Pokrewne
- Strona Główna
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 03 Nie oceniaj dziewczyny po okładce ( nieof.)
- Feist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 Władczyni Imperium
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (3)
- eBook Dictionary Of Networking ShareReactor
- Davies Paul Plan Stworcy (3)
- Suzanne Young Plaga samobojcow (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- achtenandy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niewykluczone że minie wiele lat, zanim pan Morley zawiśnie nastryczku. Pociągnęła łyk herbaty, zadowolona, że użyła takiego makabrycznegozwrotu.Ale przecież próby mordowania członków jej rodziny, nie mówiąc już oniej samej, weszły panu Morleyowi w nałóg.Uznała więc, że jest w pełni upraw-niona do tej odrobiny makabry. Mówiłaś, że mają dowody wystarczające do skazania go za zdradę i morder-stwo zaoponowała Sylvie.Właśnie wkładała Lizzie, balerinie, zmyślną parę cien-kich jak pajęczyna skrzydeł, przygotowując ją do następnego występu.Była bardzozajęta, i jeśli chodzi o szczegóły procesu, zdawała się na Susannah, która znała jeod Kita. Morley ma świetnego adwokata w Westminster.Był znaczącym politykiem,wiesz, dlatego może liczyć na najlepszą obronę.Chociaż dowody są twarde, Kittwierdzi, że prawnicy zrobią wszystko, by go uratować.Prędzej usłyszy zarzut, żedopuścił się zdrady niż to, że zaplanował morderstwo naszego ojca, a potem zrzuciłwinę na naszą matkę.No i jak dotąd nie ma żadnego dowodu, że zapłacił świad-kom, by obarczyli winą Annę Holt.Tylko zeznania tego straszliwego typa.Tego,który usiłował mnie tyle razy zabić.Choć można by myśleć, że to powinno wystar-czyć, prawda? Mam nadzieję, że proces nie będzie się ciągnął w nieskończoność wes-tchnęła Sylvie.Nie chciała już dzień w dzień o nim wysłuchiwać.W ciągu kilkukrótkich miesięcy poznały się, znalazły mężów i zaczęły nowe, wspaniałe życie.Obie z utęsknieniem wyczekiwały dnia, w którym będą mogły wreszcie swobodniecieszyć się swoim szczęściem. Spróbujmy przez ten czas odnalezć Sabrinę.Ale rozmawiały już o tym wcześniej i nie wiedziały, od czego zacząć.Przez ściany garderoby docierał do nich głos Generała, wspólnika Toma i cho-reografa, spierającego się z Daisy Jones, która teraz twardą ręką zarządzała finan-sami Rodzinnego Imperium, pomagała planować przedstawienia i niemiłosiernierozpieszczała małego Jamiego Shaughnessy'ego, syna Toma.Jakoś udawało się jejpozostać taką samą primadonną w swojej nowej roli, jak w poprzedniej.Głosy siępodnosiły coraz bardziej, aż wreszcie zdominował je donośny krzyk, tym razemGenerała, po którym dał się słyszeć koncyliacyjny pomruk Toma.Susannah podejrzewała, że Tom wygrał spór.Zawsze wygrywał.Rozległo się pukanie do drzwi. Mogę wejść? Usłyszały zza drzwi głos Toma.Tancerki zapiszczały zgodnym chórem fałszywego wstydu.%7ładna nie miałabynic przeciwko, by pan Shaughnessy oglądał ją nagą, z wyjątkiem może Susannah,ale nawet ona przyznawała, że gdy po raz pierwszy ujrzała Toma kilka miesięcytemu, zaparło jej dech w piersiach.W drzwiach stanęli Tom i Daisy.Generał odmaszerował już, zapewne wście-kle pomrukując.Ale zapomni i wybaczy, ponieważ kochał się w Daisy, bądz cobądz. Na scenę! rozkazała Daisy grupce ładnych baletnic, które gęsiego w chmu-rze pudru i szeleście tafty pospiesznie opuściły garderobę.Daisy rozsiadła się na krześle przed toaletką. O czymże gadacie, gołąbeczki? Była honorową ciotką Sylvie i Susannah,ponieważ jako jedyna znała i kochała ich matkę, Annę, niegdyś tancerkę w balecieopery.I to właśnie Daisy uważała, że Sabrinę mógł wychowywać wikary. Znowu rozmawiałyśmy o Sabrinie.Chciałybyśmy ją odnalezć. A nie pomyślałyście, że trzeba by zapytać pastora w Gorringe, czy miał wi-karego? Tam chyba należałoby zacząć.Susannah i Sylvie popatrzyły na siebie.To był jakiś pomysł.Sylvie i Tom przybyli na obiad do miejskiej rezydencji Granthamów i przypieczonej jagnięcinie z groszkiem Susannah powtórzyła sugestię Daisy mężowi.Kit patrzył na żonę w zamyśleniu.Urodziła się w Gorringe, ale także omal tam niezginęła dwukrotnie.Jemu pozostała długa, znacząca ramię blizna pamiątka ponożu.Krótko mówiąc, Gorringe, zresztą urocze, nie było jego ulubionym miejscemwizyt.Susannah nie miała wątpliwości, o czym on myśli. Nic mi już nie grozi, Kit.Zwłaszcza kiedy jestem z tobą.Kit prychnął.Wiedziała, że męża nie tak łatwo wywieść w pole, ale od czasudo czasu próbowała.Rozśmieszył ją tym parsknięciem. Niektóre drogi do Gorringe mogą się stać nieprzejezdne do wiosny.A jeślido tego czasu coś się przytrafi Sabrinie? Sylvie rzuciła naprawdę celny argument.Kit westchnął. Zgoda.Shaughnessy, masz ochotę poświęcić jeden dzień na podróż, by po-rozmawiać z pastorem, któremu pamięć szwankuje? Przy tej pogodzie raczej kilka dni. Może powinniśmy wysłać wcześniej wiadomość, by przygotować pastora nanaszą wizytę? zasugerowała Susannah. Wierzysz, że pastor Sumner nie zapomni jej przeczytać czy że nie zapomniwysłać odpowiedzi?Uwaga Kita nie była pozbawiona racji, ponieważ nawiązanie kontaktu z pa-storem graniczyło z cudem. Zatem postanowione. Tom zaczął planować. Jutro wyruszamy do Gor-ringe.6Nieco pózniej tego dnia Mary i Paul oraz Sabrina i Geoffrey wybrali się naspacer po ogrodach La Montagne, ogromnych, w których jak mówiono, pułapkąbył labirynt ścieżek.Jednak powietrze stało się ostrzejsze i zaczęło mocno wiać.Przemarznięci do szpiku kości, dzwoniąc zębami, wrócili do domu.Natychmiast pojawiły się kubki z gorącą czekoladą, potem zamierzali pograćw karty.Pan Mumphrey i pani Wessel wyruszyli w drogę wczesnym rankiem, mie-li bowiem zobowiązania w innym mieście.Pan Wyndham gdzieś się zaszył po-dobno malował; nikt nie wiedział, co się stało z hrabią.Zabawny sposób podejmowania gości, pomyślała Sabrina.Unikanie ich.Aleteż, kiedy hrabia zaszczycał swoją obecnością, robił to tak.wyraziście, że jegobrak bardziej rzucał się w oczy.Cokolwiek by o tym sądzić, ona była wdzięczna za trochę oddechu.Signora Licari spłynęła wdzięcznie po schodach i dała się namówić na kilkapartyjek.Wytrzymała tylko dwie. Fatalne rozdanie stwierdziła z niesmakiem.Położyła karty na stole, wstałaraptownie i odeszła, jakby chcąc ukarać karty.Przystanęła i zapatrzyła się tęsknie w przestrzeń za oknem.Sabrina podejrze-wała, że artystka tęskni za Londynem.Najwyrazniej signora Licari się nudziła.Sabrina, choć towarzyszyło temu poczucie winy, też się nudziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Niewykluczone że minie wiele lat, zanim pan Morley zawiśnie nastryczku. Pociągnęła łyk herbaty, zadowolona, że użyła takiego makabrycznegozwrotu.Ale przecież próby mordowania członków jej rodziny, nie mówiąc już oniej samej, weszły panu Morleyowi w nałóg.Uznała więc, że jest w pełni upraw-niona do tej odrobiny makabry. Mówiłaś, że mają dowody wystarczające do skazania go za zdradę i morder-stwo zaoponowała Sylvie.Właśnie wkładała Lizzie, balerinie, zmyślną parę cien-kich jak pajęczyna skrzydeł, przygotowując ją do następnego występu.Była bardzozajęta, i jeśli chodzi o szczegóły procesu, zdawała się na Susannah, która znała jeod Kita. Morley ma świetnego adwokata w Westminster.Był znaczącym politykiem,wiesz, dlatego może liczyć na najlepszą obronę.Chociaż dowody są twarde, Kittwierdzi, że prawnicy zrobią wszystko, by go uratować.Prędzej usłyszy zarzut, żedopuścił się zdrady niż to, że zaplanował morderstwo naszego ojca, a potem zrzuciłwinę na naszą matkę.No i jak dotąd nie ma żadnego dowodu, że zapłacił świad-kom, by obarczyli winą Annę Holt.Tylko zeznania tego straszliwego typa.Tego,który usiłował mnie tyle razy zabić.Choć można by myśleć, że to powinno wystar-czyć, prawda? Mam nadzieję, że proces nie będzie się ciągnął w nieskończoność wes-tchnęła Sylvie.Nie chciała już dzień w dzień o nim wysłuchiwać.W ciągu kilkukrótkich miesięcy poznały się, znalazły mężów i zaczęły nowe, wspaniałe życie.Obie z utęsknieniem wyczekiwały dnia, w którym będą mogły wreszcie swobodniecieszyć się swoim szczęściem. Spróbujmy przez ten czas odnalezć Sabrinę.Ale rozmawiały już o tym wcześniej i nie wiedziały, od czego zacząć.Przez ściany garderoby docierał do nich głos Generała, wspólnika Toma i cho-reografa, spierającego się z Daisy Jones, która teraz twardą ręką zarządzała finan-sami Rodzinnego Imperium, pomagała planować przedstawienia i niemiłosiernierozpieszczała małego Jamiego Shaughnessy'ego, syna Toma.Jakoś udawało się jejpozostać taką samą primadonną w swojej nowej roli, jak w poprzedniej.Głosy siępodnosiły coraz bardziej, aż wreszcie zdominował je donośny krzyk, tym razemGenerała, po którym dał się słyszeć koncyliacyjny pomruk Toma.Susannah podejrzewała, że Tom wygrał spór.Zawsze wygrywał.Rozległo się pukanie do drzwi. Mogę wejść? Usłyszały zza drzwi głos Toma.Tancerki zapiszczały zgodnym chórem fałszywego wstydu.%7ładna nie miałabynic przeciwko, by pan Shaughnessy oglądał ją nagą, z wyjątkiem może Susannah,ale nawet ona przyznawała, że gdy po raz pierwszy ujrzała Toma kilka miesięcytemu, zaparło jej dech w piersiach.W drzwiach stanęli Tom i Daisy.Generał odmaszerował już, zapewne wście-kle pomrukując.Ale zapomni i wybaczy, ponieważ kochał się w Daisy, bądz cobądz. Na scenę! rozkazała Daisy grupce ładnych baletnic, które gęsiego w chmu-rze pudru i szeleście tafty pospiesznie opuściły garderobę.Daisy rozsiadła się na krześle przed toaletką. O czymże gadacie, gołąbeczki? Była honorową ciotką Sylvie i Susannah,ponieważ jako jedyna znała i kochała ich matkę, Annę, niegdyś tancerkę w balecieopery.I to właśnie Daisy uważała, że Sabrinę mógł wychowywać wikary. Znowu rozmawiałyśmy o Sabrinie.Chciałybyśmy ją odnalezć. A nie pomyślałyście, że trzeba by zapytać pastora w Gorringe, czy miał wi-karego? Tam chyba należałoby zacząć.Susannah i Sylvie popatrzyły na siebie.To był jakiś pomysł.Sylvie i Tom przybyli na obiad do miejskiej rezydencji Granthamów i przypieczonej jagnięcinie z groszkiem Susannah powtórzyła sugestię Daisy mężowi.Kit patrzył na żonę w zamyśleniu.Urodziła się w Gorringe, ale także omal tam niezginęła dwukrotnie.Jemu pozostała długa, znacząca ramię blizna pamiątka ponożu.Krótko mówiąc, Gorringe, zresztą urocze, nie było jego ulubionym miejscemwizyt.Susannah nie miała wątpliwości, o czym on myśli. Nic mi już nie grozi, Kit.Zwłaszcza kiedy jestem z tobą.Kit prychnął.Wiedziała, że męża nie tak łatwo wywieść w pole, ale od czasudo czasu próbowała.Rozśmieszył ją tym parsknięciem. Niektóre drogi do Gorringe mogą się stać nieprzejezdne do wiosny.A jeślido tego czasu coś się przytrafi Sabrinie? Sylvie rzuciła naprawdę celny argument.Kit westchnął. Zgoda.Shaughnessy, masz ochotę poświęcić jeden dzień na podróż, by po-rozmawiać z pastorem, któremu pamięć szwankuje? Przy tej pogodzie raczej kilka dni. Może powinniśmy wysłać wcześniej wiadomość, by przygotować pastora nanaszą wizytę? zasugerowała Susannah. Wierzysz, że pastor Sumner nie zapomni jej przeczytać czy że nie zapomniwysłać odpowiedzi?Uwaga Kita nie była pozbawiona racji, ponieważ nawiązanie kontaktu z pa-storem graniczyło z cudem. Zatem postanowione. Tom zaczął planować. Jutro wyruszamy do Gor-ringe.6Nieco pózniej tego dnia Mary i Paul oraz Sabrina i Geoffrey wybrali się naspacer po ogrodach La Montagne, ogromnych, w których jak mówiono, pułapkąbył labirynt ścieżek.Jednak powietrze stało się ostrzejsze i zaczęło mocno wiać.Przemarznięci do szpiku kości, dzwoniąc zębami, wrócili do domu.Natychmiast pojawiły się kubki z gorącą czekoladą, potem zamierzali pograćw karty.Pan Mumphrey i pani Wessel wyruszyli w drogę wczesnym rankiem, mie-li bowiem zobowiązania w innym mieście.Pan Wyndham gdzieś się zaszył po-dobno malował; nikt nie wiedział, co się stało z hrabią.Zabawny sposób podejmowania gości, pomyślała Sabrina.Unikanie ich.Aleteż, kiedy hrabia zaszczycał swoją obecnością, robił to tak.wyraziście, że jegobrak bardziej rzucał się w oczy.Cokolwiek by o tym sądzić, ona była wdzięczna za trochę oddechu.Signora Licari spłynęła wdzięcznie po schodach i dała się namówić na kilkapartyjek.Wytrzymała tylko dwie. Fatalne rozdanie stwierdziła z niesmakiem.Położyła karty na stole, wstałaraptownie i odeszła, jakby chcąc ukarać karty.Przystanęła i zapatrzyła się tęsknie w przestrzeń za oknem.Sabrina podejrze-wała, że artystka tęskni za Londynem.Najwyrazniej signora Licari się nudziła.Sabrina, choć towarzyszyło temu poczucie winy, też się nudziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]