi.Niemalże wybiegła z pokoju; jednocześnie od strony ogrodu weszła Barbara.- To po prostu zbyt szokujące, by o tym mówić - wykrzyknęła.- Edward Raynor, ze wszystkich ludzi.Któż by w to uwierzył? Ten, kto to wykrył, jest niesamowicie sprytny.Ciekawe, kto!Rzuciła znaczące spojrzenie w stronę Poirota, który jednakże ukłonił się inspektorowi, mrucząc:- To inspektor Japp rozwiązał zagadkę, mademoiselle.Japp uśmiechnął się.- Muszę powiedzieć o panu, monsieur Poirot, że jest pan właściwym człowiekiem.A także prawdziwym dżentelmenem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Przyjemnie mi się z panem rozmawia.- Raynor roześmiał się.- Tak, o mały włos moje plany nie spaliły na panewce.Ale właśnie z tego jestem najbardziej dumny, że udało mi się przekształcić porażkę w sukces.- Na jego twarzy pojawił się wyraz triumfu.- Wymyślenie kryjówki tak na miejscu, bez przygotowania, było naprawdę sporym wyczynem.Chciałby pan, żebym mu powiedział, gdzie jest teraz wzór?Wydawało się, że Poirot, coraz bardziej senny, ma trudności z mówieniem.- Ja.ja nie rozumiem pana - wyszeptał.- Popełnił pan jeden drobny błąd, monsieur Poirot - powiedział Raynor, uśmiechając się szyderczo.- Nie docenił pan mojej inteligencji.Nie udało się panu nabrać mnie tym swoim sprytnym wybiegiem z Carellim.Człowiek na pańskim poziomie nie mógł chyba uwierzyć, że ten biedak Carelli.to jest nie do pomyślenia.Widzi pan, gram o wielką stawkę.Ten kawałek papieru, dostarczony we właściwe ręce, znaczy dla mnie pięćdziesiąt tysięcy funtów.- Usiadł wygodnie na krześle.- Proszę tylko pomyśleć, co człowiek o moich zdolnościach mógłby zrobić z taką ilością pieniędzy.Poirot, coraz bardziej sennym głosem, odpowiedział:- Ja.ja nie.chcę o tym myśleć.- Cóż, może i nie.Rozumiem to - przyznał Raynor.- Człowiek musi uwzględniać różne poglądy.Poirot wychylił się do przodu, z widocznym wysiłkiem zbierając się w sobie.- Tak się nie stanie - wykrzyknął.- Zdemaskuję pana.Ja, Her-kules Poirot.- Urwał raptownie.- Herkules Poirot niczego nie zrobi - oświadczył Raynor, a detektyw opadł z powrotem na swoje siedzenie.- Nie odgadł pan, nawet wtedy, gdy pan powiedział, że whisky jest gorzka, prawda? - ciągnął z szyderczym uśmiechem sekretarz.- Widzi pan, mój drogi monsieur Poirot, wziąłem z tego pudełka nie jedną, ale kilka fiolek hioscyny.Właściwie to dostał pan nieco większą dawkę niż sir Claud.- Ach, mon Dieu - wydusił z siebie Poirot, usiłując wstać.Słabym głosem zawołał: - Hastings! Hast.- Zamilkł, opadając na krzesło.Zamknął oczy.Raynor zerwał się na nogi, odsunął krzesło i stanął nad Poirotem.- Niech pan postara się zachować przytomność, monsieur Poirot.Z pewnością chciałby się pan dowiedzieć, gdzie był ukryty wzór, nieprawdaż?Czekał przez chwilę, ale oczy detektywa pozostały zamknięte.- Szybki, kamienny sen bez przebudzenia, jak to określa nasz drogi przyjaciel Carelli - skomentował sucho Raynor, podchodząc do kominka; wziął fidybusy, zwinął je i włożył do kieszeni.Skierował się w stronę francuskiego okna, wołając przez ramię: - Żegnam, mój drogi monsieur Poirot!Miał właśnie wejść do ogrodu, ale powstrzymał go głos Poirota, który wesołym, swobodnym tonem zapytał:- Może chciałby pan także kopertę?Raynor odwrócił się gwałtownie; w tym samym momencie od strony ogrodu do biblioteki wszedł inspektor Japp.Sekretarz postąpił kilka kroków do tyłu, na chwilę zatrzymał się niezdecydowanie, po czym rzucił się w stronę francuskiego okna, ale tu schwytali go Japp i konstabl Johnson.Poirot wstał z krzesła, przeciągając się.- I co, mój drogi Japp - zapytał - słyszał pan wszystko?Japp przy pomocy konstabla ciągnął właśnie Raynora z powrotem na środek pokoju:- Każde słowo, dzięki pańskiemu liścikowi, Poirot - odparł.- Z tego tarasu, zaraz za oknem, doskonale wszystko słychać.A teraz przeszukajmy go i zobaczmy, co uda nam się znaleźć.- Wyjął fidybusy z kieszeni Raynora i rzucił je na ławę.Potem wyciągnął małą fiolkę.- Aha! Hioscyna! Pusta.- Ach, to ty, Hastings - Poirot przywitał się ze swoim przyjacielem, który wszedł do biblioteki od strony korytarza, niosąc szklaneczkę whisky z wodą; wręczył ją detektywowi.- Widzi pan? - zwrócił się Poirot do Raynora, najuprzejmiej, jak tylko umiał.- Odmówiłem wzięcia udziału w pańskiej komedii.Zamiast tego zmusiłem pana do zagrania w mojej.W moim liściku dałem wskazówki Jappowi, a także Hastingsowi.Potem ułatwiłem panu zadanie, narzekając na upał.Wiedziałem, że zaproponuje mi pan drinka.W końcu to takie naturalne.To była uwertura, której pan potrzebował.Kiedy podszedłem do drzwi, na zewnątrz czekał już poczciwy Hastings z inną szklaneczką whisky w ręku.Wymieniam się z nim szklankami i oto jestem z powrotem.W ten sposób przedstawienie potoczyło się dalej.- Poirot zwrócił szklankę Hastingsowi.- Osobiście jestem zdania, że dosyć dobrze zagrałem swoją rolę - powiedział.Nastąpiła przerwa, w czasie której Poirot i Raynor mierzyli się wzrokiem.Potem Raynor przemówił:- Obawiałem się pana, odkąd pojawił się pan w tym domu.Mój plan mógł się powieść.Mogłem urządzić się na całe życie dzięki pięćdziesięciu tysiącom funtów - a może nawet większej sumie - którą bym dostał za ten przeklęty wzór.Ale od momentu pańskiego przyjazdu straciłem pewność, że ujdzie mi na sucho zabójstwo tego napuszonego starego głupca i kradzież jego cennego świstka papieru.- Już wcześniej zauważyłem, że jest pan inteligentny - odparł Poirot.Usiadł z powrotem w fotelu, bardzo zadowolony z siebie; Japp przemówił szybko:- Edwardzie Raynor, aresztuję pana za zabójstwo z premedytacją sir Clauda Amory'ego, i ostrzegam, że wszystko, cokolwiek pan powie, może zostać użyte przeciwko panu.- Dał znak konstablowi, by wyprowadził aresztowanego.XXRaynor, wychodząc pod eskortą konstabla Johnsona, minął się w drzwiach z panną Amory, która właśnie wchodziła do biblioteki.Odwróciła się za nimi, zaniepokojona, po czym podeszła szybkim krokiem do Poirota, który wstał, by się z nią przywitać.- Poirot - szepnęła - czy to prawda? To pan Raynor zamordował mojego biednego brata?- Niestety tak, mademoiselle - powiedział Poirot.Panna Amory osłupiała.- Och! Och! - zawołała.- Nie mogę w to uwierzyć! Co za nik-czemność! Traktowaliśmy go zawsze jak członka rodziny.Beeswax i to wszystko.- Odwróciła się znienacka, kierując w stronę wyjścia, kiedy wszedł Richard i przytrzymał dla niej drzwi.Niemalże wybiegła z pokoju; jednocześnie od strony ogrodu weszła Barbara.- To po prostu zbyt szokujące, by o tym mówić - wykrzyknęła.- Edward Raynor, ze wszystkich ludzi.Któż by w to uwierzył? Ten, kto to wykrył, jest niesamowicie sprytny.Ciekawe, kto!Rzuciła znaczące spojrzenie w stronę Poirota, który jednakże ukłonił się inspektorowi, mrucząc:- To inspektor Japp rozwiązał zagadkę, mademoiselle.Japp uśmiechnął się.- Muszę powiedzieć o panu, monsieur Poirot, że jest pan właściwym człowiekiem.A także prawdziwym dżentelmenem [ Pobierz całość w formacie PDF ]