[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełnie jakby babcia wyciągnęła do niej rękę, poklepała po dłoni ipowiedziała:  Dobrze zrobiłaś, moje dziecko".Przez sześć ostatnich miesięcy Izzie zadręczała się z powodu Joego,zastanawiając się, czy nie powinna była wytrzymać z nadzieją, żepewnego dnia będzie wolny.Słowa babci pokazały jej, iż nie ma prostych odpowiedzi, nie maczerni i bieli.Tak jak babcia wiedziała, że Jamie Hamilton nigdy niebędzie do niej należał, nie krzywdząc przy tym innych, tak Izziezrozumiała, że Joego dotyczy ta sama zasada.Zbyt dużą cenę musieliby zapłacić za swoją miłość i jedyne, co mogłazrobić, to odejść.Izzie pomyślała o świecie, wktórym ją wychowano - nowoczesnymświecie z wieloma prawami.Prawem do posiadania dziecka, prawem dokochania tego, kogo się chciało.a jednak to wcale nie było takie proste.Zwiatem babci rządziły konwenanse, których Izzie nie była w staniezrozumieć: ogromna władza Kościoła i bariera, jaką było pochodzenie.Nowoczesny świat może i odrzucił część tych struktur, ale465 stworzył w ich miejsce nowe.Na przykład świadomość tego, jakrozwód wpływa na dzieci.Odejście od Joego było najtrudniejszą rzeczą, jaką musiała zrobić, alezeszłej nocy, czytając pamiętnik babci, Izzie czuła ukojenie, wiedząc, żejej ukochana babcia to rozumiała.- Babciu - wyszeptała teraz.- Tak bardzo pragnęłam powiedzieć ci oJoem, ale sądziłam, że ty tego nie zrozumiesz.Teraz wiem, że nie miałamracji, że świetnie byś to wszystko zrozumiała.Gdyby tylko babcia mogła udzielić jej odpowiedzi.- Wiem teraz o Jamiem - kontynuowała miękko.- Wiem wszystko.Dziękuję ci.Dziękuję, że zostawiłaś dla mnie ten pamiętnik.Chciałam cipowiedzieć, że bardzo mi on pomógł.Izzie otarła łzę.Nie miała zamiaru płakać, jeszcze nie teraz.- Tak wiele widziałaś, babciu, i przepraszam, że nigdy przy tobie nieusiadłam i nie zapytałam o to wszystko, o wojnę, o Rathnaree.Byłammłoda i egoistyczna, ale tak bardzo cię kocham, mam nadzieję, że wiesz otym.Przez chwilę siedziała w milczeniu, obserwując ukochaną twarzbabci, mając nadzieję na jakąś reakcję.Ale wiedziała, że nie doczeka jejsię.Musiała stawić temu czoło.Nie było sensu uciekać przed prawdą.- Kocham cię, babciu - wyszeptała ponownie.Gęste, siwe włosy Lily były w lekkim nieładzie i Izzie poszła poprosićRhonę o coś do czesania.Babcia zawsze wyglądała pięknie; dzisiaj takżepowinna tak wyglądać.Rhona wręczyła jej miękką dziecięcą szczotkę, jakiej używała przypacjentach takich jak Lily.- Dzięki - powiedziała Izzie i wróciła do pokoju.Delikatnie czesałasiwe włosy.- Lubisz mieć ładne włosy, babciu - mówiła, przygładzając odstającepasma.466 Następnie wyjęła ze swej wielkiej torebki krem nawilżający i ogrzaław dłoni odrobinę.Powoli wtarła krem w pergaminową skórę twarzy jejbabci, głaszcząc i klepiąc go jak najdelikatniej, jak tylko umiała.Następnie zabrała się za dłonie.Izzie miała wspaniały krem Avedy, którypachniał kwiatami.- Ten krem jest najlepszy na świecie, babciu.Modelki go używają,wiesz, ale twoje dłonie są cenniejsze.Ujęła delikatną dłoń i gładziła ją lekko, aż krem się wchłonął, po czymto samo zrobiła z drugą dłonią.Myślała o czasach, kiedy te ręce jątrzymały, i o ukojeniu, które czerpała z ich dotyku.Bardzo trudne musiałobyć jednoczesne pełnienie roli matki i babci osieroconej dziewczynki, alejej babci to się udało.- Teraz perfumy.Nie mam Arpege, tych, które kochasz, ale mam to.Perfumy miodowe firmy L'Occitane.Psiknęła je na własne dłonie inastępnie potarła nimi lekko o nadgarstki i skronie babci.- I co, teraz lepiej, prawda? - zapytała, po czym powąchała powietrze.To dziwne: użyła perfum o zapachu miodu, a jednak wpo-kojugłównie czuć było lawendę.Poniosło to jej myśli ku szafom jej babci izapachowi lawendy, emanującym z jej ubrań.Wydawało się, że lawendajest silniejsza niż wszystkie inne zapachy w tym pokoju, mocny, ajednocześnie łagodny zapach, który przypominał Izzie fioletowe krzewyprzed Starą Kuznią.Babcia uwielbiała te zioła i bardzo o nie dbała, przycinając jestarannie, usuwając zdrewniałe łodyżki i zastępując nowymi roślinami,gdy zachodziła taka potrzeba.Izzie pociągnęła nosem, cofając się do czasów dzieciństwa.Skąddochodził ten zapach?Kwiecień 1945W domu na Bayswater Road Diana tańczyła po pokoju, bardziejdumna w swej sukni niż kiedykolwiek wcześniej467 w swych najlepszych strojach.Ta fioletowa suknia z jedwabiu byłaowocem umiejętności trzech kobiet i znaczyła dla niej więcej niżjakakolwiek inna, ponieważ to właśnie ją będzie miała na sobie podczasswego przyjęcia zaręczynowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl