[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Piemur się przyglądał, jeden z górników wstał i wyciągnął rękę w kierunku swego Mistrza.Tron zagrodził mu drogę, zabrał i uniósł pod słońce jakiś mały przedmiot.Potem zaklął zaciskając pięść.Przez moment Piemur myślał, że Władca z przeszłości ma zamiar wyrzucić kamień.— Czy to jest wszystko, co teraz znajdujecie? Ta kopalnia dawała szafiry wielkości ludzkiego oka.— Czterysta Obrotów temu rzeczywiście dawała — powiedział Górnik bezbarwnym głosem.— Dzisiaj znajdujemy mniej kamieni.Surowy pył wciąż jeszcze nadaje się do szlifowania i polerowania innych kamieni — dodał, kiedy Tron wpatrywał się w człowieka, który starannie zmiatał coś, co wyglądało na lśniący piasek, na małą łopatkę, a następnie wysypał jej zawartość do malutkiego kubeczka z pokrywką.— Nie interesuje mnie pył ani kryształy ze skazą.— Podniósł w górę zaciśniętą pięść.— Chcę mieć czyste, wielkie szafiry.Obserwował górników po kolei, jak ostrożnie postukują młoteczkami.Piemur, mając nadzieję, że nie odkryją żadnych większych szafirów, zajął się robotą w kuchni.Kiedy słońce niemal zniknęło za najwyższą granią, tylko sześć średniej wielkości szafirów wynagrodziło Tronowi jego popołudniowe czuwanie.Piemur nie był jedynym, który przypatrywał się, na pół wstrzymując oddech, jak Władca z przeszłości sztywno podszedł do Findratha i dosiadł go.Stary spiżowy smok ani się nie zachwiał wznosząc się zręcznie w powietrze, gdzie dołączyli do niego dwaj błękitni towarzysze.Dopiero kiedy cała trójka zniknęła w pomiędzy, górnicy wybuchnęli gniewem, tłocząc się przy swoim Mistrzu, który odsunął ich na bok, tak pilnie chciał się dostać do chaty.— Rozumiem teraz, dlaczego to ty jesteś posłańcem, młody Piemurze — powiedział Górnik.— Nie jesteś w ciemię bity.Szeroko się uśmiechając wyciągnął rękę.Piemur odpowiedział tym samym i wskazał na sakiewkę z jej cenną zawartością.Była widoczna jak na dłoni.Usłyszał, jak Górnik zaklął ze zdumienia, a następnie ryknął śmiechem.— To znaczy, że on przez całe popołudnie stał tuż obok tego? zawołał Górnik.— No, te oszlifowane kamienie to ja włożyłem do butów powiedział Piemur i skrzywił się, bo jeden z kamieni otarł mu kostkę do krwi.Kiedy Górnik odzyskał sakiewkę, reszta zaczęła wiwatować, bo nie mieli okazji, żeby się dowiedzieć, czy udało mu się uratować plon kilku siedmiodni pracy.Piemura bardzo podziwiano za jego refleks, jak i za to, że przybył na czas.— Czy ty czytałeś w moich myślach, chłopcze? — zapytał Górnik.— Skąd wiedziałeś, że powiedziałem temu staremu chciwcowi, iż kamienie odesłałem już wczoraj?— Wydawało się to logiczne — odparł Piemur.Właśnie zdjął buty i przyglądał się zadrapaniom zrobionym przez szafiry.— To byłby straszny wstyd, gdyby T’ronowi udało się odjechać z tymi kamieniami!— A co my zrobimy.Mistrzu — zapytał najstarszy z czeladników — kiedy jeźdźcy z przeszłości znowu tu przylecą za kilka siedmiodni i zabiorą to, co nam się uda wykopać? To miejsce jeszcze się nie wyczerpało.— Jutro tu zamykamy — powiedział Górnik.— Czemu? Przecież dopiero co znaleźliśmy.Górnik gwałtownie go uciszył.— Każdy Cech ma swoje tajemnice — powiedział Piemur szczerząc zęby.— Ale będę musiał o tym wspomnieć Mistrzowi Robintonowi, choćby po to, żeby wyjaśnić, czemu się tak spóźniłem.Rozdział IVPiemura w tym dniu czekało jeszcze jedno przeżycie! O zachodzie słońca, kiedy pomagał terminatorowi przyprowadzać biegusy Górnika z pastwiska, usłyszał przenikliwy krzyk jaszczurki ognistej.Zerknął w górę i zobaczył smukłą sylwetkę, która z przerażającą szybkością pikowała ze złożonymi skrzydłami w jego kierunku.Terminator rzucił się na ziemię, zakrywając sobie głowę rękami.Piemur mocno stanął na nogach, ale ognisty jaszczur, a był to Skałka, nie wylądował na jego ramieniu, tylko wymyślając mu zaczął zataczać kręgi wokół jego głowy, a podobne do klejnotów oczy zwierzęcia z gniewu mieniły się czerwienią.Kilka minut zajęło Piemurowi namówienie Skałki, żeby wylądował na jego ramieniu, a jeszcze więcej czasu zajęło mu uciszanie go, zanim uspokoił się na tyle, że jego oczy przybrały odcień zielonkawego błękitu.Przez cały ten czas terminator górniczy przyglądał się im i oczy wychodziły mu z orbit.— No, no.Skałka.Nic mi się nie stało, ale będę tu musiał zostać na noc.Nic mi się nie stało.Możesz powiedzieć Menolly, że mnie znalazłeś, prawda?Skałka wydał z siebie ćwierknięcie, które brzmiało tak sceptycznie, że Piemur musiał się roześmiać.— Czy to twoja jaszczurka ognista? — zapytał z ciekawością Górnik, podchodząc do Piemura.Nie spuszczał oka ze Skałki.— Nie, panie — powiedział Piemur z takim żalem, że Górnik się uśmiechnął.— On należy do Menolly, czeladniczki Mistrza Robintona.Ma na imię Skałka.Ja pomagam Menolly karmić go z rana, bo ona ma ich dziewięć.Dlatego dobrze mnie zna.— Nie wiedziałem, że te stworzonka mają tyle rozumu, że potrafią znajdować ludzi!— Muszę przyznać, panie, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy.— Piemurowi nie udało się stłumić satysfakcji, którą odczuwał na myśl, że Skałka potrafił go odnaleźć.— A jak już cię znalazł, na co się to komu przyda? — zapytał Górnik z budzącym się na nowo sceptycyzmem.— Poleci z powrotem do Menolly i powie jej, że mnie widział.Ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyś zechciał dać mi kawałeczek skóry, to przesłałbym jej wiadomość.Przywiążę mu ją do nogi, a on zabierze ją z powrotem i oni się dokładnie dowiedzą.Górnik podniósł do góry rękę i przestrzegł go [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl