Pokrewne
- Strona Główna
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Arthur Conan Doyle Studium W Szkarłacie
- Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
- Psychosis and Spirituality Consolidating the New Paradigm ed by Isabel Clarke 2nd Edn (2010)
- Arthur Avalon Shakta And Shakti
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- [1]Erikson Steven Ogrody ksiezyca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ Ważka była niejako przedłużeniem jego mięśni, częściowo mu się to udawało, ale niepokoiły go przy każdym podmuchu słabe skrzypnięcia kadłuba i zwijanie się skrzydeł.I coś jeszcze mu się nie podobało: coraz wyraźniej od strony Wielkiego Rogu dobiegający słaby szum, jak gdyby syk będącego pod ciśnieniem gazu, ulatniającego się z zaworu.Zastanawiał się, czy to ma coś wspólnego z wichurą, której on usiłuje stawić czoło.Jakakolwiek była przyczyna, stanowiło to nową podstawę do niepokoju.Od czasu do czasu dosyć zwięźle, pospiesznie meldował Kontroli na Piaście o tych zjawiskach.Wiedział, że nikt stamtąd nie może dać mu żadnej rady ani nawet przewidzieć, co nastąpi, ale uspokajał się słuchając głosów przyjaciół, chociaż zaczynała go dręczyć obawa, że nigdy już ich nie zobaczy.Zawirowania się wzmagały.Dawały się odczuć prawie tak, jakby wchodził w prąd wznoszenia - co zresztą kiedyś zrobił, usiłując pobić rekord, gdy leciał szybowcem klasy otwartej na Ziemi.Ale co mogło wytworzyć prąd wznoszenia w Ramie?Zadał sobie właściwe pytanie.Ledwie je sformułował, znał odpowiedź.Ten syk to wiatr elektryczny niosący ogromną jonizację, która musiała się wytworzyć wokół Wielkiego Rogu.Zjonizowane powietrze gromadziło się przy osi Ramy, a inne masy powietrza napływały do rejonu niskiego ciśnienia z dala od osi.Obejrzał się na tę gigantyczną, teraz podwójnie groźną iglicę, próbując ustalić sobie granice wiejącej stamtąd wichury.Może najlepszą taktyką będzie kierować się słuchem, żeby uciec od tego złowieszczego syku jak najdalej.Rama oszczędziła mu konieczności wyboru.Płachta ognia buchnęła poza nim, przysłaniając niebo.Zdążył jeszcze zobaczyć, jak rozdarła się na sześć wstęg, które promieniście rozpostarły się z wierzchołka Wielkiego Rogu do sześciu Małych Rodów.Potem dosięgnęło go wyładowanie.28 IkarJimmy Pak zawołał przez radio:- Skrzydło się zawinęło.rozbiję się, spadam!Bo już Ważka zaczęła z gracją składać się wokół niego.Lewe skrzydło trzasnęło wzdłuż i połowa od strony zewnętrznej uleciała jak lekki liść z drzewa.Prawe skrzydło zareagowało jeszcze efektowniej.Skręciło się u nasady i odgięło do tyłu, aż czubkiem zahaczyło o ogon.Jimmy poczuł się tak, jakby siedział w powoli opadającym połamanym latawcu.A przecież nie był zupełnie bezradny.Śmigło działało nadal i dopóki miał siły, mógł jeszcze zachować pewną kontrolę.Pozostało mu chyba pięć minut, żeby to wykorzystać.Czy była możliwość dotarcia nad morze? Nie - do morza za daleko.Potem uprzytomnił sobie, że nadal myśli w kategońach ziemskich.Chociaż dobrze pływa, ratunek byłby kwestią godzin, a przez ten czas trujące wody niewątpliwie by go zabiły.Jedyna nadzieja to wylądować na gruncie stałym.O problemie, jaki przedstawia strome południowe urwisko, można by pomyśleć później, jeśli w ogóle będzie jakieś “później".Opadał bardzo wolno w tej strefie jednej dziesiątej przyciągania ziemskiego, ale w miarę oddalania się od osi Ramy miało nastąpić przyspieszenie.Opór powietrza jednak mógłby nie dopuścić do spadania w zbyt szybkim tempie, czyniąc z Ważki nawet pozbawionej napędu prymitywny spadochron.Te kilka kilogramów ciągu, których on Ważce nadal dostarczał, stanowiło całą różnicę pomiędzy życiem i śmiercią: to była jego jedyna nadzieja.Kontrola na Piaście zamilkła.Przyjaciele mogli wyraźnie widzieć, co się z nim dzieje, i wiedzieli, że słowami w żaden sposób mu nie pomogą.Dokazywał teraz cudów zręczności jak nigdy w życiu.Bardzo źle - pomyślał z wisielczym humorem - że publiczność jest taka mała i nie może ocenić finezji mojego popisu.Zlatywał szeroką spiralą i dopóki tor tej spirali pozostawał płaski, były szanse ocalenia.Pedałowanie utrzymywało Ważkę w powietrzu, chociaż bał się wkładać w to maksimum energii, bo złamane skrzydła mogłyby zupełnie odpaść.I za każdym razem, kiedy odwracał głowę do tyłu, podziwiał fantastyczne widowisko, które Rama zgotowała dla niego.Serpentyny światła wciąż jeszcze pląsając sięgały z wierzchołka Wielkiego Rogu na mniejsze kolce, ale teraz wszystkie się obracały.Sześciopalczasta korona ognia kręciła się w kierunku przeciwnym niż Rama, wykonując jeden obrót na kilka sekund.Jimmy doznawał wrażenia, że patrzy na jakiś pracujący olbrzymi silnik elektryczny, i może nie był tak bardzo daleki od prawdy.Znajdował się w połowie drogi nad równinę i nadal leciał po płaskiej spirali, gdy te fajerwerki nagle ustały.Nieomal czuł, jak natężenie pola elektrycznego słabnie, i wiedział nie patrząc, że włoski na rękach już mu się nie jeżą.Teraz nic nie miało odwracać uwagi ani hamować go w ciągu ostatnich minut walki o życie.Uważnie mógł się rozejrzeć po obszarze, na który spadał.Większość tego rejonu była szachownicą złożoną z kontrastujących połaci, jak gdyby dano wolną rękę jakiemuś ogrodnikowi do cna zwariowanemu, pełnemu rozmachu i obłędnej fantazji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ponieważ Ważka była niejako przedłużeniem jego mięśni, częściowo mu się to udawało, ale niepokoiły go przy każdym podmuchu słabe skrzypnięcia kadłuba i zwijanie się skrzydeł.I coś jeszcze mu się nie podobało: coraz wyraźniej od strony Wielkiego Rogu dobiegający słaby szum, jak gdyby syk będącego pod ciśnieniem gazu, ulatniającego się z zaworu.Zastanawiał się, czy to ma coś wspólnego z wichurą, której on usiłuje stawić czoło.Jakakolwiek była przyczyna, stanowiło to nową podstawę do niepokoju.Od czasu do czasu dosyć zwięźle, pospiesznie meldował Kontroli na Piaście o tych zjawiskach.Wiedział, że nikt stamtąd nie może dać mu żadnej rady ani nawet przewidzieć, co nastąpi, ale uspokajał się słuchając głosów przyjaciół, chociaż zaczynała go dręczyć obawa, że nigdy już ich nie zobaczy.Zawirowania się wzmagały.Dawały się odczuć prawie tak, jakby wchodził w prąd wznoszenia - co zresztą kiedyś zrobił, usiłując pobić rekord, gdy leciał szybowcem klasy otwartej na Ziemi.Ale co mogło wytworzyć prąd wznoszenia w Ramie?Zadał sobie właściwe pytanie.Ledwie je sformułował, znał odpowiedź.Ten syk to wiatr elektryczny niosący ogromną jonizację, która musiała się wytworzyć wokół Wielkiego Rogu.Zjonizowane powietrze gromadziło się przy osi Ramy, a inne masy powietrza napływały do rejonu niskiego ciśnienia z dala od osi.Obejrzał się na tę gigantyczną, teraz podwójnie groźną iglicę, próbując ustalić sobie granice wiejącej stamtąd wichury.Może najlepszą taktyką będzie kierować się słuchem, żeby uciec od tego złowieszczego syku jak najdalej.Rama oszczędziła mu konieczności wyboru.Płachta ognia buchnęła poza nim, przysłaniając niebo.Zdążył jeszcze zobaczyć, jak rozdarła się na sześć wstęg, które promieniście rozpostarły się z wierzchołka Wielkiego Rogu do sześciu Małych Rodów.Potem dosięgnęło go wyładowanie.28 IkarJimmy Pak zawołał przez radio:- Skrzydło się zawinęło.rozbiję się, spadam!Bo już Ważka zaczęła z gracją składać się wokół niego.Lewe skrzydło trzasnęło wzdłuż i połowa od strony zewnętrznej uleciała jak lekki liść z drzewa.Prawe skrzydło zareagowało jeszcze efektowniej.Skręciło się u nasady i odgięło do tyłu, aż czubkiem zahaczyło o ogon.Jimmy poczuł się tak, jakby siedział w powoli opadającym połamanym latawcu.A przecież nie był zupełnie bezradny.Śmigło działało nadal i dopóki miał siły, mógł jeszcze zachować pewną kontrolę.Pozostało mu chyba pięć minut, żeby to wykorzystać.Czy była możliwość dotarcia nad morze? Nie - do morza za daleko.Potem uprzytomnił sobie, że nadal myśli w kategońach ziemskich.Chociaż dobrze pływa, ratunek byłby kwestią godzin, a przez ten czas trujące wody niewątpliwie by go zabiły.Jedyna nadzieja to wylądować na gruncie stałym.O problemie, jaki przedstawia strome południowe urwisko, można by pomyśleć później, jeśli w ogóle będzie jakieś “później".Opadał bardzo wolno w tej strefie jednej dziesiątej przyciągania ziemskiego, ale w miarę oddalania się od osi Ramy miało nastąpić przyspieszenie.Opór powietrza jednak mógłby nie dopuścić do spadania w zbyt szybkim tempie, czyniąc z Ważki nawet pozbawionej napędu prymitywny spadochron.Te kilka kilogramów ciągu, których on Ważce nadal dostarczał, stanowiło całą różnicę pomiędzy życiem i śmiercią: to była jego jedyna nadzieja.Kontrola na Piaście zamilkła.Przyjaciele mogli wyraźnie widzieć, co się z nim dzieje, i wiedzieli, że słowami w żaden sposób mu nie pomogą.Dokazywał teraz cudów zręczności jak nigdy w życiu.Bardzo źle - pomyślał z wisielczym humorem - że publiczność jest taka mała i nie może ocenić finezji mojego popisu.Zlatywał szeroką spiralą i dopóki tor tej spirali pozostawał płaski, były szanse ocalenia.Pedałowanie utrzymywało Ważkę w powietrzu, chociaż bał się wkładać w to maksimum energii, bo złamane skrzydła mogłyby zupełnie odpaść.I za każdym razem, kiedy odwracał głowę do tyłu, podziwiał fantastyczne widowisko, które Rama zgotowała dla niego.Serpentyny światła wciąż jeszcze pląsając sięgały z wierzchołka Wielkiego Rogu na mniejsze kolce, ale teraz wszystkie się obracały.Sześciopalczasta korona ognia kręciła się w kierunku przeciwnym niż Rama, wykonując jeden obrót na kilka sekund.Jimmy doznawał wrażenia, że patrzy na jakiś pracujący olbrzymi silnik elektryczny, i może nie był tak bardzo daleki od prawdy.Znajdował się w połowie drogi nad równinę i nadal leciał po płaskiej spirali, gdy te fajerwerki nagle ustały.Nieomal czuł, jak natężenie pola elektrycznego słabnie, i wiedział nie patrząc, że włoski na rękach już mu się nie jeżą.Teraz nic nie miało odwracać uwagi ani hamować go w ciągu ostatnich minut walki o życie.Uważnie mógł się rozejrzeć po obszarze, na który spadał.Większość tego rejonu była szachownicą złożoną z kontrastujących połaci, jak gdyby dano wolną rękę jakiemuś ogrodnikowi do cna zwariowanemu, pełnemu rozmachu i obłędnej fantazji [ Pobierz całość w formacie PDF ]