[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Więc się wycofaliście  wtrącił niecierpliwie Elryk. Mieliśmy już taki zamiar.W rzeczy samej, Theleb i ja jechaliśmy jużz powrotem na czele armii, gdy rozległa się ta muzyka.Była piękna, słodka,nieziemska i pełna cierpienia.Theleb krzyknął do mnie, bym uciekała jak naj-szybciej.Zauroczona muzyką nie posłuchałam, ale on pogonił mego konia i ucie-kliśmy galopem szybszym niż lot smoka.Ci, którzy byli blisko nas, też zdołaliumknąć, ale widziałam, jak reszta zawraca ku cytadeli.Prawie dwustu ludzi po-szło tam i już nie wróciło. Co wtedy uczyniliście?  spytał Elryk, gdy Yishana przeszła przez pokóji usiadła obok.Posunął się, żeby zrobić jej miejsce. Theleb K aarna próbował zgłębić naturę tajemniczej budowli, szczególniechciał wiedzieć, czemu służy i kto nad nią panuje.Jak dotąd niewiele nam z tegoprzyszło, mój czarnoksiężnik domyśla się jedynie, że Królestwo Chaosu przysłałocytadelę na Ziemię, by powoli zagarniała nasze tereny.Na dodatek coraz więcej86 młodych mężczyzn i kobiet jest porywanych przez sługi Chaosu. A jacy to słudzy?  Yishana przysunęła się całkiem blisko, lecz tym razemElryk nie zmienił miejsca. Jak dotąd nikomu nie udało się ich zatrzymać.Niewielu też przeżyło po-dobne próby. Czego zatem chcesz ode mnie? Pomocy. Spojrzała mu z bliska w oczy i wyciągnęła dłoń, by dotknąćjego twarzy. Wiesz niejedno zarówno o Chaosie jak i Aadzie, posiadasz nietylko dawną wiedzę, ale i niezawodny instynkt.Przynajmniej tak mówi ThelebK aarna.A poza tym, Bogowie Chaosu są twoimi bogami. To akurat jest prawdą.Ponieważ jednak moim patronem jest właśnie jedenz Bogów Chaosu, nie pragnę walki z którymkolwiek z nich.Z uśmiechem przysunął się do kobiety i spojrzał jej w oczy.Nagle wziął jąw ramiona. Mam nadzieję, że starczy ci siły  powiedział tajemniczo, nim ich usta sięzetknęły. A jeśli chodzi o resztę, to jeszcze porozmawiamy.W głębokiej zieleni mrocznego zwierciadła Theleb K aarna widział co niecoze scen rozgrywających się na piętrze gospody i gryzł teraz bezsilnie palce.Cią-gnął nerwowo za brodę, gdy obraz zniknął po raz dziesiąty w ciągu minuty i po-mimo mamrotania różnych zaklęć nie powrócił.Usiadł wiec w fotelu z wężowychczaszek i w jego głowie z wolna zaczęła się rodzić myśl o zemście.Postanowił,że nie będzie ona zbyt rychła.Póki co Elryk może przydać się w sprawie cytadeli,więc nie należało niszczyć go przedwcześnie. Rozdział 4Następnego popołudnia trzech jezdzców wyruszyło ze stolicy do miasta Tho-kora.Elryk i Yishana jechali razem, chmurny Theleb K aarna podążał nieco z ty-łu.Jeśli nawet książę czuł się zakłopotany tym pokazem niezadowolenia ze stronyczarownika, to nie dał tego poznać po sobie.Uznawszy Yishanę za osobę o wiele bardziej interesującą, niżby na pozór sięwydawało, pomimo wcześniejszych postanowień Elryk zgodził się przynajmniejrzucić okiem na cytadelę i ewentualnie doradzić jakiś sposób uporania się z pro-blemem.Przed wyjazdem zamienił tylko kilka słów z Moonglumem.Jechali przez przepiękne łąki Jharkoru leniwie złocące się pod palącym słoń-cem.Droga potrwać miała dwa dni i Elryk zamierzał dobrze wykorzystać tenczas.Nadal czuł się paskudnie, będąc jednak w lepszym niż ostatnio nastroju za-śmiewał się w rozmowie z Yishana.Im bardziej jednak zbliżali się do tajemniczejtwierdzy, tym silniej dawały o sobie znać ponure przeczucia.Na dodatek corazczęściej zdarzało się, że Theleb K aarna spoglądał na księcia z dziwną satysfak-cją.Niekiedy Elryk zwracał się bezpośrednio do czarownika. Hej, tyyyy! Czarodzieju! Nie czujesz tego piękna wkoło? Nie lepsze toniż dworskie obowiązki? Co się tak krzywisz, Theleb, oddychaj głęboko czystympowietrzem i pośmiej się z nami!W takich chwilach K aarna mruczał coś syczącego pod nosem, a Yishanaśmiała się zeń, spoglądając porozumiewawczo na Elryka.W ogólnie miłym nastroju dotarli do Thokory.Miasto leżało w zgliszczach.Spalone ruiny śmierdziały jak śmietnisko piekieł.Elryk ostrożnie wciągnął powietrze. To robota Chaosu.Co do tego miałeś rację, Thelebie.Jakikolwiek ogieńzniszczył to wielkie miasto, nie był to naturalny pożar.Ten, kto jest za to odpo-wiedzialny, bez wątpienia rośnie w siłę.Moc Władców Aadu i Chaosu, jak wiecie,zwykle się równoważy, rzadko też kieruje się bezpośrednio ku Ziemi, ale tym ra-zem najwyrazniej zdarzyło się inaczej i Chaos zdobył przewagę.Nie jest rzeczą88 trudną dla czarownika wezwać na chwilę wsparcie którejś ze stron, jednak takstałe zjawisko, jak cytadela, to unikat.Najgorsze zaś jest to, że jeśli raz wpuści siętaką siłę, wówczas trudno się jej pozbyć.W pierwszym rzędzie dotyczy to was,mieszkańców Młodych Królestw, ale z czasem Chaos może podbić całą Ziemię. Straszna perspektywa  mruknął czarownik, naprawdę wystraszony.Wprawdzie wzywał czasem Władców Chaosu na pomoc, ale dobrze wiedział, żedłuższe kontakty ludzi z tymi mocami są co najmniej niewskazane.Elryk wspiął się z powrotem na siodło. Trzeba jechać do doliny.I to szybko  powiedział. Czy to mądrze, biorąc pod uwagę, co właśnie ujrzeliśmy?  spytał zde-nerwowany Theleb K aarna.Elryk roześmiał się. Co? I ty to mówisz, czarownik z Pan Tangu, wyspy bardziej podobno prze-siąkniętej czarami, niż domy mych przodków? Może i niemądrze, ale nie jestemdziś w nastroju do zachowywania ostrożności! Ani ja  dodała Yishana, poklepując wierzchowca. Dalej, panowie, doCytadeli Chaosu!Póznym popołudniem dotarli do grani linii wzgórz i spojrzeli w dolinę, gdzieznajdowała się tajemnicza cytadela.Yishana dobrze ją opisała, ale to i owo opuściła.Widok aż raził oczy albinosa,bowiem budowla wyraznie rozciągała się jeszcze na kilka wymiarów poza Ziemią.Lśniła przy tym i błyszczała kolorami zarówno ziemskimi jak i należącymi doinnych przestrzeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl