[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Rób ze mną co chcesz, losie, ale w tej chwili żądam od ciebiezadośćuczynienia za wszystko, co przeszłam z twego wyroku – powiedziała nagłos pewnej nocy, z twarzą wtuloną w pierś Harta.A on ją rozumiał.Hart był zupełnie innym kochankiem niż Chance.Jego miłość byłapotężna i pierwotna jak przypływ morza.I równie niepohamowana.Kiedy brałją w ramiona, znikały gdzieś wszelkie myśli – ona była tylko kobietą, on tylkomężczyzną.W takich chwilach stawali się niebem i ziemią, lub Adamem i Ewąprzed wygnaniem z raju.Nie było nic, czego by o niej nie wiedział.Nieukrywała przed nim niczego.Z Hartem była sobą.Całkowicie.– Dotknij mnie.– Gdzie?– Wszędzie.Wybierz jakieś miejsce.– To?– O tak, to.A teraz inne.W łóżku ciągle się śmiali i rozmawiali.– Możesz zajść w ciążę.– Mogę, ale pewnie nie zajdę.– Może w następnym życiu będziemy mieli dzieci.Zazdrościłem tegobratu.– Wiesz, jeśli o to chodzi, Chance i ja nie mieliśmy szczególnychpowodów do dumy.– Nam pójdzie lepiej.Odziedziczą twoją urodę i moje usposobienie.– A właściwie, co ci się nie podoba w moim usposobieniu?– Nic, ale chłopiec musi mieć coś z ojca.– Jeśli w łóżku będzie choć w połowie tak cudowny jak ty, to będziemymusieli batem odpędzać od niego dziewczyny.Hart położył się na niej i przez chwilę nie mieli ochoty na rozmowy.– Co będziesz o mnie myślał, gdy odejdę?– Że chciałbym, żeby było inaczej, żebyśmy mogli być razem.– Och nie, Hart, nie rozumiesz? Właśnie dzięki temu jesteśmy szczęśliwsiniż reszta świata.Dzięki temu nigdy się na sobie nie zawiedziemy.Niebędziemy się kłócić i wypowiadać gorzkich słów, których nie można potemcofnąć.Nigdy się nie zestarzejemy i nie będziemy musieli patrzeć na brzydotęnaszych ciał.Hart położył dłoń na ustach Fancy.– Nie! – powiedział ochrypłym głosem.– Nie bluźnij.OddałbymStrona nr 218wszystko, żeby móc się przy tobie zestarzeć.Będę żył bez ciebie, jeśli mnie dotego zmusisz, ale nie możesz zniszczyć mnich marzeń.Fancy usłyszała ból w jego głosie i zamilkła.Leżała obok niego i myślała o swojej przeszłości.Czy to decyzje, którepodejmowała, spowodowały wszystkie katastrofy jej życia, czy też życiezmusiło ją do dokonania takich, a nie innych wyborów? Czy w ogóle istniejejakiś wybór? Może nieświadomi niczego ludzie po prostu podążają ślepo zawyrokami losu?Czy to możliwe, że w pragnieniu posiadania czegoś dla siebie było coś ażtak złego? Aurora nie należała do niej, mimo wszystkich starań i nadziei.AniBlackjack.Fancy wiedziała, że chłopiec jest krwią z krwi i kością z kościChance’a.Dla niego była tylko jednym z odgałęzień świata ojca, do któregouparcie zmierzał.Może odpowiedzią na jej problemy byłoby dziecko tejmiłości? Wszystko, co pochodziło od Harta, musiało być pełne dobra.Uśmiechnęła się do swoich szalonych myśli.Próbowała wyobrazić sobieminę i reakcję Magdy, gdyby znów stanęła pod jej drzwiami, niosąc w łoniekolejnego McAllistera, nie mającego ojca.„Idiotko! – ryknęłaby Cyganka.–Jesteś za stara na dziecko! Aurora jest już prawie kobietą! Ale w końcu napewno by ją zrozumiała.Fancy oparła się na łokciu, żeby popatrzeć na Harta, na jego olbrzymieciało, jasną, usianą drobnymi piegami skórę spaloną na twarzy i ramionachprzez słońce.Na twarde, ostre, męskie rysy i współczujące, pełne dobroci oczy.Fascynowało ją to olbrzymie ciało.Pragnęła się w nie wtulić.Na zawsze.Hart uśmiechnął się i nie otwierając oczu przytulił ją do siebie zaspanymgestem.Powinna zabezpieczyć się przed zajściem w ciążę.Zanim jej dotknie, aona odpowie na dotyk, zanim rozproszą się wszystkie myśli, nim ogarnie ichpotężna, płonąca siła miłości.Fancy westchnęła i wtuliła się w potężne ramiona Harta.Poczuławzbierającą w nim miłość.Reszta była w rękach Boga.– Gdzie odszedłeś? – zapytała go pewnej nocy w łóżku.– Zaczynam się tuczuć bardzo samotnie – dodała po chwili cicho.Hart wpatrywał się w sufitniewidzącymi oczami.Spojrzała na niego uważnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl