Pokrewne
- Strona Główna
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznona
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 01
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz
- Crichton Michael Jurassic Park
- American Conquest Poradnik Gry OnLine
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (SCAN da
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale czy Petiron nie nabierze podejrzeń, gdy przekona się, ile Robie już umie?Washell szeroko rozłożył ramiona.— To naturalne, przecież chłopiec wiele przejmie od rodziców.Dlaczegóżby miało być inaczej, skoro oboje jesteście utalentowanymi muzykami?— Och, daj spokój, Washell, Petiron nie jest głupi…— Ach, wokół jest tyle partytur i instrumentów… od czasu do czasu wspomnij, że słyszałaś, jak chłopiec coś nuci… i nie fałszuje.Powiedz, że dałaś mu flet i bębenek, bo sam prosił.Bosler powie, że pokazał mu akordy tylko dla zabawy, kiedy ty byłaś zajęta na próbie… bez trudu przekonamy Mistrza Archiwistę, by uczył chłopca nie tylko liter….I wszyscy będziemy bardzo zdziwieni, gdy Petiron zaprezentuje nam swojego zdolnego ucznia.Wiesz, zawsze lepiej mu wychodziło uczenie bystrych dzieci.Nie traci przy nich cierpliwości, tak jak przy tych mniej zdolnych i przy najmłodszych.— Zachwycony planowanym spiskiem Washell znów uspokajająco poklepał Merelan po ręku.Nagle gwałtownie postukał w leżące przed nimi nuty: — Wybij rytm jeszcze raz, Merelan, a ja zaśpiewam partię basu.Powinnaś….Drzwi otworzyły się i wszedł Petiron z Robintonem.— Wiesz co, Petironie, czasem mi się zdaje, że niektóre przejścia napisałeś mi na złość — powiedziała Merelan.— Kochanie, odniosłeś dzbanek i talerz do Lorry bez kłopotu?— Tak, mamusiu.— No, to uciekaj stąd, Rob — powiedział Petiron, lekko popychając go w stronę sąsiedniego pokoju.— Dziwi mnie, że ty możesz mieć jakiekolwiek kłopoty z tempem, Mere.— Wszystko przez to, że strasznie niewyraźnie piszesz, Petironie — powiedział twardo Washell, a jego bas zagrzmiał udawaną naganą.— Widzisz? — wskazał grubym paluchem na takt, który sprawiał trudności.— Prawie nie widać tej kropki.Nic dziwnego, że Merelan miała kłopoty z rytmem, kropka po półnucie jest ledwie widoczna.Na moim egzemplarzu zaznaczono ją wyraźnie, ale na tym nie.Petiron popatrzył we wskazane miejsce.— Ano, rzeczywiście słabo ją widać.Zaśpiewaj to dla mnie — wystukał rytm.Washell nie mógł się powstrzymać i dołączył basem, gdy Merelan bez błędu śpiewała frazę.— Bardzo mi pomogłeś, Washellu.Dziękuję — powiedziała.— Dzięki też za ciastka i klah.— Cała przyjemność po mojej stronie.Skłonił się, obdarzył ich łagodnym uśmiechem i wyszedł z pokoju.— Merelan, czy nie zaczynają ci się znowu te bóle głowy? — spytał Petiron, przyglądając się kłopotliwemu miejscu w zapisie.— Nie, kochanie, ale ta kropka jest rzeczywiście ledwie widoczna, a ja nie spodziewałam się tu przedłużenia nuty.Jak tam próby? Z odległości brzmi to całkiem nieźle.Rzucił się na miękki fotel, oparł stopy na podnóżku i westchnął ciężko.— Te same problemy, co zwykle.Wszystkim się zdaje, że wystarczy rzucić okiem na partyturę dopiero kiedy już słyszą moje kroki za drzwiami, ale pod koniec już zaczynali chwytać dynamikę.To ładnie ze strony Washella, że przyszedł z tobą poćwiczyć.— Tak, on jest taki miły.— Washell? — Petiron spojrzał na nią z niejakim zdziwieniem.— Czy ty wiesz, jak go nazywają uczniowie?— Wiem, więc nie musisz powtarzać tego obraźliwego przezwiska — powiedziała srogo.Petiron zmarszczył brwi.— Napijesz się wina? — zaproponowała, podchodząc do barku.— Chyba jesteś zmęczony.— Jestem.Dziękuję ci, kochanie.Nalała dwa kieliszki, czując, że i jej przyda się coś mocniejszego.— Przyłączę się do ciebie — powiedziała, podała mu wino, przysiadła na oparciu fotela i przytuliła policzek do ramienia męża.Prawdą było, że pomimo jego licznych wad, kochała go głęboko, szczególnie za zapał, z jakim poświęcał się komponowaniu.Przed urodzinami Robiego ich życie było sielanką.Washell i matka Robiego nie wzięli pod uwagę tylko jednej rzeczy: że mały podejdzie do muzyki z aż takim entuzjazmem.Nie spodziewali się, że w ciągu następnych kilku miesięcy chłopiec z taką łatwością i chęcią będzie pochłaniał wiedzę i że tak szybko nauczy się grać na różnych instrumentach.Gdy tylko Mistrz Ogolly nauczył go zapisu nutowego, wartości nut na pięciolinii, krzyżyków i bemoli, miar taktu i znaczenia kluczy, chłopczyk natychmiast zapisał wariacje na pierwszy samodzielnie skomponowany, prościutki temat.Merelan z trudem powściągała jego entuzjazm w domu, bo Robie bardzo chciał pokazać tacie, czego się nauczył, w nadziei, że wreszcie uzyska j ego aprobatę.— Mamo, ale tata lubi muzykę.Sam psecies pise — powtarzał prosząco.W dalszym ciągu nie wymawiał „sz” i „cz”, choć rozwinął w sobie nie tylko zdolności muzyczne, ale i poszerzył słownictwo.— No właśnie, kochanie — Merelan nienawidziła się za tę hipokryzję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.— Ale czy Petiron nie nabierze podejrzeń, gdy przekona się, ile Robie już umie?Washell szeroko rozłożył ramiona.— To naturalne, przecież chłopiec wiele przejmie od rodziców.Dlaczegóżby miało być inaczej, skoro oboje jesteście utalentowanymi muzykami?— Och, daj spokój, Washell, Petiron nie jest głupi…— Ach, wokół jest tyle partytur i instrumentów… od czasu do czasu wspomnij, że słyszałaś, jak chłopiec coś nuci… i nie fałszuje.Powiedz, że dałaś mu flet i bębenek, bo sam prosił.Bosler powie, że pokazał mu akordy tylko dla zabawy, kiedy ty byłaś zajęta na próbie… bez trudu przekonamy Mistrza Archiwistę, by uczył chłopca nie tylko liter….I wszyscy będziemy bardzo zdziwieni, gdy Petiron zaprezentuje nam swojego zdolnego ucznia.Wiesz, zawsze lepiej mu wychodziło uczenie bystrych dzieci.Nie traci przy nich cierpliwości, tak jak przy tych mniej zdolnych i przy najmłodszych.— Zachwycony planowanym spiskiem Washell znów uspokajająco poklepał Merelan po ręku.Nagle gwałtownie postukał w leżące przed nimi nuty: — Wybij rytm jeszcze raz, Merelan, a ja zaśpiewam partię basu.Powinnaś….Drzwi otworzyły się i wszedł Petiron z Robintonem.— Wiesz co, Petironie, czasem mi się zdaje, że niektóre przejścia napisałeś mi na złość — powiedziała Merelan.— Kochanie, odniosłeś dzbanek i talerz do Lorry bez kłopotu?— Tak, mamusiu.— No, to uciekaj stąd, Rob — powiedział Petiron, lekko popychając go w stronę sąsiedniego pokoju.— Dziwi mnie, że ty możesz mieć jakiekolwiek kłopoty z tempem, Mere.— Wszystko przez to, że strasznie niewyraźnie piszesz, Petironie — powiedział twardo Washell, a jego bas zagrzmiał udawaną naganą.— Widzisz? — wskazał grubym paluchem na takt, który sprawiał trudności.— Prawie nie widać tej kropki.Nic dziwnego, że Merelan miała kłopoty z rytmem, kropka po półnucie jest ledwie widoczna.Na moim egzemplarzu zaznaczono ją wyraźnie, ale na tym nie.Petiron popatrzył we wskazane miejsce.— Ano, rzeczywiście słabo ją widać.Zaśpiewaj to dla mnie — wystukał rytm.Washell nie mógł się powstrzymać i dołączył basem, gdy Merelan bez błędu śpiewała frazę.— Bardzo mi pomogłeś, Washellu.Dziękuję — powiedziała.— Dzięki też za ciastka i klah.— Cała przyjemność po mojej stronie.Skłonił się, obdarzył ich łagodnym uśmiechem i wyszedł z pokoju.— Merelan, czy nie zaczynają ci się znowu te bóle głowy? — spytał Petiron, przyglądając się kłopotliwemu miejscu w zapisie.— Nie, kochanie, ale ta kropka jest rzeczywiście ledwie widoczna, a ja nie spodziewałam się tu przedłużenia nuty.Jak tam próby? Z odległości brzmi to całkiem nieźle.Rzucił się na miękki fotel, oparł stopy na podnóżku i westchnął ciężko.— Te same problemy, co zwykle.Wszystkim się zdaje, że wystarczy rzucić okiem na partyturę dopiero kiedy już słyszą moje kroki za drzwiami, ale pod koniec już zaczynali chwytać dynamikę.To ładnie ze strony Washella, że przyszedł z tobą poćwiczyć.— Tak, on jest taki miły.— Washell? — Petiron spojrzał na nią z niejakim zdziwieniem.— Czy ty wiesz, jak go nazywają uczniowie?— Wiem, więc nie musisz powtarzać tego obraźliwego przezwiska — powiedziała srogo.Petiron zmarszczył brwi.— Napijesz się wina? — zaproponowała, podchodząc do barku.— Chyba jesteś zmęczony.— Jestem.Dziękuję ci, kochanie.Nalała dwa kieliszki, czując, że i jej przyda się coś mocniejszego.— Przyłączę się do ciebie — powiedziała, podała mu wino, przysiadła na oparciu fotela i przytuliła policzek do ramienia męża.Prawdą było, że pomimo jego licznych wad, kochała go głęboko, szczególnie za zapał, z jakim poświęcał się komponowaniu.Przed urodzinami Robiego ich życie było sielanką.Washell i matka Robiego nie wzięli pod uwagę tylko jednej rzeczy: że mały podejdzie do muzyki z aż takim entuzjazmem.Nie spodziewali się, że w ciągu następnych kilku miesięcy chłopiec z taką łatwością i chęcią będzie pochłaniał wiedzę i że tak szybko nauczy się grać na różnych instrumentach.Gdy tylko Mistrz Ogolly nauczył go zapisu nutowego, wartości nut na pięciolinii, krzyżyków i bemoli, miar taktu i znaczenia kluczy, chłopczyk natychmiast zapisał wariacje na pierwszy samodzielnie skomponowany, prościutki temat.Merelan z trudem powściągała jego entuzjazm w domu, bo Robie bardzo chciał pokazać tacie, czego się nauczył, w nadziei, że wreszcie uzyska j ego aprobatę.— Mamo, ale tata lubi muzykę.Sam psecies pise — powtarzał prosząco.W dalszym ciągu nie wymawiał „sz” i „cz”, choć rozwinął w sobie nie tylko zdolności muzyczne, ale i poszerzył słownictwo.— No właśnie, kochanie — Merelan nienawidziła się za tę hipokryzję [ Pobierz całość w formacie PDF ]