[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przytaczała fakty, jakby dodawała dwa do dwóch.Wynik tego działania był niezmiennie taki sam, podobnie jakniezmienny musiał być efekt jej starań.Nie przekonywałasiebie, to nie było konieczne.Miała zamiar przekonać jego i,wbrew pozorom, nie musiała się zanadto wysilać.Wy-starczyłoby jedno spojrzenie i uśmiech towarzyszący odpo-wiednim słowom, by Robert połknął haczyk.Tytania zastawiałana niego sieci, w które on postanowił dać się złapać za wszelkącenę.- Kołatki nie mówią - zauważył jeszcze, ulegając na chwilępodszeptom zdrowego rozsądku.- A niewyjaśnione cytatyczęsto takie już pozostają.W tej sytuacji nie pomoże nawetfilolog klasyczny, który ma w małym palcu wszystkie tajnikiodmiany czasowników nieregularnych.- Nie chcesz spróbować? - zapytała Ewa, słysząc jego wywód.Popatrzyła na niego badawczo i było to właśnie to spojrzenie,pod wpływem którego Robert nagle podjął decyzję.W gruncierzeczy nie miał nic do stracenia.Może poza świętym spokojem,a na tym szczególnie mu nie zależało, odkąd Ewa pojawiła się wKolicach.- Chcę - powiedział z przekonaniem neofity, które nawet wjego uszach zabrzmiało nieprawdopodobnie.Przyszło mujeszcze coś do głowy.- Ale.- zaczął i urwał w pół słowa.- Ale co? - podchwyciła Ewa.Nie doczekała się jednakodpowiedzi.- Powiedz mi - zapytała wobec tego - jaka jesttwoja relacja z Piotrem?Z miny Roberta wywnioskowała, że strzał był celny.Był takzaskoczony nagłym zwrotem w rozmowie, że stracił kontrolęnad tym, co chciał powiedzieć.- A twoja? - Ewa usłyszała odpowiedź, która zupełnie się jejnie spodobała.Postanowiła nie dawać za wygraną.- Ja zapytałam pierwsza.Nie musiała tego mówić.Już gdy się uśmiechnęła, Robertzrozumiał, że się pospieszył i prawdopodobnie zaprzepaściłpierwszą, jeśli nie jedyną szansę poznania przeszłości tychdwojga.Przeszłości, która bez wątpienia odciskała się na ichcodzienności i sprawiała, że on przynajmniej kilka razy wostatnim czasie zadał sobie pytanie, w co się właściwie ładuje.- Dotąd byliśmy dobrymi kumplami - powiedział, bo Ewanajwyraźniej oczekiwała, że się w końcu odezwie.- Może nawetwięcej.Znamy się od kilku lat.Zacząłem z nim wyjeżdżać nawykopaliska już po pierwszym roku studiów.Był kimś wrodzaju starszego brata.To, co wiem, w dużej mierze wiem odniego.Nauczyłem się cenić jego chłodny profesjonalizm.Jeślirozumiesz, co mam na myśli.- spróbował nawiązać doswojego przedwczesnego pytania.- Coś takiego.Ty też? - zakpiła.- Więc co się zmieniło?- Zmieniło? - nie zrozumiał Robert, który powoli zaczynałodczuwać, że jest już bardzo późno.- Przypadkiem użyłeś słowa dotąd?- Ostatnio nie możemy się dogadać - przyznał, ziewającdyskretnie między jednym słowem a drugim.Ogarniająca gosenność zagłuszyła wszystkie targające nim emocje.Chęćprzedłużania tej rozmowy w nieskończoność tylko po to, by byćz Ewą jeszcze przez kilka minut, ulotniła się i Robertowi naglezaczęło być wszystko jedno.W tym stanie ducha zdobył sięjeszcze na wysiłek i dodał: - Dokładniej od dnia twojegoprzyjazdu.Stąd moje pytanie.- O relację?- Właśnie.- Cóż, relacji brak - powiedziała Ewa zupełnie spokojnie.-Wygasła dawno temu.Oboje zdążyliśmy zapomnieć.- Piotr chyba nie do końca? - Robert nie potrafił ukryć ironii.- Komu masz to za złe? Mnie czy jemu?- Nikomu - wycofał się pospiesznie.- Źle mnie zrozumiałaś.To było tylko stwierdzenie faktu.- Piotr żyje wspomnieniami, które nagle postanowił odkurzyć- ucięła Ewa trochę zbyt ostro.- Jego sprawa.- Twoja nie? W końcu to wasze wspólne wspomnienia.- Za dużo pytań.Za dużo chciałbyś wiedzieć, mój drogi.- Wybacz, ale przecież to ty zaczęłaś.Robert nie mógł sobie odmówić przyjemności patrzenia jejprosto w oczy.Wiedział, że zachowuje się nagannie, sam nieznosił natarczywości, ale w tej chwili było mu to obojętne.Dziwna była to rozmowa, dziwne siedzenie przy jednymstoliku, długo w noc w szkole pogrążonej w absolutnej ciszy.Napograniczu snu i jawy.Sam nie wiedział, czy to mu się poprostu nie śni.Ewa, imienniczka pierwszej kobiety, wywołującaliterackie skojarzenia, utkana z jego wyobrażeń o kobiecości, aprzy tym tak cielesna, że w ostatnim odruchu instynktusamozachowawczego nie potrafił rozstrzygnąć, czy unikać jej zawszelką cenę, czy uznać nad sobą jej władzę.Czy to wszystkodziało się naprawdę?- Idź się połóż.Ptaki się obudziły, za chwilę zacznie świtać -usłyszał głos Ewy, Tytanii, Goplany i Racheli w jednej osobiedocierający do niego z bardzo daleka, z jakiejś innej, niemalbaśniowej rzeczywistości.Na wpół przytomny dał się wypchnąćza drzwi tej nie do końca realnej postaci, a odchodząc, objął jąjeszcze spojrzeniem, w którym pragnienie mieszało się zniedowierzaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl