[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to masz moje słowo, \e nie dam ci zasnąć przez całą noc.Dochodziła do siebie po tym bezwstydnym oświadczeniu, gdy się pochylił i wycisnąłna jej ustach szybki, słodki pocałunek.Chwiała się, kiedy ją puścił.- Mam cię odprowadzić do pokoju, czy znajdziesz go sama? Jest tu\ przy schodach,trzecie drzwi po prawej.- Sama go znajdę.- Kolacja o szóstej, nie spóznij się.I, Jeannette? - Tak?- Rozpuść włosy.Chciałbym zobaczyć, jak spływają ci na ramiona.- Mówiłeś, \e byłeś we Włoszech, ale nie wiedziałam, \e zwiedziłeś Florencję i byłeśw galerii Uffizi - powiedziała Jeannette.Upiła odrobinę czerwonego wina.- Taka niezwykła kolekcja dzieł sztuki.Obrazy, rzezby, no i sama architektura.To był najciekawszy punktmojej podró\y po tym kraju.To, oraz wszystkie przyjęcia i zakupy, rzecz jasna.- Och, oczywiście.Masz rację.Galeria jest wspaniała, warta wszelkich trudów.-Darragh przewracał srebrną ły\eczkę na lnianej serwetce, roztargnionymi ale metodycznymiruchami.- Ciotka Agata i ja miałyśmy tak\e zwiedzić pałac Pittich, ale wielki ksią\ęniespodziewanie zachorował i nie mogłyśmy go odwiedzić.Musiałyśmy potem ruszać wdalszą drogę i nie udało nam się zmienić planów.- Westchnęła lekko.- Szkoda, tak chciałamzobaczyć pałac Pittich.Darragh uśmiechnął się do niej poprzez stół.- A więc przypuszczam, \e obojemoglibyśmy jedynie podziwiać pałac i ogrody z zewnątrz.Darragh pomyślał, \e on sam został oprowadzony po terenie i mógł obejrzeć pałac zka\dej mo\liwej strony, jako przyjaciel i gość honorowy lotaryńskiego wielkiego księciaFerdynanda III.Uznał jednak, \e tę informację zachowa na pózniej.Znacznie pózniej.Siedząc na krześle, patrzył, jak jego świe\o poślubiona mał\onka nabija na widelecmaleńki kawałeczek ciasta.Znie\nobiałe zęby wysuwały się spomiędzy jej ró\anych warg wsposób bardzo prowokacyjny.Poczuł podniecenie.Normalnie chętnie ciągnąłby rozmowę na temat sztuki,architektury i podró\y, ale nie tej nocy - ich nocy poślubnej.Stłumił westchnienie, zastanawiając się, czy ta kolacja się kiedyś skończy.Przez ostatnie półtorej godziny doprowadziła go niemal do szaleństwa, bawiąc się ismakując ka\de danie, jakie przed nią postawiono.Przez cały czas mówiła.Początkowo próbował się dostosować, biorąc udział w rozmowie i dzieląc sięwłasnymi spostrze\eniami.W końcu zamilkł, pozwalając jej mówić.Wiedział, \e lubiopowiadać o wszystkim, ale nigdy nie słyszał, \eby paplała tak, jak dzisiaj.Bała się? Przeciągała posiłek, \eby odwlec chwilę, kiedy udadzą się na górę? Aledlaczego? Wiedział, \e lubi jego pocałunki.Czy\ nie to właśnie doprowadziło ich do ołtarza?Tak więc, to nie mógł być panieński lęk przed bliskością mę\czyzny.Więc co to takiego?Niepokoje młodej \ony.Strach przed tym, co nowe i nieznane.Mo\e bała się tego, coplanował na najbli\szą przyszłość? Mo\e nie nale\ało zatajać przed nią prawdy, ale rozwiaćjej obawy.Jednak instynkt mu podpowiadał, \eby zachować milczenie.A tak\e, \e to jedynaszansa, aby wychować tę zepsutą, rozpuszczoną dziewczynę, przekonać, \e w \yciu liczy się coś więcej ni\ presti\ i majątek.Ze najwa\niejsze są miłość i szczęście - i \e trzeba o niewalczyć tak, jak on to teraz robił.Przestał się bawić ły\eczką.Odło\ył ją na bok.Dosyć zwłoki.Chciał jej.Teraz.A jeśli niechętnie wejdzie do jego ło\a, sprawi, \epózniej będzie zadowolona, \e się zgodziła.Podniósł się, odsuwając krzesło.Spojrzała na niego, widelec znieruchomiał w połowie drogi pomiędzy talerzem a jejustami.Zledziła jego ruchy pytającym wzrokiem, kiedy szedł w jej stronę.Stanął za jej krzesłem i przyglądał się jej włosom.Prosił, \eby je rozpuściła, aledługie, złote pasma były gładko zaczesane i przewiązane ró\ową jedwabną wstą\ką.Pociągnął delikatnie kokardę na jej karku, rozwiązując ją.Wstą\ka została mu wdłoni.Rzucił ją na stół, a potem wsunął palce w miękkie, lśniące włosy.Widelec zastukał o talerz.- C.co ty robisz?- To, co miałem ochotę zrobić niemal od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem.Masz cudowne włosy, wiedziałaś o tym? Gęste i jedwabiste, takie, które kuszą mę\czyznę,\eby zanurzyć w nich twarz i wciągnąć głęboko ich zapach.To właśnie zrobił, pochylając się i wdychając aromat czystych, pachnących lekkokwieciem jabłoni włosów.Zebrawszy je razem, owinął je sobie wokół nadgarstka, odsłaniającsmukłą, białą szyję.Przesunął po niej koniuszkiem palca i poczuł dr\enie.Pocałował ją, pieszczącwra\liwe miejsce na karku.Jeannette zagryzła wargę i zmusiła się, \eby nie podskoczyć, gdy jej dotknął.Denerwowała się cały wieczór, od chwili gdy przebierała się do kolacji i Betsy zauwa\yła, \emusi przygotować białą koszulę dla Jeannette na noc poślubną.Biała koszula oznaczała niewinność panny młodej.Tylko \e panna młoda nie jest niewinna, pomyślała Jeannette, krzywiąc się w duchu.Trudno byłoby ją nazwać doświadczoną w tym względzie, ale nie miało to większegoznaczenia.Liczyło się tylko to, \e tego wieczora mą\ nie znajdzie na prześcieradle dowodujej niewinności.śołądek jej się zacisnął i ogarnęła ją panika.Dlaczego, rozpaczała, pozwoliła się dotknąć temu draniowi, Toddiemu? Wiedziała \ezle czyni, ale był taki przekonywujący, obiecywał miłość, poświęcenie i, pewnego dnia,mał\eństwo. Tyle \e do mał\eństwa nie doszło, a ona straciła dziewictwo.Wiedziała, \e to nieuczciwe wobec Darragha, wiedziała równie\, \e powinna mu otym wcześniej powiedzieć.Ale w jaki sposób panna młoda ma poinformować mę\a, \e to niejest jej pierwszy raz? śałowała, \e nie mo\e cofnąć czasu.Najlepsze, co mogła terazofiarować Darraghowi, to wierność.Oczywiście, byłoby du\o łatwiej, gdyby nigdy o niczym się nie dowiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl