[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuła się, jakby dostała pięścią w żołądek.Zabrakło jej tchu, cofnęła sięprzerażona.Niedługo to trwało; szybko zrozumiała.Morgan przyglądał się jej wmilczeniu.Nie chciała słuchać jego mętnych wyjaśnień, odwróciła się na pięcie iwybiegła.- Fajna kiecka! - zawołał za nią jeden z robotników, gdy minęła go w holu wrozpiętym płaszczu.U siebie stanęła przy oknie i otuliła się płaszczem.Morgan wcale jej nie kocha,była idiotką, jeśli tak myślała.Nie zależy mu na niej, to ona wmawiała sobie, że cośmiędzy nimi jest.Oszukiwała się; a może on ją? Kto wie? Pewne było jedno;pobiegła do niego z dziecinnym entuzjazmem i zrobiła z siebie idiotkę.%7łałosne.Nie miała pojęcia, jak długo tak stała.Jakaś jej cząstka pragnęła, żeby Morganwpadł do niej jak burza i błagał, by mu wybaczyła.By zaklinał, że ją kocha.362 Z drugiej strony złościła się na siebie, że zaufała mężczyznie.Cóż, trudno, musijak najszybciej zapomnieć o Morganie Bensonie.Należy do przeszłości, koniec,kropka.W limuzynie nawet nie chciało jej się poprawić makijażu.Po co? -myślałaponuro, wpatrzona w jasno oświetlone ulice.Tysiące fanów przed głównym wejściem powitało jej przyjazd entuzjastycznymwrzaskiem - myśleli, że to ktoś sławny.Kiedy wysiadała, elegancka i seksowna,rozkrzyczeli się jeszcze bardziej.- Chyba myślą, że jest pani Jennifer Lopez - zażartował szofer.- Dziesięć lat za dużo, za krótkie nogi i za mało kasy - żachnęła się Sam.Minęła rozwrzeszczane dzieciaki i paparazzi, którzy jak opętani pstrykalizdjęcia na wszelki wypadek; a nuż jest kimś znanym, tylko jej nie rozpoznali?Wewnątrz panował chaos; elegancko ubrani goście przechadzali się nerwowo,szukali przyjaciół i sprawdzali dyskretnie, czy mają dobry stolik.Walka o stoliki natego typu imprezach przypominała prawdziwą wojnę; niejedna firma zadrżała wposadach, gdy okazywało się, że część pracowników siedzi tuż przy scenie, a innychzesłano na daleką Syberię, czyli gdzieś pod ścianę.Karen Storin żartowała:  Pokażmi, gdzie siedzisz, a powiem ci, w jakim punkcie jest twoja kariera".Wtedy się śmiała; teraz nie wierzyła, by jeszcze cokolwiek mogło ją rozbawić.Ale musi się postarać, chodzi o jej karierę.A to ważne, bo spójrzmy prawdzie woczy, rozmyślała gorzko, poza karierą nie ma nic.- Boska suknia - zauważył Steve Parris, gdy podeszła do stolika Titus Records.Przy samej scenie, ma się rozumieć, bo Steve nie zaakceptowałby innego.Byli jużwszyscy; dwanaście osób tłoczyło się dokoła stolika dla dziesięciu.Przy sąsiednimsiedzieli przedstawiciele międzynarodowej filii Titus, a opiekowała się nimi KarenStorin, olśniewająca w czerwonym spodnium.Sam usiadła.Od Steve,'a który nie wylewał za kołnierz, dzieliły ją trzy osoby.Powinien siedzieć z Karen, ale chyba świadomie wybrał ten stolik, żeby się upić.- Powinnaś częściej się tak ubierać - oznajmił głośno.- Owszem - mruknęła obojętnie.Kelnerzy stawiali półmiski na stoliku.Sam nie miała głowy do jedzenia,nerwowo skubała bułeczkę i myślami była gdzie indziej - dokładnie mówiąc, woranżerii Morgana Bensona.- Dzięki - mruknęła machinalnie, gdy Steve pochylił się niebezpiecznie i nalałjej wina.363 Zaczęła się uroczystość wręczania nagród.Sam odetchnęła z ulgą, terazprzynajmniej nie trzeba silić się na rozmowę.Podopieczny Titus Records dostał nagrodę za naj lepszy album i Steve oszalał zradości, wrzeszczał na całe gardło.Nie żeby to było dla niego zaskoczeniem; firmyfonograficzne zawsze wiedzą, kto zdobędzie jaką nagrodę.Potem było gorzej; artyści związani z największym rywalem Titus Recordszdobyli dwie kolejne nagrody.Steve w milczeniu wychylał kolejne kieliszki wódki.A potem przyszedł czas na Debiut Roku.Stolik Titus ożywił się; Density bylinominowani.W przeciwieństwie do pozostałych, ta nagroda była tajemnicą dokońca.Sam obserwowała, jak Steve prostuje się z trudem i odsuwa puste kieliszki.Dlaniego to kwestia życia i śmierci.Zainwestowano w Density ogromne pieniądze, azespół sprzedawał się fatalnie.Krytycy byli zachwyceni, sugerowali, że to młodyzespół i trzeba trochę poczekać na wielki hit, ale jeśli nie zdobędą tej nagrody,sytuacja się skomplikuje.Ona osobiście miała to w nosie.Jej życie legło w gruzach.Nic jej nie obchodzi,co będzie z Density.Morgan i tak sypia z młodziutką brunetką.Ale dlaczego niemiał odwagi, by postawić sprawę jasno? Czemu tak długo ją dręczył, pozwalałmyśleć, że mu na niej zależy? Bo jest mięczakiem, i tyle.I tchórzem bez krztyhonoru.Goście, tak zblazowani, że energicznymi oklaskami powitaliby może U2,nikogo więcej, kurtuazyjnie bili brawo, gdy na scenę wyszła para prowadzącaprogram.Ludzie z Titus Records umilkli, trzymali kciuki i wpatrywali się w scenę.Niech Density wygra, niech wygra.- A nagrodę otrzymuje.- El Pirador!U konkurencji rozległy się wrzaski triumfu.Ludzie z Titus westchnęli ciężko.Steve skinął na kelnera.- Cztery butelki szampana - powiedział.- Albo pięć.Sam obserwowała, jak wychyla kolejne kieliszki w zadziwiającym tempie.Narezultaty nie trzeba było długo czekać.Kiedy jechali na przyjęcie do klubu Shiva,był już zalany w pestkę.- Superwóz, co? - puszył się, gdy podjechała jego limuzyna, koszmarnie długa ikiczowata.Sam nie zdziwiłaby się, gdyby wysiadł z niej alfons i stadko prostytutek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl