[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcesz powiedzieć, że będą dalsze telefony? Nic się nie martw, też ci powiemy, co masz mówić.Do pierdla idziecie, to bez dwóch zdań, ale za wygłup, nie za mokrą robotę, to duża różnica.Który ma słuchawkę?- On.- Bardzo dobrze.Poczekamy na ten telefon tutaj, bo jakby co, jesteśmy na gotowym.Gdzie indziej mogłoby nam wyjść gorzej, a tu was mamy na widelcu.Nie ma pożaru.Stefan Barnicz bezwiednie zrobił mu grzeczność.Słuchawka zaterkotała.Została uprzejmie przyłożona złoczyńcy do ucha.- No i co? - zabrzmiało pytanie.- W porządku - padła odpowiedź.- Załatwione.- Gdzie jesteście?- Wychodzimy.- Zamknijcie za sobą drzwi.- Tak jest!Połączenie przerwano.Bieżan uparcie robił z siebie zbója Madeja.Kazał zabrać chłopców, ich telefon komórkowy natomiast zostawił sobie.Naśladowanie głosu faceta nie wydało mu się trudne.Obiecał ulgi ogromne, w pełni świadom, iż całe to kontrolowane włamanie więcej kłopotów może sprawie jemu niż sprawcom.Nad zabójcą postanowił jeszcze pomyśleć w wolnej chwili.* * *- Oczywiście, że to byli oni - powiedziała smętnie Elunia, stojąc nad fotelem, szczątkami porcelany, swoim szlafrokiem, peruką i dużą ilością poduszek.- Nie wiedziałam, że znam tylu złoczyńców.Ten z lasu i z sądu, przypomniałam go sobie natychmiast, mało się zmienił.I ten z nosem.Będę sobie musiała odkupić ten wazon.A miałam nadzieję, że nie będą tak od razu walić!- I chwalić Boga, że walili - pouczył ją Kazio.- Gdyby zaczęli z tobą rozmawiać, szlag by wszystko trafił.Przytrzyma ich pan?Bieżan był szczęśliwy, akcja mordowania Eluni przebiegła nadspodziewanie pomyślnie.Odebrany przestępcy telefon komórkowy stwarzał mu wielkie szansę i bez względu na przepisy zamierzał potrzymać go trochę przy sobie.Jeszcze dzień, dwa.Węch mówił mu, że szajka lada chwila zakończy działalność, wymyśli sobie tylko, co daj Boże, ostatni skok i wtedy się ich przygwoździ.Żeby tylko Elunia się nie wygłupiła.- Pani pamięta, że pani nie żyje? - spytał z naciskiem.- Tu pani leży trupem, w domu.Niech panią ręka boska broni wychodzić! I telefonów nie odbierać, albo mi pani to przysięgnie, albo będę musiał kogoś tu posadzić.A ludzi brakuje.Niechże pani ma sumienie!Elunia uświadomiła sobie nagle, iż śmiertelne zejście uniemożliwia jej wizytę w kasynie, gdzie wszak umówiona była ze Stefanem! Boże drogi, nie przyjdzie, nawali.Może straci go ostatecznie.!- Czy nie będzie dziwne, jeśli się nie zaśmiardnę? - spytała żałośnie.- Przez dwa do trzech dni chyba jeszcze nie bardzo.A w razie potrzeby sam dostarczę pani parę kilo mięsa, położy pani pode drzwiami i efekt wypadnie w sam raz, każdy wywęszy.Nie, nie każdy, tylko taki, co sprawdza.Pan - zwrócił się do Kazia - jakoś pani dostarczy coś do jedzenia, w nocy albo co.Żeby pana nikt nie widział.- To chyba lepiej w godzinach największego ruchu - mruknął Kazio.- W nocy przyleci ten kontroler.- Jak pan chce.Niech pan się jakoś przebierze.- Czapki i szalika i tak nie mam.- O rany boskie, zwrócimy panu.- Bez znaczenia, od czapki i szalika tak znów bardzo nie zbiednieję.Mam na myśli, że chcąc nie chcąc będę inaczej wyglądał.Myśliwską kurtkę posiadam i brodę sobie przyczepię.- Brodę, proszę bardzo.Niezła myśl.- Czy, mimo wszystko, nie mogłabym pójść spać? - spytała znów Elunia.- W domu mogę posiedzieć, mam dużo roboty, ale te emocje mnie chyba zmęczyły.Zdaje się, że jest po czwartej.Kazio zdobył się na ilość taktu zgoła nadludzką.Spokojny już, że od Eluni się odczepiono, opuścił jej dom razem z Bieżanem.Przez krótką chwilę Elunia sama nie była pewna, czy jest mu za to wdzięczna, czy też przeciwnie, ma żal i pretensję.* * *Jedną dobę przetrzymawszy cierpliwie, acz z wysiłkiem, w połowie drugiej Elunia zaczęła się poważnie denerwować.Była pozbawiona kontaktu ze światem.Posługiwanie się telefonem zostało jej wzbronione, ani odbierać, ani samej dzwonić.Na myśl o Stefanie dostawała jakby drobniutkich drgawek wewnętrznych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl