[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał wrażenie, że wrósł wziemię.Czyżby nie wiedziała, jak bardzo ją kocha? Nigdy nie dopuścił żadnejinnej kobiety do zakamarków swojego serca, nigdy nie okazał przy nikim tyleStrona nr 307wrażliwości.Och.Boże, nigdy nie będzie żadnej innej.– Jason wytarł twarzchusteczką, zapomniał o dumie i ruszył za nią po schodach.Stanął w drzwiach jej pokoju.Kazała służbie przynieść kufry ze strychu.– Kocham cię, Fancy.Musisz o tym wiedzieć.I kocham Aurorę.Zostańmoją żoną.Nie niszcz naszego życia dla bezwartościowych marzeń i łajdaka,który nawet nie chciał się z tobą ożenić.Fancy z hukiem zatrzasnęła wieko.– To wcale nie było tak – odpowiedziała.Bolało ją to, że Jason zna jejtajemnicę.– Nigdy nie dałam mu szansy.– Ciągle robisz to samo, nie widzisz? Masz mężczyznę, który cię kocha iznowu uciekasz.Pomyśl, co to znaczy dla twojej córki.– To cios poniżej pasa, Jasonie.Ta sprawa dotyczy tylko ciebie i mnie!– Przecież dałem ci wszystko!– Tak, dałeś mi wszystko.Nawet miłość.Zawsze będę ci za to wdzięczna.Ale nie zrobiłeś tego powodowany miłosierdziem i współczuciem do jakiejśsierotki z Broadwayu.Spłacałam swoje długi.Jasonie! Każdego dnia naszegowspólnego życia dawałam ci to, czego chciałeś, w zamian za to, co ty dawałeśmnie.Bóg Jeden wie, że starałam się być tym, kim chciałeś bym była, ale poprostu już dłużej nie mogę.Pozwól mi odejść.Nie zmuszaj mnie, żebymzaczęta cię nienawidzić.Jason usłyszał w jej głosie stanowczość.Wyciągnął ku niej ręce, ale Fancynawet nie drgnęła.Nigdy w życiu o nic nie błagał.Patrzył jej w oczy.Jegowyciągnięte dłonie zawisły w powietrzu i po chwili opadły.Zszedł z trudem po spiralnych schodach i zamknął się w swoim gabinecie.Przez jakiś czas siedział bez ruchu.Po jego twardej, kanciastej twarzy spływałyłzy.Będzie musiał zrobić wiele rzeczy, żeby się zabezpieczyć.Śledzić ją.Upewnić się, że nie chce mu zaszkodzić, poznała przecież tyle tajemnic, ale niedzisiaj.Gdyby była mężczyzną zabiłby ją.Czy to właśnie czują przegrani?Przerażająca pustka.A może to dotyczy tylko zakochanych?Spojrzał na krępe, muskularne ciało odbijające się w pozłacanym lustrzewiszącym nad biurkiem.Średni wiek, siwe włosy, znamionujące doświadczeniezmarszczki i posępny grymas, zrodzony z posiadanej władzy.Czy kobieta takajak Fancy mogła kochać tak wyglądającego mężczyznę? Czy nie tęskniłazawsze za młodością i pięknem, za tą efemeryczną doskonałością, której niezastąpi nic, nawet pieniądze i władza? Wyjął z teczki fotografię Chance’aMcAllistera, którą dostarczyli mu agenci Pinkertona i spojrzał na nią znienawiścią.Jason Madigan położył swoją siwą głowę na niepokalanie lśniącym blaciebiurka.Sprawy, nad którymi przy nim pracował wzbudzały drżenie setek, jeślinie tysięcy ludzi.Teraz Jason Madigan płakał.Fancy opierała się o drzwi.Potworny ból rozsadzał jej głowę.A jeśli onStrona nr 308miał rację i jej plany były tylko szaleństwem? Musiała jak najszybciejwyjechać, nim jego logika i miłość pozbawią ją zupełnie pewności siebie.– Tak mi przykro, Jasonie – szepnęła do otaczającej ją ciszy – Nigdy niechciałam cię zranić.Nawet nie przypuszczałam, że można cię zranić.– A jeśliza tę obsesyjną namiętność odpowiedzialny był stary rytuał związujący? Nie!To przecież zupełny idiotyzm.Był rok tysiąc osiemset siedemdziesiąty ósmy, acały ten „rytuał” to po prostu jakaś stara cygańska sztuczka.A poza tym, niemogła przeprowadzić go właściwie.Fancy była zdenerwowana.Czuła się winna.Podeszła do szafy i zaczęłazdejmować z wieszaków swoje stroje.Zastanawiała się, dlaczego, u diabła, niemoże nigdy zostać tam, gazie jest bezpieczna.Jason nie krzyczał na nią, gdy następnego ranka podchodziła do drzwi.Sprawiał wrażenie osoby skrzywdzonej, a nie owładniętej żądzą zemsty.Będzieza nią tęsknił, powiedział.Będzie tęsknił za Aurorą, która wtuliła się w niegopłacząc rozdzierająco.Jason jeszcze raz przypomniał wszystko, co porzuca.Mówił o karierze, ostylu życia.Ani razu nie poprosił, żeby została.Jego godne zachowaniezaskoczyło Fancy.Prawdę mówiąc, nie mógł do niczego porównać targających nim uczuć.Chciał błagać, żeby została.Chciał ją zabić.Stłumi te uczucia.Zatrzebezwartościowe wspomnienia.Zapomni o miłości i tęsknocie.Wynajmie detektywa z agencji Pinkertona, który, podąży jej śladem doLeadville.Strona nr 309KSIĘGA VIIGrzmot w górachFancy, jej przyjaciele i jej wrogowie.Koniecósmej dekady lat osiemdziesiątych„Prawdziwą harówką i potem wzmocnisz duszęszybciej niż modlitwą”.BANDANA McBAINStrona nr 31156.F ancy podała rękę Aurorze i wysiadła z dyliżansu,który przywiózł je z Denver.Pomyślała, że Leadville przypomina młode pędyfasoli.Jeszcze wczoraj suche, pomarszczone nasionka, a dziś – kłębowiskotysięcy zielonych, tryskających życiem łodyg.Dzięki pieniądzom Kolei KansasPacific Denver rozwijało się bardzo szybko.Atchison, Topeka i Santa Fewyrosły w dolinie Arkansas, gdy położono tory, nic nie mogło powstrzymaćrozkwitu tych miasteczek – pociągi przywoziły ciężki sprzęt do pracy w górachi wywoziły kruszec.Później w wagonach towarowych pojawiły się brokaty imahoń, stare europejskie srebra i kryształy, antyki, wiekowe wina i koniaki,cygara i diamenty – wszystko, czego potrzebowali najbogatsi.Fancy czuła tętniące wokół niej nowe, ekspansywne życie.Każda kość,każde ścięgno jej drobnego ciała odpowiadało z radością na tę skrzącą sięmilionami możliwości wibrację.Podjęła właściwą decyzję opuszczając NowyJork.Na wschodzie leżały pełne wygód miasta o bogatej historii i kulturze, ależycie toczyło się w nich starym, ustalonym rytmem, który dyktowali tylko iwyłącznie mężczyźni.Na zachodzie wszystko emanowało jakąś niezwykłąnowością, jak gdyby świat narodził się dopiero tego ranka.Kobiet było tu bardzo niewiele – na tyle mało, że mężczyźni nieoponowali,gdypróbowałybyćsamodzielneiwykazywałysięprzedsiębiorczością.Wiele z nich wspomagało mężów, poszukujących srebra izłota, piekąc ciasteczka albo piorąc.Nikogo to nie dziwiło.Fancy była pewna,że w Leadville nikt nie będzie przeszkadzał w realizacji jej ambitnych planów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl