[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znudziło mu się to całe grzęzawisko i zdecydował się swoją wiedzę nie tylkoujawnić, ale także udokumentować.Nie zdążył. Jak na razie wychodzi mi, że ojciec najbardziej zagrażał ostatniej aferze  mówiłJacek. No, ostatniej jak ostatniej, nie taka ona ostatnia, bo ciągnie się już długo.Mamosiem osób takich, od których mogło wyjść polecenie, żeby ojca uciszyć, zamieszanibezpośrednio w najgorsze łajno. Co za afera?  spytałam bez nacisku, bo większość afer przekraczała mojemożliwości umysłowe.Musiałam się dobrze wysilić, żeby zrozumieć ich sens. Diamentowa  odparł Jacek. Dosłownie.Ruskie kradną własne diamenty,niekiedy szlifują pokątnie, ale znakomicie, przemycają do nas, a potem dalej, na zachód.To znaczy dalej już nasi.Ludzi trzymają w garści wszędzie, zyskowne to cholernie,a śmierdzi pod niebo.Do szczegółów dochodzę powoli, bo ojciec prawie nie zostawiłnotatek i miał to tylko w głowie. Szkoda. A pewnie.Też żałuję.Na szczęście trochę papierków odnalazłem, są to dowodyjak byk, ale chyba nie w tym rzecz.Zaraz.Wrócę, bo to skomplikowana sprawa, a na64 razie po kolei.Najpierw doktor.Sprawdził porządnie wszystko i wynika z tego, że ktośtu ojca pilnował, żeby nie było brakoróbstwa.Dostarczył mu tej akonityny w porześniadania przez przewód pokarmowy, pózniej dołożył zadraśnięcie, tak jak przypuszczałw pierwszej chwili, nie zastrzyk, tylko właśnie zadrapanie nad łokciem, a potem jeszcześrodek nasenny.Obiad i śniadanie ma pani odpracowane? W pełni.Ze wszystkiego wychodzi tylko jeden podejrzany, ten rozmachany dupekżołędny.Rano zaciągnął twojego ojca do baru i tam też się miotał.Coś ci on mówi?Znasz podobnego?Jacek pomyślał chwilę i pokręcił głową. Mnie się wydaje, że ci ludzie mają rację, on udawał.I pani ma rację co do przyczyn,machanie było mu potrzebne.Chciałbym się zobaczyć z tym drugim, jak mu tam.Z tym zezowatym.A, Kołodziej.Chyba wiem, kto to jest, mam na myśli, że znam jegointeresy i rozumiem, po co ojciec był mu potrzebny.Mogę mu się też przydać. Razem jadali  powiedziałam ostrożnie. Przy jednym stoliku.Czy on aby napewno jest czysty? A cholera go wie, ale raczej tak.To zwyczajny biznesmen, który daje umiarkowanełapówki, a tu przyjechał spotkać się z jednym Niemcem.Niemiec trzyma przetwórstworybne, mają jakieś rozwojowe pomysły.Gdzie ja go mogę znalezć? W tej chwili? Nie mam pojęcia.W dodatku kolacje jada rozmaicie.Czekaj, tamjest w recepcji jedna dziewczyna, ona może wiedzieć. Powie? Powie.Chce pomóc.Spodobałeś się jej. Co się jej.? Spodobałeś.Jest po twojej stronie.Jacek spojrzał w wielkie okno i westchnął. Czysta strata, nie mam teraz głowy do dziewczyn.No nic, może mi się uda złapaćKołodzieja i coś więcej z niego wydoić.Ten zamachowiec.no, ten ruchliwiec.Myślipani, że jakieś odciski palców wyszły? Mam nadzieję.Kazałam go tu w ogóle szukać, bo może gdzieś mieszkał. Poważnie, tak pani uważa?  przerwał Jacek krytycznie. Ja bym nie mieszkał.Chciał ojca zamordować, po to przyjechał, ja bym leciał w nocy, spędził tu dzień,a wieczorem wracał.Też mu przerwałam. Młodszy jesteś od niego.Chociaż, prawdę mówiąc, gdybym jechała w zbrodniczychcelach, zrobiłabym tak samo.Ale mógł nie być pewien, czy mu się uda, czy od razutwojego ojca znajdzie i tak dalej.Może zatrzymał się na jedną noc.Szukanie igły w stogusiana, ale co szkodzi spróbować? Nic  zgodził się Jacek. Te odciski palców to nie jest głupia myśl, powinno się65 ich poszukać także w Warszawie. Złapię sierżanta, może da ci trochę tego proszku. Nie musi, skombinuję.Za pieniądze naprawdę wszystko można dostać.Jeśli tetutejsze dostanę, poodciskam tam kogo popadnie, w końcu wiem, gdzie szukać.Trafisię na niego i przydusi.Kto mu kazał ojca sprzątnąć? Przy dużym nacisku puści farbę,a byłaby to najprostsza droga.Zaraz, to jeszcze nie wszystko.Siedzi tu także jeden taki,podejrzewam, że ojciec za nim trafił na tę Krynicę Morską.Niedokładnie wiem, ktoto jest, ale jakoś we wszystkim się plącze, rodzaj kontrolera czy co.? Na południowcawygląda, widziałem go, ale nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywa.Ma jakieś takienietypowe imię.Znów poraziło mnie olśnienie, tym razem innego gatunku i o bardzo obszernymzakresie. Seweryn.?  spróbowałam na wszelki wypadek. O, właśnie! Seweryn! Zaraz, jak dalej.? Coś od góry, Wielbłądowski.?Garbaty.? Wierzchowicki. Zgadza, się! Pani go zna? Znałam, kiedy miał od pięciu do dwunastu lat  odparłam ponuro, porażonaowym okropnie denerwującym błyskiem. I na jego widok jakieś złe mnie tknęło,okazuje się, że słusznie.Diabli nadali, nie wiem, co mam o tym myśleć. I on tu ciągle jest? Jest, dziś go widziałam na plaży.I też mieszka w  Pelikanie. Moment.Niech się przez chwilę zastanowię.Wyraznie poczułam, że też się powinnam zastanowić.Wszystko razem robiło sięprzerazliwie skomplikowane i zaczynała mi z tego wychodzić polka z przytupem.Seweryn w roli kontrolera.Co, do diabła, miał kontrolować.? Idiotyczna konspiracjamocodawców Bodzia, co ma piernik do wiatraka, a, może pilnował Gawła.? No topowinien był już wyjechać, nie, bez sensu, mógłby obudzić podejrzenia.Jakie znowupodejrzenia, zgłupiałam chyba, nie było zbrodni.Jacek patrzył w okno, najwyrazniej w świecie w ogóle nie widząc udręki kelnerki,która ustawiała równo krzesła, natychmiast układane do góry nogami na stołach przezstraszliwie energicznego chłopczyka.Co ustawiła, on zaraz poprawiał.Rodziców niebyło widać na horyzoncie, a ona usiłowała być grzeczna, przegrała w końcu batalięi uciekła z placu boju.Chłopczyk uporządkował krzesła po swojemu. Osiem osób  powiedział znienacka Jacek. Dwóch ministrów, dwóch wice,jeden prokurator, jeden prezes banku, dwóch posłów.O nich wiem na pewno, możejeszcze ktoś, ale pełnego rozeznania na razie nie mam.Któryś z tamtych wykombinował,żeby ojca usunąć, zagrożeni mniej więcej jednakowo, ale chórem chyba nie krzyknęli.66 Poza tym.Głupia sprawa, gdzieś leżą dowody na nich, ojciec wiedział gdzie.Pomijamjuż to, że ogólnie w gnojówce siedzi liczne grono, obrosłe w osoby towarzyszące, goryle,płatni mordercy, mafie, szantażowane kukły i co tam pani jeszcze chce.Znam ichwłaściwie, ale dosyć luzno.Musi być między nimi ten rozlatany! No nic, pogrzebię dalej.Teraz mi wychodzi, że muszę złapać dziewczynę, a przez nią Kołodzieja.Ojciec z nimgadał, każde słowo może być ważne! To łap  zgodziłam się. Czekaj, działajmy racjonalnie.Podjedziemy domnie i wezmę samochód, żeby poruszać się szybciej.Pokażę ci dziewczynę, muszę jąrozpoznać na oko, bo nie wiem, jak jej na imię, potem ty z nią pogadasz, a ja spróbujędopaść sierżanta.Koło mojego samochodu, niczym słup wkopany w ziemię, tkwił Zygmuś i rozglądałsię dookoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl