Pokrewne
- Strona Główna
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (2)
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Clarke Arthur C Ogrod ramy (SCAN dal 1061)
- Herbert Frank Swiat Pandory 01 Epizod z Jezusem
- Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego
- Historyczne Bitwy Psków 1581 1582 Dariusz Kupisz
- Brenner Mayer Alan Zaklecie katastrofy
- April Gentry Critical Companion to Herman Melville, A Literary Reference to His Life And Work (2006)
- Karpyshyn Drew Darth Bane 01 Droga Zagłady
- (ebook pdf) Teach Yourself SQL in 21 Days
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- freerunner.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.127Rozdział 15Rzut oka wsteczW ostatnich dniach listopada, w zimny, mglisty wieczór, siedzieliśmy z Holmesem w ba-wialni przy ulicy Baker, przed kominkiem, na którym płonął wesoły ogień.Od czasu tragicznego zakończenia naszego pobytu w Devonshire, Holmes był zajęty wyja-śnianiem dwóch spraw niezmiernej wagi.W jednej udowodnił ohydne postępowanie pułkow-nika Upwooda w związku z głośnym skandalem karcianym w klubie Nonpareil ;w drugiej zaś uwolnił nieszczęsną panią Montpensier od zarzutu morderstwa, jaki na niej cią-żył w związku z rzekomą śmiercią pasierbicy, panny Carere, młodej osoby, którą w pół rokupózniej odnaleziono w Nowym Jorku żywą i zamężną.Pomyślny wynik obu spraw, trudnych i ważnych, wprawił mego przyjaciela w wyśmienityhumor; teraz mogłem zaryzykować rozmowę o szczegółach, dotyczących tajemnicy Baske -ille'ów.Czekałem cierpliwie na odpowiednią sposobność, wiedziałem bowiem, że Holmes nielubi, aby mu przeszkadzać w pracy i zaprzątać wspomnieniami przeszłości jego precyzyjny imetodyczny umysł, odrywając tym samym od nowych zajęć.Właśnie sir Henryk i doktor Mortimer bawili w Londynie, wybierając się w długą podróż,zaleconą baronetowi dla wzmocnienia nadwerężonych nerwów.Po południu odwiedzili nas,przeto rozmowa o tragicznych zajściach na moczarach nasunęła się w sposób naturalny. Cały bieg wypadków mówił Holmes z punktu widzenia człowieka, który nazwał sie-bie Stapletonem, był jasny i zrozumiały, jakkolwiek nam, którzy nie znaliśmy początkowopobudek jego czynów i poznaliśmy tylko część faktów, sprawa wydawała się niesłychaniezawikłana.Miałem sposobność rozmawiać dwukrotnie z panią Stapleton; naświetliła mi onaróżne szczegóły tak jasno, że zdaje mi się, iż nie ma już dla mnie żadnych tajemnic w tejsprawie.Pod literą B znajdziesz w moich aktach różne notatki dotyczące tych wydarzeń. Może zechciałbyś z pamięci naświetlić mi pokrótce ważniejsze szczegóły. Owszem, chociaż nie mogę ręczyć, czy zapamiętałem wszystkie.Natężona praca umysłuma ten ciekawy skutek, że zaciera w naszej pamięci przeszłość.Tak na przykład adwokat,świetnie znający prowadzoną aktualnie sprawę i rozprawiający swobodnie z każdym świad-128kiem o najdrobniejszych szczegółach, spostrzega, że w tydzień lub dwa po obronie nic już niepamięta.Podobnie też ostatnia moja sprawa zaciera w mym umyśle przedostatnią, a pannaCarere zastąpiła w mej pamięci sir Henryka Baskerville'a.Jutro przyjdzie mi znów rozstrzy-gać nowe zadanie, które z kolei zatrze wspomnienie pięknej panny i nikczemnego Upwooda.Jednakże sprawa psa utkwiła głębiej w mej pamięci i postaram się opowiedzieć możliwiedokładnie bieg wypadków; gdybym zaś zapomniał jakiegoś szczegółu, przyjdziesz mi z po-mocą.Otóż moje poszukiwania wykazały niezbicie, że portret nie kłamał.Stapleton istotnie po-chodził z rodu Baskerville'ów.Był on synem młodszego brata sir Karola, owego Rogera Ba-skerville'a, który skutkiem skandalicznych postępków uciekł do Ameryki Południowej i zmarłtam, jak mówiono, kawalerem.Tymczasem stwierdziłem na pewno, że był żonaty i miał jed-no dziecko, właśnie tego nędznika, który nazywał się oczywiście jak jego ojciec!Poślubił on pózniej pannę Beryl Garcia, znaną piękność z Kostaryki, a ukradłszy znacznąsumę z funduszów publicznych, zmienił nazwisko na Vandeleur i uciekł do Anglii, gdzie za-łożył szkołę w małej miejscowości zachodniego Yorkshire.Do obrania tego zawodu nakłoniłago znajomość, zawarta w podróży z powracającym do kraju nauczycielem chorym na gruzli-cę.Perfekcyjnie wyzyskał na swoją korzyść jego wiedzę i doświadczenie.Nauczyciel nazwi-skiem Frazer wkrótce umarł i szkoła, mająca początkowo powodzenie, upadała coraz niżej, ażw końcu zyskała złą sławę.Vandeleur uznał za stosowne przybrać kolejno nazwisko Stapleton i przeniósł resztkimajątku, plany na przyszłość oraz upodobanie do owadoznawstwa na południe Anglii.Do-wiedziałem się w Muzeum Brytyjskim, że był on uznanym autorytetem w tej dziedzinie i żenazwisko Vandeleura powiązano na zawsze z pewnym gatunkiem ćmy, którą pierwszy opisałpodczas pobytu w Yorkshire.Teraz przechodzimy do tej części jego życia, która pochłaniała wówczas całą naszą uwagę.Przeprowadził widocznie poszukiwania i dowiedział się, że tylko dwoje ludzi stanęło międzynim a znaczną fortuną.Zdaje mi się, że gdy przybył do Devonshire, jego plany były jeszczebardzo mgliste; jednak fakt, że zabrał z sobą żonę w charakterze siostry, dowodził jasno, iż odrazu miał złe zamiary.Myśl użycia jej jako przynęty skrystalizowała się wyraznie w jego pla-nie, chociaż nie wiedział jeszcze dokładnie, jak przeprowadzi zamierzony spisek.Był zdecydowany zagarnąć majątek i gotów był użyć wszelkich sposobów, nawet narazićsię na niebezpieczeństwa, byle ten cel osiągnąć.Przede wszystkim więc zamieszkał jak naj-bliżej siedziby swoich przodków, a następnie nawiązał przyjazne stosunki z sir Karolem Bas-kervill'em i sąsiadami.Baronet sam opowiadał mu legendę o psie i w ten sposób przygotował niejako drogę dowłasnej śmierci.Stapleton będę dalej tak go nazywał wiedział, że sir Karol ma wadę serca129i że gwałtowny wstrząs zabije go niechybnie.Powiedział mu to doktor Mortimer.Słyszałrównież, że baron jest przesądny i że bierze na serio ponurą legendę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.127Rozdział 15Rzut oka wsteczW ostatnich dniach listopada, w zimny, mglisty wieczór, siedzieliśmy z Holmesem w ba-wialni przy ulicy Baker, przed kominkiem, na którym płonął wesoły ogień.Od czasu tragicznego zakończenia naszego pobytu w Devonshire, Holmes był zajęty wyja-śnianiem dwóch spraw niezmiernej wagi.W jednej udowodnił ohydne postępowanie pułkow-nika Upwooda w związku z głośnym skandalem karcianym w klubie Nonpareil ;w drugiej zaś uwolnił nieszczęsną panią Montpensier od zarzutu morderstwa, jaki na niej cią-żył w związku z rzekomą śmiercią pasierbicy, panny Carere, młodej osoby, którą w pół rokupózniej odnaleziono w Nowym Jorku żywą i zamężną.Pomyślny wynik obu spraw, trudnych i ważnych, wprawił mego przyjaciela w wyśmienityhumor; teraz mogłem zaryzykować rozmowę o szczegółach, dotyczących tajemnicy Baske -ille'ów.Czekałem cierpliwie na odpowiednią sposobność, wiedziałem bowiem, że Holmes nielubi, aby mu przeszkadzać w pracy i zaprzątać wspomnieniami przeszłości jego precyzyjny imetodyczny umysł, odrywając tym samym od nowych zajęć.Właśnie sir Henryk i doktor Mortimer bawili w Londynie, wybierając się w długą podróż,zaleconą baronetowi dla wzmocnienia nadwerężonych nerwów.Po południu odwiedzili nas,przeto rozmowa o tragicznych zajściach na moczarach nasunęła się w sposób naturalny. Cały bieg wypadków mówił Holmes z punktu widzenia człowieka, który nazwał sie-bie Stapletonem, był jasny i zrozumiały, jakkolwiek nam, którzy nie znaliśmy początkowopobudek jego czynów i poznaliśmy tylko część faktów, sprawa wydawała się niesłychaniezawikłana.Miałem sposobność rozmawiać dwukrotnie z panią Stapleton; naświetliła mi onaróżne szczegóły tak jasno, że zdaje mi się, iż nie ma już dla mnie żadnych tajemnic w tejsprawie.Pod literą B znajdziesz w moich aktach różne notatki dotyczące tych wydarzeń. Może zechciałbyś z pamięci naświetlić mi pokrótce ważniejsze szczegóły. Owszem, chociaż nie mogę ręczyć, czy zapamiętałem wszystkie.Natężona praca umysłuma ten ciekawy skutek, że zaciera w naszej pamięci przeszłość.Tak na przykład adwokat,świetnie znający prowadzoną aktualnie sprawę i rozprawiający swobodnie z każdym świad-128kiem o najdrobniejszych szczegółach, spostrzega, że w tydzień lub dwa po obronie nic już niepamięta.Podobnie też ostatnia moja sprawa zaciera w mym umyśle przedostatnią, a pannaCarere zastąpiła w mej pamięci sir Henryka Baskerville'a.Jutro przyjdzie mi znów rozstrzy-gać nowe zadanie, które z kolei zatrze wspomnienie pięknej panny i nikczemnego Upwooda.Jednakże sprawa psa utkwiła głębiej w mej pamięci i postaram się opowiedzieć możliwiedokładnie bieg wypadków; gdybym zaś zapomniał jakiegoś szczegółu, przyjdziesz mi z po-mocą.Otóż moje poszukiwania wykazały niezbicie, że portret nie kłamał.Stapleton istotnie po-chodził z rodu Baskerville'ów.Był on synem młodszego brata sir Karola, owego Rogera Ba-skerville'a, który skutkiem skandalicznych postępków uciekł do Ameryki Południowej i zmarłtam, jak mówiono, kawalerem.Tymczasem stwierdziłem na pewno, że był żonaty i miał jed-no dziecko, właśnie tego nędznika, który nazywał się oczywiście jak jego ojciec!Poślubił on pózniej pannę Beryl Garcia, znaną piękność z Kostaryki, a ukradłszy znacznąsumę z funduszów publicznych, zmienił nazwisko na Vandeleur i uciekł do Anglii, gdzie za-łożył szkołę w małej miejscowości zachodniego Yorkshire.Do obrania tego zawodu nakłoniłago znajomość, zawarta w podróży z powracającym do kraju nauczycielem chorym na gruzli-cę.Perfekcyjnie wyzyskał na swoją korzyść jego wiedzę i doświadczenie.Nauczyciel nazwi-skiem Frazer wkrótce umarł i szkoła, mająca początkowo powodzenie, upadała coraz niżej, ażw końcu zyskała złą sławę.Vandeleur uznał za stosowne przybrać kolejno nazwisko Stapleton i przeniósł resztkimajątku, plany na przyszłość oraz upodobanie do owadoznawstwa na południe Anglii.Do-wiedziałem się w Muzeum Brytyjskim, że był on uznanym autorytetem w tej dziedzinie i żenazwisko Vandeleura powiązano na zawsze z pewnym gatunkiem ćmy, którą pierwszy opisałpodczas pobytu w Yorkshire.Teraz przechodzimy do tej części jego życia, która pochłaniała wówczas całą naszą uwagę.Przeprowadził widocznie poszukiwania i dowiedział się, że tylko dwoje ludzi stanęło międzynim a znaczną fortuną.Zdaje mi się, że gdy przybył do Devonshire, jego plany były jeszczebardzo mgliste; jednak fakt, że zabrał z sobą żonę w charakterze siostry, dowodził jasno, iż odrazu miał złe zamiary.Myśl użycia jej jako przynęty skrystalizowała się wyraznie w jego pla-nie, chociaż nie wiedział jeszcze dokładnie, jak przeprowadzi zamierzony spisek.Był zdecydowany zagarnąć majątek i gotów był użyć wszelkich sposobów, nawet narazićsię na niebezpieczeństwa, byle ten cel osiągnąć.Przede wszystkim więc zamieszkał jak naj-bliżej siedziby swoich przodków, a następnie nawiązał przyjazne stosunki z sir Karolem Bas-kervill'em i sąsiadami.Baronet sam opowiadał mu legendę o psie i w ten sposób przygotował niejako drogę dowłasnej śmierci.Stapleton będę dalej tak go nazywał wiedział, że sir Karol ma wadę serca129i że gwałtowny wstrząs zabije go niechybnie.Powiedział mu to doktor Mortimer.Słyszałrównież, że baron jest przesądny i że bierze na serio ponurą legendę [ Pobierz całość w formacie PDF ]