Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- A19483 2
- Le Guin Ursula K Tehanu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście.- Tsavong Lah był pewien, że bogowie wojny zrozumieją i docenią wartość wykonanego bezbłędnie pozorowanego ataku, ale lepiej było mieć absolutną pewność w takich sprawach.- Dostarczę mu osiem tysięcy niewolników.- Lepiej byłoby dostarczyć dwadzieścia tysięcy - warknęła Yaecta.-Niech będzie dwadzieścia.Tsavong Lah wyszedł z sanktuarium.Zastanawiał się, jak spełnić życzenie kapłanki.Gdyby chciał zdobyć tyle ofiar, musiałby wysłać całą flotę, a nie, jak zamierzał, jeden czy dwa okręty.Nie był pewien, czy może na to sobie pozwolić w sytuacji, kiedy jego dowódcy mieli do wykonania tyle innych rozkazów.Obok jego boku podskakiwała Vergere.- Dlaczego pozwalasz, żeby Yaecta wydawała ci rozkazy? - zapytała w pewnej chwili.- Przecież wiesz, że Nowa Republika nie utrzyma Arkanii, nawet jeżeli przyśle posiłki.Opanuj planetę, a wtedy ośmieszysz kapłankę.Tsavong Lah odwrócił się jak użądlony i spiorunował istotę groźnym spojrzeniem.- Podajesz w wątpliwość mój osąd? - zagrzmiał oburzony.Uniósł nogę, jakby chciał ją kopnąć.- Wydaje ci się, że wiesz lepiej niż ja, jak prowadzić i wygrywać wszystkie bitwy?Vergere spojrzała z pogardą na nogę wojennego mistrza, zjeżyła wszystkie piórka i podeszła krok bliżej.- Jeżeli masz lepszy pomysł, wystarczy, żebyś się nie zgodził - rzekła.Tsavong Lah tylko z trudem się powstrzymał, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.- Tobie mam go wyjawić? - zapytał.- Chyba nie.- Najwyżsi stopniem dowódcy i starsi prefekci drżeli na widok najmniejszej zmarszczki na jego czole, ale Vergere, podobna do ptaka pokraczna istota, lekceważyła jego gniew, jakby nic sobie z niego nie robiła.- Muszę cię mieć na oku - dodał po chwili.- Choćby dla samej rozrywki, jeżeli nie czegoś więcej.ROZDZIAŁ17Lando przełożył komputerowy notes do suchej lewej dłoni i otarł spoconą prawą o nogawkę spodni.Odwrócił urządzenie, aby stojący na czele grupy abordażowej Yuuzhan Vongów podoficer mógł zobaczyć obraz ukazywany na ekranie.Przedstawiał siedemnastu młodych Jedi siedzących przy dużym stole w mesie „Ślicznotki”.Chociaż na talerzach wszystkich widniały porcje zielonego thakitilla - Lando polecił kucharzowi, żeby w trakcie tej wyprawy podawał tylko najbardziej wymyślne smakołyki - nikt z Jedi nie jadł.Większość nawet nie trzymała łyżki w dłoni.- Wyglądają na zaniepokojonych - zauważył podoficer z wrzecionowatą kępką czarnych włosów na głowie.Sprawiał wrażenie zaprawionego w wielu walkach brutalnego wojownika.Spoglądał na ekran z odległości wyciągniętej ręki, jakby w obawie, że urządzenie go splugawi.- Jesteś pewien, że nie wiedzą o naszym przybyciu?- Przecież wiesz, że to Jedi - odpowiedział Calrissian, udając rozdrażnienie, jakby uważał pytanie za niezbyt mądre.- Z pewnością wyczuwają moje obawy, ale nie ośmieliłbym się powiedzieć, że wiem, co dzieje się w ich głowach.Na wszelki wypadek poleciłem jednak, żeby na czas tej podróży przysłonięte wszystkie ilutninatory.Podoficer zastanawiał się chwilę nad tym, co usłyszał, a wreszcie odwrócił się do nieuzbrojonego, ale zakutego w gruby pancerz zwierzchnika czekającego bez słowa na zewnątrz śluzy „Ślicznotki”.- Eia dag miecze świetlne, Duman Yaght.Yenagh doaJeedai - powiedział.Zwierzchnik pokonał wzmocniony czerwonymi żebrami tunel przejściowy.Dowódca Yuuzhan był nieco niższy od swoich podwładnych, a twarz miał oszpeconą mozaiką wymyślnych blizn.Podobnie jak podoficer z grupy abordażowej, miał na ramionach dwa małe villipy zamiast, jak zazwyczaj, jednego.Znieruchomiał krok przed Landem i obrzucił go pytającym spojrzeniem.- To Fitzgibbon Lane, właściciel „Gwiezdnego Marzenia” - podał podoficer fałszywe imię i nazwisko, które Calrissian przybrał na czas tej podróży.- To właśnie on przesłał nam wiadomość.Lando cierpliwie czekał, aż podoficer przedstawi mu swojego przełożonego.Wojownik w końcu chyba poczuł się trochę niepewnie, odchrząknął, zamrugał i odwrócił głowę.Calrissian przeniósł spojrzenie na dowódcę Yuuzhan i postanowił uzbroić się w cierpliwość.Podejmując się tego zadania, czuł się trochę zdenerwowany.Wiedział jednak, że nie powinien się wdawać w żadne negocjacje, dopóki się nie upewni, czy rozmówca uważa go za równego sobie.Po długiej chwili ciszy przełożony Yuuzhan powiedział:-Nazywam się Duman Yaght i jestem dowódcą”Rozkosznej Śmierci”.Masz dla mnie jakiegoś Jeedai?-Dla twojego wojennego mistrza - poprawił go Calrissian.Uznając przybycie dowódcy za oznakę niecierpliwości, odwrócił komputerowy notes w jego stronę i pomachał nim przed nosem zdumionego Yuuzhanina.- Prawdę mówiąc, mam siedemnastu - oznajmił z dumą.Podoficer łypnął wściekle i wyciągnął rękę, jakby chciał wytrącić plugawy przedmiot z dłoni Landa.Powstrzymał go jednak dowódca gestem uniesionej ręki.- Nie - oznajmił surowo.- Muszę sam to zobaczyć.Zbliżył twarz do ekranu, na którym Anakin i kilkoro innych Jedi bez specjalnego entuzjazmu unosiło do ust łyżki z porcjami thakitilli.Oddział specjalny młodych Jedi nie wiedział o obecności Yuuzhan na pokładzie „Ślicznotki”, bo Lando chciał, aby zachowywali się jak najbardziej naturalnie, ale także dlatego, że Yuuzhan Vongowie pojawili się tak szybko.Jacht Landa dryfował jakiś czas obok opuszczającej system komety, a członkowie załogi czekali, aż nawigacyjny komputer poda im parametry trajektorii ostatniego etapu tej podróży, kiedy nagle z ogona komety wyłonił się wahadłowiec yuuzhańskiej grupy abordażowej.Skierował się prosto do cumowniczego rękawa - giętkiego tunelu przejściowego, przyczepionego z myślą o umożliwieniu wejścia na pokład „Ślicznotki”.Kiedy zainstalowany na mostku jachtu system ostrzegania powiadomił załogę, że do włazu przycumował abordażowy wahadłowiec Yuuzhan Vongów, Lando miał tylko tyle czasu, żeby poinformować o tym Tendrę.Wydał polecenie wyrównania ciśnień i pospieszył do włazu.Zauważył, że podoficer już otwiera wewnętrzną klapę śluzy.Rzut oka na ekran komputerowego notesu przekonał go, że w przestworzach za warkoczem komety unosi się bryła korala mniej więcej wielkości korwety.Jej załoga miała prawdopodobnie za zadanie osłaniać członków grupy, abordażowej.Lando wiedział o obecności yuuzhańskiego okrętu, już kiedy wlatywał do systemu, nie spodziewał się jednak, że nieprzyjaciele go zaskoczą.Podejrzewał nawet, że został wywiedziony w pole, dopóki nie uświadomił sobie, jaki wniosek może wyciągnąć z szybkości i gorliwości, z jaką pojawili się Yuuzhanie.- Zadowolony? - zapytał.- Poprosiłbym ich, żeby trochę polewitowali, ale to zdradziłoby moje zamiary.- To nie będzie konieczne - odparł spokojnie Yuuzhanin.- Upewniliśmy się, że to Jeedai.- Ach, tak? - Lando doszedł do wniosku, że to mu się nie podoba.Wiedział jednak, że jeżeli nie chce wzbudzić podejrzeń, nie powinien wypytywać o szczegóły.- Jeżeli wam na nich tak zależy, uwolnijcie talfagliańskich zakładników.- Zabierzemy ich tak czy owak - odezwał się arogancko Duman Yaght.Lando opuścił komputerowy notes i przycisnął jeden z klawiszy.- Obaj wiemy, czego może dokonać siedemnaścioro Jedi, jeżeli zostaną w porę ostrzeżeni - zagroził.- Nie zmuszaj mnie, żebym puścił ten klawisz.Dowódca Yuuzhan podszedł bliżej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Oczywiście.- Tsavong Lah był pewien, że bogowie wojny zrozumieją i docenią wartość wykonanego bezbłędnie pozorowanego ataku, ale lepiej było mieć absolutną pewność w takich sprawach.- Dostarczę mu osiem tysięcy niewolników.- Lepiej byłoby dostarczyć dwadzieścia tysięcy - warknęła Yaecta.-Niech będzie dwadzieścia.Tsavong Lah wyszedł z sanktuarium.Zastanawiał się, jak spełnić życzenie kapłanki.Gdyby chciał zdobyć tyle ofiar, musiałby wysłać całą flotę, a nie, jak zamierzał, jeden czy dwa okręty.Nie był pewien, czy może na to sobie pozwolić w sytuacji, kiedy jego dowódcy mieli do wykonania tyle innych rozkazów.Obok jego boku podskakiwała Vergere.- Dlaczego pozwalasz, żeby Yaecta wydawała ci rozkazy? - zapytała w pewnej chwili.- Przecież wiesz, że Nowa Republika nie utrzyma Arkanii, nawet jeżeli przyśle posiłki.Opanuj planetę, a wtedy ośmieszysz kapłankę.Tsavong Lah odwrócił się jak użądlony i spiorunował istotę groźnym spojrzeniem.- Podajesz w wątpliwość mój osąd? - zagrzmiał oburzony.Uniósł nogę, jakby chciał ją kopnąć.- Wydaje ci się, że wiesz lepiej niż ja, jak prowadzić i wygrywać wszystkie bitwy?Vergere spojrzała z pogardą na nogę wojennego mistrza, zjeżyła wszystkie piórka i podeszła krok bliżej.- Jeżeli masz lepszy pomysł, wystarczy, żebyś się nie zgodził - rzekła.Tsavong Lah tylko z trudem się powstrzymał, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.- Tobie mam go wyjawić? - zapytał.- Chyba nie.- Najwyżsi stopniem dowódcy i starsi prefekci drżeli na widok najmniejszej zmarszczki na jego czole, ale Vergere, podobna do ptaka pokraczna istota, lekceważyła jego gniew, jakby nic sobie z niego nie robiła.- Muszę cię mieć na oku - dodał po chwili.- Choćby dla samej rozrywki, jeżeli nie czegoś więcej.ROZDZIAŁ17Lando przełożył komputerowy notes do suchej lewej dłoni i otarł spoconą prawą o nogawkę spodni.Odwrócił urządzenie, aby stojący na czele grupy abordażowej Yuuzhan Vongów podoficer mógł zobaczyć obraz ukazywany na ekranie.Przedstawiał siedemnastu młodych Jedi siedzących przy dużym stole w mesie „Ślicznotki”.Chociaż na talerzach wszystkich widniały porcje zielonego thakitilla - Lando polecił kucharzowi, żeby w trakcie tej wyprawy podawał tylko najbardziej wymyślne smakołyki - nikt z Jedi nie jadł.Większość nawet nie trzymała łyżki w dłoni.- Wyglądają na zaniepokojonych - zauważył podoficer z wrzecionowatą kępką czarnych włosów na głowie.Sprawiał wrażenie zaprawionego w wielu walkach brutalnego wojownika.Spoglądał na ekran z odległości wyciągniętej ręki, jakby w obawie, że urządzenie go splugawi.- Jesteś pewien, że nie wiedzą o naszym przybyciu?- Przecież wiesz, że to Jedi - odpowiedział Calrissian, udając rozdrażnienie, jakby uważał pytanie za niezbyt mądre.- Z pewnością wyczuwają moje obawy, ale nie ośmieliłbym się powiedzieć, że wiem, co dzieje się w ich głowach.Na wszelki wypadek poleciłem jednak, żeby na czas tej podróży przysłonięte wszystkie ilutninatory.Podoficer zastanawiał się chwilę nad tym, co usłyszał, a wreszcie odwrócił się do nieuzbrojonego, ale zakutego w gruby pancerz zwierzchnika czekającego bez słowa na zewnątrz śluzy „Ślicznotki”.- Eia dag miecze świetlne, Duman Yaght.Yenagh doaJeedai - powiedział.Zwierzchnik pokonał wzmocniony czerwonymi żebrami tunel przejściowy.Dowódca Yuuzhan był nieco niższy od swoich podwładnych, a twarz miał oszpeconą mozaiką wymyślnych blizn.Podobnie jak podoficer z grupy abordażowej, miał na ramionach dwa małe villipy zamiast, jak zazwyczaj, jednego.Znieruchomiał krok przed Landem i obrzucił go pytającym spojrzeniem.- To Fitzgibbon Lane, właściciel „Gwiezdnego Marzenia” - podał podoficer fałszywe imię i nazwisko, które Calrissian przybrał na czas tej podróży.- To właśnie on przesłał nam wiadomość.Lando cierpliwie czekał, aż podoficer przedstawi mu swojego przełożonego.Wojownik w końcu chyba poczuł się trochę niepewnie, odchrząknął, zamrugał i odwrócił głowę.Calrissian przeniósł spojrzenie na dowódcę Yuuzhan i postanowił uzbroić się w cierpliwość.Podejmując się tego zadania, czuł się trochę zdenerwowany.Wiedział jednak, że nie powinien się wdawać w żadne negocjacje, dopóki się nie upewni, czy rozmówca uważa go za równego sobie.Po długiej chwili ciszy przełożony Yuuzhan powiedział:-Nazywam się Duman Yaght i jestem dowódcą”Rozkosznej Śmierci”.Masz dla mnie jakiegoś Jeedai?-Dla twojego wojennego mistrza - poprawił go Calrissian.Uznając przybycie dowódcy za oznakę niecierpliwości, odwrócił komputerowy notes w jego stronę i pomachał nim przed nosem zdumionego Yuuzhanina.- Prawdę mówiąc, mam siedemnastu - oznajmił z dumą.Podoficer łypnął wściekle i wyciągnął rękę, jakby chciał wytrącić plugawy przedmiot z dłoni Landa.Powstrzymał go jednak dowódca gestem uniesionej ręki.- Nie - oznajmił surowo.- Muszę sam to zobaczyć.Zbliżył twarz do ekranu, na którym Anakin i kilkoro innych Jedi bez specjalnego entuzjazmu unosiło do ust łyżki z porcjami thakitilli.Oddział specjalny młodych Jedi nie wiedział o obecności Yuuzhan na pokładzie „Ślicznotki”, bo Lando chciał, aby zachowywali się jak najbardziej naturalnie, ale także dlatego, że Yuuzhan Vongowie pojawili się tak szybko.Jacht Landa dryfował jakiś czas obok opuszczającej system komety, a członkowie załogi czekali, aż nawigacyjny komputer poda im parametry trajektorii ostatniego etapu tej podróży, kiedy nagle z ogona komety wyłonił się wahadłowiec yuuzhańskiej grupy abordażowej.Skierował się prosto do cumowniczego rękawa - giętkiego tunelu przejściowego, przyczepionego z myślą o umożliwieniu wejścia na pokład „Ślicznotki”.Kiedy zainstalowany na mostku jachtu system ostrzegania powiadomił załogę, że do włazu przycumował abordażowy wahadłowiec Yuuzhan Vongów, Lando miał tylko tyle czasu, żeby poinformować o tym Tendrę.Wydał polecenie wyrównania ciśnień i pospieszył do włazu.Zauważył, że podoficer już otwiera wewnętrzną klapę śluzy.Rzut oka na ekran komputerowego notesu przekonał go, że w przestworzach za warkoczem komety unosi się bryła korala mniej więcej wielkości korwety.Jej załoga miała prawdopodobnie za zadanie osłaniać członków grupy, abordażowej.Lando wiedział o obecności yuuzhańskiego okrętu, już kiedy wlatywał do systemu, nie spodziewał się jednak, że nieprzyjaciele go zaskoczą.Podejrzewał nawet, że został wywiedziony w pole, dopóki nie uświadomił sobie, jaki wniosek może wyciągnąć z szybkości i gorliwości, z jaką pojawili się Yuuzhanie.- Zadowolony? - zapytał.- Poprosiłbym ich, żeby trochę polewitowali, ale to zdradziłoby moje zamiary.- To nie będzie konieczne - odparł spokojnie Yuuzhanin.- Upewniliśmy się, że to Jeedai.- Ach, tak? - Lando doszedł do wniosku, że to mu się nie podoba.Wiedział jednak, że jeżeli nie chce wzbudzić podejrzeń, nie powinien wypytywać o szczegóły.- Jeżeli wam na nich tak zależy, uwolnijcie talfagliańskich zakładników.- Zabierzemy ich tak czy owak - odezwał się arogancko Duman Yaght.Lando opuścił komputerowy notes i przycisnął jeden z klawiszy.- Obaj wiemy, czego może dokonać siedemnaścioro Jedi, jeżeli zostaną w porę ostrzeżeni - zagroził.- Nie zmuszaj mnie, żebym puścił ten klawisz.Dowódca Yuuzhan podszedł bliżej [ Pobierz całość w formacie PDF ]