[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja ciebie naprawdę kochałam,Charlie, ale kiedy odjechałeś, żeby zobaczyć tego twojego boga, poszłam do domu, polakierowałam paznokciei włączyłam radio.Twój ojciec był wściekły, jak mu powiedziałam, że sprzedajesz szczotki na Manhattanie. Nonsens, miał Juliusza. Ach, Boże, jakiż ten twój ojciec był przystojny.Wyglądał jak  dziewczęta tak wtedy mówiły   Hiszpan,który zrujnował mi życie.A co robi Juliusz? Juliusz psuje krajobraz południowego Teksasu centrami handlowymi i blokami mieszkalnymi. Ale wy wszyscy bardzoście się kochali.Byliście pod tym względem jak prawdziwi ludzie pierwotni.Może dlatego mój ojciec nazywał was żółtodziobami. No cóż, Naomi, mój ojciec też stał się Amerykaninem, podobnie jak Juliusz.Dali spokój tej całej miłości,takiej typowej u imigrantów.Tylko ja w niej trwałem na swój dziecinny sposób.Moje uczuciowe konto byłozawsze wyczerpane.Nigdy nie zapomniałem krzyku mojej matki, kiedy spadłem ze schodów, ani jakprzyciskała mi guz do głowy ostrzem noża.A co to był za nóż! Jeszcze jej rosyjskie srebro, z rączką jakpolicyjna pałka.No więc sama widzisz.Guz na mojej głowie, geometria Juliusza, skąd papa wezmie nakomorne, ból zęba biednej mamy, to wszystko były najważniejsze sprawy dla nas wszystkich.Nigdy nieutraciłem tej siły odczuwania cudzych spraw& nie, to nie tak.Obawiam się, że tak naprawdę to ją utraciłem.Tak, na pewno ją utraciłem.Ale ciągle mi była potrzebna.Na tym zawsze polegała trudność.Była mi potrzebnai chyba ją także obiecywałem.To znaczy, obiecywałem kobietom.Kobietom stwarzałem tę utopijną,emocjonalną aurę miłosną, dawałem im poczucie, że jestem mężczyzną, który potrafi je tulić do serca.Napewno chciałem je tulić do serca, tak jak marzyły, żeby je tulono do serca. Ale to był fałsz  powiedziała Naomi. Sam to zaprzepaściłeś.Nie tuliłeś ich do serca. Zaprzepaściłem.Chociaż coś, co jest tak pełne namiętności, na pewno pozostaje gdzieś w mocy. Charlie, miałeś powodzenie u wielu kobiet.Musiałeś je strasznie unieszczęśliwiać. Zastanawiam się, czy mój przypadek owej  choroby tęskniącego serca jest tak bardzo wyjątkowy.Jestona czymś nierealnym, oczywiście, czymś przewrotnym.Ale także czymś amerykańskim, prawda? Mówiąc amerykańskim chcę powiedzieć, że nie skorygowanym przez główny nurt dziejów ludzkiego cierpienia.Naomi westchnęła słuchając, a potem rzekła: Ach, Charlie, nigdy nie zrozumiem, jak i dlaczego dochodzisz do swoich wniosków.Ile razy robiłeś mitaki wykład, nigdy nie umiałam za tobą nadążyć Ale słyszałam, że w czasie, kiedy twoją sztukę wystawiono naBroadwayu, kochałeś się w jakiejś dziewczynie.Co się z nią stało?  Demmie Vonghel.Tak.Ona była kimś bardzo autentycznym.Zginęła w Ameryce Południowej razem zeswoim ojcem.To był taki milioner z Delaware.Wylecieli z Caracas samolotem typu DC-3 i rozbili się wdżungli. To strasznie smutne.Potworne. Pojechałem do Wenezueli, żeby ją odszukać. Cieszę się, że to zrobiłeś.Właśnie chciałam spytać. Poleciałem tym samym samolotem z Caracas.Mieli stare samoloty, połatane jak się dało, pełne Indianlatających tam i z powrotem ze swoimi kurami i kozami.Pilot zaprosił mnie do kabiny.W przedniej szybiebyła duża szpara, wiatr wdzierał się do środka.Kiedy przelatywaliśmy nad górami, bałem się, że nam też sięnie uda, i myślałem:  Panie, pozwól, by ze mną stało się tak samo, jak z Demmie.Kiedy patrzyłem na te góry,naprawdę nie bardzo podobał mi się sposób, w jaki zbudowany jest świat. Co chcesz przez to powiedzieć? Ach, nie wiem, ale człowiek jakoś się zniechęca do natury, do jej wszystkich cudów i fantastycznychosiągnięć, od atomu do galaktyki.Natura obchodzi się zbyt brutalnie z ludzmi.Ociera się o nich zbyt mocno.Przekłuwa nam żyły.Kiedy przelecieliśmy nad górami i zobaczyłem, jak Pacyfik miota się niby w atakuepilepsji wzdłuż wybrzeża, pomyślałem:  A idzże do diabła! Nie zawsze może nam się podobać sposób, wjaki świat został ukształtowany.Czasem myślę sobie:  Komu właściwie zależy na tym, żeby być wiecznymduchem i mieć więcej istnień! Pieprzyć to wszystko! Ale mówiłem ci o tym locie.No więc w górę i w dół,chyba z dziesięć razy.Lądowanie na gołej ziemi.Pasy czerwonego żużlu na plantacjach kawy.Spod drzewkiwały do nas małe nagie dzieci z brązowymi brzuszkami i zwisającymi siusiakami. Nic nie znalazłeś? Szukałeś w dżungli? Oczywiście, że szukałem.Znalezliśmy nawet jakiś samolot, ale nie zaginiony DC-3.To była cessna, któraspadła z kilkoma Japończykami na pokładzie, inżynierami górniczymi.Na ich kościach rosły liany i kwiaty, aBóg raczy wiedzieć, jakie pająki i inne stworzenia zadomowiły się w ich czaszkach.Nie chciałem odnalezćDemmie w takim stanie. Dżungla nie bardzo ci się spodobała. Nie bardzo.Piłem mnóstwo dżinu.Zasmakowałem w czystym dżinie, jak mój przyjaciel Von HumboldtFleisher. Ten poeta! Co się z nim stało? On też nie żyje, Naomi. Charlie, to niesamowite, te wszystkie śmierci! Wszystko się nieustannie rozpada i spaja na nowo, i trzeba zgadywać, czy zawsze występuje ten samzespół postaci czy mnóstwo różnych osób. Chyba dotarłeś w końcu do misji  powiedziała Naomi. Tak, i była tam niejedna Demmie, około dwudziestu Vonghelów.Wszyscy skoligowaceni.Z tymi samymidługimi głowami, złotymi włosami, iksowa tymi nogami i zadartymi nosami i wszyscy tak samo mamrotali,mówiąc.Kiedy powiedziałem, że jestem jej nowojorskim narzeczonym, wzięli mnie za pomyleńca.Musiałemuczęszczać na nabożeństwa i śpiewać hymny, bo dla Indian byłoby to niepojęte, że biały przybysz nie jestchrześcijaninem. Więc śpiewałeś hymny, chociaż ci serce krwawiło. Byłem zadowolony, że mogę śpiewać hymny.A doktor Tim Vonghel dał mi całą kadz gencjany i kazał miw niej siedzieć.Mówił, że mam paskudny przypadek tinia crura.No więc mieszkałem wśród tych ludożerców,w nadziei, że Demmie jeszcze się znajdzie. To byli ludożercy? Zjedli pierwszą grupę misjonarzy, która tam dotarła.Kiedy człowiek śpiewał w kaplicy i widziałspiłowane zęby kogoś, kto prawdopodobnie zjadł jego brata.Brat doktora Timothy ego został zjedzony i doktorznał tych, którzy to zrobili& Wiesz, Naomi, ludzie mają mnóstwo szczególnych zalet.Nie zdziwiłbym się,jeżeli to właśnie moje przeżycia w dżungli wprowadziły mnie w nastrój przebaczenia.  Był ktoś, komu należało przebaczyć?  zapytała Naomi. Ten mój przyjaciel, Von Humboldt Fleisher.Wystawił czek na moje nazwisko, właśnie wtedy, kiedy ja odchodziłem od zmysłów w dżungli, opłakującDemmie. Sfałszował twój podpis? Wystawiłem mu czek in blanco, a on podjął ponad sześć tysięcy dolarów. Nie! Ale ty oczywiście nie wiedziałeś, że poeta może tak postępować w sprawach finansowych? Wybacz,że się śmieję.Ale zawsze prowokowałeś wszystkich do robienia ci zwykłych, ludzkich świństw, bo upierałeśsię, że powinni postępować według zasady  prawdą i pracą ludzie się bogacą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl