Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielewska Wiekszy kawalek swiata
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- J. Chmielewska Florencja, corka
- J.Chmielewska Skarby
- Herbert Frank Bog Imperator Diuny (3)
- Roger Zelazny Mroz i Ogien (2)
- Chmielewska Joanna Trudny Trup (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja mówię, że wiedziałem? - zdziwił się.- No to musiałemchyba coś pokręcić.Myśmy w ogóle wszyscy wiedzieli tylko to, co Joannawymyśliła.Nie, teraz już wszystko się pomieszało, Joanna, wyjaśnij to temupanu, ja nie potrafię! - Niemożliwe - odparłam wprawdzie przygnębiona, alestanowczo.- Tego się nie da wyjaśnić normalnemu człowiekowi.I w ogóle niewyręczaj się mną, jak cię ten pan pyta, to odpowiadaj.- Co ja mam odpowiadać,jak ja już sam nic nie wiem!- A co pani o tym wiedziała? - spytał kapitan ostro, przyglądając mi się corazbardziej nieżyczliwie.- Nie wiem - wyznałam w przypływie szczerości.-Przypuszczam, że nic.Gdybym coś wiedziała, to przecież nie wygłupiałabym siętak przerazliwie, żeby to rozgłaszać awansem po całej pracowni! Kapitan zacząłnabierać coraz dziwniejszego wyrazu twarzy.Nie wiadomo, czemu znów rzucił okiemna nieszczęsny obraz i spytał Janusza: - Kiedy pan tam poszedł? W tym momenciedo pokoju wszedł Jarek z zespołu kosztorysów.- Bardzo przepraszam - powiedziałgdzieś w przestrzeń między Januszem a kapitanem.- Janusz, do ciebie przyszłodwóch facetów z gumy.Nie wiem, co zrobić.Kapitan nagle zamknął oczy, aleszybko je otworzył, bo zadziwiająca informacja Jarka poderwała Janusza zmiejsca.- Rany boskie! - jęknął, chwytając się za głowę.- Cholera ciężka! Już nie mielikiedy przyjść!? - Chwileczkę - powiedział kapitan bezradnie.- Co przyszło?.-Dwóch z gumy - powtórzył Jarek.- Diabli ich nadali!.-jęczał Janusz.- Co to znaczy? Z jakiej gumy?!.- Wszystko jedno! - krzyknął Janusz w rozpaczy.- Rany boskie! Witek ichwidział? - Kto ich wpuścił?! - krzyknął kapitan, rezygnując widać na razie zesprecyzowania rodzaju gumy.- Nikt, czekają w holu i cholernie się awanturują.- A jeszcze przyjdzie piwo - powiedział Leszek proroczo i z ponurą satysfakcją.Janusz wpadł w ostateczną panikę.- O rany, to koniec!! Panie władzo, ja z nimimuszę!.Jarek, idz do nich, powiedz, że zabili Tadeusza, nie, powiedz, że tomnie zabili, Witka zabili, wszystkich zabili! Niech idą do diabła, jutrowszystko dostaną, tylko niech zamkną gębę i niech mu się nie pokazują na oczy! -O co tu chodzi?! - krzyknął kapitan, wyraznie tracąc zimną krew.- Nigdzie panteraz nie pójdzie, z nikim pan nie będzie rozmawiał! Tu jest śledztwo, nierozumie pan tego?!.- Sodoma i Gomora -.powiedział Wiesio uszczęśliwiony.Wszystko razem, rzeczy, ludzie i zbiegi okoliczności, sprzysięgło się, żebyzrobić jak największe zamieszanie.Dziwaczna zbrodnia na terenie miejsca pracyoszołomiła nas i nikt jeszcze na razie nie zdawał sobie sprawy ze skutków, jakiemogła mieć w dalszej przyszłości.Jeden skutek się właśnie objawił.Z różnychprzyczyn pracownia nie była w kwitnącym stanie.Projekty dla ZjednoczeniaPrzemysłu Gumowego i Przemysłu Piwowarskiego były opóznione, co pociągało zasobą liczne wizyty rozwścieczonych przedstawicieli inwestora.Zarówno owewizyty, jak i opóznienia Janusz i Leszek starannie ukrywali przed Witkiem,usiłując załatwić rzecz drogą nieoficjalną, znacznie bezpieczniejszą odoficjalnej.Opóznioną dokumentację dostarczali kawałkami i właśnie teraz mielina ukończeniu od dawna obiecywane resztki, po które przedstawiciele owej gumy ipiwa chcieli się zgłosić poprzedniego dnia.Wśród tysiącznych umizgów zostaliprzestawieni na dziś, a dziś właśnie ktoś udusił Stolarka! Zrozpaczony Januszzgłupiał z tego do reszty, Jarek na środku pokoju patrzył na nas w bezmyślnymotępieniu, kapitan był bliski apopleksji, a w holu czekali faceci z gumy.Niepozostało nam nic innego, jak tylko wyjaśnić władzy dramatyczną sytuację.- Mów,Januszek - powiedziałam zachęcająco, bo zgnębiony Janusz wyraznie się wahał.-Lepiej przyznać się do wszystkiego całemu regimentowi milicji niż Witkowi.Zatruje ci życie.- Może masz rację - westchnął Janusz i zaczął relację, wktórej z zapałem wzięliśmy udział wszyscy, usiłując opowiadać możliwieprzystępnie i zrozumiale.Po długich i obrazowych wyjaśnieniach kapitan wreszcieprzejął się tematem.- Dobrze, rozumiem - powiedział.- Niech pan sobie z nimiporozmawia, ale w mojej obecności.Jak pan się z nimi dogada, to już nie mojarzecz, chodzmy, załatwimy to od razu.Janusz uczynił nagle ruch, jakby chciał musię rzucić na szyję, ale zamiast tego zerwał się z miejsca i wypadł z pokoju.Kapitan pośpiesznie wypadł za nim.Następnych kilka chwil ujawniło nowąkomplikację.! Ciągle jakby nieco oszołomiony Jarek usiadł i wytrzeszczył na nasoczy z wyrazem osłupienia.- Słuchajcie, co się tu dzieje? Na cyku trochęjestem, przed chwilą przyszedłem i już sam nie wiem, czy to ja jestem takipijany, czy wszyscy powariowali.Rzeczywiście, Stolarek coś tego?.- Nie tylkocoś, ale nawet zupełnie.Załatwiony odmownie.- Niech ja skonam - powiedziałJarek, baraniejąc jeszcze bardziej.- A kto go wykończył? - Prawda! -przypomniałam sobie.- Panie Jarku, to pana nie było? Jarek się wyrazniestropił.- Kiedy właśnie o to chodzi, że byłem.- Jak to?.- No, urzędowo byłem, a nieurzędowo wręcz przeciwnie.Po cichu sobie wyszedłem,jak Matylda była u Witka w gabinecie, i teraz nie wiem, co zrobić.Przyznać się,czy nie.- Nie wpisałeś się do książki wychodków?- No pewnie, że nie! Za cholerę nie wiem, co zrobić.- Lepiej mów prawdę - poradził mu Wiesio.- Jeżeli w tym czasie nic nie ukradłeśna mieście, to możesz się przyznać, że cię nie było.- Ukraść nie ukradłem, aleubijałem jeden interes taki trochę nie tego.- Ale jak cię nie było, to niemogłeś załatwić Tadeusza.Masz alibi.- Ale jak powiem, że mnie nie było, to muszę to udowodnić.Jak? - Nie maszświadków?- Mam, tego jednego, z którym ubijałem interes.On się za nic w świecie do mnienie przyzna.- No to rzeczywiście leżysz martwym bykiem.Ubiłeś go chociaż? -Ubiłem, cholera, i nawet wziąłem pieniądze.- Nie?! - krzyknął Leszek i zerwał się z miejsca.- I dopiero teraz to mówisz?Pięć stów do pierwszego! - Z byka spadłeś? Co ty myślisz, że ja bank ograbiłemczy co? Dwie maksymalnie.Krakowskim targiem stanęli na dwóch i pół.Leszekschował pieniądze i pokręcił głową.- Może i rzeczywiście lepiej, żebyś się nieprzyznawał.Ostatecznie kiedyś to się przecież wyjaśni.- A kto to mógł zrobić?Jak myślicie?- No proszę - powiedział Wiesio z głębokim zadowoleniem.- Nareszcie mamy powód,żeby się nad tym rzeczywiście zastanowić.Zaczęliśmy się zastanawiać, rzucającróżne przypuszczenia równie chaotyczne jak głupie, streszczając jednocześnieJarkowi przebieg wydarzeń.Wracający z Januszem kapitan przerwał nam terozważania i wypłoszył Jarka z pokoju.Na twarzy Janusza malowała się głębokaulga i był już z kapitanem wyraznie zaprzyjazniony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Ja mówię, że wiedziałem? - zdziwił się.- No to musiałemchyba coś pokręcić.Myśmy w ogóle wszyscy wiedzieli tylko to, co Joannawymyśliła.Nie, teraz już wszystko się pomieszało, Joanna, wyjaśnij to temupanu, ja nie potrafię! - Niemożliwe - odparłam wprawdzie przygnębiona, alestanowczo.- Tego się nie da wyjaśnić normalnemu człowiekowi.I w ogóle niewyręczaj się mną, jak cię ten pan pyta, to odpowiadaj.- Co ja mam odpowiadać,jak ja już sam nic nie wiem!- A co pani o tym wiedziała? - spytał kapitan ostro, przyglądając mi się corazbardziej nieżyczliwie.- Nie wiem - wyznałam w przypływie szczerości.-Przypuszczam, że nic.Gdybym coś wiedziała, to przecież nie wygłupiałabym siętak przerazliwie, żeby to rozgłaszać awansem po całej pracowni! Kapitan zacząłnabierać coraz dziwniejszego wyrazu twarzy.Nie wiadomo, czemu znów rzucił okiemna nieszczęsny obraz i spytał Janusza: - Kiedy pan tam poszedł? W tym momenciedo pokoju wszedł Jarek z zespołu kosztorysów.- Bardzo przepraszam - powiedziałgdzieś w przestrzeń między Januszem a kapitanem.- Janusz, do ciebie przyszłodwóch facetów z gumy.Nie wiem, co zrobić.Kapitan nagle zamknął oczy, aleszybko je otworzył, bo zadziwiająca informacja Jarka poderwała Janusza zmiejsca.- Rany boskie! - jęknął, chwytając się za głowę.- Cholera ciężka! Już nie mielikiedy przyjść!? - Chwileczkę - powiedział kapitan bezradnie.- Co przyszło?.-Dwóch z gumy - powtórzył Jarek.- Diabli ich nadali!.-jęczał Janusz.- Co to znaczy? Z jakiej gumy?!.- Wszystko jedno! - krzyknął Janusz w rozpaczy.- Rany boskie! Witek ichwidział? - Kto ich wpuścił?! - krzyknął kapitan, rezygnując widać na razie zesprecyzowania rodzaju gumy.- Nikt, czekają w holu i cholernie się awanturują.- A jeszcze przyjdzie piwo - powiedział Leszek proroczo i z ponurą satysfakcją.Janusz wpadł w ostateczną panikę.- O rany, to koniec!! Panie władzo, ja z nimimuszę!.Jarek, idz do nich, powiedz, że zabili Tadeusza, nie, powiedz, że tomnie zabili, Witka zabili, wszystkich zabili! Niech idą do diabła, jutrowszystko dostaną, tylko niech zamkną gębę i niech mu się nie pokazują na oczy! -O co tu chodzi?! - krzyknął kapitan, wyraznie tracąc zimną krew.- Nigdzie panteraz nie pójdzie, z nikim pan nie będzie rozmawiał! Tu jest śledztwo, nierozumie pan tego?!.- Sodoma i Gomora -.powiedział Wiesio uszczęśliwiony.Wszystko razem, rzeczy, ludzie i zbiegi okoliczności, sprzysięgło się, żebyzrobić jak największe zamieszanie.Dziwaczna zbrodnia na terenie miejsca pracyoszołomiła nas i nikt jeszcze na razie nie zdawał sobie sprawy ze skutków, jakiemogła mieć w dalszej przyszłości.Jeden skutek się właśnie objawił.Z różnychprzyczyn pracownia nie była w kwitnącym stanie.Projekty dla ZjednoczeniaPrzemysłu Gumowego i Przemysłu Piwowarskiego były opóznione, co pociągało zasobą liczne wizyty rozwścieczonych przedstawicieli inwestora.Zarówno owewizyty, jak i opóznienia Janusz i Leszek starannie ukrywali przed Witkiem,usiłując załatwić rzecz drogą nieoficjalną, znacznie bezpieczniejszą odoficjalnej.Opóznioną dokumentację dostarczali kawałkami i właśnie teraz mielina ukończeniu od dawna obiecywane resztki, po które przedstawiciele owej gumy ipiwa chcieli się zgłosić poprzedniego dnia.Wśród tysiącznych umizgów zostaliprzestawieni na dziś, a dziś właśnie ktoś udusił Stolarka! Zrozpaczony Januszzgłupiał z tego do reszty, Jarek na środku pokoju patrzył na nas w bezmyślnymotępieniu, kapitan był bliski apopleksji, a w holu czekali faceci z gumy.Niepozostało nam nic innego, jak tylko wyjaśnić władzy dramatyczną sytuację.- Mów,Januszek - powiedziałam zachęcająco, bo zgnębiony Janusz wyraznie się wahał.-Lepiej przyznać się do wszystkiego całemu regimentowi milicji niż Witkowi.Zatruje ci życie.- Może masz rację - westchnął Janusz i zaczął relację, wktórej z zapałem wzięliśmy udział wszyscy, usiłując opowiadać możliwieprzystępnie i zrozumiale.Po długich i obrazowych wyjaśnieniach kapitan wreszcieprzejął się tematem.- Dobrze, rozumiem - powiedział.- Niech pan sobie z nimiporozmawia, ale w mojej obecności.Jak pan się z nimi dogada, to już nie mojarzecz, chodzmy, załatwimy to od razu.Janusz uczynił nagle ruch, jakby chciał musię rzucić na szyję, ale zamiast tego zerwał się z miejsca i wypadł z pokoju.Kapitan pośpiesznie wypadł za nim.Następnych kilka chwil ujawniło nowąkomplikację.! Ciągle jakby nieco oszołomiony Jarek usiadł i wytrzeszczył na nasoczy z wyrazem osłupienia.- Słuchajcie, co się tu dzieje? Na cyku trochęjestem, przed chwilą przyszedłem i już sam nie wiem, czy to ja jestem takipijany, czy wszyscy powariowali.Rzeczywiście, Stolarek coś tego?.- Nie tylkocoś, ale nawet zupełnie.Załatwiony odmownie.- Niech ja skonam - powiedziałJarek, baraniejąc jeszcze bardziej.- A kto go wykończył? - Prawda! -przypomniałam sobie.- Panie Jarku, to pana nie było? Jarek się wyrazniestropił.- Kiedy właśnie o to chodzi, że byłem.- Jak to?.- No, urzędowo byłem, a nieurzędowo wręcz przeciwnie.Po cichu sobie wyszedłem,jak Matylda była u Witka w gabinecie, i teraz nie wiem, co zrobić.Przyznać się,czy nie.- Nie wpisałeś się do książki wychodków?- No pewnie, że nie! Za cholerę nie wiem, co zrobić.- Lepiej mów prawdę - poradził mu Wiesio.- Jeżeli w tym czasie nic nie ukradłeśna mieście, to możesz się przyznać, że cię nie było.- Ukraść nie ukradłem, aleubijałem jeden interes taki trochę nie tego.- Ale jak cię nie było, to niemogłeś załatwić Tadeusza.Masz alibi.- Ale jak powiem, że mnie nie było, to muszę to udowodnić.Jak? - Nie maszświadków?- Mam, tego jednego, z którym ubijałem interes.On się za nic w świecie do mnienie przyzna.- No to rzeczywiście leżysz martwym bykiem.Ubiłeś go chociaż? -Ubiłem, cholera, i nawet wziąłem pieniądze.- Nie?! - krzyknął Leszek i zerwał się z miejsca.- I dopiero teraz to mówisz?Pięć stów do pierwszego! - Z byka spadłeś? Co ty myślisz, że ja bank ograbiłemczy co? Dwie maksymalnie.Krakowskim targiem stanęli na dwóch i pół.Leszekschował pieniądze i pokręcił głową.- Może i rzeczywiście lepiej, żebyś się nieprzyznawał.Ostatecznie kiedyś to się przecież wyjaśni.- A kto to mógł zrobić?Jak myślicie?- No proszę - powiedział Wiesio z głębokim zadowoleniem.- Nareszcie mamy powód,żeby się nad tym rzeczywiście zastanowić.Zaczęliśmy się zastanawiać, rzucającróżne przypuszczenia równie chaotyczne jak głupie, streszczając jednocześnieJarkowi przebieg wydarzeń.Wracający z Januszem kapitan przerwał nam terozważania i wypłoszył Jarka z pokoju.Na twarzy Janusza malowała się głębokaulga i był już z kapitanem wyraznie zaprzyjazniony [ Pobierz całość w formacie PDF ]