[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spójrzcie! Ograbił mnie z boskości, uczynił ze mnie po prostu człowieka.Teraz widzę jasno, jaki miał w tym cel.Ach, jakżeż był chytry, jak sprytnie odsłonił moje słabostki, ukazując moją chciwość i złość, i.i słabość! Uczynił to rozmyślnie, chciał poniżyć mnie w oczach moich poddanych i zniweczyć w oczach potomnych!Obrócił się z nagłą furią i pochwycił najbliższy model, podniósł go i cisnął na posadzkę, rozbijając na kawałki.Bazyli pomyślał: “To już koniec.Przykują mnie do słupa obok małej tancerki.Jutro umrzemy razem.” Nie czuł trwogi.Przed nim było parę ulotnych godzin, które tak szybko staną się częścią przeszłości.To będą ciężkie godziny, może wypełnione agonią, ale po nich przyjdzie wieczność, pokój i radość, której błysk już dojrzał.Nikt na niego nie patrzył.Wszyscy wpatrywali się w gestykulującą postać Nerona.Septimus wziął Bazylego za ramię i wskazał w dół na marmurowe schody za nimi.Tam, za rzędem filarów, stało czterech niewolników z klatką z ciasta.- Wchodź do środka! - wyszeptał Septimus.Bazyli rozejrzał się.Wszyscy patrzyli na scenę rozgrywającą się przy cesarskim stole.Zszedł ukradkiem po schodach i ukrył się w klatce.Nastąpiła chwila wahania, potem jeden z niewolników zamknął drzwiczki z ciasta.Bazyli znalazł się w ciemności.Znów nastąpił moment wahania i odgłos szeptów między niewolnikami.Potem poczuł, że podnoszą klatkę.Ruszyli powoli, obojętnie.Bazyli słyszał, jak Neron wyładowuje swój gniew i zawód w nie kończącym się potoku słów.Usłyszał, jak drugi model został ciśnięty o ziemię.Potem rozległ się trzeci łoskot.Cezar nie zamierzał pozostawić nic, co by przypominało o jego ciężkiej, godnej ubolewania pomyłce.Swobodny, nieśpieszny krok niewolników niosących klatkę nie był przez nikogo hamowany.Bazyli dosłyszał odgłos wahadłowych drzwi, kiedy go przez nie przenoszono.A potem czterej niewolnicy wzięli nogi za pas i pobiegli tak szybko, jak tylko mogli, przez korytarze i sale, aż chrupkie, zapieczone ciasto klatki zaczęło spadać płatami na jej lokatora siedzącego w napięciu, grożąc zawaleniem się ścian.Przestraszone kanarki milczały, świece pogasły od podmuchu powietrza, dzwonki z cukru urwały się i potoczyły na wszystkie strony po brudnej, marmurowej posadzce.Rozdział XXX1- Zniszczcie ją! - rozkazał wielki Selech z paniką w głosie.- Wyrzućcie każdy, nawet najmniejszy kawałek ciasta do ścieków.Porąbcie i spalcie drewnianą podstawę.Nie może pozostać żaden ślad po tej klatce.A wy wszyscy macie zapomnieć o tym, jak i kiedy przyniesiono ją z powrotem.No dobrze, a gdzie jest ten młodzieniec?Jeden z czterech niewolników odpowiedział niewyraźnie z akcentem, który wskazywał, że pochodzi z okolicy położonej u stóp wulkanu.- W składzie z przyprawami, Selechu.Bazyli siedział na worku soli, kiedy kuchmistrz wszedł do pokoju o niskim sklepieniu, gdzie składowano przyprawy.Ze wszystkich stron stały wory zawierające kminek, szafran, majeranek i różne korzenie, a powietrze napełniały przyjemne wonie rozmarynu, ruty i tymianku.Bazyli był blady, wyglądał na nieszczęśliwego.Selech spostrzegł jego bladość i smutek, ale nie zauważył ani śladu trwogi.To było zaskakujące, bowiem on sam czuł się głęboko wstrząśnięty, zaś czterech niewolników, którzy wynieśli klatkę, trzęsło się teraz ze strachu.- Nie możemy dopuścić, żeby cię ujęli - powiedział Selech.- Dość już tej jednej tragedii.Nasza mała Juli-$juli trafiła na atak szaleństwa cesarza.- Co się z nią stanie?- Co się dzieje, kiedy jagniątko wpadnie w paszczę pytona? - Selech wykonał desperacki ruch.- Musimy cię stąd wydostać, ale nie mam pojęcia, jak to zrobić.Niewątpliwie Tygellin postawi straże w stan pogotowia.Jestem pewien, że już patrolują z latarniami szczyty obmurowań.- Pod murem jest otwór - odezwał się Bazyli.- Wiem, gdzie jest, ale dokąd potem pójdę?Selech zastanawiał się przez chwilę, a potem rzekł do Demetriusza, który mu towarzyszył.- Eliszama ben Szeszbazar? - zapytał.- Dom Eliszamy jest tuż przy murze, pod wzgórzem.Czy sądzisz, że możemy go prosić o tak niebezpieczną przysługę?Demetriusz ogryzał paznokcie w udręce niezdecydowania.- Kupca handlującego klejnotami? Prosilibyśmy go o narażenie własnego życia, życia rodziny, fortuny, wszystkiego.A jego fortuna jest ogromna, musisz o tym pamiętać.- Eliszama to jeden z najbardziej oddanych chrześcijan - oznajmił Selech.- Myślę, że musimy spróbować.Ale, Demetriuszu, idź z tym młodzieńcem.Wejdź pierwszy do Eliszamy, zostawiając Bazylego na zewnątrz.Opowiedz mu wszystko.Jeśli odmówi, spróbujemy znaleźć kogoś innego.Sądzę jednak, że się zgodzi.Jest łagodny, to człowiek pokoju, lecz w głębi serca odważny jak lew.Później zwrócił się do Bazylego:- Dużo zależy od twego sprytu.Postępuj rozważnie, mój młody przyjacielu, i zważaj na każdy swój krok.Tej nocy życie wielu ludzi zawiśnie na włosku.Bazyli niezbyt się przejmował problemem, z którym zmagali się obaj dworzanie.Osobiste bezpieczeństwo wydawało mu się sprawą małej wagi.Nad wszystkimi myślami, wypełniającymi jego umysł, i emocjami, jakie wywoływały, górowało uczucie ulgi i radości.Wydostał się z doliny niezdecydowania.Trzeba było aż tak wielkiego zagrożenia, aby zdał sobie sprawę z pełni swej wiary.Teraz jego umysł był tak jasny, jak pokój zalany słońcem i chłodzony ożywczymi powiewami; znikły ciemne kąty i posępne cienie, pozostało samo światło, szczęście i nowy spokój ducha.Selech patrzył na niego, kiwając głową z aprobatą.- Zdajesz się nie żywić żadnej obawy.To bardzo dobry znak.- Jestem pełen obaw! - zawołał Bazyli.- Chodzi o Juli-$juli.Co oni z nią zrobią? Czy nie możemy jej pomóc? Czy Neron wypuściłby ją, gdybym ja się w zamian ofiarował?- Nie - odparł Selech stanowczo.- Byłby to zbędny gest.Imperator skazałby i ciebie.Stanąłbyś w okowach obok niej, a później byłbyś przesłuchiwany.- Nie lękam się o siebie - wyjaśnił Bazyli.I tak było naprawdę.Kiedy już publicznie zajął stanowisko, perspektywa kary za wiarę nie była dlań straszna.- Przepełnia mnie jednak pragnienie, żeby nie umrzeć właśnie teraz.Jeśli umrę, moja żona nigdy się nie dowie, jak bardzo ją kocham.Selech wyglądał na zaskoczonego, więc Bazyli uznał, że trzeba to wyjaśnić.- Okoliczności tak się ułożyły, że miałem zapieczętowane usta.Nie zdawałem sobie sprawy, jak prawdziwie i głęboko ją kocham, zanim nie znalazłem się w Rzymie.Teraz jestem jej oddany całym sercem i nie chcę umierać, zanim nie wyznam, jakim byłem ślepcem i jak szeroko otwarły się moje oczy.- Pewien jestem - odparł Selech - iż Pan doprowadzi cię do niej z powrotem.Chciałbym być równie pewny, że wszyscy chrześcijanie mieszkający pod dachem Nerona mają równie dobrą szansę uniknięcia jego gniewu.- Zwrócił się do swego pomocnika.- Musisz ruszać, Demetriuszu.Wyjdźcie przez podziemia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl