[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ziewnęła i spojrzała na zegarek.Wyjęła z plecaka materac i rozłożyła go.- Jestem zmęczona.Nic mnie tak nie męczy jak duża daw­ka strachu i długodystansowe biegi.Porozmawiamy za kilka go­dzin.- Szukamy już ponad półtorej godziny.- Richard robił się coraz bardziej niecierpliwy.- Spójna na mapę.W promieniu pię­ciuset metrów od rynku byliśmy wszędzie i to przynajmniej dwu­krotnie.- Więc źle szukamy - odparła Nicole.- Wyraźnie widzia­łam trzy źródła ciepła.Richard zmarszczył brwi.- Dobrze, zastanówmy się nad tym logicznie: po co budo­wano by trzy rynki i tylko dwa wejścia do podziemi? - spytała Nicole.- Sam mówiłeś, że Ramowie wszystko robią systema­tycznie.I potrójnie.Stali przed dwunastościennym budynkiem.- Zastanawiam się, do czego służą te wszystkie wielościa­ny - mruknął Richard.- W każdym sektorze jest jeden, a trzy największe przylegają do rynków.Czekaj - powiedział prze­nosząc wzrok na wieżowiec - czyżby.Nie, to niemożliwe.Nicole spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Wpadł mi do głowy pewien pomysł - wyjaśnił Ri­chard - który może okazać się kompletnym niewypałem.Pamiętasz doktora Bardoliniego i delfiny? Pamiętasz jego sza­chownice? A może każdy sektor Nowego Jorku odpowiada jed­nej szachownicy i stąd te subtelne różnice pomiędzy nimi? Mój pomysł nie jest chyba bardziej zwariowany niż twoje wizje!Richard ukląkł i zabrał się do przeglądania map miasta.- Mogę ci pomóc? - spytała Nicole.- Razem zrobimy to szybciej.Cztery godziny później Richard Wakefield w dalszym ciągu siedział i mruczał coś do siebie pod nosem.Obok niego leżały dwa komputeryWytłumaczył Nicole, kiedy idąc za jej radą postanowił zjeść kolację, że trzecie wejście do podziemi odnajdą dopiero wtedy, gdy uda mu się zrozumieć geometryczne relacje wielościanów i wieżowców we wszystkich dziewięciu sektorach.Dwie godzi­ny przed nadejściem nocy Richard pobiegł do jednego z sektorów, aby zgromadzić brakujące informacje.Było już ciemno, ale Richard nie spał.Nicole obudziła się po pięciu godzinach, a on wciąż siedział nad nie rozwiązaną zagadką.Objęła go za szyję.- Potrzebujesz snu - szepnęła.- Już prawie mi się udało - mruknął nieprzytomnie.Miał podkrążone oczy.- Jeszcze godzinkę.Nicole położyła się z powrotem.Obudził ją Richard.Był bardzo podniecony.- Wiesz co? - zaczął z uśmiechem.- To zadanie ma trzy rozwiązania, z których każde jest zgodne z ustawieniem budyn­ków w dziewięciu sektorach.- Spojrzał na nią błagalnie.­Może pójdziemy od razu? Obawiam się, że i tak nie mógłbym teraz zasnąć.Żadne z trzech miejsc nie znajdowało się w pobliżu którego­kolwiek z rynków.Pierwsze, oddalone o kilometr, było tuż przy murze otaczającym Nowy Jork.Niczego tam nie znaleźli.Potem przez piętnaście minut maszerowali w ciemnościach do drugie­go miejsca, tym razem na południu miasta.Klapa znajdowała się dokładnie w miejscu przewidzianym przez Richarda.- Hurra! - wykrzyknął i rozłożył na ziemi materac.­Niech żyje matematyka!Niech żyje Omeh, pomyślała Nicole.Nie była już śpiąca, ale nie chciała samotnie badać nieznanej okolicy.Co jest ważniejsze, zastanawiała się leżąc na swoim matera­cu, intuicja czy matematyka? Czy matematyczne modele poma­gają nam dotrzeć do prawdy? A może jest odwrotnie? Może naj­pierw znamy prawdę, a potem matematyka pomaga nam ją zro­zumieć?Wstali o świcie.- Dni robią się coraz krótsze - rzekł Richard.- Ale dłu­gość dnia i nocy jest zawsze taka sama, czterdzieści sześć godzin, cztery minuty i czternaście sekund.- Kiedy dolecimy do Ziemi? - spytała Nicole, chowając materac do plecaka.- Za dwadzieścia dni i trzy godziny - odparł Richard, spra­wdziwszy to w komputerze.- Jesteś gotowa na dalsze przygo­dy?Nicole skinęła głową.- Myślę, że wiesz już, gdzie znajduje się urządzenie otwie­rające klapę?- Jeszcze nie - odparł - ale zaraz będę wiedział.Gdy je znajdziemy, wejście do ptasiej groty nie sprawi nam żadnych trudności, bo będziemy mieli klucz do wszystkich konfiguracji.Dziesięć minut później Richard nacisnął metalową płytkę i trzeci właz stanął przed nimi otworem.W głąb prowadziły sze­rokie schody; Richard wziął Nicole za rękę.Ruszyli w dół.Włą­czyli latarki, bo nie zapaliły się żadne światła.Grota z wodą znajdowała się w tym samym miejscu, co w in­nych pieczarach; w tunelach na dwóch głównych poziomach panowała idealna cisza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl