[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak długo więc możemy się utrzymać? - spytała.- Mogę się zestarzeć na Mynydd Baddon, byle nie wysłali do ataku więcej niżstu żołnierzy.- A nie wyślą?- Pewnie nie - skłamałem i wiedziała, że kłamię.Oczywiście, szykowali sięwysłać więcej żołnierzy.Nauczyłem się, że na wojnie nieprzyjaciel czyni zwykle to,czego się najbardziej lękasz, i również ten z pewnością szykował się posłać każdegowłócznika, którym dysponował.Ceinwyn leżała chwilę w milczeniu.Psy szczekały pośród odległych saskichognisk, ich glosy niosły się wyraznie w nocnej ciszy.Odpowiedziały im nasze psy imała Seren poruszyła się we śnie.Ceinwyn pogłaskała córeczkę po głowie.- Jeśli Artur jest w Corinium, to dlaczego Sasi przybyli w to miejsce? - spytałacicho.- Nie wiem.- Myślisz, że wreszcie udadzą się na północ i połączą z główną armią?Tak mi się wcześniej wydawało, ale przybycie następnych Sasów rozwiało tenadzieje.Teraz z kolei podejrzewałem, iż stoimy w obliczu dużego oddziału, któregozamiarem jest obejście Corinium od południa, szerokim łukiem między wzgórzami, ipojawienie się w Glevum, tak by zagrozić tyłom Artura.Nie znajdywałem żadnegoinnego wytłumaczenia obecności Sasów w dolinie Aquae Sulis, ale jeśli miałem rację,to dlaczego zaprzestali marszu? Wznosili chaty, co sugerowało, iż zamierzają nasoblegać.W takim razie wyświadczaliśmy Arturowi przysługę.Zatrzymywaliśmyspory oddział wroga z dala od Corinium, chociaż, jeśli słusznie ocenialiśmy ichliczbę, to Sasi mieli aż nadto żołnierza do pokonania zarówno Artura, jak i nas.Ceinwyn i ja zamilkliśmy.Tarczownicy Czarni zaczęli pieśń, a kiedy jąukończyli, moi ludzie odpowiedzieli wojennym hymnem Illtyddu.Pyrligakompaniował im na harfie.Znalazł skórzany napierśnik i uzbroił się w tarczę iwłócznię, ale zbroja wyglądała dziwnie na jego chudej postaci.Miałem nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mu odłożyć harfy i użyć włóczni, oznaczałoby to bowiem kreswszelkich nadziei.Wyobraziłem sobie Sasów mrowiących się na szczycie wzgórza,ryczących z uciechy na widok takiej liczby kobiet i dzieci, ale siłą woli odrzuciłem tęstraszliwą wizję.Musieliśmy zostać przy życiu, musieliśmy obronić nasze wały,musieliśmy zwyciężyć.Następnego rana wyszedłem pod powałę szarych chmur i, chłostanyodświeżającymi bryzgami deszczu, które niósł zachodni wiatr, przywdziałemrynsztunek bojowy.Był ciężki i celowo nie wkładałem go aż do tej chwili, aleprzybycie saskich posiłków przekonało mnie, iż będziemy skazani na bój, tak więc,chcąc wlać otuchę w serca moich żołnierzy, postanowiłem ukazać się im i wrogowi wnajświetniejszej zbroi.Najpierw lniana koszula i wełniane portki, na to skórzanatunika sięgająca do kolan; skóra była dość gruba, by zatrzymać cięcie mieczem,chociaż nie pchnięcie włócznią.Na tunikę wdziałem cenną rzymską kolczugę, takwypolerowaną przez moich niewolników, że aż lśniła.Kraj kolczugi, kołnierz irękawy były obrębione złotem.To była droga kolczuga, jedna z najbogatszych wBrytanii, i wykuta tak zacnie, że przebić ją mogło tylko prawdziwie wścieklepchnięcie włóczni.Buty do kolan trzymały się na paskowych nagolenicach z brązu,mogących odeprzeć ostrza, tnące zdradnie poniżej muru tarcz, a rękawice do łokcimiały płaty żelaza ochraniające przedramiona.Hełm ozdobiono srebrnymi smokami,wspinającymi się ku złotemu stożkowi, do którego przypiąłem wilczą kitę.Hełmschodził mi na oczy, miał nakarczek i srebrne policzki na zawiasach, tak żenieprzyjaciel nie widział twarzy, lecz okrytego metalem zbójcę z dwiema czarnymidziurami w miejsce oczu.To była bogata zbroja wielkiego dowódcy i służyła temu,żeby tchnąć lęk w serca wroga.Przypiąłem pas z Hywelbane em, zarzuciłem opończęna ramiona i wybrałem najcięższą bojową włócznię.Następnie, przyodziany do bitwyi z tarczą na plecach, obszedłem pierścień wałów Mynydd Baddon, aby wszyscy moiludzie i przypatrujący się nieprzyjaciele mogli mnie ujrzeć i dowiedzieć się, żeprzywódca wojowników czeka na bój.Zakończyłem obchód u południowego czubkawałów i tam, wysoko nad wrogiem, uniosłem kolczugę i skórzany kaftan, sikając wkierunku Sasów.Nie wiedziałem, że Ginewra jest blisko, dopiero jej śmiech wielce zbił mnie ztropu, psując moją drobną demonstrację.Przerwała moje przeprosiny.- Zwietnie się prezentujesz, Derflu - rzekła.Odchyliłem policzki hełmu. - Miałem nadzieję, że nigdy więcej nie włożę tej zbroi, pani - powiedziałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl