Pokrewne
- Strona Główna
- Shepherd Joel Próba krwi i stali 02 Petrodor
- Quinnell A J Wiezy krwi
- Olivia Cunning Sinners on tour 02 Rock Hard
- Olivia Cunning Sinners on tour 05 Double Time
- Borland C Builder 6 Book
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1
- Hewson Dav
- Serguine Jacques okrutna zelandia
- Lauren Oliver Requiem 03
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dysząc głośno w poszukiwaniu swojej ofiary, potwór Mulandera rzucił się z wyciągniętymi ramionami w stronę dziewczyny.Ale drowka uniosła się w powietrze lekko i zwinnie niczym ptak, a potwór upadł na podłogę.Szybko przewrócił się na plecy, a potem wstał.Potężny hałas wypełnił jaskinię, kiedy jego skrzydła zaczęły się poruszać.Uniósł się powoli i ruszył w pościg za drowka.Czarodziejka rzuciła w jego stronę olbrzymią pajęczynę, lecz potwór rozdarł jaz łatwością.Zarzuciła go gradem strzałek śmierci, ale te odbiły się od opancerzonego ciała istoty.Drowka przywołała strumień czarnych błyskawic i rzuciła nim jak oszczepem.Ku zaskoczeniu Mulandera przebił on jedno ze skórzastych skrzydeł.Potwór zaczął kreślić wąską spiralę ku podłodze jaskini i skrzecząc wściekle wylądował z hukiem pękających kamieni.To bez znaczenia.Magiczna bitwa odcisnęła piętno na młodej elfce.Powoli opadła na dno jaskini, w kierunku paszczy rannego, ale ciągle czekającego potwora.Jej złote oczy zalśniły szaleństwem i zwróciły się w stronę tryumfującej twarzy Mulandera.- Dosyć! - zaskrzeczała.- Wiem, czego chcesz - odeślij tę istotę, a dam ci to, czego pragniesz bez dalszej walki.Przysięgam, na wszystko co mroczne i święte! JUśmiech wrogiego zadowolenia wykrzywił twarz Czerwonego Maga.Nie wierzył w składane przez drowy przysięgi, ale wiedział, że jej czary bitewne były na wyczerpaniu.Nie był też zaskoczony, że straciła serce do walki.Dziewczyna była żałośnie młoda - wyglądała na jakieś dwanaście czy trzynaście lat według rachuby ludzi.Pomimo jej pochodzenia i talentu magicznego była tylko niedoświadczoną dziewczynką, a zatem nie stanowiła dla niego wyzwania!- Rzuć mi klucz - rozkazał.- Potwór - zażądała.Mulander zawahał się, a potem wzruszył ramionami.Nawet bez magicznego tworu był lepszy niż to dziecko.Machnięciem ręki odesłał potwora do koszmaru sennego, z którego pochodził.Lecz ruchem drugiej dłoni stworzył kulę ognia wystarczająco dużą, by wprasować drowkę w przeciwległą ścianę jaskini i nie pozostawić z niej nic poza dymiącą plamą.Po strachu w jej oczach poznał, że rozumiała swoje położenie.- Tutaj - on jest tutaj - powiedziała w przerażeniu dziewczyna, sięgając do torebki na pasie.Jej wysiłek zwiększany był przez strach.Oddychała urywanymi sapnięciami, a ramiona trzęsły się j ej od pełnego przerażenia łkania.W końcu wyjęła maleńką jedwabną torebkę i uniosła ją w górę.- Klucz jest tutaj.Weź go, proszę i pozwól mi odejść!Czarownik zręcznie złapał rzuconą mu torebkę i wytrzasnął z niej na swoją dłoń maleńką lśniącą kulę.Bańka ochronna - zaklęcie łatwe do rzucenia i łatwe do rozproszenia - w którym zamknięta była maleńka fiolka z zielonego szkła.A w tej fiolce złoty kluczyk, obietnica wolności i potęgi.Gdyby spojrzał na drowkę, mógłby się zastanowić, czemu jej oczy były suche, choć płakała, czemu nie miała już trudności z utrzymaniem się w powietrzu.Gdyby oderwał spojrzenie od tego długo oczekiwanego klucza, rozpoznałby w jej oczach chłodny tryumf.Widział już kiedyś podobny wyraz, przez chwilę, na twarzy swojego ucznia.Lecz duma już kiedyś wpędziła go w sieci zdrady i skłoniła do popełnienia błędu, który równał się wyrokowi śmierci, zamienionemu na dożywotnią niewolę.Kiedy Mulander nareszcie zrozumiał, zorientował się, że ten błąd będzie naprawdę jego ostatnim.ROZDZIAŁ SIÓDMYRytuałLiriel Baenre wróciła do Menzoberranzan po zaledwie dwóch dniach, sponiewierana i pozbawiona kosmyka swoich bujnych białych włosów, lecz przepełniona ponurą satysfakcją.Tak w każdym razie powszechnie uważano.Formalnego dowodu na to, że zabiła, zażąda się od niej dopiero w czasie ceremonii.Wszyscy członkowie Domu Shobalar zebrali się w sali tronowej Opiekunki Hinkutes'nat na ceremonii wejścia w pełnoletność.Był to obowiązek, ale większość z nich przyszła dla przyjemności oglądania owych makabrycznych reliktów, a także aby ożywić wspomnienia o własnych pierwszych ofiarach.Podobne chwile przypominały wszystkim obecnym, co to znaczy być drowem.Kiedy wybiła najczarniejsza godzina Narbondel, Liriel wystąpiła, by upomnieć się o miejsce wśród swoich.Wymagane było, aby przedstawiła Xandrze Shobalar, swojej Pani i mentorce rytualny dowód.Przez dłuższą chwilę Liriel wytrzymała spojrzenie starszej czarodziejki, patrząc w jej oczy zimno i obojętnie - a także z niewypowiedzianą mocą i obietnicą śmierci.Tego także nauczyła się od swojego ojcaKiedy wreszcie wzrok starszej czarodziejki odwrócił się niepewnie, Liriel skłoniła się głęboko i sięgnęła po mały, zielony przedmiot, by podnieść go w górę.Rozległy się szepty, niektórzy czarodzieje Shobalarów rozpoznali bowiem ten artefakt.- Zaskakujesz mnie, dziecko - powiedziała Xandra zimno.-Ty, która oczekiwałaś szlachetnego polowania, schwytałaś i zabiłaś swoją zwierzynę za pomocą czegoś takiego!- Już nie dziecko - poprawiła ją Liriel.Dziwny uśmiech wykrzywił jej twarz, a rzucona szybkim ruchem fiolka roztrzaskała się o podłogę.Kryształ pękł, rozległ się dzwoniący dźwięk, brzmiący długo w pełnej zdumienia ciszy, która zapadła w pomieszczeniu - bo tuż przed Panią Magii stanął ludzki czarownik, z zielonymi oczami lśniącymi wrogościąBył jak najbardziej żywy, a w jednej ręce trzymał naszyjnik, który podporządkował go woli Xandry.Z szybkością nie przystającą do j ego wieku, człowiek przywołał kulę światła i rzucił nią, nie w Xandrę, lecz w jednego z ciemnych elfów, stojącego na straży przy tylnych drzwiach.Nieszczęsny drow został rozdarty na krwawe strzępy.Zanim ktokolwiek zdążył wypuścić powietrze, kawałki elfiego ciała zawirowały w powietrzu i zaczęły przybierać nowe i przerażające formy.Przez dłuższą chwilę wszyscy w sali tronowej byli bardzo zajęci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Dysząc głośno w poszukiwaniu swojej ofiary, potwór Mulandera rzucił się z wyciągniętymi ramionami w stronę dziewczyny.Ale drowka uniosła się w powietrze lekko i zwinnie niczym ptak, a potwór upadł na podłogę.Szybko przewrócił się na plecy, a potem wstał.Potężny hałas wypełnił jaskinię, kiedy jego skrzydła zaczęły się poruszać.Uniósł się powoli i ruszył w pościg za drowka.Czarodziejka rzuciła w jego stronę olbrzymią pajęczynę, lecz potwór rozdarł jaz łatwością.Zarzuciła go gradem strzałek śmierci, ale te odbiły się od opancerzonego ciała istoty.Drowka przywołała strumień czarnych błyskawic i rzuciła nim jak oszczepem.Ku zaskoczeniu Mulandera przebił on jedno ze skórzastych skrzydeł.Potwór zaczął kreślić wąską spiralę ku podłodze jaskini i skrzecząc wściekle wylądował z hukiem pękających kamieni.To bez znaczenia.Magiczna bitwa odcisnęła piętno na młodej elfce.Powoli opadła na dno jaskini, w kierunku paszczy rannego, ale ciągle czekającego potwora.Jej złote oczy zalśniły szaleństwem i zwróciły się w stronę tryumfującej twarzy Mulandera.- Dosyć! - zaskrzeczała.- Wiem, czego chcesz - odeślij tę istotę, a dam ci to, czego pragniesz bez dalszej walki.Przysięgam, na wszystko co mroczne i święte! JUśmiech wrogiego zadowolenia wykrzywił twarz Czerwonego Maga.Nie wierzył w składane przez drowy przysięgi, ale wiedział, że jej czary bitewne były na wyczerpaniu.Nie był też zaskoczony, że straciła serce do walki.Dziewczyna była żałośnie młoda - wyglądała na jakieś dwanaście czy trzynaście lat według rachuby ludzi.Pomimo jej pochodzenia i talentu magicznego była tylko niedoświadczoną dziewczynką, a zatem nie stanowiła dla niego wyzwania!- Rzuć mi klucz - rozkazał.- Potwór - zażądała.Mulander zawahał się, a potem wzruszył ramionami.Nawet bez magicznego tworu był lepszy niż to dziecko.Machnięciem ręki odesłał potwora do koszmaru sennego, z którego pochodził.Lecz ruchem drugiej dłoni stworzył kulę ognia wystarczająco dużą, by wprasować drowkę w przeciwległą ścianę jaskini i nie pozostawić z niej nic poza dymiącą plamą.Po strachu w jej oczach poznał, że rozumiała swoje położenie.- Tutaj - on jest tutaj - powiedziała w przerażeniu dziewczyna, sięgając do torebki na pasie.Jej wysiłek zwiększany był przez strach.Oddychała urywanymi sapnięciami, a ramiona trzęsły się j ej od pełnego przerażenia łkania.W końcu wyjęła maleńką jedwabną torebkę i uniosła ją w górę.- Klucz jest tutaj.Weź go, proszę i pozwól mi odejść!Czarownik zręcznie złapał rzuconą mu torebkę i wytrzasnął z niej na swoją dłoń maleńką lśniącą kulę.Bańka ochronna - zaklęcie łatwe do rzucenia i łatwe do rozproszenia - w którym zamknięta była maleńka fiolka z zielonego szkła.A w tej fiolce złoty kluczyk, obietnica wolności i potęgi.Gdyby spojrzał na drowkę, mógłby się zastanowić, czemu jej oczy były suche, choć płakała, czemu nie miała już trudności z utrzymaniem się w powietrzu.Gdyby oderwał spojrzenie od tego długo oczekiwanego klucza, rozpoznałby w jej oczach chłodny tryumf.Widział już kiedyś podobny wyraz, przez chwilę, na twarzy swojego ucznia.Lecz duma już kiedyś wpędziła go w sieci zdrady i skłoniła do popełnienia błędu, który równał się wyrokowi śmierci, zamienionemu na dożywotnią niewolę.Kiedy Mulander nareszcie zrozumiał, zorientował się, że ten błąd będzie naprawdę jego ostatnim.ROZDZIAŁ SIÓDMYRytuałLiriel Baenre wróciła do Menzoberranzan po zaledwie dwóch dniach, sponiewierana i pozbawiona kosmyka swoich bujnych białych włosów, lecz przepełniona ponurą satysfakcją.Tak w każdym razie powszechnie uważano.Formalnego dowodu na to, że zabiła, zażąda się od niej dopiero w czasie ceremonii.Wszyscy członkowie Domu Shobalar zebrali się w sali tronowej Opiekunki Hinkutes'nat na ceremonii wejścia w pełnoletność.Był to obowiązek, ale większość z nich przyszła dla przyjemności oglądania owych makabrycznych reliktów, a także aby ożywić wspomnienia o własnych pierwszych ofiarach.Podobne chwile przypominały wszystkim obecnym, co to znaczy być drowem.Kiedy wybiła najczarniejsza godzina Narbondel, Liriel wystąpiła, by upomnieć się o miejsce wśród swoich.Wymagane było, aby przedstawiła Xandrze Shobalar, swojej Pani i mentorce rytualny dowód.Przez dłuższą chwilę Liriel wytrzymała spojrzenie starszej czarodziejki, patrząc w jej oczy zimno i obojętnie - a także z niewypowiedzianą mocą i obietnicą śmierci.Tego także nauczyła się od swojego ojcaKiedy wreszcie wzrok starszej czarodziejki odwrócił się niepewnie, Liriel skłoniła się głęboko i sięgnęła po mały, zielony przedmiot, by podnieść go w górę.Rozległy się szepty, niektórzy czarodzieje Shobalarów rozpoznali bowiem ten artefakt.- Zaskakujesz mnie, dziecko - powiedziała Xandra zimno.-Ty, która oczekiwałaś szlachetnego polowania, schwytałaś i zabiłaś swoją zwierzynę za pomocą czegoś takiego!- Już nie dziecko - poprawiła ją Liriel.Dziwny uśmiech wykrzywił jej twarz, a rzucona szybkim ruchem fiolka roztrzaskała się o podłogę.Kryształ pękł, rozległ się dzwoniący dźwięk, brzmiący długo w pełnej zdumienia ciszy, która zapadła w pomieszczeniu - bo tuż przed Panią Magii stanął ludzki czarownik, z zielonymi oczami lśniącymi wrogościąBył jak najbardziej żywy, a w jednej ręce trzymał naszyjnik, który podporządkował go woli Xandry.Z szybkością nie przystającą do j ego wieku, człowiek przywołał kulę światła i rzucił nią, nie w Xandrę, lecz w jednego z ciemnych elfów, stojącego na straży przy tylnych drzwiach.Nieszczęsny drow został rozdarty na krwawe strzępy.Zanim ktokolwiek zdążył wypuścić powietrze, kawałki elfiego ciała zawirowały w powietrzu i zaczęły przybierać nowe i przerażające formy.Przez dłuższą chwilę wszyscy w sali tronowej byli bardzo zajęci [ Pobierz całość w formacie PDF ]