Pokrewne
- Strona Główna
- May Peter Wyspa Lewis 2 Czlowiek z Wyspy Lewis
- Ruda Aleksandra Odnaleć swš drogę 02 Wybór tłum. nieoficjalne
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (SCAN dal 863)
- Ożarowski Aleksander Rosliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie
- fredro aleksander pan tadeusz xiii księga
- Niemiałoć. Jak się jej pozbyć Aleksander Łamek full
- Ruda Aleksandra Odnaleć swš drogę
- Aleksander więtochowski Liberum Veto
- Chmielewska Joanna Wszelki wypadek (3)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy coś go poderwało.Chciał zrobić w stoczni jakiś protest, ale ludzie za dobrze pamiętali swój własny grudzień, nie ruszyli się.I wtedy postawił wszystko na jedną kartę: poszedł do przewodniczącego naszych związków zawodowych.Znam tę rozmowę, bo mi córka opowiadała z najmniejszymi szczegółami.Tylko że wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak się to dla Maćka skończy…Teren stoczni.W głębi kadłuby nowych statków, przy których pracują grupy robotników.Huk młotów pneumatycznych i jęczenie żurawi.Wzdłuż nabrzeża idzie szybkim krokiem podenerwowany przewodniczący miejscowych związków zawodowych, a obok niego zaperzony Maciek z kaskiem ochronnym, zsuniętym na tył głowy.ZWIĄZKOWIEC: Związki zawodowe nie są od tego!MACIEK: A od czego? Od robienia klaki partii? Co wy jesteście? Fundusz wczasów pracowniczych? Od czego są związki, jak nie od tego, żeby bronić interesów robotniczych, interesów klasy robotniczej!ZWIĄZKOWIEC: Ale nie chuliganów i do tego jeszcze nie od nas!MACIEK: Jakich, jakich chuliganów? Nie pamiętasz, co o nas pisali w grudniu? Nie byłeś w strajku? Nie dostałeś z nami po tyłku? Ty sobie uświadom, że to dla was jest ostatnia szansa.Jak wy się nie ujmiecie za tymi katowanymi robotnikami, to będzie musiał ktoś inny zrobić to za was!ZWIĄZKOWIEC: A kto?MACIEK: A jeszcze nie wiem kto.Ale się znajdzie.A dla was, mówię ci, to jest ostatnia szansa, żeby wyjść z twarzą.Potem możecie się spokojnie rozwiązać.ZWIĄZKOWIEC: Ale nie ty nas będziesz rozwiązywał.MACIEK: A to jeszcze nie wiadomo.ZWIĄZKOWIEC: Maciek, nie bądź dziecko.Jak się wpakujesz jeszcze w jakąś aferę, to ja cię nie wybronię.MACIEK: W jaką? W jaką aferę? Czy ja się kiedy wpakowałem w jakąś aferę? Stary, czyj ty jesteś człowiek? Kto cię wybierał? I po co? Uświadom to sobie! Przed czym ty masz mnie bronić?ZWIĄZKOWIEC: Przed zwolnieniem.Dyrekcja już cię chciała zwolnić, rozumiesz? Nie chciałem ci o tym mówić, ale teraz widzę, że potrzebujesz ostrzeżenia.MACIEK: Ty, bracie, czy tobie tyle płacą, czy sama funkcja tak cię ogłupia? Za co mają mnie zwolnić? Źle pracuję, piję, kradnę?ZWIĄZKOWIEC: A ty nie rozmawiaj ze mną w ten sposób.Wiesz doskonale, że to nieważne, czy ktoś dobrze pracuje czy źle.MACIEK: A co jest ważne?ZWIĄZKOWIEC: Przede wszystkim nie mącić, nie utrudniać, siedzieć cicho.Ja ci nie będę tego tłumaczył, to jest szkoła podstawowa.MACIEK: Co ty się tak przejmujesz? Przecież jak będą chcieli mnie zwolnić, to wy jako Rada Zakładowa zaprotestujecie, nie?ZWIĄZKOWIEC: Nie zaprotestujemy.Nikt nie będzie nadstawiał głowy za jednego warchoła.MACIEK: Nie poprzecie nas w sprawie Radomia i Ursusa?ZWIĄZKOWIEC: Nie.Zwołamy wiec i was potępimy, jak będziecie w dalszym ciągu coś montować.Świt, ulica przed stocznią.Setki ludzi, zdążających do pracy, przepływ przez gardziel wartowni.Kiedy nadchodzi Maciek, strażnik odsuwa go na bok.Maciek: Zaraz, zaraz! Co jest?Dwóch innych strażników odciąg go przemocą do dyżurki, a jeden odbiera mu przepustkę.Maciek próbuje się szarpać, ale po namyśle rezygnuje z oporu.W dyżurce podnosi się zza stołu drobna kobieta, która – jak można się domyślać – oczekiwała tu już na niego.URZĘDNICZKA: Panie Maćku, panie Maćku, pan mnie zna, ja jestem z działu kadr, ale przecież ja sama nigdy nic… Ja już nawet wzięłam dwa relanium, żeby móc panu dać to zwolnienie i jest mi naprawdę tak okropnie przykro…Kładzie przed nim na stoliku blankiet z kopią i długopis.URZĘDNICZKA: Będzie pan tak dobry pokwitować?MACIEK: Dlaczego pani to robi?URZĘDNICZKA: No jak to? Przecież inaczej mnie zwolnią.A wtedy przyjdzie ktoś inny i też panu da to zwolnienie, prawda?MACIEK: No, ale jak ten inny też nie zrobi, no to w końcu…Przecież wszystkich nie zwolnią?Urzędniczka odwraca głowę; widać, że przeżywa tę brudną misję, jaką jej zlecono.Maciek już bez słowa kwituje odbiór pisma.W tej chwili do dyżurki wchodzi kasjerka.Korzystając z tego urzędniczka z kadr chyłkiem wymyka się na zewnątrz.KASJERKA: Dzień dobry, mam tu pieniążki dla pana.Proszę, niech pan przeliczy i podpisze, o tu, dobrze?Maciek już bez słowa chowa pieniądze i podpisuje listę płacy.STRAŻNIK: Przeliczone?MACIEK (obojętnie): Przeliczone.STRAŻNIK: No to… pan rozumie.Maciek kiwa głową i wychodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.I wtedy coś go poderwało.Chciał zrobić w stoczni jakiś protest, ale ludzie za dobrze pamiętali swój własny grudzień, nie ruszyli się.I wtedy postawił wszystko na jedną kartę: poszedł do przewodniczącego naszych związków zawodowych.Znam tę rozmowę, bo mi córka opowiadała z najmniejszymi szczegółami.Tylko że wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak się to dla Maćka skończy…Teren stoczni.W głębi kadłuby nowych statków, przy których pracują grupy robotników.Huk młotów pneumatycznych i jęczenie żurawi.Wzdłuż nabrzeża idzie szybkim krokiem podenerwowany przewodniczący miejscowych związków zawodowych, a obok niego zaperzony Maciek z kaskiem ochronnym, zsuniętym na tył głowy.ZWIĄZKOWIEC: Związki zawodowe nie są od tego!MACIEK: A od czego? Od robienia klaki partii? Co wy jesteście? Fundusz wczasów pracowniczych? Od czego są związki, jak nie od tego, żeby bronić interesów robotniczych, interesów klasy robotniczej!ZWIĄZKOWIEC: Ale nie chuliganów i do tego jeszcze nie od nas!MACIEK: Jakich, jakich chuliganów? Nie pamiętasz, co o nas pisali w grudniu? Nie byłeś w strajku? Nie dostałeś z nami po tyłku? Ty sobie uświadom, że to dla was jest ostatnia szansa.Jak wy się nie ujmiecie za tymi katowanymi robotnikami, to będzie musiał ktoś inny zrobić to za was!ZWIĄZKOWIEC: A kto?MACIEK: A jeszcze nie wiem kto.Ale się znajdzie.A dla was, mówię ci, to jest ostatnia szansa, żeby wyjść z twarzą.Potem możecie się spokojnie rozwiązać.ZWIĄZKOWIEC: Ale nie ty nas będziesz rozwiązywał.MACIEK: A to jeszcze nie wiadomo.ZWIĄZKOWIEC: Maciek, nie bądź dziecko.Jak się wpakujesz jeszcze w jakąś aferę, to ja cię nie wybronię.MACIEK: W jaką? W jaką aferę? Czy ja się kiedy wpakowałem w jakąś aferę? Stary, czyj ty jesteś człowiek? Kto cię wybierał? I po co? Uświadom to sobie! Przed czym ty masz mnie bronić?ZWIĄZKOWIEC: Przed zwolnieniem.Dyrekcja już cię chciała zwolnić, rozumiesz? Nie chciałem ci o tym mówić, ale teraz widzę, że potrzebujesz ostrzeżenia.MACIEK: Ty, bracie, czy tobie tyle płacą, czy sama funkcja tak cię ogłupia? Za co mają mnie zwolnić? Źle pracuję, piję, kradnę?ZWIĄZKOWIEC: A ty nie rozmawiaj ze mną w ten sposób.Wiesz doskonale, że to nieważne, czy ktoś dobrze pracuje czy źle.MACIEK: A co jest ważne?ZWIĄZKOWIEC: Przede wszystkim nie mącić, nie utrudniać, siedzieć cicho.Ja ci nie będę tego tłumaczył, to jest szkoła podstawowa.MACIEK: Co ty się tak przejmujesz? Przecież jak będą chcieli mnie zwolnić, to wy jako Rada Zakładowa zaprotestujecie, nie?ZWIĄZKOWIEC: Nie zaprotestujemy.Nikt nie będzie nadstawiał głowy za jednego warchoła.MACIEK: Nie poprzecie nas w sprawie Radomia i Ursusa?ZWIĄZKOWIEC: Nie.Zwołamy wiec i was potępimy, jak będziecie w dalszym ciągu coś montować.Świt, ulica przed stocznią.Setki ludzi, zdążających do pracy, przepływ przez gardziel wartowni.Kiedy nadchodzi Maciek, strażnik odsuwa go na bok.Maciek: Zaraz, zaraz! Co jest?Dwóch innych strażników odciąg go przemocą do dyżurki, a jeden odbiera mu przepustkę.Maciek próbuje się szarpać, ale po namyśle rezygnuje z oporu.W dyżurce podnosi się zza stołu drobna kobieta, która – jak można się domyślać – oczekiwała tu już na niego.URZĘDNICZKA: Panie Maćku, panie Maćku, pan mnie zna, ja jestem z działu kadr, ale przecież ja sama nigdy nic… Ja już nawet wzięłam dwa relanium, żeby móc panu dać to zwolnienie i jest mi naprawdę tak okropnie przykro…Kładzie przed nim na stoliku blankiet z kopią i długopis.URZĘDNICZKA: Będzie pan tak dobry pokwitować?MACIEK: Dlaczego pani to robi?URZĘDNICZKA: No jak to? Przecież inaczej mnie zwolnią.A wtedy przyjdzie ktoś inny i też panu da to zwolnienie, prawda?MACIEK: No, ale jak ten inny też nie zrobi, no to w końcu…Przecież wszystkich nie zwolnią?Urzędniczka odwraca głowę; widać, że przeżywa tę brudną misję, jaką jej zlecono.Maciek już bez słowa kwituje odbiór pisma.W tej chwili do dyżurki wchodzi kasjerka.Korzystając z tego urzędniczka z kadr chyłkiem wymyka się na zewnątrz.KASJERKA: Dzień dobry, mam tu pieniążki dla pana.Proszę, niech pan przeliczy i podpisze, o tu, dobrze?Maciek już bez słowa chowa pieniądze i podpisuje listę płacy.STRAŻNIK: Przeliczone?MACIEK (obojętnie): Przeliczone.STRAŻNIK: No to… pan rozumie.Maciek kiwa głową i wychodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]