Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Lauren Oliver Delirium 01
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- PoematBogaCzlowieka k.5z7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekała na mnie, w końcu nie wytrzymała i zadzwoniła do biura.A w biurze,trzeba trafu, siedziały jeszcze dwie osoby, facet i dziewczyna, mieli się ku sobie już daw-no i wykorzystali okazję. Ludzka rzecz mruknęłam. Zgadza się.Telefon odebrała dziewczyna, mocno zdyszana, i jeszcze, idiotka, po-wiedziała coś do niego, jakieś tam przestań, kochanie czy coś w tym rodzaju.Mojej żo-nie więcej nie było potrzeba, trwała w mniemaniu, że to ja tam jestem i chędożę rozpa-rzoną dziwkę nawet przy telefonie. Każde miejsce dobre skomentowałam filozoficznie, z zadumą wpatrzona w ze-staw egzotycznych przypraw.35 Poniekąd masz rację, tyle że mnie tam nie było, a poza tym na dziewczynę akuratnie leciałem i nie lecę.Nawet hałasu nie usłyszałem, całe szczęście, że w domu pałętałasię jeszcze nasza sprzątaczka, zadzwoniła po lekarza i do kuzynki, dopiero jak się zro-biło ostre zamieszanie, połapałem się, że coś nie gra i wyszedłem.Zszedłem z góry, pra-cownię mam na piętrze, trudno przypuszczać, że właziłem po rynnie.Zobaczyli mniewszyscy, zdumieli się, bo Luiza zdołała wybełkotać, że właśnie robię za ogiera w biurze,na drugim końcu miasta.Ewidentna pomyłka, doktor złożył mi wyrazy współczucia,znał ją, to nasz domowy lekarz.Z jego wyrazów współczucia niewiele mi przyszło. Twoje zdrowe powiedziałam, podnosząc kieliszek. Głupio wypadło.Wcalemi się to nie podoba. A mnie, myślisz, że zachwyca? Mam nadzieję, że nie wyrzuciłeś ich z pracy? Tych dwojga? Pewnie, że nie, a cóż oni winni? Mają stracić dobrą robotę, bo żona szefa zwario-wała? Nawet nie wiedzą, że się do tego przyczynili.Ale powiem ci, że już byłem na ostat-nich nogach, kiedy wpadło mi w oko twoje zdjęcie na wystawie polskiej księgarni i za-działało jak balsam.Potem już miałem dosyć zajęcia, żeby cię odnalezć, i nie było kiedysię gryzć.Cholernie chciałem spotkać się z tobą. No i proszę.Przyjechałam i spadło na ciebie szczęście ekstra, przywiozłam tru-pią głowę. O głowie jeszcze nie, pozwól sobie powiedzieć, że cenię cię wyżej niż cały wagontrupich głów.Co to było z tym Jasiem? Z ja.a! Skorupka Jasia! Proszę cię bardzo, też dużo by gadać, ale streszczę.Rozumiesz, czym skorupka nasiąknie. I czego się Jaś nie nauczy i tak dalej przerwał mi niecierpliwie. Nie cytuj ca-łej księgi przysłów, przejdz od razu do sedna.Przeszłam z łatwością, nie rozczarowałam się, Grzegorz rozumiał wszystko w półsłowa.Całe moje trzecie małżeństwo przeniosło się w ogóle na jakiś mało ważny mar-gines i pozbyłam się go jeszcze przy krewetkach.Rozmaitym szczegółom dałam spo-kój, mogły go wprawdzie rozweselić, ale brakowało nam teraz czasu na beztroskie roz-rywki.Weszliśmy wreszcie na głowę. Gnębi mnie lokalizacja ofiary w katastrofie wyznałam. Rozumiesz, wylecia-ła, załóżmy, w jakim kierunku mogła polecieć? Do przodu, w ostateczności w bok, czoł-gała się z szybkością metra na minutę, a ja znalazłam się tam w dwie minuty po kraksie.Mowy nie ma.żeby przelazła osiemnaście metrów przez dwie minuty! Dobra, załóżmyciężarówkę, poleciała do przodu, świetnie, ale to by była druga strona drogi! Słuchaj, jajuż nad tym myślałam, to jest coś niepojętego, nic nie rozumiem.Nawet u nas nikt niechodzi po autostradzie, jakiej tam autostradzie, po szosie przelotowej, to nie była głu-cha wieś!36 Wektory są nam znane mniej więcej jednakowo powiedział Grzegorz. Czerwone czy różowe? Czerwone. Popatrz, nawet wino nam się zgadza.Masz rację, ciężarówkę bym wykluczył.Dotyłu też odpada.Czekaj, niech pomyślę.Popatrzył w okno, popatrzył na kelnera, zaaprobował wino, przestał się wahać i po-wiedział: Brzmi to zupełnie idiotycznie, ale widzę tylko jedno rozwiązanie.Ta facetka wy-skoczyła albo została wypchnięta z samochodu na sekundę przed kraksą.Fizyka innychmożliwości nie zostawia.Wyobraz to sobie.Możliwe?Różne cechy mi się w tym wszystkim zbakierowały, ale wyobraznia pozostała nie-tknięta.Oczyma duszy ujrzałam, jak na ekranie, pędzący samochód, otwierające siędrzwiczki, wychyloną z nich ludzką postać, kierowcę w środku.usiłuje złapać ją, wcią-gnąć do wnętrza, drugą ręką trzyma kierownicę, łypie okiem do tyłu, zjeżdża na lewo,nie nadąża z powrotem na prawą stronę, facetka wylatuje mu z samochodu, on sam zaśzaczepia jadącego z przeciwka fiata i razem walą w ciężarówkę.Nie, odwrotnie, cięża-rówka wali w dwa samochody [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Czekała na mnie, w końcu nie wytrzymała i zadzwoniła do biura.A w biurze,trzeba trafu, siedziały jeszcze dwie osoby, facet i dziewczyna, mieli się ku sobie już daw-no i wykorzystali okazję. Ludzka rzecz mruknęłam. Zgadza się.Telefon odebrała dziewczyna, mocno zdyszana, i jeszcze, idiotka, po-wiedziała coś do niego, jakieś tam przestań, kochanie czy coś w tym rodzaju.Mojej żo-nie więcej nie było potrzeba, trwała w mniemaniu, że to ja tam jestem i chędożę rozpa-rzoną dziwkę nawet przy telefonie. Każde miejsce dobre skomentowałam filozoficznie, z zadumą wpatrzona w ze-staw egzotycznych przypraw.35 Poniekąd masz rację, tyle że mnie tam nie było, a poza tym na dziewczynę akuratnie leciałem i nie lecę.Nawet hałasu nie usłyszałem, całe szczęście, że w domu pałętałasię jeszcze nasza sprzątaczka, zadzwoniła po lekarza i do kuzynki, dopiero jak się zro-biło ostre zamieszanie, połapałem się, że coś nie gra i wyszedłem.Zszedłem z góry, pra-cownię mam na piętrze, trudno przypuszczać, że właziłem po rynnie.Zobaczyli mniewszyscy, zdumieli się, bo Luiza zdołała wybełkotać, że właśnie robię za ogiera w biurze,na drugim końcu miasta.Ewidentna pomyłka, doktor złożył mi wyrazy współczucia,znał ją, to nasz domowy lekarz.Z jego wyrazów współczucia niewiele mi przyszło. Twoje zdrowe powiedziałam, podnosząc kieliszek. Głupio wypadło.Wcalemi się to nie podoba. A mnie, myślisz, że zachwyca? Mam nadzieję, że nie wyrzuciłeś ich z pracy? Tych dwojga? Pewnie, że nie, a cóż oni winni? Mają stracić dobrą robotę, bo żona szefa zwario-wała? Nawet nie wiedzą, że się do tego przyczynili.Ale powiem ci, że już byłem na ostat-nich nogach, kiedy wpadło mi w oko twoje zdjęcie na wystawie polskiej księgarni i za-działało jak balsam.Potem już miałem dosyć zajęcia, żeby cię odnalezć, i nie było kiedysię gryzć.Cholernie chciałem spotkać się z tobą. No i proszę.Przyjechałam i spadło na ciebie szczęście ekstra, przywiozłam tru-pią głowę. O głowie jeszcze nie, pozwól sobie powiedzieć, że cenię cię wyżej niż cały wagontrupich głów.Co to było z tym Jasiem? Z ja.a! Skorupka Jasia! Proszę cię bardzo, też dużo by gadać, ale streszczę.Rozumiesz, czym skorupka nasiąknie. I czego się Jaś nie nauczy i tak dalej przerwał mi niecierpliwie. Nie cytuj ca-łej księgi przysłów, przejdz od razu do sedna.Przeszłam z łatwością, nie rozczarowałam się, Grzegorz rozumiał wszystko w półsłowa.Całe moje trzecie małżeństwo przeniosło się w ogóle na jakiś mało ważny mar-gines i pozbyłam się go jeszcze przy krewetkach.Rozmaitym szczegółom dałam spo-kój, mogły go wprawdzie rozweselić, ale brakowało nam teraz czasu na beztroskie roz-rywki.Weszliśmy wreszcie na głowę. Gnębi mnie lokalizacja ofiary w katastrofie wyznałam. Rozumiesz, wylecia-ła, załóżmy, w jakim kierunku mogła polecieć? Do przodu, w ostateczności w bok, czoł-gała się z szybkością metra na minutę, a ja znalazłam się tam w dwie minuty po kraksie.Mowy nie ma.żeby przelazła osiemnaście metrów przez dwie minuty! Dobra, załóżmyciężarówkę, poleciała do przodu, świetnie, ale to by była druga strona drogi! Słuchaj, jajuż nad tym myślałam, to jest coś niepojętego, nic nie rozumiem.Nawet u nas nikt niechodzi po autostradzie, jakiej tam autostradzie, po szosie przelotowej, to nie była głu-cha wieś!36 Wektory są nam znane mniej więcej jednakowo powiedział Grzegorz. Czerwone czy różowe? Czerwone. Popatrz, nawet wino nam się zgadza.Masz rację, ciężarówkę bym wykluczył.Dotyłu też odpada.Czekaj, niech pomyślę.Popatrzył w okno, popatrzył na kelnera, zaaprobował wino, przestał się wahać i po-wiedział: Brzmi to zupełnie idiotycznie, ale widzę tylko jedno rozwiązanie.Ta facetka wy-skoczyła albo została wypchnięta z samochodu na sekundę przed kraksą.Fizyka innychmożliwości nie zostawia.Wyobraz to sobie.Możliwe?Różne cechy mi się w tym wszystkim zbakierowały, ale wyobraznia pozostała nie-tknięta.Oczyma duszy ujrzałam, jak na ekranie, pędzący samochód, otwierające siędrzwiczki, wychyloną z nich ludzką postać, kierowcę w środku.usiłuje złapać ją, wcią-gnąć do wnętrza, drugą ręką trzyma kierownicę, łypie okiem do tyłu, zjeżdża na lewo,nie nadąża z powrotem na prawą stronę, facetka wylatuje mu z samochodu, on sam zaśzaczepia jadącego z przeciwka fiata i razem walą w ciężarówkę.Nie, odwrotnie, cięża-rówka wali w dwa samochody [ Pobierz całość w formacie PDF ]