Pokrewne
- Strona Główna
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Dav
- Dick Philip K Boza inwazja
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża
- Hobb Skrytobójca 2 Królewski Skrytobójca
- Frank Herbert Dzieci diuny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrząc w lustro, Janet delikatnie obmacała długie, silnie zaczerwienione obrzmienia po obu stronach szyi.— Kiedy stąd wyszedł? — zapytał Anders, który stał w drzwiach łazienki i przyglądał się jej badawczo.— Nie wiem.Chyba zaraz po tym, jak straciłam przytomność.Obejrzał się w stronę salonu.— Narobił trochę bałaganu.— Wyobrażam to sobie.— Dlaczego się na panią rzucił?— Dostał ataku.— Przecież pani jest jego lekarzem.— To nie miało znaczenia.Kiedy dostaje ataku, traci panowanie nad sobą.Całkowicie.W takiej chwili mógłby zabić nawet własne dziecko.Mieliśmy już do czynienia z podobnymi wypadkami.Kapitan zmarszczył brwi.Janet wyobrażała sobie, ile kłopotów przysparza mu świadomość, że ma do czynienia z chorym człowiekiem.Dopóki nie widziało się na własne oczy zachowania epileptyka podczas ataku, trudno było uwierzyć, że ktokolwiek jest zdolny do tak bezpodstawnej agresji i brutalnej napaści.Coś podobnego całkowicie wykraczało poza normalne, codzienne doświadczenia, trudno było znaleźć choćby jakąś analogię.— Aha — mruknął w końcu Anders.— Ale jednak nie zabił pani.Niewiele brakowało, pomyślała Janet, obmacując szyję.Za kilka godzin wystąpią na skórze sine pręgi.Jak to zamaskować? przydałaby się gruba warstwa pudru, lecz ona nigdy go nie stosowała.A może założyć golf?— Nie — powiedziała na głos — nie zabił mnie.Ale miał taki zamiar.— Co się stało?— Włączyłam kuchenkę mikrofalową.Anders rozdziawił usta.— To jest metoda na epileptyków?— Skądże.Zakłóciłam tylko działanie elektronicznego stymulatora Bensona.Mikrofale z kuchenki silnie wpływają na funkcjonowanie obwodów elektronicznych, to dość powszechnie znany problem wśród ludzi ze stymulatorami pracy serca.Tak zwane niebezpieczeństwa kuchni są szeroko opisywane w różnych artykułach fachowych.— Aha — mruknął kapitan.Wyszedł do salonu, żeby zadzwonić, a w tym czasie Janet się przebrała.Założyła gruby czarny golf i szarą spódnicę, po czym wróciła do łazienki, żeby obejrzeć się w lustrze.Pręgi zniknęły pod golfem.Popatrzyła krytycznie na zestaw kolorów: czarny i szary.Nie były w jej stylu, kojarzyły się ze śmiercią i żałobą.Rozważała przez chwilę, czy się nie przebrać powtórnie, ale w końcu zrezygnowała.Usłyszała, że Anders wciąż rozmawia przez telefon w salonie, poszła zatem do kuchni, żeby przygotować sobie coś do picia.Nie miała już ochoty na kawę.Wrzuciła do szklanki parę kostek lodu i nalała dużą porcję szkockiej whisky.Dopiero teraz dostrzegła na gładkim drewnianym blacie szafki długie rysy, będące śladami jej paznokci.Popatrzyła na swoje palce.Nie zauważyła wcześniej, że ma aż trzy złamane paznokcie.Zamieszała trunek w szklance, przeszła do salonu i usiadła na sofie.— Tak — mówił Anders do słuchawki.— Tak, rozumiem.Nie, tego nie wiem.No cóż, próbujemy.Przez dłuższą chwilę słuchał w milczeniu.Janet wstała, podeszła do rozbitego okna i wyjrzała na zewnątrz.Słońce stało już wysoko słabo jaśniejąc za grubą warstwą brunatnego smogu wiszącego nad budynkami.To naprawdę paskudne miejsce, pomyślała.Warto się przenieść bliżej wybrzeża, gdzie jest więcej świeżego powietrza.— Zaraz, chwileczkę — rzucił Anders ze złością.— Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby wasz cholerny strażnik siedział pod drzwiami w szpitalu.Lepiej, żebyście o tym pamiętali.Janet usłyszała głośny stuk odkładanej słuchawki i odwróciła się od okna.— Cholerne układy — syknął kapitan.— Nawet u was, w policji?— Zwłaszcza w policji — odparł.— Jak tylko coś jest nie tak, natychmiast zaczynają się podchody i szukanie kozła ofiarnego.— A tym razem chcą pana obarczyć winą?— Na razie tylko delikatnie sondują.Pokiwała głową, myśląc o tym, co teraz może się dziać w szpitalu.Prawdopodobnie to samo, personel szpitala nie powinien przecież być traktowany inaczej niż reszta społeczności.Kierownictwo służb ochrony zapewne mocno się pociło, a dyrektor już zawczasu się martwił o dalsze finansowanie.Ktoś z pracowników szpitala także miał zostać kozłem ofiarnym.McPherson był zbyt mocny, ona i Morris się nie liczyli, wypadało zatem na Ellisa, docenta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Patrząc w lustro, Janet delikatnie obmacała długie, silnie zaczerwienione obrzmienia po obu stronach szyi.— Kiedy stąd wyszedł? — zapytał Anders, który stał w drzwiach łazienki i przyglądał się jej badawczo.— Nie wiem.Chyba zaraz po tym, jak straciłam przytomność.Obejrzał się w stronę salonu.— Narobił trochę bałaganu.— Wyobrażam to sobie.— Dlaczego się na panią rzucił?— Dostał ataku.— Przecież pani jest jego lekarzem.— To nie miało znaczenia.Kiedy dostaje ataku, traci panowanie nad sobą.Całkowicie.W takiej chwili mógłby zabić nawet własne dziecko.Mieliśmy już do czynienia z podobnymi wypadkami.Kapitan zmarszczył brwi.Janet wyobrażała sobie, ile kłopotów przysparza mu świadomość, że ma do czynienia z chorym człowiekiem.Dopóki nie widziało się na własne oczy zachowania epileptyka podczas ataku, trudno było uwierzyć, że ktokolwiek jest zdolny do tak bezpodstawnej agresji i brutalnej napaści.Coś podobnego całkowicie wykraczało poza normalne, codzienne doświadczenia, trudno było znaleźć choćby jakąś analogię.— Aha — mruknął w końcu Anders.— Ale jednak nie zabił pani.Niewiele brakowało, pomyślała Janet, obmacując szyję.Za kilka godzin wystąpią na skórze sine pręgi.Jak to zamaskować? przydałaby się gruba warstwa pudru, lecz ona nigdy go nie stosowała.A może założyć golf?— Nie — powiedziała na głos — nie zabił mnie.Ale miał taki zamiar.— Co się stało?— Włączyłam kuchenkę mikrofalową.Anders rozdziawił usta.— To jest metoda na epileptyków?— Skądże.Zakłóciłam tylko działanie elektronicznego stymulatora Bensona.Mikrofale z kuchenki silnie wpływają na funkcjonowanie obwodów elektronicznych, to dość powszechnie znany problem wśród ludzi ze stymulatorami pracy serca.Tak zwane niebezpieczeństwa kuchni są szeroko opisywane w różnych artykułach fachowych.— Aha — mruknął kapitan.Wyszedł do salonu, żeby zadzwonić, a w tym czasie Janet się przebrała.Założyła gruby czarny golf i szarą spódnicę, po czym wróciła do łazienki, żeby obejrzeć się w lustrze.Pręgi zniknęły pod golfem.Popatrzyła krytycznie na zestaw kolorów: czarny i szary.Nie były w jej stylu, kojarzyły się ze śmiercią i żałobą.Rozważała przez chwilę, czy się nie przebrać powtórnie, ale w końcu zrezygnowała.Usłyszała, że Anders wciąż rozmawia przez telefon w salonie, poszła zatem do kuchni, żeby przygotować sobie coś do picia.Nie miała już ochoty na kawę.Wrzuciła do szklanki parę kostek lodu i nalała dużą porcję szkockiej whisky.Dopiero teraz dostrzegła na gładkim drewnianym blacie szafki długie rysy, będące śladami jej paznokci.Popatrzyła na swoje palce.Nie zauważyła wcześniej, że ma aż trzy złamane paznokcie.Zamieszała trunek w szklance, przeszła do salonu i usiadła na sofie.— Tak — mówił Anders do słuchawki.— Tak, rozumiem.Nie, tego nie wiem.No cóż, próbujemy.Przez dłuższą chwilę słuchał w milczeniu.Janet wstała, podeszła do rozbitego okna i wyjrzała na zewnątrz.Słońce stało już wysoko słabo jaśniejąc za grubą warstwą brunatnego smogu wiszącego nad budynkami.To naprawdę paskudne miejsce, pomyślała.Warto się przenieść bliżej wybrzeża, gdzie jest więcej świeżego powietrza.— Zaraz, chwileczkę — rzucił Anders ze złością.— Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby wasz cholerny strażnik siedział pod drzwiami w szpitalu.Lepiej, żebyście o tym pamiętali.Janet usłyszała głośny stuk odkładanej słuchawki i odwróciła się od okna.— Cholerne układy — syknął kapitan.— Nawet u was, w policji?— Zwłaszcza w policji — odparł.— Jak tylko coś jest nie tak, natychmiast zaczynają się podchody i szukanie kozła ofiarnego.— A tym razem chcą pana obarczyć winą?— Na razie tylko delikatnie sondują.Pokiwała głową, myśląc o tym, co teraz może się dziać w szpitalu.Prawdopodobnie to samo, personel szpitala nie powinien przecież być traktowany inaczej niż reszta społeczności.Kierownictwo służb ochrony zapewne mocno się pociło, a dyrektor już zawczasu się martwił o dalsze finansowanie.Ktoś z pracowników szpitala także miał zostać kozłem ofiarnym.McPherson był zbyt mocny, ona i Morris się nie liczyli, wypadało zatem na Ellisa, docenta [ Pobierz całość w formacie PDF ]