Pokrewne
- Strona Główna
- Dominik Myrcik Na krawedzi prawdy
- Ruda modelka Dominik Damian
- Myrcik Dominik Na krawedzi prawdy 1
- Myrcik Dominik Na krawedzi prawdy 2
- Little Bentley Pocišg upiorów
- Little Bentley Instynkt mierci
- IGRZYSKA ÂŚMIERCI 02 W pierÂścieniu ognia
- Roger Zelazny Dilvish Przeklety
- Pattison Eliot Mantra czaszki
- Stachura Edward Siekierezada (SCAN dal 1048)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wszyscy skończyli pisać, nauczyciel stanął przodem do klasy.- Dobrze - powiedział.- Teraz zamieńcie się kartkami z osobą siedzącą obok.Osoba siedząca obok.Czyli albo Kevin, albo Penelope.Dion spojrzał w lewo i zobaczył,że Kevin zamienia się kartkami z niskim chłopcem siedzącym po drugiej stronie.Spojrzałna Penelope, zmusił się do uśmiechu i podał jej swoją kartkówkę.Ona wręczyła mu swoją.Spojrzał na pismo: delikatne literki, uformowane z niemal kaligraficzną precyzją, zdecydo-wanie kobiece.- Pytanie pierwsze - ogłosił nauczyciel.- Zeus.Dion przeglądał kartkówkę, stawiał plusy przy poprawnych odpowiedziach i minusyprzy błędnych, zgodnie z instrukcjami nauczyciela.Penelope zrobiła dwa błędy, na piątkę zminusem.Miał rację.Była inteligentna.Oczywiście teraz to bez znaczenia.Znowu wymienili się kartkami i Penelope oddała mujego kartkówkę.Nie podniósł wzroku, nie spojrzał na swój wynik.Zawalił test.Pewnie43uważała go za półgłówka.Szanse na jej poznanie spadły z przeciętnych do zerowych.Popa-trzył żałośnie na Kevina, potem spojrzał na kartkę trzymaną w ręku.Zamrugał.Otrzymał najwyższy wynik.Nie popełnił ani jednego błędu.W kafeterii jak zawsze panował tłok.Dion i Kevin usiedli na jednym z okrągłych plasti-kowych stolików w przyległej sali jadalnej i czekali, aż kolejki się zmniejszą.- Ty naprawdę się znasz na mitologii - stwierdził Kevin, niespiesznie przeczesującwłosy ręką.On też się nie uczył, podobnie jak Dion, bo zamierzał czekać do ostatniego tygodniaprzed egzaminem, ale w przeciwieństwie do Diona odpowiedział zle na prawie jedną czwar-tą pytań, czyli na słabą trójkę, jeśli nauczyciel zaokrągli stopień w górę.Dion wzruszył ramionami z zakłopotaniem.- Nie bardzo - odparł.- Zgadywałem.Po prostu miałem szczęście.- Na testach wielokrotnego wyboru możesz zgadywać i mieć szczęście.Na testach zpojedynczymi odpowiedziami możesz zgadywać tylko wtedy, jeśli masz już jakąś wiedzę,masz z czego wybierać.To znaczy, cholera, tylko ty z całej klasy zaliczyłeś na sto procent.Mówił prawdę, ale Dion nie wiedział, jak i dlaczego tak się stało.Milczał, zażenowany.Wpatrywał się w blat ławki i bezmyślnie odczytywał graffiti narysowane ołówkiem na wy-blakłym plastiku.Podniósł wzrok, kiedy chudy blondyn w czarnej heavymetalowej koszulcepodszedł do nich z wojowniczą miną, marszcząc brwi.- Co ty sobie myślisz? %7łe to zlot pedziów? Siedzisz na moim stole.Kevin spokojnie podniósł środkowy palec.- Myślisz, że to takie fajne, Harte?- Nie taki fajne jak cycki twojej mamy, ale na razie ujdzie.- Złaz.- Wal się.- Wsadz to sobie w dupę, Harte.- Chłopak odszedł nachmurzony, agresywnie dzgającpowietrze własnym środkowym palcem.Dion nadal milczał.Nie wtrącał się do tej wymiany zdań.Trochę się obawiał, że nowyprzybysz może rozpocząć bójkę z którymś z nich albo, co gorsza, sprowadzić swoich więk-szych i grozniejszych kumpli, ale niczego po sobie nie pokazywał.Kevin chyba potrafił sobieporadzić z tym gościem, przynajmniej tak się zachowywał.Dion wierzył, że jego przyjacielwie, kogo można popchnąć, a komu lepiej ustępować z drogi.44Przynajmniej taką miał nadzieję.- Ten facet to cienias - oznajmił Kevin, jakby czytał mu w myślach.-Nie przejmuj sięnim.Dużo gadania i zero działania.Dion kiwnął głową, jakby tak podejrzewał od początku.- Hej - powiedział Kevin.- Tylko popatrz.Wskazał kolejki do kafeterii.Pomiędzy stolikami przeciskały się w stronę otwartych po-dwójnych drzwi Penelope i niska czarnowłosa dziewczyna w grubych okularach.- To twoja szansa, stary.Dion zeskoczył ze stołu.- Idziesz ze mną.Kevin prychnął.- Jeszcze czego.To twój ruch.Idz tam i pogadaj z nią w cztery oczy.Zaczekam, aż cięodpali.Penelope i jej przyjaciółka stały na końcu jednej z kolejek i Dion wiedział, że jeśli zarazsię nie ruszy, ktoś inny zajmie miejsce za dziewczyną.Szybko lawirował w ruchliwym tłu-mie uczniów.Poszczęściło mu się.Stanął za nią w kolejce tuż przed grupką czirliderek.Wszystko stałosię tak szybko, działał bez namysłu, a teraz nie wiedział, co dalej.Ręce mu się pociły, wbrzuchu burczało.Nie chciał klepnąć Penelope po ramieniu, żeby zwrócić jej uwagę, anizaczynać rozmowy, zanim zauważyła jego obecność, więc po prostu przygotował się nawypadek, gdyby się odwróciła, spróbował się wyluzować i przybrać maskę spokojnej obo-jętności, której nie czuł.Kiedy po chwili rzeczywiście się odwróciła i zobaczyła go, udał zaskoczenie.Odchrząk-nął.- Cześć - powiedział.- Nie poznałem cię.Ona też wydawała się zdziwiona, ale uśmiechnęła się na jego widok.Pomyślał, że maładny uśmiech.Przyjazny uśmiech.Prawdziwy uśmiech.- Cześć - odpowiedziała.- Nazywam się Dion.Chodzę z tobą na mitologię - Wiedział, że to głupie, jak tylko topowiedział, ale nie mógł już cofnąć swoich słów.Roześmiała się ciepło, swobodnie.- Wiem, kim jesteś.Poprawiałam twoją kartkówkę, pamiętasz?Poczerwieniał, nie wiedząc, jak zareagować, przestraszony, że palnie coś jeszcze głup-szego.- Naprawdę mi zaimponowałeś, że tak świetnie ci poszło.- No, taak, dzięki.- Nie, mówię poważnie.Naprawdę znasz się na tych rzeczach.Kolejka posunęła się do przodu i Dion uświadomił sobie niemal z paniką, że teraz onpowinien coś powiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy.Co najmniej sześć osób45dzieliło Penelope od bufetu.To była jego jedyna szansa: musiał wymyślić coś dobrego alboreszta czasu upłynie w milczeniu i wszystko się skończy.Zerknął na Kevina, który dał musygnał podniesionymi kciukami.Cholera, co tu powiedzieć?Uratowała go przyjaciółka Penelope.- Nie pamiętam, żebym cię tu widziała - odezwała się.- Jesteś nowy?Odetchnął.Był w domu.- Tak - powiedział.- Jestem z Arizony.Przeprowadziliśmy się tutaj z mamą trochęponad tydzień temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Kiedy wszyscy skończyli pisać, nauczyciel stanął przodem do klasy.- Dobrze - powiedział.- Teraz zamieńcie się kartkami z osobą siedzącą obok.Osoba siedząca obok.Czyli albo Kevin, albo Penelope.Dion spojrzał w lewo i zobaczył,że Kevin zamienia się kartkami z niskim chłopcem siedzącym po drugiej stronie.Spojrzałna Penelope, zmusił się do uśmiechu i podał jej swoją kartkówkę.Ona wręczyła mu swoją.Spojrzał na pismo: delikatne literki, uformowane z niemal kaligraficzną precyzją, zdecydo-wanie kobiece.- Pytanie pierwsze - ogłosił nauczyciel.- Zeus.Dion przeglądał kartkówkę, stawiał plusy przy poprawnych odpowiedziach i minusyprzy błędnych, zgodnie z instrukcjami nauczyciela.Penelope zrobiła dwa błędy, na piątkę zminusem.Miał rację.Była inteligentna.Oczywiście teraz to bez znaczenia.Znowu wymienili się kartkami i Penelope oddała mujego kartkówkę.Nie podniósł wzroku, nie spojrzał na swój wynik.Zawalił test.Pewnie43uważała go za półgłówka.Szanse na jej poznanie spadły z przeciętnych do zerowych.Popa-trzył żałośnie na Kevina, potem spojrzał na kartkę trzymaną w ręku.Zamrugał.Otrzymał najwyższy wynik.Nie popełnił ani jednego błędu.W kafeterii jak zawsze panował tłok.Dion i Kevin usiedli na jednym z okrągłych plasti-kowych stolików w przyległej sali jadalnej i czekali, aż kolejki się zmniejszą.- Ty naprawdę się znasz na mitologii - stwierdził Kevin, niespiesznie przeczesującwłosy ręką.On też się nie uczył, podobnie jak Dion, bo zamierzał czekać do ostatniego tygodniaprzed egzaminem, ale w przeciwieństwie do Diona odpowiedział zle na prawie jedną czwar-tą pytań, czyli na słabą trójkę, jeśli nauczyciel zaokrągli stopień w górę.Dion wzruszył ramionami z zakłopotaniem.- Nie bardzo - odparł.- Zgadywałem.Po prostu miałem szczęście.- Na testach wielokrotnego wyboru możesz zgadywać i mieć szczęście.Na testach zpojedynczymi odpowiedziami możesz zgadywać tylko wtedy, jeśli masz już jakąś wiedzę,masz z czego wybierać.To znaczy, cholera, tylko ty z całej klasy zaliczyłeś na sto procent.Mówił prawdę, ale Dion nie wiedział, jak i dlaczego tak się stało.Milczał, zażenowany.Wpatrywał się w blat ławki i bezmyślnie odczytywał graffiti narysowane ołówkiem na wy-blakłym plastiku.Podniósł wzrok, kiedy chudy blondyn w czarnej heavymetalowej koszulcepodszedł do nich z wojowniczą miną, marszcząc brwi.- Co ty sobie myślisz? %7łe to zlot pedziów? Siedzisz na moim stole.Kevin spokojnie podniósł środkowy palec.- Myślisz, że to takie fajne, Harte?- Nie taki fajne jak cycki twojej mamy, ale na razie ujdzie.- Złaz.- Wal się.- Wsadz to sobie w dupę, Harte.- Chłopak odszedł nachmurzony, agresywnie dzgającpowietrze własnym środkowym palcem.Dion nadal milczał.Nie wtrącał się do tej wymiany zdań.Trochę się obawiał, że nowyprzybysz może rozpocząć bójkę z którymś z nich albo, co gorsza, sprowadzić swoich więk-szych i grozniejszych kumpli, ale niczego po sobie nie pokazywał.Kevin chyba potrafił sobieporadzić z tym gościem, przynajmniej tak się zachowywał.Dion wierzył, że jego przyjacielwie, kogo można popchnąć, a komu lepiej ustępować z drogi.44Przynajmniej taką miał nadzieję.- Ten facet to cienias - oznajmił Kevin, jakby czytał mu w myślach.-Nie przejmuj sięnim.Dużo gadania i zero działania.Dion kiwnął głową, jakby tak podejrzewał od początku.- Hej - powiedział Kevin.- Tylko popatrz.Wskazał kolejki do kafeterii.Pomiędzy stolikami przeciskały się w stronę otwartych po-dwójnych drzwi Penelope i niska czarnowłosa dziewczyna w grubych okularach.- To twoja szansa, stary.Dion zeskoczył ze stołu.- Idziesz ze mną.Kevin prychnął.- Jeszcze czego.To twój ruch.Idz tam i pogadaj z nią w cztery oczy.Zaczekam, aż cięodpali.Penelope i jej przyjaciółka stały na końcu jednej z kolejek i Dion wiedział, że jeśli zarazsię nie ruszy, ktoś inny zajmie miejsce za dziewczyną.Szybko lawirował w ruchliwym tłu-mie uczniów.Poszczęściło mu się.Stanął za nią w kolejce tuż przed grupką czirliderek.Wszystko stałosię tak szybko, działał bez namysłu, a teraz nie wiedział, co dalej.Ręce mu się pociły, wbrzuchu burczało.Nie chciał klepnąć Penelope po ramieniu, żeby zwrócić jej uwagę, anizaczynać rozmowy, zanim zauważyła jego obecność, więc po prostu przygotował się nawypadek, gdyby się odwróciła, spróbował się wyluzować i przybrać maskę spokojnej obo-jętności, której nie czuł.Kiedy po chwili rzeczywiście się odwróciła i zobaczyła go, udał zaskoczenie.Odchrząk-nął.- Cześć - powiedział.- Nie poznałem cię.Ona też wydawała się zdziwiona, ale uśmiechnęła się na jego widok.Pomyślał, że maładny uśmiech.Przyjazny uśmiech.Prawdziwy uśmiech.- Cześć - odpowiedziała.- Nazywam się Dion.Chodzę z tobą na mitologię - Wiedział, że to głupie, jak tylko topowiedział, ale nie mógł już cofnąć swoich słów.Roześmiała się ciepło, swobodnie.- Wiem, kim jesteś.Poprawiałam twoją kartkówkę, pamiętasz?Poczerwieniał, nie wiedząc, jak zareagować, przestraszony, że palnie coś jeszcze głup-szego.- Naprawdę mi zaimponowałeś, że tak świetnie ci poszło.- No, taak, dzięki.- Nie, mówię poważnie.Naprawdę znasz się na tych rzeczach.Kolejka posunęła się do przodu i Dion uświadomił sobie niemal z paniką, że teraz onpowinien coś powiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy.Co najmniej sześć osób45dzieliło Penelope od bufetu.To była jego jedyna szansa: musiał wymyślić coś dobrego alboreszta czasu upłynie w milczeniu i wszystko się skończy.Zerknął na Kevina, który dał musygnał podniesionymi kciukami.Cholera, co tu powiedzieć?Uratowała go przyjaciółka Penelope.- Nie pamiętam, żebym cię tu widziała - odezwała się.- Jesteś nowy?Odetchnął.Był w domu.- Tak - powiedział.- Jestem z Arizony.Przeprowadziliśmy się tutaj z mamą trochęponad tydzień temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]