[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już nieznaczna zmiana kąta widzenia wywoływała wrażenie ruchu: obraz ożywiał się -— chmury przesuwały się po niebie, gałęzie drzew jakby poruszał wiatr, zwierzęta zmieniały pozycje.Dla ludzi te zmiany, nawet przy nieznacznym ruchu głowy, następowały zbyt szybko, co wywoływało wrażenie przenikania i rozmywania elementów wizji.Trzeba więc było umieścić przyrząd na statywie i poruszać nim bardzo wolno za pomocą mechanizmu sterowanego zdalnie, tak aby mimowolne drgania mięśni nie powodowały zakłóceń.Rozwiązaniem tych problemów zajęła się Zina z Władem.Suzy, jako specjalistka od promieniowań, opracowała w tym czasie zespół przetworników rozszerzających zakres widzialności oka ludzkiego również na znaczny obszar podczerwieni i nadfioletu, odgrywających istotną rolę w „kolorystyce" Urpian.Zasadniczą trudność stwarzały ograniczone możliwości technicznego warszta­tu Dżdżownicy.Niemniej już po paru dniach Wład, Zina i Suzy przeprowa­dzili pierwsze próby ze skonstruowanym przyrządem.Odbyły się one w kory­tarzach w pobliżu Dżdżownicy, gdzie warunki do pracy były najbardziej do­godne.Zina skierowała przyrząd obiektywem w dół na mozaikę podłogi i spojrzała przez wizjery.Teraz bardzo ostrożnie zaczęła obracać pokrętła, zmieniając rozstaw i kąt nachylenia luster.— Obniż statyw — powiedziała Suzy.— Niżej.jeszcze niżej.Stop! Jaka odległość?— 92 centymetry.— Teraz z powrotem w górę, trochę w lewo.Tak.Jaki rozstaw obiek­tywów?— 225 milimetrów.To samo co wczoraj.— A więc zgadza się!— Musi się zgadzać! — rzucił z naciskiem Wład podchodząc do przyrządu.— To jest szerokość rozstawu źrenic u Urpian.— U nas wynosi 65 milimetrów.To dopiero muszą być olbrzymy!— Olbrzymy? — zaoponowała Suzy.— Chyba chodzące na czworakach? Nie zapominaj o niskich otworach drzwiowych.Świadczą one raczej o tym, że Urpianie są karłami w porównaniu z ludźmi.Zamilkli na dłuższą chwilę.— Ciągle jeszcze widzę podwójnie — odezwała się Zina.— Lewe pokrętło w prawo! Wobec niedużej odległości obiektu promienie widzenia są znacznie nachylone.— Ach, prawda! O, teraz widzę wyraźnie! Jakie to dziwne i niezwykłe! Ustąpiła miejsca Suzy.Fizyczka chwilę patrzyła przez przyrząd.— Zobacz, Wład — powiedziała prostując się.— Zwróć uwagę na księżyce.— Sądzisz, że to Urpa? — odezwała się Zina.Tymczasem Wład podszedł do przyrządu.Widok, jaki roztaczał się przed jego oczami, przypominał raczej makietę lub dekorację teatralną niż rzeczy­wisty krajobraz.W otoczeniu fioletowych, wysokich drzew podobnych do topoli, wznosił się szereg okrągłych bloków o żółtych matowych ścianach.Również ziemię, drzewa i krzaki pokrywał żółty nalot.Zdawało się, że wystarczy sięgnąć ręką, by dotknąć tych niezwykłych bu­dowli, rozstawionych tuż przed oczami niczym dziecięce zabawki.Nad bu­dowlami i drzewami widniało ciemnozielone niebo, przechodzące ku krawędziom obrazu w czerń.Na niebie świeciły rzadko rozrzucone gwiazdy i dwa księżyce w fazie zbliżonej do kwadry; jeden większy, drugi nieco mniejszy.— To chyba nie Urpa? — głos.Kaliny wyrażał zdumienie.— Nie Urpa? — powtórzyła pytanie Suzy.— Więc może Tema w okresie, gdy jeszcze krążyła dalej od Proximy? Może jeden z'tych księżyców jest pla­netą X?Zbudowanie „oczu Urpianina" stało się zwrotnym punktem w pracach badawczych.Codziennie zdobywano nowe dane o życiu Urpian.Góry, morza, rozległe, równiny i wzgórza, pokryte gęstą roślinnością i dziwnymi budowla­mi sięgającymi w niebo długimi iglicami wieżyc — wszystko to olśniewało bogactwem nieznanych kształtów i krajobrazów.W tych plastycznych obrazach pojawiały się często motywy czerwonego słońca i księżyców.Wielkość tych ciał niebieskich była na mozaikach z reguły jednakowa, co świadczyło, że konstruktorzy-artyści dążyli do wiernego oddawania rzeczywistości.Obrazy na posadzkach korytarzy przedstawiały niemal wyłącznie krajobrazy, kompleksy budowli, rzadziej monumentalne wnętrza, również o bogatej roślinności.Zastanawiający był niemal całkowity brak wizerunków Urpian.Z rzadka tylko można było odnaleźć niewyraźne sylwetki, które przypominały w pewnym stopniu realistyczne posągi w „muzeum".Niestety, obejrzenie za pomocą „oczu Urpianina" podziemnej galerii na dnie studni trzeba było na razie odłożyć.Wobec panującej tam wysokiej temperatury i czadu ludzie nie mogli poruszać się bez skafandrów.Dopóki Zina nie wbudowała przyrządu do hełmu, poprzestano na samych zdjęciach, zresztą fragmentarycznych; za­powiadały one dużo interesującego materiału.Przede wszystkim odkryto kilka zbliżeń istot podobnych do posągów.Było już niemal pewne, że posągi te wyobrażały Urpian w nadnaturalnych rozmiarach.Według obliczeń Renego i Igora przeciętny wzrost mieszkańca podziemnego miasta nie przekraczał metra; mieli oni nieproporcjonalnie duże i szerokie głowy, z dwojgiem daleko rozstawionych małych oczu.Otwór gębowy zaopatrzony był w dwa wyrostki, wysunięte ku dołowi.Niektórzy uważali je za kłyj.Renę jednak wykluczał tę możliwość i skłonny był raczej przypisywać im funkcję pośrednią między językiem a wargami.Meldunki o odkryciach wysyłano teraz do bazy niemal nieustannie.Spo­dziewano się lada dzień przybycia Szu i Ast oraz wyprawy w dół nowej grupy pod przewodnictwem Krawczyka.W przeddzień przybycia archeologa Igor, Renę, Wład i Suzy wyruszyli spiralnym korytarzem w górę, by zbadać najwyższe piętra mauzoleum.W górnych pomieszczeniach skafandry nie były konieczne.Wobec większej niż na Ziemi zawartości tlenu powietrze' było tu czyste i orzeźwiające.Nie ulegało wątpliwości, że działał tu jakiś system wentylacyjny.Po dojściu do otworu wyłamanego podmuchem eksplozji zwolniono kroku, zatrzymując się raz po raz nad ciekawszym obrazem.Szyb nie sięgał już wysoko i korytarz powinien był wkrótce dobiec końca.Istotnie, po czterdziestu minutach wędrówki platynowe kulki, pokrywające dotąd zwartą masą powierzchnię ścian, znikły najpierw z jednej, potem z drugiej strony korytarza.Igor zatrzymał się i do wyjętych z torby pudełeczek zeskrobał ze ścian scy­zorykiem nieco tworzywa.— Trzeba zbadać wiek tych urn.W ten sposób znajdziemy datę ostatecznego wyludnienia się tych podziemi.— Sądzisz, że Urpianie po prostu wymarli? — zapytał Wład.Igor wzruszył ramionami.— Najstarsza jest chyba środkowa część mauzoleum.Analiza przemian izotopów promieniotwórczych wykazała, że ta partia budowli liczy 2600 lat i była wielokrotnie restaurowana.Dolna galeria plastycznych obrazów jest o przeszło 300 lat młodsza.Widocznie miasto rosło w głąb [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl