Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Potop II Henryk Sienkiewicz(1)
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do pasa mieli i czarne.Podrywa cię łagodnie czy wybuchowo?Martusia przez chwilę wyobrażała sobie te czarne brody do pasa. No nie, do pasa to przesada oceniła. Bez względu na kolor.Aagodnie, ale nie-ustępliwie.Tak między nami mówiąc, na diabła był mu ten pożar? Przecież go robił niebędzie! Wnętrza, tak, rekwizyty, ale nie zjawiska naturalne.To kwestia montażu! Nie szkodzi, może miał nadzieję, że go natchnie.Ponadto, jeśli ma robić scenogra-fię, możliwe, że chciałby mniej więcej znać treść utworu, nie? Ja na jego miejscu bymchciała.88Martusia pomamrotała coś pod nosem.Osobiście byłam zdania, że wolałaby sięupewnić co do tych podrywczych zamiarów Bartka, bo na zbolałą przy Dominiku du-szę potrzebowała lekarstwa.Z mamrotań wyłonił się Krzysiek.Zażądałam wypowiedziartykułowanych i słyszalnych. No więc właśnie, jeszcze mi jego brakuje! Zaprasza mnie na wycieczkę doHiszpanii, razem z mamusią, już wszystko załatwił. Z jaką mamusią? Twoją? No coś ty, jego! Robi mamusi prezent urodzinowy, więc ja się mam dołączyć.Niemiałam kiedy ci tego powiedzieć, ale dzwoni prawie codziennie i dwa razy czekał namnie pod domem. Znałam jednego takiego, którego mamusia trzymała pazurami i zębami powie-działam w zamyśleniu. Mowy nie było, żeby poszedł gdzieś z dziewczyną bez mamu-si, musiał udawać, że siedzi w pracy, a i to dzwoniła jak zegar z kurantem.Sprawdzała,gorzej niż żona.Jego dziewczyny nienawidziła niczym morowej zarazy i snuła intrygi,po kieszeniach mu grzebała, usiłowała odbierać pieniądze i wydzielać mu na kawę.I nabenzynę.Sprawdzała licznik w samochodzie, a on jełopa mechaniczna, nie umiał od-kręcić ani zatrzymać. I co? zainteresowała się Martusia gwałtownie. Zabił ją?.Miał brata i siostrę kontynuowałam w rozpędzie. Brat uciekł do AfrykiPołudniowej, do RPA, chociaż był antyrasistą, a siostra poszła za mąż do Australii.Dalejnie zdołali.Gdyby istniały wtedy możliwości wyjazdu w kosmos, pewnie by chętnieskorzystali, ale nie było.On, ten mój kumpel, miał najłagodniejszy charakter i zanim siępołapał, już został do mamusi sam. I co.?! wrzasnęła Martusia. I nic.Ożenił się z nią, z tą dziewczyną, po piętnastu łatach, kiedy ich dziecko jużpodstawową szkołę kończyło.Mamusia, chwalić Boga, zramolała tak, że straciła spraw-ność fizyczną.Bo w ogóle on był najmłodszy.Urodziła go w wieku lat czterdziestu,w chwili ich ślubu zatem miała osiemdziesiąt trzy.Bardzo lubię takie straszne historie,więc wszystko o nich wiem. Przerażasz mnie stwierdziła Martusia i napiła się piwa. Mamy więcej.? Jak ty to robisz, że od piwa nie tyjesz? zastanowiłam się z zawistnym niezado-woleniem i poszłam po kolejną puszkę.Martusia ciągnęła swoje. Dowcip w tym, że mamusia Krzyśka udaje, że mnie uwielbia.Poślubię go, za-mieszkamy razem, da nam jeden pokój do wyłącznego użytku.Razem, obie, w niebiań-skiej koegzystencji, będziemy dbały o Krzysia. Takich też znałam przerwałam z satysfakcją. Mamusia usiłowała regulowaćkontakty seksualne córki i zięcia, wykluczała dzienne, w nocy podsłuchiwała pod dziur-89ką od klucza i pukała energicznie, kiedy uważała, że dosyć tych igraszek.Albo czyniłaostre wyrzuty w dzień.Martusia zaciekawiła się na nowo. I co? I, chwalić Boga, była to córka.Przytłamszona czy nie przytłamszona, ale zawszekobieta.Zięć się postawił, córka nie protestowała, raczej była uszczęśliwiona, przejechałsię po teściowej z góry na dół. Jak?! Powtórz!Powtórzyłam, bo znałam wypowiedz i doskonale ją pamiętałam.Publicznie nie wy-głosiłabym jej za skarby świata, ale w cztery oczy mogłam Martusię uszczęśliwić.Tekst spodobał się jej nadzwyczajnie, dostała ataku śmiechu, pochwaliła także jegoskuteczność, bo ostateczny rezultat był taki, że teściowa jęła bić pokłony przed zięciem.Nie zmartwiła się nawet wcale, że w tym wypadku tego rodzaju terapia w grę nie wcho-dzi, skoro Krzysiek jest synem, a nie córką. Pozwolisz, że jednak, mimo wszystko, z mamusią do Hiszpanii nie pojadę, co?Bartek mnie, owszem, interesuje.Ale Dominik gnębi.Bóg raczy wiedzieć, która to była puszka piwa, zważywszy jednak brak pożywienia,wywarła chyba swój wpływ.Martusia dostała nagłe zaciętego amoku, musiała zadzwo-nić do Dominika natychmiast, szał ją opętał.Nie protestowałam zbyt gwałtownie, zna-jomość życia kazała mi się ugiąć, niech dzwoni, Bóg z nią, istnieje nadzieja, że Dominikją do siebie ostatecznie zniechęci.Niekoniecznie chyba był to Dominik osobiście.W nerwach strasznych upuściła ko-mórkę, która wpadła pod moją kanapę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Do pasa mieli i czarne.Podrywa cię łagodnie czy wybuchowo?Martusia przez chwilę wyobrażała sobie te czarne brody do pasa. No nie, do pasa to przesada oceniła. Bez względu na kolor.Aagodnie, ale nie-ustępliwie.Tak między nami mówiąc, na diabła był mu ten pożar? Przecież go robił niebędzie! Wnętrza, tak, rekwizyty, ale nie zjawiska naturalne.To kwestia montażu! Nie szkodzi, może miał nadzieję, że go natchnie.Ponadto, jeśli ma robić scenogra-fię, możliwe, że chciałby mniej więcej znać treść utworu, nie? Ja na jego miejscu bymchciała.88Martusia pomamrotała coś pod nosem.Osobiście byłam zdania, że wolałaby sięupewnić co do tych podrywczych zamiarów Bartka, bo na zbolałą przy Dominiku du-szę potrzebowała lekarstwa.Z mamrotań wyłonił się Krzysiek.Zażądałam wypowiedziartykułowanych i słyszalnych. No więc właśnie, jeszcze mi jego brakuje! Zaprasza mnie na wycieczkę doHiszpanii, razem z mamusią, już wszystko załatwił. Z jaką mamusią? Twoją? No coś ty, jego! Robi mamusi prezent urodzinowy, więc ja się mam dołączyć.Niemiałam kiedy ci tego powiedzieć, ale dzwoni prawie codziennie i dwa razy czekał namnie pod domem. Znałam jednego takiego, którego mamusia trzymała pazurami i zębami powie-działam w zamyśleniu. Mowy nie było, żeby poszedł gdzieś z dziewczyną bez mamu-si, musiał udawać, że siedzi w pracy, a i to dzwoniła jak zegar z kurantem.Sprawdzała,gorzej niż żona.Jego dziewczyny nienawidziła niczym morowej zarazy i snuła intrygi,po kieszeniach mu grzebała, usiłowała odbierać pieniądze i wydzielać mu na kawę.I nabenzynę.Sprawdzała licznik w samochodzie, a on jełopa mechaniczna, nie umiał od-kręcić ani zatrzymać. I co? zainteresowała się Martusia gwałtownie. Zabił ją?.Miał brata i siostrę kontynuowałam w rozpędzie. Brat uciekł do AfrykiPołudniowej, do RPA, chociaż był antyrasistą, a siostra poszła za mąż do Australii.Dalejnie zdołali.Gdyby istniały wtedy możliwości wyjazdu w kosmos, pewnie by chętnieskorzystali, ale nie było.On, ten mój kumpel, miał najłagodniejszy charakter i zanim siępołapał, już został do mamusi sam. I co.?! wrzasnęła Martusia. I nic.Ożenił się z nią, z tą dziewczyną, po piętnastu łatach, kiedy ich dziecko jużpodstawową szkołę kończyło.Mamusia, chwalić Boga, zramolała tak, że straciła spraw-ność fizyczną.Bo w ogóle on był najmłodszy.Urodziła go w wieku lat czterdziestu,w chwili ich ślubu zatem miała osiemdziesiąt trzy.Bardzo lubię takie straszne historie,więc wszystko o nich wiem. Przerażasz mnie stwierdziła Martusia i napiła się piwa. Mamy więcej.? Jak ty to robisz, że od piwa nie tyjesz? zastanowiłam się z zawistnym niezado-woleniem i poszłam po kolejną puszkę.Martusia ciągnęła swoje. Dowcip w tym, że mamusia Krzyśka udaje, że mnie uwielbia.Poślubię go, za-mieszkamy razem, da nam jeden pokój do wyłącznego użytku.Razem, obie, w niebiań-skiej koegzystencji, będziemy dbały o Krzysia. Takich też znałam przerwałam z satysfakcją. Mamusia usiłowała regulowaćkontakty seksualne córki i zięcia, wykluczała dzienne, w nocy podsłuchiwała pod dziur-89ką od klucza i pukała energicznie, kiedy uważała, że dosyć tych igraszek.Albo czyniłaostre wyrzuty w dzień.Martusia zaciekawiła się na nowo. I co? I, chwalić Boga, była to córka.Przytłamszona czy nie przytłamszona, ale zawszekobieta.Zięć się postawił, córka nie protestowała, raczej była uszczęśliwiona, przejechałsię po teściowej z góry na dół. Jak?! Powtórz!Powtórzyłam, bo znałam wypowiedz i doskonale ją pamiętałam.Publicznie nie wy-głosiłabym jej za skarby świata, ale w cztery oczy mogłam Martusię uszczęśliwić.Tekst spodobał się jej nadzwyczajnie, dostała ataku śmiechu, pochwaliła także jegoskuteczność, bo ostateczny rezultat był taki, że teściowa jęła bić pokłony przed zięciem.Nie zmartwiła się nawet wcale, że w tym wypadku tego rodzaju terapia w grę nie wcho-dzi, skoro Krzysiek jest synem, a nie córką. Pozwolisz, że jednak, mimo wszystko, z mamusią do Hiszpanii nie pojadę, co?Bartek mnie, owszem, interesuje.Ale Dominik gnębi.Bóg raczy wiedzieć, która to była puszka piwa, zważywszy jednak brak pożywienia,wywarła chyba swój wpływ.Martusia dostała nagłe zaciętego amoku, musiała zadzwo-nić do Dominika natychmiast, szał ją opętał.Nie protestowałam zbyt gwałtownie, zna-jomość życia kazała mi się ugiąć, niech dzwoni, Bóg z nią, istnieje nadzieja, że Dominikją do siebie ostatecznie zniechęci.Niekoniecznie chyba był to Dominik osobiście.W nerwach strasznych upuściła ko-mórkę, która wpadła pod moją kanapę [ Pobierz całość w formacie PDF ]