Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Dukaj Jacek Czarne oceany (SCAN dal 758)
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I)
- Poematy Norwid
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michalinę zgniewała ta wizyta, akurat na nią trafiła, i potem się Anastazji zwierzała, żeaż ją w serce kolnęło, bo blondyna taka jak róży kwiat, już się bała, że Dominik na niąpoleci.Ale jakoś nie, nie poleciał.Bo tej Kai się nie bała, dla Dominika ona była barachłoi wyciruch, a zdarzało się, że Michalinie na łonie swoje troski wypłakiwała.Całość tego komunikatu trzeba było poskładać z różnych zdań, Anastazja bo-wiem nie trzymała się tematów zbyt pilnie, rozpraszała je po swoich emocjach, rosną-cych w miarę ubywania płynu w butelce.Co jakiś czas zapewniała sierżanta, że gdybyMichalina żyła, słowa jednego nikt by z niej dzikimi wołami nie wydarł, ale skoro ją tenjakiś podlec zamordował, niech ma.Ona wszystko powie i może go znajdą.142Zważywszy zbieżność określeń szaleńczo rozmownej Anastazji z najnowszymi od-kryciami Górskiego, trudno się dziwić, że porucznik jął nabierać wielkich nadziei.Rychło nadzieje mu zbladły, ponieważ okazało się, że informacji o właścicielu działkinumer sto czterdzieści dziewięć w żadnym kompleksie i w żadnej dzielnicy przez tele-fon nie dostanie.Wyszło mu, iż jest to najstaranniej strzeżona tajemnica świata, którątak łatwo i głupio chciał zdobyć. Wywiadowcę! zawarczał rozpaczliwie. Dadzą nam jakiego czy tylko IrekZabój.? Na jeden dzień.Do konkretów. Mamy konkrety! I delikatną sugestię z góry, żeby się zbytnio nie starać.Chyba że się pobiją o ma-kulaturę po Dominiku. Cholerny świat! Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? W każdym razie co zdobędziemy, to nasze.Najwyżej obaj z Zabójem posiedzicie sobie w zaroślach.Naradę przerwał telefon od Izy Brant, która poinformowała o karygodnych pomył-kach niejakiego Wściekleca, też dosyć mgliście, precyzując jednak przynajmniej terenjego działania.Zwiatełko błysnęło w ciemnościach, a Robert Górski rozkwitł wypieka-mi, ponieważ wszystko o Karczochu, noszącym ten wiele mówiący przydomek, mieliszczęśliwie skopiowane. No, to jest co sprawdzać i nad czym pomyśleć zaopiniował Bieżan. Pozbierajmy teraz to wszystko do kupy i zróbmy jakiś porządek.* * *Aukasz Darko dżentelmeńsko puścił mnie przodem, drogówka nas nie złapałai wczesnym popołudniem zakwaterowałam całe towarzystwo w hotelu.Po czym, odrazu, przynaglana przez wszystkich zgodnie, powiodłam wycieczkę do Władysławowa.I tu w całej okazałości wystąpił mój pech do rodziny.Morze, jak to morze, w naszym kraju tworzy klimat o właściwościach szczególnych.W Warszawie była piękna pogoda, żywe słońce i upał, dojeżdżając do Władysławowa,musiałam włączyć ogrzewanie.Zatrzymałam się przed domem Eleonory, Aukasz zamną, zderzak w zderzak, pasażerowie zaczęli wysiadać równocześnie i natychmiast dzi-ki wicher zwiał ciotce Oldze kapelusz z głowy.Nosiła ten kapelusz z wielkim rondem od słońca, twierdząc, że opalanie jej szkodzi.Co prawda, w istnienie słońca trudno było w tej chwili uwierzyć, czarne chmury siekłydeszczem, ale na wszelki wypadek już od Warszawy jechała w kapeluszu i w Gdańskugo nie zdjęła, zmiany atmosferycznej zapewne nie dostrzegłszy.No i pofrunęło to drań-stwo z impetem, niczym wielkie ptaszysko, o dwie posesje od Eleonory.143Ciotka strasznie krzyknęła, wobec czego rzuciłam się w pogoń.Za mną Aukasz, jaknormalny facet, który odruchowo wspomaga kobietę w potrzebie, a dalej, już napraw-dę nie wiadomo po co, wuj Ignacy, wuj Filip, ciotka Iza i trzymająca się za rozczochra-ny łeb ciotka Olga.W takiej właśnie kolejności.Oczywiście byłam pierwsza, ale, zanim znalazłam furtkę i zaczęłam wdzierać sięw krzaki, które to lotne ścierwo zatrzymały, reszta zdążyła nadbiec, z domu zaś wysko-czył facet.Słysząc trzaśniecie drzwiami, obejrzałam się na niego.I na moment znieru-chomiałam, a grzeczne słowa przeprosin zamarły mi na ustach. Sssspadaj, kurwo!!! ryknął straszliwym głosem, z dzikim sykiem, w pełni god-nym ciotki Izy.Moja pamięć nie miała widocznie co robić, bo odezwała się we mnie zgoła eksplo-zywnie.Ta morda, skurczona w poprzek w wyrazie psiej wściekłości.! Oczywiście,Wścieklec Dominika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Michalinę zgniewała ta wizyta, akurat na nią trafiła, i potem się Anastazji zwierzała, żeaż ją w serce kolnęło, bo blondyna taka jak róży kwiat, już się bała, że Dominik na niąpoleci.Ale jakoś nie, nie poleciał.Bo tej Kai się nie bała, dla Dominika ona była barachłoi wyciruch, a zdarzało się, że Michalinie na łonie swoje troski wypłakiwała.Całość tego komunikatu trzeba było poskładać z różnych zdań, Anastazja bo-wiem nie trzymała się tematów zbyt pilnie, rozpraszała je po swoich emocjach, rosną-cych w miarę ubywania płynu w butelce.Co jakiś czas zapewniała sierżanta, że gdybyMichalina żyła, słowa jednego nikt by z niej dzikimi wołami nie wydarł, ale skoro ją tenjakiś podlec zamordował, niech ma.Ona wszystko powie i może go znajdą.142Zważywszy zbieżność określeń szaleńczo rozmownej Anastazji z najnowszymi od-kryciami Górskiego, trudno się dziwić, że porucznik jął nabierać wielkich nadziei.Rychło nadzieje mu zbladły, ponieważ okazało się, że informacji o właścicielu działkinumer sto czterdzieści dziewięć w żadnym kompleksie i w żadnej dzielnicy przez tele-fon nie dostanie.Wyszło mu, iż jest to najstaranniej strzeżona tajemnica świata, którątak łatwo i głupio chciał zdobyć. Wywiadowcę! zawarczał rozpaczliwie. Dadzą nam jakiego czy tylko IrekZabój.? Na jeden dzień.Do konkretów. Mamy konkrety! I delikatną sugestię z góry, żeby się zbytnio nie starać.Chyba że się pobiją o ma-kulaturę po Dominiku. Cholerny świat! Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? W każdym razie co zdobędziemy, to nasze.Najwyżej obaj z Zabójem posiedzicie sobie w zaroślach.Naradę przerwał telefon od Izy Brant, która poinformowała o karygodnych pomył-kach niejakiego Wściekleca, też dosyć mgliście, precyzując jednak przynajmniej terenjego działania.Zwiatełko błysnęło w ciemnościach, a Robert Górski rozkwitł wypieka-mi, ponieważ wszystko o Karczochu, noszącym ten wiele mówiący przydomek, mieliszczęśliwie skopiowane. No, to jest co sprawdzać i nad czym pomyśleć zaopiniował Bieżan. Pozbierajmy teraz to wszystko do kupy i zróbmy jakiś porządek.* * *Aukasz Darko dżentelmeńsko puścił mnie przodem, drogówka nas nie złapałai wczesnym popołudniem zakwaterowałam całe towarzystwo w hotelu.Po czym, odrazu, przynaglana przez wszystkich zgodnie, powiodłam wycieczkę do Władysławowa.I tu w całej okazałości wystąpił mój pech do rodziny.Morze, jak to morze, w naszym kraju tworzy klimat o właściwościach szczególnych.W Warszawie była piękna pogoda, żywe słońce i upał, dojeżdżając do Władysławowa,musiałam włączyć ogrzewanie.Zatrzymałam się przed domem Eleonory, Aukasz zamną, zderzak w zderzak, pasażerowie zaczęli wysiadać równocześnie i natychmiast dzi-ki wicher zwiał ciotce Oldze kapelusz z głowy.Nosiła ten kapelusz z wielkim rondem od słońca, twierdząc, że opalanie jej szkodzi.Co prawda, w istnienie słońca trudno było w tej chwili uwierzyć, czarne chmury siekłydeszczem, ale na wszelki wypadek już od Warszawy jechała w kapeluszu i w Gdańskugo nie zdjęła, zmiany atmosferycznej zapewne nie dostrzegłszy.No i pofrunęło to drań-stwo z impetem, niczym wielkie ptaszysko, o dwie posesje od Eleonory.143Ciotka strasznie krzyknęła, wobec czego rzuciłam się w pogoń.Za mną Aukasz, jaknormalny facet, który odruchowo wspomaga kobietę w potrzebie, a dalej, już napraw-dę nie wiadomo po co, wuj Ignacy, wuj Filip, ciotka Iza i trzymająca się za rozczochra-ny łeb ciotka Olga.W takiej właśnie kolejności.Oczywiście byłam pierwsza, ale, zanim znalazłam furtkę i zaczęłam wdzierać sięw krzaki, które to lotne ścierwo zatrzymały, reszta zdążyła nadbiec, z domu zaś wysko-czył facet.Słysząc trzaśniecie drzwiami, obejrzałam się na niego.I na moment znieru-chomiałam, a grzeczne słowa przeprosin zamarły mi na ustach. Sssspadaj, kurwo!!! ryknął straszliwym głosem, z dzikim sykiem, w pełni god-nym ciotki Izy.Moja pamięć nie miała widocznie co robić, bo odezwała się we mnie zgoła eksplo-zywnie.Ta morda, skurczona w poprzek w wyrazie psiej wściekłości.! Oczywiście,Wścieklec Dominika [ Pobierz całość w formacie PDF ]